Kiedy się obudził, za oknem było już
ciemno. Jedynym źródłem światła był księżyc w pełni, wkradający się do
pomieszczenia przez okno. Usiadł na łóżku i od razu poczuł jak jego głowę
przeszywa ból. Ten ból przypomniał mu co wydarzyło się wczoraj. A może jeszcze
dzisiaj? Postanowił to sprawdzić, dlatego spojrzał na zegarek stojący na jego
szafce nocnej. Właśnie wybiła godzina pierwsza. Opadł na łóżko z głośnym
westchnięciem. Do czego ta Granger go doprowadza? Nie pamiętał co dokładnie
stało się wczoraj. Pamiętał tylko pobyt w Trzech Miotłach. W połowie picia,
urwał mu się film. Zamknął oczy, próbując usnąć. Jednak ból głowy i myśli,
które krążyły mu po niej, nie pozwoliły mu na to. Postanowił powstrzymać
chociaż jeden z tych problemów. Wstał i zaczął szukać eliksiru na kaca w swojej
nocnej szafce. Po chwili wyciągnął fiolkę ze zbawiennym płynem. Wypił go jednym
łykiem. Nie kładł się z powrotem. Wiedział, że i tak już pewnie nie uśnie.
Wstał i skierował się w stronę łazienki. Kiedy był już w środku, spojrzał w
lustro. Spoglądał na niego blondwłosy nastolatek. Chociaż bardziej pasowałoby
do niego słowo ‘mężczyzna’. Nie wyglądał najlepiej. Jego włosy były powyginane
pod różnymi kątami. Jego największy atut, oczy, straciły swój blask, a pod nimi
znajdowały się szare cienie.
- Co się ze mną dzieje? – wypowiedział
w przestrzeń, nie oczekując odpowiedzi.
Przemył twarz zimną wodą, wytarł się i narzucił na siebie swój szmaragdowy
szlafrok. Wychodząc z dormitorium, spojrzał na łóżko swojego przyjaciela.
Kołdrę miał zaciągniętą po same uszy i od czasu do czasu wymrukiwał jakieś
niezrozumiałe słowa. Mimo niedobrego humoru, Draco uśmiechnął się pod nosem.
Pomimo wszystkich swoich wad, Blaise był dobrym przyjacielem i nie zamieniłby
go na nikogo innego. Zamknął za sobą drzwi i zszedł schodami do Pokoju
Wspólnego. Było tam bardzo ciemno ze względu na to, że okna nie pokazywały tego
co w dormitoriach. Pokój Wspólny znajdował się niżej. Za oknami widać było
przepływające ryby, które żyły w szkolnym jeziorze. Blondyn zapalił jedną z
lampek stojących na stolikach, które stały obok sofy. Różdżką, którą zawsze
nosił przy sobie, wzniecił ogień w kominku, po czym usiadł na kanapie i zaczął
się w niego wpatrywać. Powróciły do niego myśli, które dręczyły go w łóżku.
Granger go oszukuje. Nie wiedział czemu, ale bolało go to. I jeszcze ten
niepokój o nią.
- Nie wpatruj się w ogień, bo zmoczysz
łóżko.
Podskoczył zaskoczony na kanapie. Odwrócił głowę w stronę schodów prowadzących
do dormitorium. Na ich szczycie stał Blaise Zabini w bokserkach i t-shircie.
- Nie śpisz?
- Zachciało mi się pić, a jak
zauważyłem, że nie ma cię w łóżku, poszedłem cie szukać. Kto wie co sobie w tej
depresji zrobisz. – odpowiedział Blaise. – A ty czemu nie śpisz? – zapytał
Dracona i usiadł obok niego.
- Nie mogę usnąć. – odpowiedział po
czym znowu zaczął wpatrywać się w ogień. Zabini zrobił to samo. Siedzieli oboje
w ciszy.
- Blaise? – Draco ją przerwał. – Co
się wczoraj działo, bo nie za bardzo pamiętam.
Zabini odchrząknął jak przed ważną przemową i zaczął opowiadać.
- No więc, popiliśmy trochę w trzech
Miotłach, po wyjściu spotkaliśmy Mionę. Ty jej powiedziałeś, że ja kochasz i w
ogóle… - szybkie i przerażone spojrzenie blondyna w stronę Blaise’a - … ona
powiedziała, że ona ciebie też. Rzuciliście się sobie w ramiona i żyliście
długo i szczęśliwie, koniec.
- Co?? – blondyn ledwo się opanował, by nie
wykrzyczeć tego słowa. – Diable powiedz, że kłamiesz. – popatrzył z nadzieją na
przyjaciela.
Blaise z poważną miną patrzył na Smoka, po czym wybuchnął śmiechem.
- Żałuj, że nie widziałeś swojej miny.
- Ha ha. Bardzo śmieszne. – Malfoyowi
nie było do śmiechu. – powiedz jak było naprawdę.
- Okej, okej. – Blaise teatralnie
wytarł łezkę z kącika oka. – Piliśmy w Trzech Miotłach. Kiedy już dosyć
wypiłeś, opowiedziałeś mi o tym, że Miona chodzi z Joe, że się o nią martwisz
i, że ci nic nie powiedziała, a ty myślałeś, że ci ufa. Słuchaj, bo teraz
najlepsze. Kiedy powiedziałem, że idziemy, ty zapytałeś się czy idziemy do
niej.
Diabeł przestał na chwilę, bo musiał zdusić w sobie śmiech. Nie był to śmiech
spowodowany zachowaniem blondyna. Blaise cieszył się, że plan jego i Ginny
działa.
Draco schował głowę w dłoniach.
- Ale to jeszcze nie wszystko. – ze
sposobem jakim Blaise wypowiedział to zdanie, bez problemu dostałby pracę w
mugolskiej sieci Mango jako człowiek
sprzedający produkty w telewizji.
Draco skwitował to zdanie jękiem zrezygnowania.
- Wyszliśmy na zewnątrz i zauważyliśmy
tego dupka co ci Mionkę odbił… - gdyby wzrok mógł zabijać, Blaise Zabini
leżałby teraz martwy - … i ty go zawołałeś. A on podszedł. Debil. I ty zacząłeś
mu grozić, że jak skrzywdzi Mionę to go zabijesz i takie tam. – Blaise
opowiadał to wszystko tak jakby takie zdarzenia były u nich na porządku
dziennym. – Potem on powiedział, że tego nie zrobi, bo mu na niej zależy i
odszedł, a ty powiedziałeś, że nie tylko jemu.
- Nie tylko jemu co?
- No zależy na Hermionie.
Draco ze zrezygnowaniem oparł się o oparcie kanapy. Po chwili uniósł się z
powrotem.
- Nie. Drugi raz mnie nie nabierzesz.-
spojrzał z powagą na Zabiniego. – Gadaj prawdę.
- Ale tak było. Z ręką na sercu. –
Blaise położył swoją prawą dłoń w miejscu, gdzie znajduje się serce. Z jego
twarzy nie można było wyczytać czy kłamie czy nie. Niby był poważny, ale na
jego licu od czasu do czasu pojawiał się delikatny uśmiech. Był po prostu
zadowolony, że plan działa, a Smokowi zaczyna zależeć na pannie Granger.
- Powiedzmy, że ci wierzę. – odparł
blondyn z podejrzeniem w głosie. Znowu ukrył twarz w dłoniach.
- Nie załamuj się. To nic złego, ze ci
na kimś zależy. – Diabeł próbował go pocieszyć.
- Ale to nie jest ktoś! To Granger.
Całe życie była moim wrogiem. – odpowiedział ze złością, ale po chwili się
opanował. – A poza tym wcale mi na niej nie zależy. Byłem pijany i gadałem
głupoty.
- Nie wiem czy wiesz Smoczku, ale jak
jesteśmy pijani to podobno mówimy prawdę.
- To ty mnie upiłeś! – Draco
wypowiedział to tak jakby właśnie odkrył, gdzie ukrywa się Voldemort.
- No co ty. – odpowiedział
sarkastycznie. – Inaczej nie wyciągnąłbym od ciebie tych jakże cennych
informacji na temat twojego dziwnego zachowania. – kontynuował już bez
sarkazmu.
- To twoja wina!
- Co jest moją winą? Chyba nie
dlatego, że się upiłeś zaczęło ci na niej zależeć, co? – Blaise poczuł się
urażony.
- Masz rację. Przepraszam. I nie
zależy mi na niej! – po raz kolejny Smok zaprzeczył słowom Blaise’a utwierdzając
go przy tym, że ma rację, jeszcze bardziej.
- Wow Smoku. Znam cię tyle lat i
pierwszy raz słyszę, żebyś kogoś przepraszał. – Diabeł zdziwił się zachowaniem
Malfoya. – I gadaj co chcesz, ja i tak wiem swoje.
- Ty to co innego. – Draco postanowił
przerwać kłótnię na temat tego czy zależy mu na Hermionie.
- Ojej. Czuję się taki specjalny. –
Blaise udał wzruszenie.
Znowu nastała cisza. Słychać było tylko tykające wskazówki zegara i strzelający
ogień w kominku.
- To co zamierzasz z tym zrobić? – tym
razem przerwał ją Blaise.
- Niby z czym?
- No z tą sytuacją. Chyba nie
zamierzasz się zadręczać do końca życia?
- Nic z tym nie zrobię. Wiesz co
Granger zrobiłaby, gdyby dowiedziała się, że mieszam się w jej związek? Znowu
by mnie nie zna widziała. Jedyne co zrobię to będę pilnował, żeby ten dupek nie
zrobił jej krzywdy. – Draco znowu pokazywał swoje podejrzenia wobec Puchona.
- Oj Smoku, Smoku. Do czego cię ta
Miona doprowadza… - Blaise zaśmiał się pod nosem.
- Do białej gorączki. – Malfoy również
się uśmiechnął.
- Widzę, że humorek ci wraca.
Na zegarze stojącym na kominku, wybiła właśnie godzina druga w nocy.
- Chodź już spać. – Blaise wstał i
poczekał na przyjaciela. Po chwili obaj Ślizgoni leżeli już w swoich łóżkach.
***
Oboje
siedzieli w jego dormitorium.
- Dlaczego nie chcesz, żebym komuś
mówił, że jesteś moją dziewczyną? – zapytał Gryfonkę siedząca na jego kolanach.
- Na razie chciałabym się do tego
przyzwyczaić. – ciągle przeciągała moment, w którym powie przyjaciołom o Joe.
Chociaż wiedziała, że nie może tego odwlekać w nieskończoność. Bała się. Nie
reakcji Ginny czy Blaise’a, ale reakcji Malfoya. Zdziwiło ją to, że, gdy myśli
o przyjaciołach od razu w jej głowie pojawiają się te trzy osoby, a nie Ron i
Harry. Niepokoiło ją to. Chociaż Malfoya nie nazwałaby raczej przyjacielem.
Bardziej pasowało do niego sformułowanie ‘kolega’. Jednak to jego reakcji bała
się najbardziej.
- Halo? Mionka. Jesteś tu? – z
rozmyślań wyrwał ją głos chłopaka. Jej chłopaka. Ciągle nie mogła się do tego
przyzwyczaić.
- Tak. Przepraszam. – uśmiechnęła się
do niego.
- Pomyślałem, że jak jesteśmy parą to
nie musze się ciebie pytać, ale na wszelki wypadek to zrobię.
Hermiona spojrzała na niego oczekując pytania.
- Czy pójdziesz ze mną na Bal
Bożonarodzeniowy?
- Oczywiście, że tak Joe. –
odpowiedziała i przytuliła się do niego.
Wszystkie jej problemy jakby odleciały, a prezent od Joe, naszyjnik zmieniający
kolor, zmienił swoją barwę na czerwony.
***
- No to Zabini. Musimy coś wymyślić. –
Blaise i Ginny siedzieli na ławce obok zamku. Mimo brzydkiej pogody, wybrali to
miejsce. Nikt im przynajmniej nie przeszkodzi.
- Mi to mówisz? To nie ty musisz patrzeć jak Smok popada w depresję. Z
nim naprawdę jest coraz gorzej.
- Powinieneś go gdzieś zabrać, żeby
się wyluzował. – poradziła panna Weasley.
- A co do zrobienia czegoś z tym. Co
proponujesz? – zapytał.
- Nie wiem. Myślałam, że mi może
pomożesz.
- Jedno jest pewne. Trzeba ich
rozdzielić. Tylko jak?
- Nie wiem, nie wiem Diable.
Zastanawiam się czy dobrze robimy. Miona wydaje się szczęśliwa. – Ginny zaczęły
nawiedzać wątpliwości.
- Chodzą ze sobą dopiero jeden dzień.
Nie możesz tego ocenić.
- Może i masz rację…
- Ja na pewno mam rację. Zawsze mam
Weasley.
- Jakiś ty skromny Zabini. – lubili
sobie dokuczać.
- Może Pansy pomoże nam coś wymyślić?
Mówiła mi, że jak będziemy jej potrzebować to ona nam pomoże. – zaproponował
Blaise.
- To ona wie o tym planie? Niedługo
cały Hogwart w to wkręcisz. – zaśmiała się rudowłosa.
- Taa. Ze Snape’em na czele. Przecież
to taki romantyk. – odpowiedział sarkastycznie Ślizgon. Ginny roześmiała się szczerze.
Był zadowolony z tego, że udało mu się wywołać na jej twarzy uśmiech.
- Co się tak patrzysz? Mam brudny nos
czy coś? – Gryfonka odruchowo przyłożyła dłoń do nosa.
- Nie. Wyglądasz idealnie. – Zabini
nie wiedział co się z nim dzieje. Wpatrywał się w Ginny jak w obrazek. Jej
policzki przybrały zdradliwy czerwony kolor.
- Nie gadaj głupot. Chodźmy już. Zimno
mi się robi. – zmieniła szybko temat i wstała. To samo uczynił Ślizgon. Oboje
ruszyli do zamku.
***
Szedł korytarzami Hogwartu. Głowę miał spuszczoną w dół. Korytarze były
puste. Większość osób siedziała w Pokojach Wspólnych swoich domów lub byli w
Hogsmeade kupując ubrania i dodatki na bal. Nagle zza rogu wyłoniła się
brązowowłosa Gryfonka. Nie zauważył jej. Nie widział nic poza podłogą, dlatego
też przeszedł koło niej obojętnie.
- Malfoy! – myślał, że się
przesłyszał. Czy wariuje już tak, że słyszy wszędzie jej głos?
Odwrócił się i zauważył ją. Okazało się, że nic mu się nie przesłyszało, a
Gryfonka naprawdę go woła. Spojrzał na nią. Niby niczym szczególnym się nie
wyróżniała, ale cos sprawiło, że poczuł łaskotanie w brzuchu. Podbiegła do
niego.
- Cześć. – powiedziała z uśmiechem.
- Cześć. – odpowiedział.
- Profesor McGonagall kazała ci
przekazać, że będzie spotkanie prefektów. W czwartek o dwudziestej.
- Dzięki. – wysilił się na słaby
uśmiech mimo, że nadal był na nią zły. Odwzajemniła go.
- Gdzie idziesz? – zapytała.
- Tak sobie chodzę i myślę. –
odpowiedział czując, że coraz bardziej zatapia się w brązowych oczach
dziewczyny stojącej naprzeciwko niego.
- A o czym to nasz pan arystokrata
myśli?
- O takiej jednej sprawie. Nic
ważnego. – miał ochotę powiedzieć jej, że tak naprawdę myśli o niej i się o nią
martwi, ale nie potrafił.
- To ja już lecę. Umówiłam się z Luną.
Na razie. – odwróciła się i odeszła.
Patrzył na nią. Patrzył jak odchodzi. Nie chciał, żeby to robiła. Czuł dziwna
potrzebę posiadania jej przy sobie. Zaniepokoiły go jego uczucia.
‘To tylko Granger. Granger, Granger,
Granger. Granger wyjdź z mojej głowy, no!’
Przypomniało mu się, że chciał ją o coś zapytać. Jeszcze chwila i Gryfonka zniknie za
zakrętem. Teraz albo nigdy.
- Granger! Zaczekaj!
Odwróciła się, a on do niej podszedł.
- Wiesz, mam dla ciebie propozycję.
Niejedna dziewczyna o takiej marzy, więc zastanów się dwa razy zanim odpowiesz.
Hermiona zmarszczyła brwi. Czego on od niej mógł chcieć?
Ślizgon przeczesał włosy ręką.
- Pójdziesz ze mną na Bal
Bożonarodzeniowy?
Widział zaskoczenie na jej twarzy, które po chwili ustąpiło miejsca
zakłopotaniem.
- Przepraszam, ale… Ktoś już mnie
zaprosił. I ja się zgodziłam.
Mimo, że znał odpowiedź już zanim Gryfonka się odezwała, zrobiło mu się trochę
przykro. Szybko jednak się otrząsnął.
- Tak myślałem. A z kim w takim razie
idziesz jeżeli można wiedzieć? – był ciekaw co odpowie dziewczyna.
Widział zakłopotanie na jej twarzy. Nie zamierzał jej odpuszczać. Prędzej czy
później brązowooka będzie musiał powiedzieć jemu, Blaise’owi albo Ginny o jej
związku z Puchonem.
- Idę z … z Joe. – powiedziała
przygryzając dolną wargę i czekając na jego reakcję ze strachem w oczach.
Gdzieś w duchu zrobiło mu się przykro, że zmusza ją do takiego zakłopotania i
niepokoju o jego reakcję, ale zaraz przypomniał sobie o tym, że nie powiedziała
mu nic o tym całym Joe i cała złość na nią wróciła.
- No tak, mogłem się domyślić.
Wspaniały Joe znowu w akcji. – starał się zachować spokój, ale z każdym słowem
było mu coraz trudniej. – Powiedz mi Granger. Łączy was coś? – podpuszczał ją.
- Powiedz mi Malfoy. Co cię to
obchodzi? – zauważył, że Gryfonka zaczyna się na niego denerwować.
- A dużo. Jesteś przyjaciółką
przyszłej dziewczyny mojego kumpla. Muszę wiedzieć co się z tobą dzieje.
Przez chwilę było widać jak dziewczyna analizuje w myślach co powiedział
blondyn.
- Ginny nie jest niczyją przyszłą
dziewczyną. – odezwała się po chwili. – Już ci mówiłam, że chodzi z Harrym. A
poza tym to nie, nie musisz.
- Jak Blaise’owi na kimś zależy to
zrobi wszystko, żeby mieć tego kogoś przy sobie. A uwierz mi Granger, zależy mu
na Wiewiórce. I nie wygląda na to, żeby ona pamiętała z kim aktualnie jest.
Wracając do naszego tematu. Nie odpowiedziałaś na moje pytanie. – dalej
próbował wydobyć z niej jakieś informacje.
- I nie zamierzam. – odwróciła się na
pięcie i odeszła szybkim krokiem.
Stał jeszcze chwilę w miejscu ze swoim wrednym uśmieszkiem. Cieszył się, że
doprowadził ją do zakłopotania. Uważał, że należy jej się to. Przecież nie
będzie go bezkarnie okłamywać. Był Malfoyem i zawsze dążył do swojego celu. A
teraz tym celem było ukaranie pewnej drobnej Gryfonki.
***
*W
tym samym czasie*
- No to się narobiło. – podsumowała Pansy po wysłuchaniu Ginny i
Blaise’a.
Wszyscy troje siedzieli w Pokoju Wspólnym Ślizgonów. Rudowłosa czuła się tu
trochę nieswojo. Ślizgoni, a szczególnie Ślizgonki, przechodzący przez
pomieszczenie, rzucali w jej stronę zdziwione i wściekłe spojrzenia. Można
powiedzieć, że nic sobie z tego nie robiła, ale jednak czuła się tam obco.
- Teraz musisz pomóc nam coś z tym zrobić.
– odezwał się Diabeł.
- Zamkniemy ich w jednym schowku na
miotły i nie wypuścimy dopóki się w sobie nie zakochają. – Pansy wzruszyła
ramionami.
- Nie. To chyba zbyt drastyczne. – odezwała się Ginny.
Pansy wybuchnęła śmiechem widząc reakcję Gryfonki.
- Żartowałam przecież. – powiedziała
po uspokojeniu się. – Trzeba po prostu bardziej przybliżyć do siebie Smoka i
Mionę.
- To by nawet pasowało do naszego
planu! – z radością oznajmił Blaise. – Zapisaliśmy go nawet na kartce. – w jego
głosie słychać było dumę. – Wiewiórka go gdzieś ma. – dodał.
Pansy spojrzała na niego z rozbawieniem.
- Nie mam. Zgubiłam gdzieś. Był w
szufladzie i już go nie ma. Ale pamiętam, że drugi punkt to ‘Sprawić, żeby jak
najwięcej czasu spędzali razem.’
- Widzę, że bardzo się w to
zaangażowaliście. A pierwszy punkt?
- ‘Zaprzyjaźnić ich ze sobą. –
wyrecytował z pamięci Zabini.
- I już wam się udało? – zapytała z
niedowierzaniem Ślizgonka.
- Można tak powiedzieć
- Na pewno ich relacje się poprawiły.
Wypowiedzieli te zdania niemal jednocześnie.
- Tylko jak mamy ich do siebie
zbliżyć?
- Kiedy coś wymyślę, dam wam znać. –
spojrzała na swój zegarek. – Muszę iść. Jestem umówiona. – Pansy zarumieniła
się lekko.
- A to z kim? – zapytał jak zawsze
ciekawy Blaise.
- Z Filchem. – dziewczyna pokazał mu
język i szybko wyszła z pomieszczenia.
- Patrz Wiewiórko. Wszyscy mają parę.
A ty i ja? Możemy taką stworzyć. – mrugnął do niej. Dziewczyna uderzyła go
rozbawiona w ramię.
- Ty już lepiej się nie odzywaj
Diabełku.
Gryfonka również spojrzała na zegarek. Była osiemnasta.
- Późno się robi. Lecę już. Na razie
Zabini. – uśmiechnęła się do niego i wyszła.
- Pa kochanie. – powiedział do
zamkniętego przejścia do Pokoju Wspólnego Ślizgonów. Nie wiedział dlaczego się
tak zachowuje. Coraz bardziej ciągnęło go do tego małego rudzielca. Będąc w jej
towarzystwie czuł się szczęśliwy.
- Oj Blaise. Ogarnij się. – powiedział
sam do siebie i odszedł w tylko jemu znanym kierunku.
***
Hermiona leżała w łóżku. Przez ten weekend jej życie uległo zmianie za
sprawą Joe. Czuła się dobrze w jego towarzystwie, ale czasami myślała czy nie
byłoby lepiej, gdyby Puchon w ogóle nie zapytał jej o chodzenie.
Lecz nie myślała tylko o tym. W jej
głowie siedział Malfoy i to ją denerwowało. Dlaczego zaprosił ją na bal? To
pytanie dręczyło ją najbardziej. Zastanawiała się również nad tym czy Ślizgon
niczego nie podejrzewa. Dużo na to wskazywało. Wiedziała, że nie da rady długo
trzymać jej związku w tajemnicy. Musi powiedzieć Ginny. Nie chciała, żeby jej
przyjaciółka miała jej potem za złe, że nie powiedziała jej tego wcześniej.
Niestety było jedno ‘ale’. Ginny prawdopodobnie powie wszystko Blaise’owi w
ramach tego całego planu, który ma na celu zeswatać ją z Malfoyem. A Blaise
pewnie wszystko wygada Smokowi. Nie wiedziała co robić. Tak bardzo chciała,
żeby Harry był z nią w tych chwilach. Żałowała, że w ogóle pozwoliła mu na tę
misję. Mogłaby mu wszystko powiedzieć bez obawy, że on będzie ją oceniał albo,
że komuś wygada. To jemu ufała najbardziej. Był dla niej jak brat. Byli jeszcze
Ron i Ginny, ale to jednak Harry był jej najbliższy. Dużo jej tajemnic znała
tylko on. Pamiętała każdą chwilę spędzoną z nim… Uratowanie Syriusza i
Hardodzioba… Kiedy zawsze musiała naprawiać mu okulary… Wspominając te chwile,
po jej policzku spłynęła łza. Szybko ją wytarła, przewróciła się na bok i
zamknęła oczy zamierzając wreszcie usnąć.
***
W czasie obiadu trzy dni później, Hermiona i Ginny znajdowały się, jak
prawie każdy uczeń, w Wielkiej Sali. Starsza z nich dłubała widelcem w swoim puree.
Było widać, że coś ją dręczy. Ruda domyślała się o co chodzi. Pewnie Hermiona
ma wyrzuty sumienia i zastanawia się czy jej coś powiedzieć. Dobrze znała swoją
przyjaciółkę. Ginny nie chciała jej niczego ułatwiać. Nie wypytywała się o Joe.
Nagle do pomieszczenia weszła Pansy
Parkinson. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że towarzyszył jej
Gryfon. A dokładniej Neville Longbottom. Wszystkie oczy zwróciły się na nich. W
końcu to niecodzienny widok. Pansy śmiała się w najlepsze, nic sobie nie robiąc
ze spojrzeń ludzi znajdujących się w Wielkiej Sali. Jednak to nie był jeszcze
koniec niespodzianek dla uczniów Hogwartu. Jakież było ich zdziwienie, kiedy
Pansy nie odeszła w stronę stołu domu węża, tylko razem z Nevillem ruszyła do
stołu Gryfonów. Zdziwienie uczniów sięgnęło zenitu, gdy Ślizgonka usiadła razem
z Nevillem obok Ginny i naprzeciwko Hermiony i najnormalniej w świecie zaczęła
nakładać sobie jedzenie na talerz. Ten rok był dla uczniów pełen niespodzianek,
które głównie dotyczyły czwórki z nich – Hermiony, Ginny, Draco i Blaise’a. A
przecież to dopiero początek roku szkolnego. Kto wie ile szoku będą musieli
jeszcze przeżyć…
- Cześć dziewczyny. – powiedzieli
równocześnie Neville i Pansy, po czym zaśmiali się.
Gryfonki spojrzały na siebie zdziwione.
- Cześć. – odpowiedziała szatynka.
- Co tam u was? – zapytała Pansy
nakładając sałatkę jarzynową na swój talerz. – Macie jakieś plany na weekend? A
dokładniej sobotę? – zadała drugie pytanie nawet nie czekając na odpowiedź na
to pierwsze.
- Nie. – odpowiedziała Ginny.
Druga Gryfonka już otwierała usta, żeby odpowiedzieć, lecz Pansy jej na to nie
pozwoliła.
- To teraz już macie. Idziemy do
Hogsmeade kupić sukienki na bal. Co wy na to?
- Mi pasuje. – Ginny była bardzo
zadowolona. Uwielbiała zakupy.
- Ja nie mogę. – odezwała się
Hermiona. Obiecała Joe, że spotka się z nim w tę sobotę.
- Dlaczego? – zapytały jednocześnie
dwie pozostałe dziewczyny.
No tak. Tego pytania się obawiała.
- Obiecałam, że odwiedzę Hagrida. –
wymyśliła szybko.
Ginny i Pansy wymieniły znaczące spojrzenia. One już wiedziały kim jest rzekomy
Hagrid.
- Hagrid nie zając. Możesz go
odwiedzić w niedzielę. – zaproponowała Ginny. – Możemy nawet teraz wysłać mu
notatkę.
- Ale ja obiecałam mu w czymś pomóc. –
Hermiona próbowała dalej.
- Ja mogę cię zastąpić. Mam wolną
sobotę. – po raz pierwszy głos zabrał Neville.
Starsza Gryfonka próbowała zachować spokój i nie rzucić się na przyjaciela za
jego wspaniałomyślność. Wyglądało na to, że nie ma wyjścia. Joe na pewno ją
zrozumie i spotka się z nią innego dnia. Teraz musiała cos wymyśleć, żeby
Neville nie poszedł do Hagrida, bo przecież zmyśliła, ze musi mu w czymś pomóc.
-Nie Neville. Nie musisz. Myślę, że
Hagrid poradzi sobie sam. – przeniosła wzrok na koleżanki. – Ok. Pójdę z wami.
Pansy rozpromieniła się.
- To super. Spotkamy się o dwunastej
przed szkołą. Na razie. – powiedziała i odeszła. Lecz przed odejściem,
dyskretnie przekazała małą karteczkę młodszej Gryfonce. Ginny odwinęła ją,
również dyskretnie. Na karteczce widniały tylko 3 krótkie zdania.
Dzisiaj. 2000.
Pokój Życzeń.
Rudowłosa uśmiechnęła się sama do siebie.
Wyglądało na to, że Pansy ma plan.
- Co się tak szczerzysz? – zapytała
jej przyjaciółka z podejrzeniem w głosie.
- Przypomniało mi się coś. –
odpowiedziała szybko i zaczęła jeść swój obiad.
Hermiona wiedziała, że chodzi o coś innego. Musiała uważać. Przecież był
jeszcze ten dziwny plan ułożony przez Ginny i Blaise’a.
***
Na patrolu panowała cisza. Hermiona nie odzywała się, ponieważ ciągle
nie mogła otrząsnąć się z szoku przeżytego po pytaniu na temat balu zadanym
prze Ślizgona.
Ten z kolei, wolał nie zaczynać
kłótni, lecz wiedział, że na pewno zamieni dzisiaj jeszcze kilka słów z
Gryfonką. Nie wiedział czemu, ale czuł się dziwnie, kiedy nie rozmawiali ze
sobą albo nie dokuczali sobie nawzajem. Już powoli to wszystko go denerwowało.
Te dziwne uczucia… Nigdy się tak nie czuł. Ta dziewczyna była inna niż wszystkie,
które znał, z którymi się spotykał. Ta dziewczyna wywoływała u niego dziwne
uczucia, a on nie wiedział dlaczego. Szedł koło niej patrolując korytarze i od
czasu do czasu spoglądał na nią ukradkiem. Denerwowało go to. Coraz częściej
przyłapywał siebie na spoglądaniu na Gryfonkę. Miała w sobie coś, co sprawiało,
że godzinami mógłby się na nią patrzeć i tak byłoby mu mało. Nigdy nie czuł
czegoś takiego i niepokoiło go to.
Hermionę ciągle męczyły myśli na temat
pytania Ślizgona o bal. Dlaczego ją zapytał? Przecież było tyle innych
dziewczyn, które tylko marzą o tym, żeby chociaż na nie spojrzał, nie mówiąc
już o zaproszeniu na bal. Więc dlaczego ona? Nie potrafiła odpowiedzieć na to
pytanie. Nawet miała lekkie wyrzuty sumienia spowodowane tym, ze mu odmówiła.
Ale przecież nie mogła stawiać go ponad Joe. Nie. Nie może się tym zadręczać.
Było, minęła. Zapomni o tym. Było to jednak trudne mając obok siebie Ślizgona i
czując jego perfumy. Czy musiał iść tak blisko niej? Miała wyrzuty sumienia.
Chodziła z Joe, ale zauważyła, że woli spędzać czas z Malfoyem. Kto by
pomyślał? Jeszcze miesiąc temu wolałaby pogadać z Voldemortem niż Malfoyem.
Chociaż ostatnio ich kontakty się pogorzszyły… Blondyn chodził przybity, lecz
upierał się, że nic mu nie jest. Samą Gryfonkę dziwiło to, że martwi się o
niego. Niepokoiło ją to.
Przechodzili właśnie obok dużego,
drewnianego zegara z kowadłem, gdy nagle zaczął on bić. Hermiona i Draco aż
podskoczyli ze strachu, ponieważ oboje rozmyślając odłączyli się od
rzeczywistości. Po dziesięciu dźwiękach zegara nastała cisza. Dziewczyna
odwróciła się w stronę blondyna.
- Do jutra. – powiedziała.
Była już w połowie obrotu, kiedy złapał ją za łokieć i obrócił z powrotem w
swoją stronę.
-Czekaj. – powiedział cicho.
Nie wiedział czemu i w jakim celu to robi. Chciał jakoż przedłużyć ich chwilę
razem. Wplótł rękę w jej włosy i popatrzył jej w oczy. Takie hipnotyzujące i
magiczne. Gdyby karali za ładne spojrzenie, ona dostałaby pewnie karę
podwójnego dożywocia. Przynajmniej on tak uważał. Jej usta. Ich malinowy kolor…
Spoglądał to w jej oczy, to znowu na usta. Miał ochotę ją pocałować, lecz coś
go powstrzymywało. Może nie chciał jej spłoszyć? Odsunąć od siebie. Może się
bał? Słyszał jak jej oddech staje się coraz szybszy. Jej naszyjnik zmienił
barwę na różowy. Dlaczego jeszcze się od niego nie odsunęła? Może ona też tego
chce? Nawet jeśli to nie mógłby tego zrobić. Ona ma chłopaka i nie chciał, żeby
potem miała jakieś wyrzuty sumienia, bo dała ponieść się chwili. Jednak... Nie
wykorzystać takiej okazji?
Nachylił się nad nią. Gryfonka już
zamykała oczy, gotowa na pocałunek. W tej chwili nie myślała o Joe. Chciała po
prostu, żeby blondyn ją pocałował. Jakież było jej zdziwienie, kiedy tego nie
zrobił. Jego usta mijając jej, podążyły do jej ucha.
- Masz coś we włosach Granger. –
szepnął, a jej ciało aż zadrżało.
Draco zdjął nieistniejącą rzecz z głowy Gryfonki i odsunął się od niej. Jeszcze
raz spojrzał jej w oczy, a ona uspokajała swój oddech.
- Dobranoc. – powiedział cichym głosem.
Nic nie odpowiedziała. Była za bardzo zszokowana tym co przed chwilą zaszło.
Draco odszedł zostawiając Gryfonkę samą. Na twarzy miał uśmiech triumfu. ‘Oj Granger, Granger. Jeszcze ci tego całego
Joe wybiję z głowy.’
***
*W
tym samym czasie*
- To co? Masz jakiś pomysł? – zapytała
Ginny, kiedy byli już w Pokoju Życzeń.
- Banalny, ale jakiś mam. –
odpowiedziała Pansy wstając z fotela.
Pokój Życzeń urządzony był jak salon typowej rodziny czarodziejów. Palący się
ogień w kominku, jeden fotel i kanapa. Okna, które pokazywały widok jaki tylko
sobie ktoś zapragnie, dywan, który dopasowywał swój kolor do wystroju
pomieszczenia, magiczny zegar… I oczywiście inne niezastąpione gadżety
czarodziei. Aż trudno uwierzyć, ze to wszystko znajdowało się w Hogwarcie.
Wystarczyło tylko to sobie wyobrazić.
- No to mów. – pospieszył Zabini.
Zależało im przecież na czasie.
- Urządzimy piknik dla całej piątki,
ale naszej trójki przypadkiem tam nie będzie. – powiedziała Pansy. Z chytrym
uśmieszkiem.
Przez chwilę Ginny i Blaise analizowali w głowie pomysł Ślizgonki.
- Piknik? O tej porze roku? – zauważył
Zabini.
- Od tego mamy ten pokój.
- A nie pomyślałaś, że mogą po prostu
wyjść stąd? – zapytała Ginny.
- Po pierwsze to chyba tylko Hermiona,
bo Smokowi zależy na tym, żeby przebywali razem, tak samo jak nam, więc raczej
nie wyjdzie. A drzwi możemy zamknąć na pół godzinki, godzinkę, ewentualnie
trzy. Albo – jej oczy zrobiły się większe – na całą noc! – powiedziała z
entuzjazmem.
- Ona nas zabije. – powiedziała
poważnie Ginny.
- Jeszcze nie wie, że to dla jej
dobra. A poza tym, przecież mogło nam coś niespodziewanie wypaść. –
odpowiedziała Pansy.
- Wszystkim trzem? Ona nas zabije. –
powtórzyła Ginny.
- Nie cykaj Wiewiórko. – odezwał się
Zabini. – Pomyśl ile Miona miała już powodów, żeby cię zabić, a mimo to jeszcze
chodzisz po tym świecie. Wyobraź sobie jak dumnie opowiadasz naszym dzieciom
jak to spiknęłaś ich wujka i ciocię. Wyobraź sobie jak to samo opowiadasz
dzieciom Draco i Mionki. – Blaise wyglądał jakby sam sobie to wyobrażał. Jego
oczy się zamgliły i wyglądał jakby odpłynął.
Ginny i Pansy wymieniły bezradne spojrzenia. Po chwili Blaise się ocknął.
- To kiedy ten piknik?
- Zrobimy tak… - zaczęła Pansy.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Witam!
Wielki powrót! Chyba… Są wakacje, więc mam czas i w ogóle, ale nie wiem jak to
będzie później. Innymi słowami: nie wiem czy blog już wróci do systematyczności
notek i małych odstępów czasowych między nimi, czy jeszcze potrzebuję czasu.
Chciałam napisać rozdziałów na zapas, żeby potem znowu nie było takiego
zastoju, ale dzisiaj jest specjalna rocznica, więc musiałam dodać rozdział.
Otóż to dokładnie rok temu Lumos Maxima, czyli moja skromna osóbka, wpadła na
pomysł założenia tego bloga. No może… Pomysł był wcześniej, ale tego dnia
zdecydowałam się go założyć.
Happy Birthday mój bloguuu ! :P Odbija mi :P
Dziękuję Wam, że tak długo ze mną zostaliście pomimo małej ilości notek. Dziękuję
za ponad
10, 000 wyświetleń.
Mam ogromną nadzieję, że mi wybaczycie tak długą nieobecność… Postaram się
dodawać częściej notki. Chociaż po wakacjach idę do 11 czyli ostatniej klasy
tutaj (Anglia), więc będę miała pewnie duuuużo nauki :/ Jednak i tak postaram
się dodawać rozdziały J
Źle się czuję z tym, że po roku prowadzenia bloga dodaję dopiero 14-ty rozdział
:c
Jak widzicie zmieniłam również wygląd bloga, żeby go odświeżyć J
Mam nadzieję, że rozdział się Wam podobał J
Pozdrawiam i ściskam Was serdecznie.
Lumos Maxima