piątek, 25 października 2013

Przerwa :(


Niestety muszę Was poinformować, że przez około miesiąc nie dodam rozdziału ;( Nie mam weny, a pisać na siłę nie ma sensu. Baaardzo Was przepraszam. Mam nadzieję, że będziecie cierpliwi. :D Wynagrodzę to wam ;3
Przepraszam ♥
~Lumos Maxima 

sobota, 19 października 2013

Rozdział 10 Dowiedzieć się prawdy


Cześć ;3
Znowu Was muszę przeprosić <3 
Naprawdę nie chcę tak późno dodawać rozdziałów ;((
Mam nadzieję, że wybaczycie ;D
Nie wiem kiedy może pojawić się następny.. 
Przepraszam za błędy, ale za bardzo go nie sprawdzałam ;)
Mam zamiar stworzyć zakładkę "Informuję". Więc, jeżeli chcecie być informowani, zostawcie tam swój
 e-mail, numer gg lub jakieś inne namiary. Mogę też informować Was na blogu. Wtedy zostawcie link do bloga :)
No to to by było na tyle ;3
Zapraszam do czytania i pozdrawiam 

~ Lumos Maxima 




Otworzyła powoli oczy próbując znaleźć źródło tych dźwięków. Okazało się, że leży ono zaraz obok niej. Malfoy rzucał się przez sen i mamrotał jakieś niezrozumiałe słowa. Był cały spocony. Musiał mu się śnić jakiś koszmar. Hermiona nie wiedziała czy go obudzić Może z koszmarami jest tak samo jak z ludźmi, którzy lunatykują? Niee. Co za głupoty. Złapał go za ramiona i zaczęła delikatnie potrząsać.

   - Malfoy?
Ciągle coś mamrotał.
   - Obudź się.
Dalej śpi.
   - No obudź się… Draco… 
Tak! Sukces! Zaczyna otwierać oczy, by po chwili całkowicie się obudzić szybko oddychając.

***
   Znowu to samo. Voldemort chcący, żeby został śmierciożercą, grożący, że to może się źle skończyć dla jego rodziny. Ojca by nie żałował. Zawsze po złej stronie. I te jego arystokrackie idee, czystość krwi, tępienie szlam. Ale mama… Była jedyną osobą, którą  kochał.
   Ale zaraz… To mu się jeszcze nie śniło… Dwie osoby. Oczywiście Voldemort (jak zawsze) i… jego ojciec. Torturują jego matkę…

   - Nie! Zostawcie ją! – krzyczy najgłośniej jak potrafi.
Nie może się ruszyć i to jest dla niego najgorsze. Nie może jej pomóc. 
   - Crucio! – Voldemort celuje różdżką w Narcyzę, która zaczyna zwijać się z bólu i krzyczeć. 
Lucjusz się tylko temu przygląda. Albo boi się sprzeciwić swojemu panu albo w ogóle nic sobie z tego nie robi. Trudno wyczytać cokolwiek z wyrazu jego twarzy. 
   - Nie! Proszę… - drugie słowo Draco wyszeptał. 
Dlaczego oni to robią? Czym ona im zawiniła? Dowiedzieli się, że stała się dobra? Chociaż… Przecież ona zawsze taka była. Po prostu trafiła na złego męża i urodziła się w arystokrackiej rodzinie. 
   Nie może już dłużej wytrzymać jej krzyku i widoku wijącego się z na podłodze ciała. Dopiero teraz zauważył, że znajdują się w jego domu. W Malfoy Manor. Nie… Słowo „dom” nie było odpowiednie. Dom jest tam, gdzie czujesz się bezpiecznie. Gdzie chcesz wracać. Miejsce, które kojarzy ci się z rodzinnym ciepłem… W tym budynku tak nie było. Tutaj bał się kolejnego dnia. Tutaj nie chciał wracać. Nie czuł rodzinnego ciepła. Kolejny krzyk matki wyrwał go z rozmyślań. Próbował wyszarpać się z niewidzialnych lin, które go trzymały. 
   - Malfoy?
Zaraz. Kto to powiedział? Głos znajomy. Sprawiający, że zrobiło mu się jakoś przyjemniej. Ale… Do kogo należał? 
   - Obudź się Malfoy?
Skąd się bierze ten głos? I dlaczego ma się obudzić? Przecież nawet nie śpi.
   - No obudź się… Draco.
Czy to czasem nie… Tak. To głos Granger. Coś mu nakazało zamknąć oczy i otworzyć je znowu. Gdy to zrobił, nie ujrzał już torturowanej matki, nie słyszał śmiechu Voldemorta. Była tylko ona. Patrzyła na niego tymi brązowymi tęczówkami, a on poczuł się bezpieczniej. 
   - Ale mnie wystraszyłeś. Wszystko w porządku? 
   - T-tak. To był tylko koszmar. – odpowiedział wciąż szybko oddychając.  
   - Jeny jaki ty rozpalony jesteś. – powiedziała Gryfonka dotykając jego czoła. 
   - Nic mi nie będzie. Dobranoc. – Draco wysilił się na delikatny uśmiech i już chciał się kłaść, ale ktoś mu przerwał.
   - No, no, no. Widzę, że korzystacie z tego, że śpię. – Blaise. Wymownym wzrokiem patrzył to na Malfoya to na Hermionę. 
   - O co ci znowu Diable chodzi? – zapytała szatynka. 
   - Jak to o co? A co Smok taki zdyszany jest? 
Draco przejechał dłonią po twarzy. 
   - Nie mam ochoty, Diable, prowadzić z tobą tej jakże ciekawej rozmowy bez celu, więc dobranoc. 
Blondyn położył się, a w jego ślady poszli Blaise i Hermiona.

   Ciekawe czy często śnią mu się koszmary. I z jakiego powodu? Hermiona próbował usnąć, ale myśli nie dawały jej tego zrobić. Jednak po długich rozmyślaniach, w końcu się jej udało.
***
   Severus Snape szedł szybko za jednym ze skrzatów domowych Hogwartu. Był wczesny ranek i wcale nie podobało mu się to, że musi ratować uczniów. Co im strzeliło do głowy, żeby łazić po jakiś starych lochach? Jakby miał za dużo wolnego czasu.
   Wyglądał tak, jakby unosił się w powietrzu. Zawsze tak chodził. Dzięki temu uczniowie bardziej utwierdzali się w przekonaniu, że wygląda jak nietoperz. Gdzie ten skrzat go prowadzi? Przecież nigdy tu nawet nie był. Musiał użyć różdżki, żeby wiedzieć gdzie idzie. Jak oni mogli się tu znaleźć? Trzeba już myśleć nad szlabanem. Znaleźli się w nieznanej części zamku, w czasie lekcji. Gdyby jeszcze sami stamtąd wyszli. Ale po co nielubiany Snape ma się wyspać? Czemu nie może być traktowany normalnie. Może to dziwne, ale czuł, że wolałby być normalnym nauczycielem. Ale po śmierci Lily… Jakoś nie potrafił się cieszyć. Chociaż minęło już tyle lat. 

   - Jesteśmy na miejscu, sir. – szepnął skrzat, żeby nie obudzić leżących na ziemi uczniów.
   - Dziękuję. Chciałbym, żebyś tu został i odprowadził nas później z powrotem. 
   - Oczywiście, sir. 
Skierował różdżkę na leżących na bluzie, przykrytych szalikiem ludzi. Tak. To brzmi dziwnie. Ale już się przyzwyczaił do takich dziwactw. Podczas całej swojej pracy w Hogwarcie spotykał dziwniejsze rzeczy. 
   - Ykhym. Panie Zabini? Malfoy? – powiedział próbując ich obudzić. Oczywiście był trochę zdziwiony. Nie spodziewał się, że będą tu Malfoy i Zabini. Ale jeszcze dziwniejsze było z KIM tu byli. Ginny leżała obok Zabiniego. Ich nosy prawie się stykały. A Granger, jak gdyby nigdy nic, spała z głową położną na rękach. Malfoy, (prawdopodobnie nieświadomie, ale kto go tam wie) miał przerzuconą przez jej pas rękę. 
   - Obudźcie się. – powtórzył. Powoli tracił cierpliwość.
   - Tak mamuś. Jeszcze chwilkę. – odpowiedział Blaise i przewrócił się na drugi bok. 
Tego już było dość. Podszedł do nich i szturchnął lekko ręką leżącą najbliżej niego Ginny.
   - Oj Diable odwal się. Wiesz, która jest godzina? 
   - Panno Weasley proszę wstawać natychmiast!
Ginny szybko się podniosła, osłaniając oczy przed światłem różdżki Snape’a.
   - Profesor? A co pan tu…
   - Skrzat mnie przyprowadził. Chociaż o czymś pomyśleliście. Ale nie czas teraz na gadanie. Wstawajcie i pogadamy sobie u mnie w gabinecie. – powiedział surowym głosem. 
Ginny natychmiast obudziła resztę. Oczywiście z Blaisem poszło trudniej. Spał jak zabity. Hermiona szybko zrzuciła z siebie rękę Malfoya delikatnie się rumieniąc. On skwitował to tylko swoim uśmieszkiem. 
   - Dzień dobry panie profesorze. Co pana sprowadza do nas o tak wczesnej porze? – odezwał się Blaise. 
   - Och. Zamknij się Zabini, bo zaraz odejmę punkty Slytherinowi, a tego ani ja, ani ty nie chcemy. Tupku. – zwrócił się do skrzata. –Prowadź nas do wyjścia.

   Szli bardzo długo. Co chwilę skręcali. Hermiona pomniejszyła już bluzę i szalik, więc Draco mógł odzyskać swoje ubranie. Jednak najpierw nie chciał ubrać. Przecież musi najpierw wyprać. Ale późnie, gdy zrobiło mu się dosyć zimno zmusił się do ubrania jej co chwilę komentując, że mdli go od perfumów Zabiniego.
   Szli, szli i szli, aż w końcu zaczęli zauważać delikatne światło. Po chwili znaleźli się na jednym z korytarzy Hogwartu. 

    - Na Salazara Granger. Jak ty wyglądasz. Tam w ciemności nie było tak widać, ale tutaj. – Draco patrzył roześmiany na Hermionę. 
Rzeczywiście. Nie wyglądał za ładnie. Włosy odstające w różne strony. Pognieciona zielona sukienka, rozmazany makijaż. Snape chyba też to zauważył. 
   - Idźcie się odświeżyć, a za godzinę widzę was u mnie w gabinecie. Hasło to ‘Poziomkowe stokrotki’. Co się tak patrzycie? Nie zdążyłem jeszcze zmienić. – wytłumaczył się i odszedł. 
   - No to narazie panienki. Do zobaczenia za godzinę. – pożegnał się Blaise i pociągnął za rękaw Malfoya. Razem odeszli w stronę swoich dormitoriów. Dziewczyny zrobiły to samo. 
   - Ginny?
   - Hmm? – rudowłosa dała znać, że słucha.
   - Wiesz. Musimy jeszcze znaleźć moją różdżkę. 
   - Wszystko wyjaśnimy u Snape’a. Na pewno Greengrass ją mają. Mam nadzieję, że je wyrzuci. Będziesz miał przynajmniej spokój.
   - One mówiły, że nie mam się zbliżać do Malfoya, bo będzie jeszcze gorzej. Jakie nienormalne nie? Ja i Malfoy. 
   - Czy ja wiem? Tak szczerze to pasowalibyście do siebie. W końcu przeciwieństwa się przyciągają. 
Hermiona nie wiadomo czemu odczuła pewną ulgę, satysfakcję. Tylko przecież Ginny nienawidzi Malfoya. Co tak nagle zmieniła zdanie?
   - Ginny. Ale ty przecież nie lubisz Malfoya. 
   - Po pierwsze. Niektórzy się zmieniają i on może być nawet spoko. A po drugie. Jeżeli miałoby to sprawić, że będziesz szczęśliwa to oczywiście nie mam nic przeciwko. 
   - Dobra Ginny. Przestań, bo brzmi to tak jakbym z nim była. – roześmiała się Hermiona. 
   - Już niedługo. – szepnęła do siebie rudowłosa tak, żeby przyjaciółka jej nie usłyszała.

   Po dojściu do dormitorium Ginny pozwoliła Hermionie pierwszej skorzystać z łazienki. Bo, jak to ujęła, Hermiona ‘jest w gorszym stanie’. Szatynka odkręciła kurek z wodą i ustawiła na odpowiednią temperaturę. Wlała do wanny swój ulubiony poziomkowy szampon i kilka kropel olejku do kąpieli. Łazienkę zaczął wypełniać słodki zapach poziomek. Zdjęła zieloną sukienkę i nareszcie poczuła ulgę. Było jej w niej strasznie niewygodnie. Jeszcze musiała w tym spać. Zdecydowanie to była najgorsza noc w jej życiu. Wszystko ją bolało, bo bluza Malfoya wcale nie była taka miękka. Jeszcze spanie bez poduszek…
   Gdy wanna była już wystarczająco pełna, Hermiona zanurzyła się w ciepłej wodzie. Zaczęła rozmyślać, myć się i nucić jakąś piosenkę mugolskiego zespołu. Po wyjściu z wanny osuszyła ciało ręcznikiem. Włosy postanowiła wysuszyć różdżką Ginny. Owinęła się ręcznikiem i wyszła z łazienki. Od razu podeszła do szafy w poszukiwaniu ubrań. W tym czasie łazienkę zajęła Ginny.
   Szatynka założyła czarne legginsy i sukienkę w kwiatki, z długimi rękawami, sięgającą do kolan. Lubiła w niej chodzić.

   - Ginny? Mogę pożyczyć twoją różdżkę, żeby wysuszyć włosy? – krzyknęła w stronę drzwi od łazienki.
   - Tak. Jasne. Jest w szufladzie mojego biurka! – odkrzyknęła rudowłosa.
Hermiona podeszła do biurka rudej i zaczęła przerzucać jakieś papiery. Przydałoby się tu posprzątać. Jedna kartka zwróciła jej szczególną uwagę. Znajdowało się bowiem na niej jej i imię i imię… Malfoya??

***
   - To powiesz mi w końcu co ty w nocy z Mionką robiłeś? – Blaise męczył Draco już od dłuższego czasu. Że też akurat w tym momencie się musiał obudzić.

   - Miałem tylko koszmar i mnie obudziła. Nic wielkiego i nie rób z tego jakiejś afery. Idę się myć. Narazie. 
Draco ruszył w stronę łazienki i zamknął się w niej. Nareszcie. Nikt mu nie przeszkadza. Szybko wszedł pod prysznic i dokładnie się umył. Za chwilę mieli być u Snape’a. Wszystko przez Diabła. Ciągle coś gadał i nie dawał mu dojść do słowa. Po wyjściu z łazienki szybko ubrał czarne jeansy i błękitną bluzkę z kapturem. Włosy wysuszył różdżką i ułożył je tak, żeby sprawiały efekt nieładu. Zabini czekał na niego w Pokoju Wspólnym. Razem ruszyli do gabinetu dyrektora. 
   - Poziomkowe stokrotki. – powiedzieli równocześnie, gdy znaleźli się już na miejscu. 
Weszli schodami na górę i zapukali. Usłyszeli krótkie ‘Proszę.’ i weszli do środka. Dziewczyny już tam były. Po Hermionie było widać, że jest zła. Draco i Blaise stanęli obok nich.
   - Muszę z tobą później pogadać. – wyszeptała szatynka do ucha Malfoya. 
Blondyn nieco się zdziwił, ale skinął głową na znak, że się zgadza. Ciekawe co od niego chce… 
   - Czekam na wyjaśnienia. – odezwał się nagle Snape. 
   - Pan pozwoli panie profesorze, że ja to wytłumaczę. – zaczął Blaise. 
   - Diable… Może lepiej nie ty? – odezwał się Draco. – Wiesz. Ty możesz dużo namieszać. Za dobrze cię znam. 
   - Może niech Hermiona opowie co się stało. – zaproponowała Ginny. 
   - A może lepiej ty? Skąd mam wiedzieć, że wy,- tu wskazała na Ginny i Blaise’a. – nie mieszaliście w tym palców.
   - Ale Mionka. Co ty gadasz? – zapytał zdezorientowany Blaise.
   - No wiesz. Ja uwięziona. On, - wskazanie na blondyna.- jako wielki bohater. Ginny i Blaise spojrzeli się na siebie z niepokojem. Czyżby odkryła ich plan zeswatania jej i Draco ze sobą? 
   - Spokój! – krzyknął w końcu Snape przerywając wypowiedź Hermiony. – O jakim uwięzieniu mówisz Granger? 
   - Zacznę od początku panie dyrektorze. 
I zaczęła opowiadać co się stało. Pomijając małe szczegóły takie jak impreza u Ślizgonów czy to, że Ślizgonki zamknęły ją tam z powodu Malfoya. 
   - A wtedy przyszedł pan i zostaliśmy uratowani. – skończyła.
   - Dobrze… Rozumiem. Wkrótce porozmawiam z profesorem Slughorrnem i pannami Greengrass. Wy możecie na razie opuścić gabinet. No… Na co czekacie? Dowidzenia.
   - Dowidzenia panie profesorze. 
Cała czwórka wyszła z gabinetu.
   - Możesz mi w końcu powiedzieć o co ci na Merlina chodzi? – zawróciła się do Hermiony Ginny. – Chodzisz jakaś zła i jeszcze myślisz, że to całe porwanie to nasza sprawka. 
   - Nie mam nastroju do gadania Ginny. – odpowiedziała szatynka i zwróciła się do Draco. – Chodź Malfoy. 
   - Słyszałam, że nie masz nastroju do gadania. – powiedziała Ginny. 
   - Nie mam ochoty do gadania z tobą. A teraz żegnam. – pociągnęła Malfoya za rękaw i ruszyli w poszukiwaniu pustej klasy.
   - Co ją ugryzło? – zapytała ze złością Ginny.
   - Ważne, że poszli razem. Widać, że nasz plan zaczyna działać. 
   - Może…
   - Zapraszam cię na spacer Rudzielcu. – powiedział i wyciągnął w jej stronę rękę. 
   - Dobra idę. Ale trzymać cię za rękę nie będę. – zaśmiała się.
On zrobił minę smutnego szczeniaka, ale po chwili też się roześmiał. Razem ruszyli w stronę wyjścia.

***
   Hermiona i Draco znajdowali się teraz w Pokoju Życzeń. Hermiona wybrała przytulne miejsce z kominkiem i dwoma fotelami. 

   - To… Co chcesz ode mnie Granger?
   - patrz co znalazłam u Ginny w szufladzie. – powiedziała i podała mu kawałek papieru. Wziął go i zaczął czytać na głos.



Spółka 

Ginny i Zabini

Plan jak zeswatać naszych przyjaciół

(Hermiona Granger i Draco Malfoy)

  1. Zaprzyjaźnić ich ze sobą.
  2. Sprawić, żeby spędzali razem jak najwięcej czasu.
  3. Patrzeć jak się powoli zakochują.
  4. Zatańczyć na ich ślubie.
  5. Zostać chrzestnymi ich dzieci.
  6. Ożenić się z Wiewiórką i mieć gromadkę małych, słodkich rudzielców.




   Ostatnie zdanie było napisane innym pismem i skreślone. Prawdopodobnie napisał to Blaise, a skreśliła Ginny. Gdy Draco skończył czytać, spojrzał się pytająco na Hermionę
   - Co to jest?
   - Nie widzisz. Może ci przypomnę. „Plan jak zeswatać naszych przyjaciół.” 
   - Nie no. Jak znajdę Blaise’a to go zabiję. – powiedział i już chciał wychodzić.
   - Czekaj. Nie lepiej udawać na razie, że nic nie wiemy, a później się zemścić.
   - Niby jak?
   - Jeszcze nie wiem. Ale coś się wymyśli.
   - A może by tak… Zrobić to samo? No wiesz… Zeswatać ich.
   - Ginny jest z Harrym. Nie zamierzam im tego psuć. – powiedziała stanowczo Hermiona.
   - Nie widzisz, że już powoli o nim zapomina. Powiedz mi. Czy kiedykolwiek cieszyła się tak przy Potterze jak przy Diable. 
Hermiona zamyśliła się. Rzeczywiście. Przy Zabinim Ginny wyglądała na szczęśliwą. Ale przecież Harry to jej przyjaciel… W zasadzie to Blaise też… 
   - No nie wiem… Zastanowię się jeszcze. – powiedziała niepewnie.
   - Teraz musimy uważać, żeby ich plan się nie udał. – odezwał się blondyn. – Chyba, że chcesz. 
Znowu ten uśmieszek. 
   - Nie zapędzaj się Malfoy. – zaśmiała się. – Chodź. Bo jeszcze pomyślą, że ich plan się udaje. 
Razem wyszli z klasy i każdy poszedł w swoją stronę.