wtorek, 27 sierpnia 2013

Rozdział 6 W Hogsmeade


Witam ;) 
Przedstawiam wam rozdział szósty, w którym znowu nie dzieje się nic ciekawego ;/ nie wiem czemu, ale nie mam pomysłu na jakieś większe akcje na razie :(
Bardzo, bardzo, bardzo dziękuję za komentarze :D ;* <3 Jesteście super ! :D
[EDIT] Dziękuję wam również za ponad 1,000 wyświetleń ;D
Za wszelkie błędy przepraszam ; ] Chociaż mam nadzieję, że takowe się nie pojawią :3
No to zapraszam do czytania ;)
Pozdrawiam ;3
~Lumos Maxima 




Tydzień przed wyjazdem minął w zaskakującym tempie. Pogoda była coraz to gorsza, ale to nie psuło humorów uczniom nie mogącym się doczekać podróży do wioski czarodziei. Każdy przygotowywał się na wyjście. Szczególne znaczenie miało to dla uczniów klas ostatnich, ponieważ chociaż na kilka godzin mogli oderwać się od nauki. 
W dormitorium Ginny i Hermiony panował gwar. Gryfonki dzieliły pokój z Lavender Brown oraz Parvati Patil, które stroiły się tak jakby było to najważniejsze wydarzenie w ich życiu. Aż strach pomyśleć co będzie jak będą wychodziły za mąż. Hermiona widząc to pomyślała, że jednak to nie Ginny jest najbardziej dbającą o wygląd dziewczyną w Hogwarcie. Przygotowania rudej były niczym w porównaniu do tego co robiły te dwie dziewczyny. Jednak Hermiona lubiła je. Były takie urocze z tymi swoimi przygotowaniami. Spojrzała na zegarek stojący na szafce nocnej przy jej łóżku. Do wyjazdu jeszcze dobre trzy godziny. Pójdzie się przejść. Wyszła z dormitorium i pokoju wspólnego i znalazła się na prawie pustym korytarzu. Większość uczniów pewnie jeszcze spała. Oczywiście oprócz damskiej części, która wstała jak najwcześniej, żeby być gotowe na czas. W drodze do biblioteki, w której zamierzała znaleźć jakąś lekką książkę spotkała profesor McGonagall. Kobieta wyglądał jak zwykle. Wysoki kok, długa szata i surowy, ale troskliwy wyraz twarzy. 
   - Właśnie miałam do pani się wybierać, panno Granger. – powiedziała uśmiechając się.
   - Dzień dobry pani profesor. O co chodzi?
   - Rozmawiałam z dyrektorem i zgodziliśmy się na to, żeby patrole był krótsze i było ich mniej. Braliśmy pod uwagę to, że macie teraz dużo nauki.
   - Pani profesor to wspaniale. – ucieszyła się Hermiona.
   - Tak więc teraz nie macie patroli w weekendy oraz będą zaczynać się o godzinę później. 
   - Dziękuję za powiadomienie pani profesor. – bardzo się cieszyła. Co prawda to niedużo, ale ostatnio za wiele działo się między nią i Malfoyem. Za długie patrzenie w oczy. Za dużo ‘przypadkowych’ lądowań w jego objęciach, gdy tylko Blaisa coś napadło i popychał Smoka w jej stronę. Wydawało się jej, że robi to specjalnie, ale nie chciało jej się o tym myśleć. Tym bardziej, że szlaban już się skończył (dzięki temu, że tak ciężko pracowała) i nie musiała już spędzać z dwoma Ślizgonami tak wiele czasu. Nie zamierzała też sprawić sobie kolejnego szlabanu. 
   - Do widzenia panno Granger. Życzę miłego pobytu w Hogsmeade.
   - Dziękuję. Do widzenia.
Nauczycielka i szatynka rozeszły się w dwie różne strony. Hermiona czuła się trochę dziwnie. Niby powinna się cieszyć, bo przecież to jednak mniej czasu z Malfoyem, ale z drugiej strony… czy to nie jest trochę nie fair? Nawet nie spytała się go co on o tym sądzi i sama poszła do opiekunki z prośbą o skrócenie patroli. Niee.. Przecież to głupstwo. Pewnie on się cieszy nawet bardziej niż ona. Nawet nie zauważyła, a już znalazła się przed drzwiami biblioteki. Popchnęła je delikatnie i weszła do środka. Pomieszczenie świeciło 0pustkami. Jedynie przy małym biurku ustawionym z przodu pomieszczenia siedziała starsza kobieta – pani Pince. Podniosła głowę znad sterty papierów i spojrzała na Hermionę. Uśmiechnęła się delikatnie i wróciła do swoich obowiązków. Gryfonka chodziła między regałami przejeżdżając palcami po zakurzonych grzbietach książek. Oddychała głęboko, by rozkoszować się każdym zapachem. Kochała go. Zapach pergaminu i staroci. Znalazła gruby tom o transmutacji i wyciągnęła go. Usiadła wygodnie w jednym z foteli i zaczęła czytać co chwilę patrząc na zegar, aby nie spóźnić się na zbiórkę do Hogsmeade. Zaczytała się właśnie w rozdziale o transmutowaniu rzeczy nieożywionych w ożywione.
   - Tak myślałem, ze cię tu spotkam. 
Podskoczyła ze strachu. Za bardzo się zaczytała i takie są tego skutki. Podniosła głowę.
   - Joe. – uśmiechnęła się. – Co tam u ciebie?
   - Nic specjalnego. – odwzajemnił uśmiech. – wiesz tak sobie pomyślałem… - zaczął nerwowo przeczesywać włosy. - … może poszłabyś ze mną do Hogsmeade? 
Hermiona zmieszała się. Tak. Chciała z nim pójść, ale obiecała już trójce przyjaciół… nie! Przyjaciółce i … znajomym? Tak. Tak mogła ich nazwać. Chociaż jeszcze do niedawna byli to jej wrogowie. 
   - Wiesz Joe… Ja chciałabym, ale obiecałam już komuś innemu, że z nim pójdę.
Joe zrobił zawiedzioną minę.
   - Trudno. – powiedział. – Może następnym razem. – uśmiechnął się. – To.. Ja będę już leciał. Pa. – skończył i wyszedł.
Szatynce zrobiło się strasznie głupio. Był jej też przykro. Obiecała sobie, że następnym razem pójdzie z nim, żeby mu to wynagrodzić. Bez względu na to ile słodkich minek Blaisa będzie musiała znieść. Zerknęła na zegar wiszący na ścianie. Za godzinę zbiórka. Powinna się już zbierać. Wyszła z biblioteki starając się być jak najciszej. Szła powoli korytarzem. Przypomniała sobie co mówiła Ginny. Że zrobi ją na bóstwo. Tylko po co? Przecież to zwykłe wyjście do Hogsmeade. Chociaż nie. Nie było takie zwykłe. Wychodziły ze Ślizgonami. W dodatku wrednymi Ślizgonami. Tak. Wrednymi, ale przystojnymi Ślizgonami. Pomyślała, że będzie musiała odwieść Ginny od tego pomysłu. Jeszcze tego brakowało, żeby Malfoy pomyślał, że się dla niego stroi. Niedoczekanie. Doszła w końcu na miejsce. Wypowiedziała hasło Grubej Damie i weszła do środka gotowa na ‘tortury’ ze trony Ginny.
***

   - Nie no Blaise. Im bliżej wyjścia tym bardziej nie mogę uwierzyć, że idziemy tam z Weasley i Granger. Gadaj. Kto na ciebie Imperiusa rzucił? – blondyn przyglądał się swojemu rozbawionemu przyjacielowi. Chyba nigdy nie widział, żeby Diabeł się nie uśmiechał. 
   - Przesadzasz Smoku. Nawet ty musisz przyznać, że niezłe laski z nich. – Zabini podniósł brwi.
Draco tylko spojrzał na niego ze współczuciem. 
   - Nie odpowiedziałeś. – powiedział Blaise po kilku chwilach patrząc w zupełnie inną stronę niż tam gdzie znajdował się jego przyjaciel. 
   - Oj daj mi już spokój Diable. Lepiej chodź, bo za chwilę zbiórka. 
Oboje wyszli z Pokoju Wspólnego Ślizgonów i ruszyli w stronę Wielkiej Sali, przed którą mieli spotkać się z dziewczynami, żeby pójść razem na zbiórkę. Gdy zaszli tam, ich jeszcze nie było. 
Usiedli na ławkę znajdującą się niedaleko i czekali. Po kilku minutach Gryfonki zaczęły się wyłaniać z tłumu. Ginny miała na sobie workowatą bluzkę sięgającą do połowy ud, która przy końcu była bardziej obcisła i czarne legginsy. Hermiona natomiast ubrana była w bladoróżową tunikę i legginsy takiego samego koloru jak jej przyjaciółki. Do tego długi naszyjnik ze złotym sercem i drobne kolczyki o tym samym kolorze. Włosy miała związane w wysokiego kucyka dzięki czemu jej smukła szyja była odsłonięta. Całość dopełniał delikatny makijaż. Można powiedzieć, że ruda bardzo się postarała. Hermiona prezentowała się pięknie. Chłopcy wstali z miejsc, ale Blaise nachylił się nagle i zaczął szukać czegoś pod ławką. Gdy Smok zauważył co robi jego przyjaciel, zapytał:
   - Co ty do cholery wyprawisz Diable? 
   - Szukam twojej szczęki. Może z łaski swojej pomógłbyś?
Do blondyna dopiero po chwili doszedł sens tych słów.
   - Wstawaj. Wyglądasz jak debil. I nie przesadzaj. Spotykałem lepsze.
   - Śmiem wątpić w twe słowa. – powiedział teatralnym głosem wstając z ziemi.
Ich rozmowę przerwały dziewczyny, które właśnie znalazły się przy nich. 
   - Cześć. – powiedział rozpromieniona Ginny. 
   - Witaj Wiewiórko. – odpowiedział rozpromieniony Blaise.
   - Idziemy już na zbiórkę? Możemy się spóźnić. – powiedziała druga z nich. 
   - Oj Granger. Ty chyba tylko pod działaniem Imperiusa nie jesteś taka idealna i nie łamiąca przepisy. 
   - I pod wpływem Ognistej. – zaśmiała się Ginny, a przyjaciółka spiorunowała ją spojrzeniem.
   - Ooo. Nie spodziewałbym się tego po naszej pani prefekt. – powiedział tym swoim  ironicznym głosem Draco. 
   - To było dawno i nie prawda. Idziecie czy zostajemy w zamku? – nie czekając na odpowiedź ruszyła w stronę wyjścia. Po chwili dogoniła ją reszta. 
   - Oj dobra Mionka. Chyba się nie obraziłaś co? – zapytał Blaise.
   - Nie. Oczywiście, że nie. – uśmiechnęła się. – Wiem, że na pewno wy wyprawiacie gorsze rzeczy po alkoholu. 
Wyszli na dziedziniec, na którym było już pełno uczniów. Pogoda nie polepszyła się. Nadal było pochmurno i nieprzyjemnie. Hermiona zauważyła Lavender i Parvati flirtujące z jakimiś chłopakami. Gdy ją zauważyły, pokiwały jej, a ona odwzajemniła gest. Zauważyła też Joe, który stał z grupką Puchonów. Nie wyglądał na zadowolonego. Hermiona poczuła wyrzuty sumienia. Draco zauważył, że Gryfonka patrzy się na Joe i poczuł dziwne uczucie. Wiedział, że chociaż nie zna tego chłopaka to i tak go raczej nie polubi. Był taki… denerwujący. 
McGonagall skończyła właśnie powtarzać regulamin i pozwoliła uczniom ruszyć do powozów zawożących ich do Hogsmeade. Były to te same pojazdy, które co roku zawożą ich do szkoły. Czwórka młodych czarodziei wsiadła do jednego. Blaise szybko zajął miejsce koło Ginny, tak więc Draco musiał usiąść obok Hermiony.
   - Słyszałem Granger, że patrole się zmieniły. Wiesz może dlaczego? – zapytał chociaż znał odpowiedź.
   - Tak. Poprosiłam McGonagall o skrócenie ich, ponieważ mam teraz dużo nauki. – powiedziała. Już dawno miała taką odpowiedź w głowie. 
   - Ahaa.. – widać było, że nie za bardzo jej uwierzył. 
   - To… Gdzie idziemy najpierw? – spytała szatynka wszystkich chcąc przerwać ten temat.
   - Nie wiem. Może do Trzech Mioteł? – zaproponowała Ginny.
Wszyscy się zgodzili. Po kilku minutach dojechali wreszcie do wioski. Blaise i Draco pomogli dziewczynom zejść z powozu. Może i byli wredni i aroganccy czasami, ale byli też gentelmanami. 
Cała czwórka ruszyła w stronę wcześniej wspomnianego miejsca. W środku nie było wiele osób. Zaraz, gdy weszli powitała ich Madame Rosmerta z szerokim uśmiechem. Usiedli przy czteroosobowym stoliku, a Ślizgoni poszli zamówić coś do picia. Wrócili z czterema kuflami piwa kremowego. Rozmowa toczyła się przyjemnie. Nikt ich nie znający nie pomyślałby, że w tym towarzystwie ktoś kogoś nie lubi jak było w przypadku Hermiony i Draco. Zabini rozluźniał atmosferę swoimi żartami. Wreszcie zaproponował zagranie w butelkę, a reszta towarzystwa (należy wspomnieć, że już po kilku piwach kremowych, do których kazali nalać sobie troszkę Ognistej) zgodziła się. Tak więc poprosili właścicielkę o pustą butelkę i zaczęli grać. 
   - To kto pierwszy? – zapytała ruda.
   - Pozwól, że ja rudzielcu. – Blaise uśmiechnął się do niej.
Zakręcił. Butelka zaczęła kręcić się wokół własnej osi. Wszyscy z zapartym tchem czekali na kogo wskaże szyjka butelki. Zaczęła ona w końcu zwalniać i zatrzymała się na Ginny.
   - Pytanie czy wyzwanie Wiewióreczko. 
   - Pytanie.
   - Dobrzee… - powiedział przeciągle. – Czy gdybyś kiedyś zerwała z Potterem miałbym u ciebie szanse? I ostrzegam nie próbuj kłamać. Chyba, że chcesz, żeby twoje śliczne piegi ułożyły się w dziwny napis. 
   - Hmm… Czyli rzuciłeś zaklęcie? Mądrze. – próbowała przedłużyć. – Myślę, że tak. Miałbyś szanse. 
Blaise rozpromienił się. 
   - Ok. Teraz ja. – powiedziała ruda i zakręciła butelką. 
Ta zrobiła to co ostatnio i zatrzymała się na Hermionie.
   - Pytanko czy wyzwanko? – zaśmiała się Ginny.
   - A zaryzykuję. Wyzwanie. 
   - No to… Pocałuj naszego blondaska. W policzek na razie.
   - Na razie? – zapytała Miona z przerażeniem.
   - No wiesz Granger. Możesz się już nie oderwać. – powiedział Draco.
   - Marzysz Malfoy. 
Dziewczyna wstała i podeszła do niego. Przybliżyła się delikatnie i pocałowała go. Dotyk jego zimnej skóry na jej ciepłych ustach działał na nią rozbrajająco. Od razu się otrząsnęła i odeszła na swoje miejsce. 
   - Szminki ci trochę zostało. – powiedziała młodsza Gryfonka śmiejąc się. 
Ręka blondyna natychmiast powędrował w miejsce gdzie jeszcze przed chwilą znajdowały się malinowe usta szatynki. Żałował teraz, ze nie odwrócił głowy, żeby ich usta się spotkały. Chociaż to mogłoby ją wystraszyć. Był ciekawy jak zareagowałoby jego ciało na normalny pocałunek. Jeżeli tak bardzo podobało mu się tylko cmoknięcie w policzek to co dopiero cmoknięcie w usta. Wytarł szybko szminkę z policzka i spojrzał na kręcącą się butelkę. Tym razem jej szyjka wskazała Blaisa. 
   - Pytanie czy wyzwanie? 
   - Hmm… Pytanie.
   - Czemu ostatnio ciągle latasz za mną i Ginny? – nie miała pomysłu na pytanie dlatego wybrała pierwsze lepsze.
   - Muszę przyznać, że dlatego, że Wiewiórka mi się podoba, ale niestety wiem, że Potter był szybszy. – spojrzał na nią.
Ginny zarumieniła się. 
   - Dobra kręć już. – powiedziała, gdy ten nie odrywał wzroku.
 Blaise zakręcił butelką, która teraz wskazywała na Draco.
   - O nie. – jęknął blondyn. – Znając ciebie to nie będzie przyjemnie.
   - Nie gadaj tylko mów. Pytanie czy wyzwanie?
   - Chyba jednak wolę pytanie. 
   - No to… Co najbardziej podoba ci się w Mionie i… pamiętaj o zaklęciu.
   - Nie no diable. Proszę cię. 
   - Nie ma zmiłuj. Jak wszyscy to wszyscy.
Blondyn mruknął coś pod nosem.
   - Powtórz, bo nie słyszeliśmy. – widać, ze Blaisowi podobało się zakłopotanie przyjaciela.
   - Oczy! – powiedział już głośniej. – Zadowolony? – wziął butelkę i zaczął kręcić.
Butelka wskazała na Hermionę.
   - Pytanie czy wyzwanie?
   - Pytanie… - odpowiedziała niepewnie.
   - No to… czy mogłabyś mnie kiedyś polubić chociaż cały czas byłem dla ciebie złośliwy?
No świetnie. Teraz jak powie mu, że tak to będzie miał więcej powodów do denerwowania jej, ale… Tak. Przecież to co zamierza powiedzieć nie będzie kłamstwem.
   - Tak. – tym zdziwiła wszystkich. – Pomyślałam, że skoro to ostatni rok, a nawet Snape mówi, ze powinniśmy się wszyscy pogodzić, to jestem w stanie pogodzić się z każdym. Nawet z tobą Malfoy. 
Blondyn poczuł jakby ulgę. Czyli jednak może uda im się poprawić relacje? 
   - Jeny. Musimy już się zbierać. – powiedziała ruda wskazując na zegar w gospodzie. 
Wyszli na ulicę. Zanim doszli do powozu, zaczął padać deszcz. Na szczęście zaczarowany pojazd miał daszek. Wsiedli przemoczeni do środka, a wóz ruszył w stronę Hogwartu. Gdy dojechali na miejsce, robiło się już szarawo. Słońce powili zachodziło za horyzont, by ustąpić miejsca księżycowi i gwiazdom. Niemożliwe jak szybko zleciał im czas w Hogsmeade. Hermiona była zmęczona, ale jednocześnie zadowolona. Może to nawet lepiej, że Malfoy spytał się ją o wyjście przed Joe? Razem z Ginny pożegnali się ze Ślizgonami, chociaż ci namawiali je, żeby ich odwiedziły. Jeszcze tego brakowało, żeby zazdrosne Ślizgonki zobaczyły, że one wchodzą do ich dormitorium. Zginęłyby na miejscu. W swoim dormitorium rozmawiały do późnego wieczora. Rozmawiały o wszystkim. O przyszłości, o przeszłości. Jednak ich rozmowy najczęściej kręciły się wokół dwójki Ślizgonów. Musiały przyznać, że zaczynają ich lubić.

sobota, 24 sierpnia 2013

Rozdział 5 Początek współpracy


Heeeej :D Jest kolejny rozdział !! ;) Aż się sama sobie dziwię, że udaje mi się dodawać rozdziały systematycznie.
Dziękuję za wszystkie komentarze :D szczerzyłam się do monitoraa czytając je ;3 <3
Za wszystkie błędy przecinkowe przepraszam, ale nigdy nie byłam w tym dobra :P
No to zapraszam do czytania :D
~Lumos Maxima




Kolejny dzień szkoły i kolejny męczący dzień z Malfoyem. Ale czy rzeczywiście męczący? Musiała przyznać, że blondyn zaczyna ją intrygować. Czy te jego oczy muszą być aż cudowne? Merlinie o czym ona myśli? 
   - Halo. Ziemia do Hermiony. Czy jak to tam mugole mówią.
Hermiona odwróciła się w stronę przyjaciółki jedzącej tosta. Znajdowały się w Wielkiej Sali na śniadaniu.
   - Zamyśliłam się.
   - Coś często się zamyślasz ostatnio. A raczej od wczoraj. – ruda zbadała przyjaciółkę spojrzeniem.
   - Czasami mam po prostu takie dni. Skończyłaś już jeść? Możemy wyjść? – szatynka bała się trochę, że mogą spotkać Ślizgonów.
   - Dobrze możemy iść, ale lekcje są dopiero za godzinę.
   - To pójdziemy na błonia. 
Ginny wstała od stołu, a w jej ślady poszła Hermiona. Ruszyły w stronę wyjścia. Jednak wychodząc natknęły się na Draco i Blaise’a.
   - Ooo. Kogo ja tu widzę. – Blaise uśmiechnął się do dziewczyn, po czym zwrócił się do młodszej z nich. – Właśnie miałem cię szukać. Pogadamy?
Ruda bardzo się zdziwiła. Z resztą tak samo jak Draco i Hermiona. Zabini to zauważył.
   - Oj nie bój się. Sprawy służbowe. – pokazał szereg białych zębów.
Ginny w końcu odzyskała głos.
   - Ale ja idę z Mioną na błonia. 
   - Zostawimy ją w lepszym towarzystwie. – wskazał ukradkiem na blondyna.
   - Ale…
   - Oj Miona poradzi sobie chwilę bez ciebie. – przerwał jej. – Zaraz wrócimy. – powiedział bardziej do Hermiony niż do niej. Wyglądało to tak jakby szatynka była matką młodej Gryfonki, a Diabeł pytał się jej o pozwolenie zabrania gdzieś jej córeczki.
Ginny spojrzała niepewnie na przyjaciółkę. Czy to mądre zostawić ją z Malfoyem? Ale najwidoczniej Blaise nie odpuści. 
   - Oj dobrze już, dobrze. Ale tylko na chwilę. – powiedział zrezygnowana.
Po chwili już odchodziła ze Ślizgonem w stronę pustych korytarzy.

Hermiona stała niepewnie obok blondyna. Przecież starała się go unikać, a teraz? 
   - Słyszałem, że chciałaś iść na błonia Granger.
   - Yyy.. Tak, ale przecież ty idziesz na śniadanie.
   - Nie jestem głodny. Chodź. Nic ci przecież nie zrobię. – wywrócił oczami widząc niepewną minę Gryfonki.  
Dziewczyna z mieszanymi uczuciami wyszła na korytarz, po czym skierowała się do wyjścia z przystojnym Ślizgonem u boku. Gdy wyszli na zewnątrz, poraziły ich promienie słońca. Wprawdzie był już wrzesień, ale ciepła pogoda się utrzymywała. Para skierowała się w stronę jeziora. Kiedy tam doszli, usiedli na pomostku. Siedzieli tak jeszcze chwilę w ciszy. Nagle odezwał się Draco.
   - Wiesz Granger? Tak sobie pomyślałem, ze wczoraj na patrolu mogłem cię trochę wystraszyć łapiąc cię za nadgarstki i każąc się pożegnać. Jeny. Jak to teraz mówię to tak dziwnie brzmi. Jakbym był jakimś psychopatą.
Hermiona słuchała z rosnącą ciekawością. Interesujące do czego też ten arystokrata zmierza.
   - I ja… Ja chciałem cię przeprosić…
Oczy Gryfonki były teraz wielkości galeona. On? Draco Malfoy? Przeprasza ją? Zwykłą dziewczynę z mugolskiej rodziny? Niemożliwe.
   - Nie myśl sobie oczywiście, że to znaczy, że cię lubię. Po prostu mam szacunek do dziewczyn.
   - Tak… Szczególnie wtedy, gdy wyzywasz je od szlam? – nie wytrzymała. Musiała mu to przypomnieć.
   - Ostatnio w tych trudnych czasach zrozumiałem, że nie powinienem tak mówić. – patrzył ciągle w taflę jeziora jakby bardzo się nad czymś zastanawiał. – Nawet do najgorszego wroga. 
Spojrzał na nią. Słuchała w skupieniu patrząc na niego swoimi czekoladowymi oczami. Ich oczy spotkały się na dłużej. Hermiona poczuła dziwny skurcz w żołądku. Zaczęli minimalnie przybliżać do siebie swoje głowy. Dzieliły ich już tylko centymetry. 
CHLUP !
Odsunęli się szybko od siebie i spojrzeli na jezioro. Zauważyli, że obserwowała ich nimfa wodna. Miała ona długie do pasa, blond włosy i duże niebieskie oczy. Nagle zawiał delikatny, ale zimny wiatr. 
   - Może już chodźmy. Robi się zimno. – powiedziała zmieszana Hermiona.
Chłopak skinął głową na potwierdzenie i oboje ruszyli w stronę zamku. Wiatr nasilał się i było coraz zimniej. Aż nie można było uwierzyć w to, że jeszcze przed chwilą pogoda była wspaniała. Szatynka, która miała na sobie czerwoną koszulkę z krótkim rękawkiem i nadrukiem, dygotała z zimna.
   - Może dam ci bluzę? – zapytał Draco widząc jak dziewczyna drży.
   - Nie, dz-dziękuję. 
Jednak on nie zważał na to co powiedziała i okrył ją swoją szmaragdowa bluzą. Ona tylko uśmiechnęła się w podziękowaniu i (ku jej zdziwieniu) zobaczyła jak Ślizgon odwzajemnia uśmiech. Chyba pierwszy raz zobaczyła jak chłopak się uśmiecha. Nie z ironią lub złośliwością, ale naturalnie i szczerze. Ten uśmiech był ładny, a zarazem taki tajemniczy. Szybko jednak odwróciła od niego wzrok nie chcąc, żeby zauważył, że na niego patrzy.
***

   - Co ty sobie wyobrażasz Blaise? – powiedziała zdenerwowana. – Zabierasz mnie gdzieś, a ja nawet cię nie znam.
Ginny i Blaise znajdowali się teraz w pustej klasie.
   - Nie denerwuj się Wiewiórko. Złość piękności szkodzi. – puścił do niej oczko.
   - Ty mi się tu nie podlizuj tylko gadaj o co chodzi, bo chcę wrócić do Miony.
   - Myślę, że ona nie chciałaby, żebyś przychodziła teraz. – mówił rozbawiony (jak zawsze) Blaise.
   - O co ci chodzi? – zapytała zdziwiona słowami Ślizgona.
   - Czy tobie też się wydaje, że Herm i Draco do siebie pasują?
Ruda zdziwiła się jeszcze bardziej.
   - Co?? 
Zabini opowiedział jej o tym co wczoraj zrobił i jak ta dwójka patrzyła sobie w oczy. 
   - Mówię ci! Smok jest ostatnio jakiś dziwny. A od wczoraj to już w ogóle. Ciągle gada tylko o Hermionie. Wiesz, on próbuje, żeby to zabrzmiało tak jakby był dla niej złośliwy, ale coś mu nie wychodzi. – uśmiechnął się. 
Ginny spojrzała na niego podejrzliwie.
   - To prawda. Miona też jest jakaś taka zamyślona od wczoraj, – powiedziała powoli. – …ale dalej nie wiem po co mnie tu zaciągałeś. – drugą część zdania powiedziała już szybciej. 
   - Wiesz… Tak sobie pomyślałem, że moglibyśmy ich… No wiesz.. Zeswatać? – powiedział.
   - Czy ty oszalałeś Zabini? Przecież oni się nienawidzą. 
   - Jakoś wczoraj wyglądało to inaczej. – mruknął jakby sam do siebie.
   - I jak ty to sobie wyobrażasz?
   - No… Jeszcze nie wiem i liczyłem właśnie, że ty mi pomożesz. W końcu znasz Mionę jak nikt inny. Nawet ten bliznowaty głupek…
   - Nie mów tak o nim. – przerwała mu.
   - No tak zapomniałem, że jesteście razem. – powiedział, a Ginny wydawało się, ze w jego głosie wyczuła nutkę smutku. Zastanowiła się dłużej. Może rzeczywiście Draco i Hermiona powinni być razem, gdyby tylko się tak nie nienawidzili. Już kiedyś tak myślała, ale teraz jak Diabeł opowiedział jej o wczorajszym wydarzeniu, umocniła się w tym przekonaniu.
   - Dobra Blaise. Pomogę ci. Ale… Jeżeli to jest jakiś głupi plan, który wymyśliłeś razem z Malfoyem to nie ręczę za siebie. A uwierz mi, potrafię się zemścić. – powiedziała po chwili namysłu.
   - Dzięki. Jesteś wspaniała. – rzucił się na nią i przytulił.
   - Czy ty się czasem nie zapędzasz? – powiedziała z nutką rozbawienia w głosie, ale odwzajemniła ten gest.
   - To co masz zamiar zrobić najpierw? – powiedziała, gdy Ślizgon wreszcie się od niej odsunął.
   - Chyba wiem co trzeba zrobić. – powiedział, a w jego oczach błysnęły iskierki jak u małego dziecka. – Przecież każda miłość zaczyna się od przyjaźni. A może jednak większość… Mniejsza o to. Trzeba ich ze sobą zaprzyjaźnić. A zważając na to, że jesteśmy ich najlepszymi przyjaciółmi pójdzie nam łatwiej.
   - To… Co ja mam robić? 
   - Na razie ja będę działał. A ty mi tylko pilnuj, żeby Hermiona się w nikim nie zakochała. – zaśmiał się.
Oboje w dobrych humorach i niecnym planem w głowach wyszli z klasy i skierowali się w stronę Wielkiej Sali gdzie, jak podejrzewali, czekali na nich ich przyjaciele. Jednak, gdy zaszli pod nią, nie zastali ich. Zajrzeli nawet do środka, ale tam już nikogo nie było. Wszyscy uczniowie znajdowali się na korytarzu, w swoich dormitoriach lub czekali już przed klasami na lekcje. Nagle drzwi wejściowe się otworzyły i weszła przez nie szukana para. Wszyscy uczniowie znajdujący się w pobliżu ze zdziwieniem patrzyli na nich. Tym bardziej, że Hermiona miała na sobie jeszcze bluzę Ślizgona. Diabeł spojrzał wymownie na Ginny, która nie ukrywała swojego zdziwienia. Jego spojrzenie mówił coś w stylu ‘A nie mówiłem?’. Ruda zaraz podbiegła do przyjaciółki. 
   - Miona! Tu jesteś! Już myślałam, ze Malfoy coś ci zrobił. 
   - Przepraszam Weasley, ale ja tu ciągle jestem. – powiedział ten, o którym właśnie była mowa.
W tym czasie podszedł do nich też Blaise. Na twarzy malował mu się uśmiech od ucha do ucha. Podszedł do niego Draco.
   - Zamknij się. – szepnął.
   - Ale ja przecież nic nie mówię. – powiedział zadowolony.
   - Dobra Granger. Oddawaj bluzę, bo chcę iść na lekcje. – zwrócił się tym razem do Hermiony. – Chyba, że tak ci się spodobała, że chcesz ją zatrzymać i spać z nią.– mówił głosem, którego używał, żeby podrywać dziewczyny. 
   - Chyba śnisz Malfoy. – powiedziała i zrzuciła z siebie bluzę Ślizgona, która upadła na podłogę, po czym odeszła razem z Ginny do dormitorium.
   - A już myślałem, ze mam śnić o tym, że ją oddasz. – krzyknął jeszcze za nią podnosząc bluzę. - Och. Ja i te moje złudne nadzieje. – powiedział teatralnie do siebie.
***

   - Ginny? – zapytała Hermiona, gdy były już w środku.
   - Hmm? – ruda dała znak, że słucha szukając czegoś w torbie.
   - Spotkajmy się tu po lekcjach ok? Muszę ci coś opowiedzieć. – mówiła cicho.
   - Dobrze. – młodsza Gryfonka domyślała się już o co może chodzić. Była prawie pewna, że ma to związek z blondwłosym Ślizgonem.
   - Ja już idę. Mam wróżbiarstwo, a Trelawney zawsze chce wróżyć tym co się spóźniają. Myślisz, że ona robi to świadomie? Że wie, że uczniowie nie lubią, a raczej nienawidzą jak ona wymyśla te swoje bajeczki?
   - Całkiem możliwe. Chociaż trochę za mądre jak na nią. 
Obie szczerze się roześmiały. 
   - Dobra. Ja już naprawdę muszę iść. – powiedziała szatynka i wyszła z dormitorium.
***

Lekcje minęły szybko. Na szczęście żadna z nich nie była ze Ślizgonami. Niestety (a może stety? Sama nie wiedziała) pozostała jeszcze druga połowa dnia i szlaban oraz patrol. Nie. Ona naprawdę musi pogadać z McGonagall. Może uda się chociaż skrócić te patrole? 
Zmęczona weszła do dormitorium i rzuciła się na łóżko. Ginny jeszcze nie było. Chwilę poleżała i przypomniała sobie, że jest jeszcze w szacie. Zdjęła ją szybko jednym zręcznym ruchem i została tylko w tym co miała pod spodem czyli czarnych rurkach i białym sweterku. Po chwili do dormitorium wpadła równie zmęczona, ale też zadowolona Ginny. 
   - Mam dwie super wiadomości. – powiedziała podekscytowana.
   - No mów. – Hermiona usiadła na łóżku i słuchała przyjaciółki.
   - Po pierwsze. McGonagall powiedziała, że w związku z tym, że nie ma Harry’ego ja zostaje kapitanem drużyny qudditcha Gryfonów.
   - Łeee. Myślałam, że coś lepszego. – powiedziała szatynka z teatralnym zawodem w głosie. – Ale mów to drugie. Może to będzie bardziej „super wiadomość” jak to nazwałaś. 
Ginny zrobiła oburzoną minę, ale po chwili znowu się uśmiechnęła i zaczęła mówić dalej
   - A po drugie to właśnie widziałam notatkę na tablicy w Pokoju Wspólnym o wyjeździe do Hogsmeade. Super co!?
   - No świetnie. Tym bardziej, że będziemy wyglądać jak dwie lesbijki, bo chłopaków nie mamy. – zaśmiała się szatynka.
   - Nie bądź taka pewna. Wyjazd dopiero za tydzień, a wokół ciebie już się kręcą jacyś chłopacy.
   - Na przykład??
   - A na przykład ten Puchon. Jak mu tam? Aaa, Joe. Widziałam jak się na ciebie gapi. Kto jeszcze? Hmm.. A! Malfoy! Jak mogłam o nim zapomnieć.
Szatynka wytrzeszczyła oczy, gdy usłyszała to nazwisko. 
   - Malfoy? Proszę cię.
   - No przepraszam bardzo Miona, ale to nie ja wparowałam do szkoły z jego bluzą na sobie. I to nie ja przez cały dzień pachnę jego perfumami.
Hermionie przypomniało się, że nie wykąpała się jeszcze od rana, bo nie miała czasu i, że ciągle ma na sobie zapach jego perfum. Z resztą tak cudownych… NIE! STOP! Ciągle ma na sobie zapach jego perfum. Tak. Tak brzmi lepiej.
   - Ale… Zaraz. Czy ty nie chciałaś mi czegoś opowiedzieć?
Szatynka teraz sobie dopiero przypomniała, że chciała opowiedzieć przyjaciółce o tym co się przydarzyło rano. Wzięła głęboki oddech i zaczęła opowiadać. Gdy skończyła, Ginny siedziała tylko zamyślona.
   - Czyli Zabini miał jednak rację. – powiedziała tak cicho, że chyba tylko ona mogła to usłyszeć.
   - Mówiłaś coś? – zapytała Hermiona.
   - Nie, nie. Ale… Wiesz. Ja muszę na chwilę wyjść. Do.. do biblioteki. – powiedziała.
Zanim szatynka zdążyła zaprzeczyć, Ginny już nie było w dormitorium. Westchnęła tylko i poszła do łazienki wykąpać się i zmyć z siebie zapach perfum blondyna, który tak bardzo wytrącał ją z równowagi.
***

Szli korytarzem w stronę lochów gdzie miał odbywać się kolejny dzień ich szlabanu. Blaise jak zwykle uśmiechnięty. Draco niezbyt zadowolony z tego, że znowu musi spędzić tak dużo czasu z tą dziewczyną. To dziwne jak na niego działała. Jeszcze nigdy się tak nie czuł. 
   - Tak sobie pomyślałem, że może byśmy zakolegowali się z Mioną skoro nie ma Weasley’a i Bliznowatego. Tak, żeby nie czuła się samotna. – Diabeł zaczął już wdrażać w życie swój plan. Po tym jak usłyszał od Ginny o tym co powiedziała jej Hermiona, a tym czego nie powiedział mu Smok, postanowił działać szybciej. 
   - Proszę cię Blaise. Nie zaczynaj.
   - I też… Wiesz o tym wyjeździe do Hogsmeade? Ja idę z Wiewiórką i pomyślałem sobie, że może ty weźmiesz Hermionę i pójdziemy w czwórkę? 
   - Diable!! Czy ty próbujesz związać mnie z Granger??
   - Nieee. Co najwyżej zaprzyjaźnić. – uśmiechnął się do niego. – Proszę. Wiesz jak ostatnio polubiłem Weasley, a ona powiedziała, że bez Miony się nie rusza. A trochę głupio mi będzie iść z dwiema dziewczynami. – kłamał jak z nut. Owszem umówił się z Ginny co było częścią ich planu, ale ta nie stawiała mu żadnych warunków, a on byłby wniebowzięty, gdyby miał sam iść gdzieś z dwiema ślicznymi dziewczynami. 
   - Proszęęę. – zamrugał oczami i zrobił minę proszącego, słodkiego kundelka. 
   - Oj już dobra. – dał za wygraną blondyn. – Ale wisisz mi przysługę. 
‘Głupek. Przecież ja już sprawiam ci przysługę.’ – pomyślał Blaise. 
   - Tylko przecież Granger na pewno się nie zgodzi. Pomyślałeś o tym? 
   - Już ja ją przekonam. Przekonałem ciebie to i uda mi się przekonać ją. Wiesz jak działam na dziewczyny. – powiedział z dumą.
   - Tak. I wiem też jaki jesteś skromny. – blondyn wywrócił teatralnie oczami.
***

Szlaban nie był taki zły jak można by się było spodziewać. Oprócz dziwnego podlizywania się Diabła i wmawiania szatynce jaki to Smok jest wspaniały i, że jeżeli kiedyś poprosi ją o wyjście razem to Hogsmeade to powinna się zgodzić. Oczywiście nie miało to żadnego związku z najbliższym wyjazdem do wioski czarodziejów. Skądże. Na patrolu było troszkę inaczej. Co prawda znowu minął w ciszy, ale pod koniec głos zabrał Draco.
   - Wiesz Granger. Tak sobie pomyślałem, ze skoro nie ma tu Łasica ani Pottera to ty nie masz z kim pójść do Hogsmeade za tydzień. 
   - Idę z Ginny. – rzuciła krótko szatynka obawiając się, że blondyn będzie chciał ją gdzieś zaprosić. No tak. Mogła się tego spodziewać. Ona. Najmądrzejsza Gryfonka nie domyśliła się o co chodzi Zabiniemu? 
   - Wątpiłbym w to. Ona przecież idzie z Blaisem.
   - Co?? Nic mi nie mówiła. 
   - Może dopiero niedawno się dowiedziała. – zaśmiał się Malfoy. – To jak pójdziemy we czwórkę? Diabłu tak zależy. – wiedział, że tym ją zagnie widząc jak szatynka ostatnio polubiła jego przyjaciela. Miał tylko dziwną nadzieję, że nie polubiła go za bardzo. 
   - Oj niech już ci będzie. 
   - Dzięki Słonko. Narazie. – powiedział i zniknął w ciemnościach korytarza. 
   - Narazie. – szepnęła szatynka w ciemność. 
Ona już sobie pogada z Ginny. W co ona ją wpakowała? 


środa, 21 sierpnia 2013

Rozdział 4 Cały dzień ze Ślizgonami

Witam :)
Jest już rozdział czwarty. Jaki jest? Na pewno dłuższy d poprzedniego (aż 5,5 strony) :P
Znowu nic ciekawego się nie dzieje, ale postaram się trochę w końcu rozwinąć akcję :D
Zapraszam was też na nowego Ask'a gdzie mozecie zadawać nurtujące was pytania xd http://ask.fm/LumossMaxima
No to zaczynajcie czytać :D


Ze snu obudziły ją pierwsze promienie słońca, które drażniły jej zamknięte powieki. Otworzyła je i od razu tego pożałowała, bowiem do jej zaspanych oczu dotarł ostry błysk światła. Natychmiast zamknęła je z powrotem. Obróciła się wciąż leżąc i spojrzała na śpiącą Ginny. Jej rude włosy były porozrzucane na wszystkie strony. Wyglądała uroczo. Hermiona powoli wstała z łóżka i podeszła do przyjaciółki. Nie chciała jej budzić, ale przecież wakacje się skończyły i trzeba wstawać wcześniej.
   - Ginny. Wstawaj. – szturchnęła ją lekko.
   - Już mamo. Jeszcze pięć minut. – wymamrotała. 
Hermiona roześmiała się cicho.
   - To ja. Hermiona. Wstawaj na śniadanie. – znów ją szturchnęła.
   - Ok, ok. Już wstaję. – powiedziała wciąż mając zamknięte oczy.
Szatynka zrezygnowana odeszła od łóżka przyjaciółki. Poszukała w jeszcze nie rozpakowanych kufrach kosmetyczki i swojej szaty i poszła do łazienki, żeby przygotować się na pierwszy dzień szkoły. Znalazła tam swoje ciuchy, które poprzedniego dnia przygotowała. Założyła je, a na to zarzuciła szatę z herbem Gryffindoru umieszczonym na lewej piersi. Na drugiej zaś, przyczepiła plakietkę prefekta naczelnego. Zrobiła sobie delikatny makijaż, a włosy związała w luźnego koka. Gdy wyszła z łazienki zauważyła, że Ginny stoi zaspana przed drzwiami najwyraźniej czekając aż jej przyjaciółka wyjdzie. 
   - Już myślałam, że cię tam de mentor pocałował czy coś. – powiedziała ziewając, po czym weszła do łazienki.
Hermiona uśmiechnęła się i spojrzała na swój plan lekcji. Pierwsza była lekcja zaklęć z Puchonami. Nie tak źle. Poczekała aż przyjaciółka wyjdzie i razem ruszyły do Wielkiej Sali na śniadanie.
***

   - No i wyobrażasz sobie? Granger prefektem. Razem ze mną. I nawet mi o tym nie powiedziała. – Draco ubierała właśnie szatę. 
   - Tak Smoku, wiem. Ciągle o tym gadasz i jakoś nie wygląda na to żebyś się tym bardzo przejmował. – powiedział Blaise z wymownym uśmiechem.
   - Czy ty coś sugerujesz Diable?
   - Nie. Oczywiście, że nie. – zrobił minę niewinnego dziecka, a jego przyjaciel wywrócił oczami.
   - Dobra, dobra. Chodźmy już na śniadanie. 
Obydwoje ruszyli do Pokoju Wspólnego po czym do wyjścia. Draco przelotnie spojrzał na plan lekcji. 
   - O nie. Pierwsza jest opieka nad magicznymi stworzeniami z tym dziwakiem Hadrigem.
   - Hagridem. – poprawił go Blaise.
   - Jedno i to samo. Nieważne jakby się nazywał i tak jest dziwakiem.
   - Ale Mionka go lubi. – wiedział, że zaczyna igrać z ogniem.
   - Kto?? – zapytał wyraźnie zdziwiony blondyn.
   - Hermiona. Nie udawaj, że nie wiesz, że tak do niej mówią. Przecież ostatnio zaczynasz się za bardzo interesować wszystkim co z nią związane jak i samą jej osobą.
   - Wcale nie. – próbował bronić się Draco.
   - Nie wcale. Oczywiście nie licząc tego, że chociaż Astoria proponowała nam siedzenie z nią w przedziale w pociągu, ty prawie siłą zaciągałeś mnie dalej chociaż wiedziałeś, ze nigdzie nie ma miejsc. 
   - Nie chciałem po prostu z nią siedzieć. Nie lubię jej. 
   - Oj przepraszam. Wygłupiłem się tym przykładem. Oczywiście nie zauważyłem jak zaglądałeś do każdego przedziału i nawet jak było w nim miejsce to szedłeś dalej udając, że albo nie lubisz ludzi, którzy tam siedzą, albo mówiąc mi, że nie było tam miejsc. Jako dobry kumpel udawałem, że ci wierzę. – mówił już całkiem rozbawiony Zabini.
   - Bo naprawdę tak było.
   - I przecież to całkiem normalne, że powiedziałeś do Hermiony, czekaj… Jak to było? Ahaa.  ‘Kotek’. Ale to już jest mały szczegół nie? – Blaise bardzo dobrze się bawił.
   - Dobra. Właź już. – blondyn wepchnął go do Wielkiej Sali.
Większość uczniów znajdowała się już w środku i jadła śniadanie. Blaise udawał, ze nie zauważył jak jego przyjaciel odruchowo spojrzał na stół Gryfonów. On jeszcze się dowie co temu arystokracie chodzi po jego blond czuprynie. Jedno było pewne. Wpadła mu w oko pewna brązowowłosa Gryfonka. Chociaż z drugiej strony było to trochę dziwne, bo od kiedy pamięta, jego przyjaciel jej nie lubił. Jak widać każdy się zmienia. Postanowił, że pomoże Malfoyowi. A może wtedy nawet jemu się uda. W końcu sam sobie musiał się przyznać, że pewna wiewiórka lata po jego głowie i wcale nie chce jej opuścić.

Dwoje Ślizgonów doszło do swojego stołu i usiadło obok Pansy Parkinson – ich przyjaciółki i byłej dziewczyny Draco. 
   - Hej chłopcy. – uśmiechnęła się do nich. Co powiecie? Jak wam minęła podróż? Dlaczego nie usiedliście ze mną? – jej pytań nie było końca. Cała Pansy.
   - Och. Draco najwidoczniej nie trafił na ciebie podczas przetrzepywania przedziałów. – powiedział rozbawiony Zabini. Blondyn posłał mu spojrzenie, które mogłoby zabić. Ich przyjaciółka spojrzała na nich dziwnie, ale nie wnikała w to. Jakby chcieli to sami powiedzieliby o co chodzi.
Młody Malfoy wiedział, że to dopiero początek. Kiedy Blaise się do czegoś doczepi to tak szybko nie odpuszcza. Ale prędzej da się pocałować Crabbe’owi niż powie na głos, że podoba mu się Granger. Lecz co tu zaprzeczać? Jest ładna, mądra. Żaden normalny chłopak nie oparłby się jej. Niestety. Za dużo krzywd jej zrobił, żeby ona teraz mogła go chociaż polubić. Nie przyznawał teraz nawet przed samym sobą, że nie może się doczekać dzisiejszego patrolu. Po prostu będzie zachowywał się jak zawsze i będzie ją denerwował. To dziwne, ale uważał, że ona wygląda uroczo, gdy się denerwuje. Od razu otrząsnął się z tych myśli. To prawda. Granger mu się podobała, ale nic więcej. Sięgnął po tosta i zaczął go smarować dżemem.
***

Hermiona i Ginny właśnie skończyły śniadanie i wychodziły z Wielkiej Sali. 
   - Spotkamy się po lekcjach w dormitorium. – powiedziała ruda i pożegnała się z przyjaciółką. Po czym odeszła w stronę wyjścia. Jej pierwszą lekcją było zielarstwo.

Szatynka ruszyła w stronę klasy zaklęć. W rękach trzymała książki potrzebne do lekcji. Po drodze mijała dużo uczniów. Gdzieniegdzie w kątach pojawiały się zakochane pary. Każdy tęsknił w czasie wakacji za swoją drugą połówką. Ona nie miała za kim. Owszem, Ron. Ale czy to co do niego czuje to miłość? Wydawało jej się ,że nie. Może po prostu nie chcę zranić jego uczuć? Była tak zamyślona, że nie poczuła, że na kogoś wpada. Z rąk wyleciały jej wszystkie książki. Rozejrzała się i zauważyła, że stoi już przed klasą do zaklęć, a ten ktoś na kogo wpadała to Joe Fletcher z Hufflepuff’u. Był to wysoki, ciemnowłosy chłopak o brązowych oczach i ładnym uśmiechu.
   - Przepraszam. – powiedziała Hermiona i schyliła się po książki. 
   - Nie szkodzi. – chłopak schylił się i pomógł jej.
   - Dziękuję… – Hermiona wstała i uśmiechnęła się. Nie wiedziała jak Puchon ma na imię.
   - Joe. – wyciągnął do niej rękę.
   - Hermiona. – odwzajemniła gest.
   - Widzę, że jesteś z Gryffindoru. – spojrzał na herb na jej szacie. – Czyli mamy teraz razem zaklęcia. Może usiądziemy razem? 
   - Chętnie. – odpowiedział dziewczyna.
Joe uśmiechnął się, po czym otworzył drzwi do klasy i pozwolił przejść Hermionie pierwszej. W środku nie było jeszcze profesora Flitwick’a, ale prawie cała klasa czekała grzecznie na niego. Hermiona i Joe usiedli w przedostatniej ławce. Obok szatynki pozostały jeszcze dwa wolne miejsca. Może jej się wydawało, ale w klasie chyba przybyło miejsc. Wokół było słychać szepty uczniów. Każdy chciał się nacieszyć przyjaciółmi. Nie widzieli się przecież przez całe wakacje. Nagle drzwi do klasy się otworzyły i wszedł przez nie ich nauczyciel z klasą Ślizgonów.
   - Witajcie. – powiedział. – W związku z tym, że profesor Hagrid musiał pilnie wyjechać, na naszych dzisiejszych zajęciach ugościmy uczniów ze Slitherin’u. 
Po klasie przeszedł pomruk niezadowolenia. 
   - Dlatego też klasa została przeze mnie magicznie powiększona. – odwrócił się w stronę Ślizgonów. – Zajmijcie wolne miejsca.
Hermiona modliła się w duchu, żeby koło niej nie usiadł żaden wredny Ślizgon. Jednak jak widać Merlin nie jest dla niej hojny. Zaraz obok niej usiadł Zabini. Myślała, że może się pomylił i zaraz jak zobaczy gdzie usiadł to odejdzie. Była pewna, że w pociągu po prostu się zapomniał i dlatego był dla niej i Ginny miły. Jednak nie. Blaise usiadł koło niej i uśmiechnął się.
   - Cześć. – powiedział.
   - Cześć. – odpowiedziała niepewnie Hermiona.
Zauważyła jak Ślizgon macha do kogoś. Po chwili przy jej ławce pojawił się Malfoy. Wiedziała, że nie ma co liczyć na to, że blondyn tu nie usiądzie. W końcu siedział tu jego najlepszy kumpel. 
   - Och. Witaj Granger. Co tam? Pewnie ci się śniłem dzisiaj co? – powiedział ze złośliwym uśmieszkiem
   - Oczywiście Malfoy. Śniło mi się jak wskakujesz do spodni każdemu napotkanemu uczniowi jako fretka. – odgryzła mu się z takim samym uśmiechem.
   - Siadajcie już wszyscy! – profesor Flitwick próbował opanować wszystkie trzy klasy, co niezbyt mu się udawało.
Draco usiadł obok swojego przyjaciela i wyjął książki. 
   - Lepszego miejsca nie mogłeś wybrać, co? – szepnął zdenerwowany.
   - Oboje wiemy, że się cieszysz. – odpowiedział Zabini również szepcąc.
   - Tematem dzisiejszej lekcji jest… - nauczyciel zaczął lekcję. 
Hermiona zaczęła spisywać temat z tablicy, gdy nagle usłyszała:
   - To co tam u ciebie Hermionko? 
Odwróciła się w stronę uśmiechniętego Blaise’a.
   - Yy.. Nic ciekawego. – odpowiedziała niepewnie. – A u ciebie?
   - Mów mi Diabeł jak chcesz. Wszyscy tak do mnie mówią. – uśmiechnął się znowu. – U mnie też nic ciekawego. To co zawsze. Muszę znosić towarzystwo tego blondaska obok.
Hermiona uśmiechnęła się. Była zaskoczona. Ten Ślizgon. Przyjaciel Malfoy’a. Pozwala jej mówić do siebie tak jak mówią do niego przyjaciele? Nie. Coś tu jest nie tak. Chociaż z drugiej strony może on też postanowił na tym ostatnim roku pogodzić się ze wszystkimi? Nie mogła teraz się nad tym zastanawiać. Musi przecież skupić się na lekcji. Okazało się, ze to nie jest wcale takie łatwe w towarzystwie Zabiniego. Ślizgon co chwilę opowiadał jej jakieś żarty. Gryfonka próbowała opanować śmiech. Blaise nie ograniczył się do jednej osoby. Te same żarty opowiadał Draco. Nie wiedział jeszcze co to ma na celu. Improwizował. Jednak pod koniec lekcji było już wiadomo do czego to doprowadzi, a Blaise był z tego efektu bardzo zadowolony.
***

   - Czy ty czasami myślisz Diable?? – Draco i Blaise właśnie wychodzili z klasy. – Nie dość, że mam patrole z Granger to teraz jeszcze szlaban? I czego się tak cieszysz głąbie?
Zabini był wyraźnie rozbawiony. 
   - Trzeba było wstrzymywać śmiech.
   - Trzeba było nie opowiadać jakiś dowcipów. Jeszcze rozumiem, że mi je opowiadałeś, ale jej??
   - Zobaczysz, że jeszcze mi podziękujesz Smoku. – uśmiechnął się do niego. 
   - No raczej nie. – odpowiedział.
‘Zobaczymy za kilka lat kiedy to będziesz miał dzieci o oczach Hermiony’  pomyślał Blaise. Oboje ruszyli w stronę klasy transmutacji.
***

No nie. Pierwszy dzień szkoły i już szlaban. Jeszcze z Malfoyem i Zabinim. Wygląda na to, że dzisiaj cały dzień spędzi z tym arystokratą. Spojrzała na zegar. Za dziesięć osiemnasta. Czas wyjść. Pożegnała się z Ginny i wyszła z Pokoju Wspólnego. Świetnie, po prostu świetnie. Teraz zamiast spędzić trzy godziny z Malfoyem, spędzi aż cztery. Zaraz po szlabanie musiała udać się na patrol. Dobrze, że chociaż Zabini też tam będzie. Ale czy rzeczywiście dobrze? Zachowuje się przecież ostatnio trochę dziwnie. Nawet nie zauważyła jak doszła przed klas ę zaklęć. Byli już tam Draco i Blaise. 
   - O Mionka. Jak miło cie znowu widzieć. 
Hermiona zgromiła go wzrokiem. Co jak co, ale przez niego tu teraz są. 
   - Oj nie bądź na mnie zła. – udawał bardzo zmartwionego.
Szatynka uśmiechnęła się delikatnie. Nie wiadomo czemu, ale nie potrafiła być na niego zła. Szczególnie, gdy zrobił tę smutną minę. 
Z klasy wyszedł właśnie profesor Flitwick i zaprosił ich gestem do środka. Cała trójka weszła do pomieszczenia.
   - Wiecie jak rzadko daję szlabany. – zaczął nauczyciel. – Ale wybuchnięcie śmiechem przez dwójkę prefektów naczelnych aż dwa razy to już przesada.
   - Właśnie profesorze. Jak pan dobrze zauważył tylko oni są winni, więc ja może już pójdę. – odezwał się Blaise. Jego plan był prosty. Zostawić tę parę sam na sam. Chociaż to grozi pozabijaniem się ich nawzajem. Ale co tam. Zaryzykuje.
   - Niech pan nie będzie taki mądry panie Zabini. Wszyscy wiemy, że to pan jest sprawcą tego incydentu.
   - Jeny. Mówi pan jak ten koleś z serialu „Magiczny detektyw Tom”.
Hermiona i Draco próbowali zachować poważne miny.
   - Waszym zadaniem jest poukładanie wszystkich moich książek alfabetycznie. – zignorował uwagę Blaise’a i wskazał na dość dużą biblioteczkę. – Nie wiem ile wam to zajmie, więc nie wiem też ile będzie trwać wasz szlaban. Jednak będzie to godzinna dziennie ze względu na obowiązki prefektów. A teraz do roboty. Wrócę za godzinę.
Flitwick wyszedł z klasy.
   - Świetnie Diable. Brawo. Widzisz ile tam jest książek? Do końca roku nie skończymy. – powiedział zdenerwowany Draco podczas, gdy Hermiona bez słowa podeszła do biblioteczki i zaczęła pracować.
   - Lepiej bierz przykład z Hermiony i bierz się do roboty. – uśmiechnął się.
Draco podszedł do biblioteczki i stanął obok dziewczyny.
   - Nie uważasz Granger, że to trochę ryzykowne dawać ci szlaban tego typu? Przecież zaraz zaczniesz czytać wszystkie te książki.
   - Nie. Uważam, że powinieneś się zamknąć i pomagać. – odpowiedziała. 
Blaise próbował wymyślić coś, żeby jakoś tę dwójkę przybliżyć do siebie. W końcu wpadł na jeden pomysł. Może był banalny, ale na razie żaden inny nie wpadał mu do głowy. Zaczął działać. Przeszedł koło Draco i stanął po jego drugiej stronie. I nagle, zupełnie przypadkiem oczywiście, popchnął go na Hermionę.
Blondyn zaczął upadać na Gryfonkę, a ona próbowała utrzymać równowagę. Gdy już myślała, że upadnie na podłogę, jego silne ramiona przytrzymały ją. Przez dłuższy czas stali tak nieruchomo patrząc sobie w oczy. On czuł zapach jej włosów. Ona czuła zapach jego perfum. Oboje chcieli je zapamiętać. Działały na nich dziwnie. Tak… intrygująco. Szatynka poczuła jak na jej twarzy pojawiają się rumieńce. Po chwili Ślizgon szybko odsunął się od Hermiony i wrócił do pracy. Ona zrobiła to samo. Blaise zadowolony wrócił tam gdzie pracował wcześniej. Krok pierwszy zaliczony. Może teraz czas zaangażować w jego plan kogoś jeszcze? Może tę fajną wiewiórkę – Ginny Weasley. Może dzięki temu się do niej zbliży? Tak. Musiał z nią pogadać. Ona na pewno pomoże mu zeswatać tę dwójkę.
***

Na patrolu dwójka prefektów nie tętniła życiem. Oboje byli lekko zmieszani tym co wydarzyło się na szlabanie. I oboje lekko zdziwieni tym co teraz chodzi im po głowie. Draco musiał przyznać, że zapach włosów Gryfonki nie chce opuścić jego nozdrzy. Konwalie. Kochał te kwiaty. Teraz już zawsze będą mu się kojarzyły z nią. 
Hermiona nie miała lepiej. ‘Miona! Ogarnij się. Przecież to Malfoy. Głupi, zadufany w sobie, nie myślący o innych Malfoy’ – odezwał się głos w jej głowie. Może i to Malfoy, ale jego perfumy były niesamowite. Nie mogła wyrzucić z głowy tego zapachu. I tego wzroku. Niebieskiego i głębokiego jak morze. Co się z nią dzieje?

Patrol dobiegał właśnie końca. Hermiona postanowiła nawet nie żegnać się z blondynem i pójść jak najszybciej do swojego dormitorium i przespać się po tym ciężkim dniu. Jednak, gdy odchodziła on złapał ją za nadgarstek i przysunął do siebie.
   - Nie ładnie tak odchodzić bez pożegnania Granger.
   - Nie będę się z tobą w ogóle żegnać. 
   - Jeszcze będziesz. Zobaczysz. – puścił ją i szepnął do ucha – Do jutra Granger.
Po czym odwrócił się i poszedł w stronę lochów.
Hermiona jeszcze długo stała dziwnie roztrzęsiona. ‘Na Merlina! Co się ze mną dzieje?’. Szybko odwróciła się na pięcie i ruszyła prawie biegiem w stronę dormitorium jakby w obawie, że Ślizgon ją dogoni.

sobota, 17 sierpnia 2013

Rozdział 3 Powrót do Hogwartu

No i jest ! :D
Udało napisać mi się nowy rozdział podczas wyjazdu i szybko przepisałam go na komputer po powrocie ;3
Rozdział zajmuje 4 i pół strony Worda :)
Mam nadzieję, że liczba komentarzy zacznie się powiększaać ; )) Lecz rozumiem was.. :P Mi też się czasami nie chce komentować, a szczególnie, gdy czytam na komórce :D
Nie przedłużając.. Zaprzaszam do czytania ;]
Enjoyyy ; 33
***


Na dworcu Kings Cross była masa ludzi. Jak to w poniedziałkowy poranek. Mugole ze zdziwieniem patrzyli na ludzi prowadzących wózki, obładowane najróżniejszymi rzeczami. Jednak największą ich uwagę zwracały sowy w klatkach. Tym bardziej, że sowy, znane z prowadzenia nocnego trybu życia, nie spały. Jednak nie mogli się długo nad tym zastanawiać, ponieważ spieszyli się do swoich obowiązków. Hermiona i Ginny razem ze swoimi rodzicami kierowały się w stronę ściany oddzielającej perony 9 i 10. Zegar wskazywał godzinę 11:50 co oznaczało, że mają jeszcze 10 do odjazdu pociągu, który zawozi je do szkoły. Gdy wreszcie znalazły się na miejscu, pożegnały się ze swoimi rodzicami, po czym przeszły na magiczną stronę Kings Cross. Po tej stronie również było dużo ludzi. Wokół słychać było pohukiwanie sów, jak również rechotanie ropuch i miauczenie kotów. Na torach stał duży, czerwony pociąg z napisem Hogwarts Express.
Dwie przyjaciółki weszły do niego i zaczęły szukać wolnego przedziału. Hermiona ubrana była w zwykłe fioletowe rurki i zapinaną na guziki, białą bluzkę z krótkim rękawkiem. Włosy związała w luźny warkocz. Delikatny makijaż podkreślał jej czekoladowe oczy . Jej przyjaciółka ubrała zwiewną, letnią sukienkę w kwiatki. Rude włosy opadały falami na opalone ramiona. Obie prezentowały się wspaniale.
W pociągu jak na złość nie było wolnych miejsc. Dopiero, gdy traciły już nadzieję na to, że usiądą same, znalazły wolny przedział. Zaraz z przodu Ekspresu Hogwartu. Weszły do niego i zaczęły kłaść swoje bagaże na półki znajdujące się nad siedzeniami. Po zrobieniu tego rozsiadły się wygodnie. Były wyraźnie zmęczone.

Gdy na dworcowym zegarze wybiła godzina 12:00, pociąg powoli ruszył. 

   - Ciągle nie mogę sobie wyobrazić, że to ostatni rok. – powiedziała szatynka.
   - Trzeba go dobrze wykorzystać. – odpowiedziała druga i mrugnęła znacząco.
   - Wiesz. Nawet myślę o tym czy nie zostać w przyszłości nauczycielką. Nie musiałabym przynajmniej żegnać się z Hogwartem.
   - A ty już myślisz o tym co będziesz robiła po szkole. Kobieto! Nawet się jeszcze rok szkolny nie zaczął. Ale… To nawet dobry pomysł. Tylko pamiętaj, że moje dzieci mają mieć najlepsze oceny. – pogroziła jej palcem uśmiechając się.
Obie się zaśmiały. Nagle ich uśmiechy zniknęły, ponieważ drzwi do przedziału otworzył nie kto inny jak Draco Malfoy. Mało tego, zaczął on wchodzić do niego razem ze swoim przyjacielem – Blaisem Zabinim i kłaść swoje bagaże obok walizek dziewczyn. 
   - Przepraszam Malfoy! Możesz łaskawie powiedzieć co ty robisz?! – prawie wykrzyknęła Hermiona.
   - Nie myśl Granger, że mi to na rękę. Nie ma po prostu już wolnych przedziałów, a przecież nie będziemy stać. – powiedział to tak, jakby było to oczywiste.
   - I myślisz, że tak po prostu pozwolimy ci ... – spojrzała na uśmiechającego się (co było dla niej zaskoczeniem) Blaisa i poprawiła - … WAM tu usiąść? 
   - Nie masz innego wyjścia kotek. – powiedział wyraźnie rozbawiony.
Hermiona nic nie odpowiedziała. Była zdziwiona tym jak ją nazwał. Przecież dla niego zawsze była szlamą Granger. Nie chcąc dłużej kontynuować tej prowadzącej do nikąd wymiany zdań, nie odzywała się już dłużej. Zmieniła jedynie miejsce i usiadła obok Ginny.
Chłopcy ubrani byli w białe koszule i czarne jeansy. Tylko włosy mieli inaczej ułożone. Platynowe Dracona delikatnie opadały mu na czoło, przysłaniając lekko jego stalowoniebieskie oczy. Włosy Zabiniego były krótko przyciętymi, czarnymi loczkami. Hermiona zastanawiała się czy celowo ubrali się identycznie, czy więź, która ich łączy jest aż tak mocna, że ubierają to samo nawet o tym nie wiedząc.

Przez dłuższy czas w przedziale panowała cisza. Wreszcie odezwał się Blaise.

   - To… Jak wam minęły wakacje?
Ginny i Hermiona spojrzały na siebie zdziwione. Jeden z książąt Slytherinu zaczyna z nimi rozmawiać? Nie. To musiał być jakiś dziwny sen, z którego nie mogą się obudzić.
   - Yyy. Dobrze. – odpowiedziała w końcu Ginny. – A wam? – zapytała i sama się sobie zdziwiła.
   - Też – uśmiechnął się. – Tylko Smok ciągle męczył mnie tym, że teraz będzie prefektem i kapitanem drużyny w jednym. Taki to już nasz Smoczuś skromny jest.
Dziewczyny uśmiechnęły się. Było to dla nich trochę dziwne. Właśnie jadą w jednym przedziale z  dwoma nielubianymi przez nich Ślizgonami i uśmiechają się?
   - Właśnie. – zaczął Draco. – Może wiecie kto będzie drugim prefektem? – zapytał. 
   - Nie. – odpowiedziała szybko Hermiona. Nie wiadomo czemu nie chciała im o tym jeszcze mówić.
Jak dla chłopaków odpowiedziała aż za szybko. Spojrzeli na nie podejrzliwie.
   - O. Chyba słyszę wózek ze słodyczami… Znaczy.. Tą panią.. – zmieszała się Ginny chcąc wybawić przyjaciółkę z opresji. – No wiecie o co chodzi. – uśmiechnęła się. – Mionka ja idę coś kupić. Zaraz będę. – zwróciła się do szatynki i wyszła z przedziału.
   - Ja też chętnie coś kupię. – powiedział Blaise i poszedł za nią.
Hermiona i Draco zostali w przedziale sami. Dziewczyna patrzyła w okno czując wzrok blondyna na sobie. Malfoy musiał przyznać, że Gryfonka przez wakacje się zmieniła. I to na lepsze. Opanowała w końcu swoje niesforne loki, które teraz układały się w ładny warkocz. Nabrała też bardziej kobiecych kształtów. Nie była już tą kujonką z pierwszej klasy. Teraz była już ładną, młodą kobietą. 
   - Gdzie Potter i Wieprzlej? – zapytał.
Hermiona podskoczyła ze strachu. Zupełnie zapomniała o obecności tego Ślizgona.
   - Nic tobie do tego Malfoy. Nie będę gadać ze śmierciożercą. 
Draco spojrzał na nią zdziwiony, po czym podwinął lewy rękaw swojej koszuli. Dziewczyna spojrzała na jego blade przedramię. Tam gdzie spodziewała się zobaczyć Mroczny Znak nie znajdowało się nic. Zdziwiła się. Była pewna, że Draco został jednym ze sług Voldemorta.
   - Widzisz Granger. Nie jestem śmierciożercą. Z resztą od dwóch tygodni moja matka też nie. Stoi u boku Czarnego Pana tylko dlatego, żeby niczego nie podejrzewał. 
   - A co z twoim ojcem? – jej ciekawość nie wytrzymała.
   - Dwa tygodnie temu został zamknięty w Azkabanie. Właśnie wtedy moja matka chciała przejść na dobrą stronę. Lecz nie jest to takie proste, gdy Voldemort uważa twojego męża za swojego najwierniejszego sługę.
Hermiona pomyślała, że nawet trochę im współczuje. Przez Lucjusza byli oni skazani na to, żeby trwać cały czas u boku Tego-Którego-Imienia-Nie-Można-Wymawiać. Ojciec Draco od zawsze był Śmierciożercą. Lecz najwyraźniej jego żona nie chciała nim być. Hermionie zawsze wydawało się, że Narcyza nie pasuje do Śmierciożerców. Zawsze wydawała jej się troskliwą matką, chcącą dać swojemu dziecku wszystko co najlepsze. Widać nie myliła się. 
   - Aż tak trudno ci w to uwierzyć Granger? – zapytała blondyn widząc jak się zamyśliła.
Kiwnęła przecząco głową. 
   - Ale i tak ci nie powiem co z Harrym i Ronem. Nie mam do ciebie zaufania.
   - Jak chcesz Granger. 
Drzwi do przedziału otworzyły się i weszli do niego rozbawieni Ginny i Blaise. 
   - I wtedy powiedziałem mu, że jego włosy wyglądają jak krowi placek o poranku. A on nie zrozumiał, że do komplement z mojej strony. – zrobił udawaną oburzoną minę. Ginny wybuchnęła śmiechem, a Draco i Hermiona spojrzeli na siebie zdziwieni. Ich przyjaciele, którzy tak bardzo się nie lubili, żartowali sobie teraz razem?

Podróż mijała szybko i, o dziwo, przyjemnie. A to za sprawą Blaisa, który opowiadał coraz to lepsze żarciki, przy których nie można było się nie zaśmiać. Gdy pociąg dojeżdżał już do Hogsmeade, cała czwórka przebrała się w szkolne szaty. Po kilku minutach Hogwarts Express dojechał na miejsce.

   - To pa dziewczynki. – powiedział Zabini uśmiechając się do nich. 
   - Narazie. – odpowiedziała Ginny również z uśmiechem.
Pozostała dwójka rzuciła tylko krótkie i ledwo słyszalne „cześć”. Chłopacy wyszli z przedziału, a chwilę potem dziewczyny zrobiły to samo.
Wysiadając z pociągu słyszały nawoływania Hagrida „Pirszoroczni tutaj!” – gajowy starał się przekrzyczeć wszystkich uczniów. Dwie przyjaciółki skierowały się do powozu ciągniętego przez testrale, w którym siedzieli już Neville i Luna. Przywitały się z nimi, a powóz odjechał w stronę Hogwartu.
***
Wielka Sala była po brzegi przepełniona uczniami. Chociaż można było zauważyć pewne braki przy każdym ze stołów. Nie wszyscy rodzice zgodzili się, aby ich dzieci wróciły do Hogwartu uważając to za zbyt niebezpieczne. Z resztą co się dziwić? Nawet pani Weasley nie była przekonana co do powrotu Ginny i Hermiony do Hogwartu.  Lecz w końcu po długich namowach zgodziła się.
Neville i jego dwie przyjaciółki pożegnali się z Luną i ruszyli w stronę stołu Gryffindoru. Usiedli przy nim. Przed nimi znajdowały się puste złote talerze. W powietrzu unosiły się zapalone świece, a sufit wyglądał jak niebo w nocy. Migotało na nim tysiące malutkich gwiazd. Troje Gryfonów zajęło się rozmową. Nie mogli długo rozmawiać, ponieważ do Wielkiej Sali weszła profesor McGonnagal z małą grupką pierwszoroczniaków. Podeszła z nimi na koniec sali. Stanęła twarzą do nich i wytłumaczyła im na czym będzie polegać ceremonia przydziału, po czym wywołała pierwszego ucznia, który trafił do Gryffindoru. Wszyscy Gryfoni zaczęli klaskać i witać nowo przybyłego chłopca, który był niskim blondynem. Nauczycielka transmutacji zaczęła wywoływać kolejnych uczniów. Wreszcie po kilku minutach ostatni uczeń odszedł do stołu Ravenclaw’u. Po długim i nudnym przemówieniu Tiary Przydziału o tym, że uczniowie wszystkich domów muszą się jednoczyć w tych trudnych dla magicznego świata czasach, do głosu doszedł Snape. Wszyscy się zdziwili, gdy mówił, że powinni wziąć sobie słowa Tiary do serca. Przecież on zawsze mówił, że to tylko stary skrawek materiału gadający głupoty. Hermionie jednak dało to coś do zrozumienia. Skoro nawet mistrz eliksirów (teraz nauczyciel Obrony Przed Czarną Magią) popiera Tiarę, to może rzeczywiście uczniowie powinni zapomnieć o tym w jakich domach się znajdują i zacząć się jednoczyć? Postanowiła wtedy, że spróbuje się pogodzić z uczniami z innych domów. Nawet z tymi wrednymi Ślizgonami. Chociaż wiedziała, że to nie lada wyzwanie. Szczególnie jeśli mowa tu o Malfoy’u. Ani się obejrzała, a z rozmyślań wyrwał ją cichy trzask. Na stołach każdego z domów pojawiły się smaczne potrawy przygotowane przez skrzaty mieszkające i pracujące w Hogwarcie.
***

Hermiona biegła szybko przez korytarz. Była już spóźniona. Snape ją zabije. Lecz miała coś na swoją obronę. Po drodze spotkała po prostu ucznia pierwszego Roku. Który się zgubił. Na szczęście okazało się , że jest on z Gryffindoru. Szatynka zaprowadziła go pod portret Grubej Damy i zawołała prefekta jej domu, żeby pokazał chłopczykowi co i jak. Gdy dobiegła do posągu, za którym znajdowały się ukryte schody do gabinetu dyrektora, zauważyła przed nim opiekunkę jej domu – profesor McGonnagal. No tak. Pewnie Slughorn z Malfoy’em już są na górze. 

   - Przepraszam pani profesor ale… - ledwo wypowiedziała te słowa.
   - W porządku panno Granger. Wierzę, ż miała pani coś ważnego do zrobienia. Ale teraz już chodźmy. 
Czarownica obróciła się i wymamrotała hasło. Po chwili obie już szły, a raczej jechały, bo schody same się poruszały, na górę. Hermiona otworzyła drzwi do gabinetu. Jednak nie kłamał… Z jednego z foteli stojących przed biurkiem Snape’a wystawała blond czupryna. Najwidoczniej Malfoy, ten zadufany w sobie arystokrata, nie był zainteresowany tym kto jest jego partnerem, bo nawet się nie odwrócił. 
Hermiona rozejrzała się. Na ścianach wisiały portrety uśmiechających się byłych nauczycieli Hogwartu. Niektórzy kiwali do niej. Inni już spali. Wyszukał spośród nich Albusa Dumbledora. On zaliczał się do tych, którzy oddali się w ręce Morfeusza. Wyglądał beztrosko śpiąc. Nikt nie znający go i patrzący teraz na niego nie mógłby uwierzyć, że ten człowiek przeżył tyle strasznych rzeczy.
Za biurkiem fotelem dyrektora, na którym siedział Snape, stał profesor Slughorn. Nic się nie zmienił. Dalej był tym wesołym staruszkiem
   - Usiądź. – nakazał Severus.
Hermiona posłusznie ruszyła w stronę wolnego fotela, a jej opiekunka Zajęła miejsce obok nauczyciela eliksirów. Gdy Gryfonka usiadła, spojrzała niepewnie w stronę Draco. Ta scena wyglądała jak w filmie. Malfoy odwracający głowę, by sprawdzić z kim będzie musiał spędzać teraz tak wiele czasu… Z obojętną miną wracający do swojej poprzedniej pozycji, tylko po to, by zaraz znowu gwałtownie odwrócić głowę w stronę Granger, z zaskoczoną i niezadowoloną miną. Spojrzał na nią z wyrzutem. Przecież mówiła, że nie wie kto jest drugim prefektem naczelnym. 
   - Widzę, że się cieszycie. – powiedział z ironią Snape. Tu są wasz plakietki. – wskazał na leżące na biurku dwie metalowe plakietki, na których znajdował się herb Hogwartu i napis ‘Prefekt Naczelny’. – Jutro macie swój pierwszy patrol. Jakieś pytania?
   - Nie. – odpowiedzieli jednocześnie. 
   - No to żegnam. Chyba traficie do dormitoriów nie zabijając się wzajemnie po drodze?
Dwójka uczniów wyszła z lokum dyrektora. Hermionie wydawał się, że korytarz, którym idą nie ma końca. Szli w ciszy. Wokół słychać było tylko ich kroki. W końcu odezwał się Draco.
   - Więc mówisz Granger, że nie wiesz kto jest drugim prefektem? 
   - Nie chciałam ci o tym mówić. Po co? Żebyś robił awanturę w całym pociągu.
   - Akurat nie robiłbym żadnej awantury. Mam gdzieś czy jesteś prefektem, czy dziewczyną Filcha, czy kimś tam jeszcze. Myślałem po prostu, że Gryfoni są szczerzy. Widać nie pasujesz do nich… - wiedział, że uderzył w jej czuły punkt. Lecz, ku jego zdziwieniu, dziewczyna nie zwracała na niego najmniejszej odwagi. To zdenerwowało go jeszcze bardziej, ale nie wiedział w jaki jeszcze słaby punkt Hermiony może uderzyć, więc nie mówił już nic. Gdy znaleźli się na skrzyżowaniu korytarzy gdzie mieli się rozstać, blondyn odezwał się.
   - Słodkich koszmarów Granger.
   - Życzyłabym ci tego samego tylko bez słowa ‘słodkich’. – uśmiechnęła się złośliwie. 
Po tych słowach rozstali się i ruszyli w przeciwne strony. Lecz Hermiona ciągle czuła wzrok Ślizgona na sobie. Wcale jej to nie zadowalało.