poniedziałek, 18 sierpnia 2014

Informacja

Hello ;3
Chciałabym Was poinformować, że przez około dwa tygodnie nie będzie nowego rozdziału, ponieważ wyjeżdżam i nie będę miała dostępu do komputera :c Już od lutego zbieram na laptopa (y) więc może kiedyś będę mogła mieć dostęp do klawiatury wszędzie :p
Na szczęście, kiedy wrócę zostanie mi jeszcze tydzień wakacji, więc może coś naskrobię ;)
Życzę Wam miłych wakacji (tak wiem, że już się powoli kończą, ale i tak Wam życzę :3)

~ Lumos Maxima

piątek, 8 sierpnia 2014

Rozdział 15 Piknik

   Reszta tygodnia minęła w mgnieniu oka. Był piątek. Pogoda robiła się coraz gorsza. W każdej chwili mógł spaść śnieg. Mimo tego trójka uczniów Hogwartu postanowiła zorganizować piknik. Mugolom wydałoby się to dziwne, ale dla czarodziei nie ma rzeczy niemożliwych. Ginny siedziała na lekcjach podenerwowana, Pansy podekscytowana, a Blaise rozbawiony. Cała trójka myślała o tym samym – pikniku. Mieli ustalony każdy szczegół. Nic nie mogło pójść źle.
   Eliksiry były kolejną lekcją Hermiony. Jak na złość były ze Ślizgonami.
   - Dzisiaj zrobicie eliksir zapomnienia. – zaczął wolno Snape. Mimo, że został dyrektorem, nie zrezygnował z nauczania i tym samym ‘torturowania’ uczniów z poza Slytherinu. – Będziecie go robić w trójkach. Jako, że mam dzisiaj dzień dobroci dla zwierząt, pozwolę wam samym utworzyć grupy. – jednak nawet uczniowie, przez których był najbardziej znienawidzony, musieli przyznać, że po zostaniu dyrektorem, Snape zrobił się odrobinę milszy i mniej surowy. –Instrukcję znajdziecie w podręczniku na stronie 228. No już. Bierzcie się do roboty. – skończył, usiadł na swoim krześle i zaczął czytać Proroka Codziennego. Jednym słowem – Snape po zostaniu dyrektorem zrobił się bardziej wyluzowany jak to by powiedzieli uczniowie.
Hermiona już szła w stronę Lavender i Parvati, kiedy ni stąd ni zowąd, pojawił się przed nią Blaise.
   -Pomyliłaś kierunki. My to w tamtą stronę. – pokazał palcem na Draco stojącego przy stanowisku, który im pokiwał.
   - Szłam do Lav i Parvati. Przykro mi Diabełku. – uśmiechnęła się przepraszająco. Nawet, gdyby nie miała partnerek to wolałaby nie pracować w towarzystwie Malfoya.
   - My jesteśmy lepsi. A poza tym chyba one znalazły już sobie lepsze towarzystwo. – wskazał głową Gryfonki.
Lavender flirtowała z Seamusem, a Parvati z ciekawością słuchała opowieści Dean’a. Najwidoczniej czwórka Gryfonów nie umiała liczyć do trzech, albo nic sobie nie robili z nakazów Snape’a, który z resztą i tak nie zwracał na nich uwagi zaczytany w Proroku Codziennym. Wyglądało na to, że nie ma dla niego znaczenia w jakich grupach pracują uczniowie. Liczyło się tylko to, żeby uwarzyli eliksir, inaczej dostaną szlaban. Snape jakby na potwierdzenie naszej teorii, a może po prostu z powodu Proroka, uśmiechnął się wrednie pod nosem. Uczniowie mogliby pewnie pracować całą klasą, a on i tak by niczego nie zauważył.
   - No dobra. Niech wam będzie.
Razem podeszli do ich stanowiska, gdzie Draco wystawił już kociołek, wielką łyżkę i inne potrzebne im narzędzia. Na stole leżało już również kilka potrzebnych im składników.
   - No cześć Granger. – blondyn puścił jej oko na przywitanie krojąc jakieś korzonki.
   - Dobra, dobra Malfoy. Macie już wszystkie składniki? – zapytała sprawdzając listę składników w podręczniku.
   - Kilku nam jeszcze brakuje.
   - Pójdę po nie, a wy pokrójcie te korzonki. – powiedziała.
   - Pomogę ci. Diabeł chyba nie zrobi sobie krzywdy.
Hermiona zdziwiła się.
   - Jak chcesz Malfoy. – wzruszyła ramionami oraz starała si® brzmieć obojętnie. Ciągle miała w głowie obraz ostatniego patrolu. I, o Merlinie, za każdym razem, gdy to wspominała robiło się jej gorąco. Jednak nie mogła sobie wybaczyć tej chwili słabości. Co ona sobie wyobrażała? Przecież jest z Joe.
Odeszła w stronę schowka, a Draco ruszył za nią. Blaise tylko uśmiechnął się pod nosem.
   Malfoy szedł za Gryfonką. Nie wiedział czemu chciał jej pomóc. Może chciał po prostu spędzić z nią trochę czasu sam na sam? Chociaż robił to na patrolach, ciągle było mu mało. Mimo, że był na nią zły, nie potrafił sobie tego odmówić. Tym bardziej, że będzie mógł ją denerwować, a to chyba jedno z najlepszych zajęć jakie ma lub nie ma przyjemności wykonywać. Weszli do schowka. Nie był on dużych rozmiarów, a dodatkowo dużo miejsca zajmowały szafy i regały. Ni zmieściłoby się tam więcej niż pięć osób naraz. Nie było tam oknie. Na niskich, dębowych szafkach postawione były świece. W pokoju panował półmrok. Na licznych półkach, poustawiane były słoiki z najróżniejszymi, najdziwniejszymi i najobrzydliwszymi rzeczami. Były tam odnóża jakiś płazów, ich skóry. Był nawet słoik z małymi oczkami najróżniejszych kolorów. Hermiona nigdy nie lubiła tu przebywać. Usłyszała jak do Ślizgon wszedł do pomieszczenia. Po jej plecach mimowolnie przeszły ciarki. ‘Pamiętaj o Joe. To twój chłopak. Nie rób nic głupiego. Joe, Joe, Joe!’ powtarzała sobie w myślach. Specjalnie nie odwróciła się w stronę Ślizgona, bo czuła, że po spojrzeniu w jego oczy, wszystkie jej postanowienia mogłaby wyrzucić do kosza. Zaczęła wybierać potrzebne składniki. Po kilku chwilach Draco odezwał się.
   - Ej Granger.
   - Co? – zapytała Gryfonka nie odwracając się.
   - No spójrz na mnie. Co? Boisz się? – zapytał z nutą kpiny w głosie trafiając w jej czuły punkt.
   - Co Malfoy? – odwróciła się i podniosła oczy, żeby na niego spojrzeć. Odskoczyła do tyłu z krzykiem. Zamiast stalowych oczu Ślizgona, ujrzała dwa różne z pewnością nie należące do niego. W dodatku bez powiek! Po przeanalizowaniu sytuacji, oparła się o szafkę głośno oddychając. W skrócie – Malfoy zapożyczył oczy z jednego ze słoików i nałożył sobie na powieki co, według niego, było przezabawne. Pękał on ze śmiechu. Zdjął z powiek oczy należące do jakiegoś stworzenia i odłożył je do słoika, z którego prawdopodobnie je wyjął. Ciągle się śmiał.
   - Ty parszywy, zapatrzony w siebie… - zaczęła Gryfonka zagryzając zęby.
   - Przystojny. – dodał blondyn.
   - Dupku! – dokończyła zezłoszczona, ale widząc rozbawioną twarz Dracona, sama wybuchnęła śmiechem.
   - Zawału kiedyś przez ciebie dostanę Malfoy – powiedziała.
   - O niczym innym nie marzę. – odgryzł się.
Ona tylko prychnęła jak rozdrażniona kotka i odwróciła się w poszukiwaniu kolejnych składników.
On zaczął chodzić po schowku w poszukiwaniu kolejnych skarbów.
   Po kilku minutach Hermiona miał już prawie wszystkie potrzebne składniki. Brakowało jej tylko suszonych nóg jaszczurki. 
   - Granger. Patrz co znalazłem. – usłyszała za sobą.
Dziewczyna wywróciła oczami.
   - Nie dam się znowu nabrać Malfoy.
   - Nic ci nie zrobię Granger. Chcę ci tylko pokazać co znalazłem. Naprawdę. – spróbował użyć przekonującego tonu.
   - Jeżeli to znowu jakiś głupi żart to cię zabiję Malfoy. – powiedziała. – No co takiego wspaniałego znalazłeś? – odwróciła się z westchnieniem.
Ślizgon stał najnormalniej w świecie. A co najważniejsze – ze swoimi oczami. Jednak uwagę Hermiony przykuło to co znajdowało się w jego dłoni. Trzymał małą, zakurzoną i, najprawdopodobniej, bardzo starą fiolkę z beżowym płynem w środku. Oczy Hermiony zaświeciły się.
   - Skąd to masz? – zapytała.
   - Znalazłem. Była nieźle ukryta. Nie mam pojęcia co to za eliksir. – odpowiedział.
Podeszła do niego i wyciągnęła rękę w jego stronę.
   - Pokaż.
   - No chyba nie Granger. Ja to znalazłem. – powiedział 0od razu, ale po chwili na jego twarz wstąpił podstępny uśmieszek. – Albo, jeżeli tak bardzo chcesz, mogę ci to dać. – dziewczyna znowu wyciągnęła rękę. – Nie tak szybko Granger. Coś za coś. – nachylił się delikatnie i postukał palcem w policzek.
   -Marzysz Malfoy. – prychnęła.
Spojrzała jeszcze raz na buteleczkę w rękach Ślizgona. Nigdy nie widziała tego eliksiru.
   - No daj to.
Od tylko kiwnął głową i jeszcze raz postukał się palcem w policzek.
Hermiona wypuściła za świstem powietrzem. Dać Malfoyowi satysfakcję czy zrezygnować z zagadkowego płynu? Jednak jej ciekawość wzięła górę.
   - Jesteś upartym, arystokratycznym dupkiem.
   - Wiem Granger. I za to mnie uwielbiasz.
Prychnęła tylko i szybkim krokiem podeszła do Ślizgona. Wspięła się na palcach i szybko cmoknęła go w policzek, po czym wyrwała mu fiolkę z ręki i odeszła szybko na drugi koniec pomieszczenia.
Draco tylko stał z uśmiechem wymalowanym na twarzy.
Gryfonka uważnie oglądał fiolkę. Nie było na niej żadnej naklejki z nazwą. Tylko zwykła, zakurzona buteleczka. Poruszyła nią. Płyn był gęsty. Nagle poczuła oddech Ślizgona na ramieniu. Spoglądał przez jej ramię na tajemnicze znalezisko.
   - Odsuń się ode mnie Malfoy. – powiedziała zirytowana Hermiona. Ten to ma czelność! Nie dość, że zmusił ją do pocałowania go, to jeszcze podchodzi tak blisko.
   - Ani mi się śni Granger. – co jak co, ale takiej okazji nie mógł zmarnować. On znalazł fiolkę, a Granger za wszelką cenę chce ją mieć. Pewnie zrobi wszystko co jej każe, więc to idealna okazja, żeby ją zdenerwować. – Przypominam ci, ze to mój eliksir i w każdej chwili mogę ci ją zabrać.
Gryfonka znowu prychnęła.
   - Sama tego chciałaś. – sięgnął po buteleczkę i wyrwał z dłoni Gryfonki, po czym ruszył do wyjścia.
   - Daj to Malfoy! Zrobiłam co kazałeś.
   - Powiedzmy, że twój czas minął, a cena wzrosła. – zatrzymał się i odwrócił.
   - Nie przesadzaj. To tylko zwykła fiolka. I tak nie wiesz co w niej jest, a beze mnie się nie dowiesz, bo jesteś zbyt głupi. – założyła ręce na piersiach i przybrała wyzywający wyraz twarzy.
Ślizgon w dwóch szybkich krokach znalazł się kilka centymetrów od niej.
   - Powtórz to jeżeli się odważysz, Gryfoneczko.
   - Jesteś głupi Malfoy. Nigdy nie widziałam głupszego człowieka od ciebie. Nawet Greengrass jest od ciebie mądrzejsza. – wypowiedziała mu prosto w twarz.
Ślizgon złapał ją dość mocno w biodrach i przyciągnął do siebie.
   - Nigdy. Nie mów. Że. Jestem. Głupi. – z każdym słowem jego twarz znajdowała się bliżej jej twarzy.
Świetnie. Całe zdarzenie się powtarza. ‘Joe, Joe, pamiętaj o Joe!’. Hermiona próbowała uspokoić oddech.
   - Bo co mi zrobisz Malfoy? – jej Gryfońska odwaga jednak jej nie opuściła.
Ich usta dzieliły centymetry.
   - Zaraz zobaczysz Granger. – dla niego te centymetry to było za dużo, zaczął przybliżać swoje usta jeszcze bliżej niej.
I znowu cały świat odpłynął. Nie liczył się teraz Joe. Zamknęła oczy…
   - Oj, przepraszam… - usłyszeli za sobą zdenerwowany głos.
Szybko od siebie odskoczyli, lecz Hermiona, korzystając z okazji, wyrwała Malfoyowi fiolkę z ręki. Kiedy spojrzała na drzwi, zobaczyła zdenerwowanego Neville’a zamykającego je.
   - Super Malfoy. Patrz co zrobiłeś. Niedługo cała szkoła będzie plotkować o tym, że coś nas łączy. – powiedziała zdenerwowana Gryfonka.
   - A nie łączy? - udawał zawiedzionego.
   - O tym możesz tylko pomarzyć. – schowała fiolkę z eliksirem do kieszeni szaty, zebrała wszystkie składniki i ruszyła w stronę wyjścia.
Draco postanowił odpuścić. Ale i tak postanowił dowiedzieć się co za eliksir znalazł. A to kolejny pretekst, by spędzić czas z Gryfonką.
   - No już się o was bałem. – powiedział Blaise, kiedy wrócili do stanowiska. – Widziałem jak Longbottom szedł do schowka. Chciałem go zatrzymać, żeby wam nie przerywał. – poruszył sugestywnie brwiami. – Ale mi się nie udało. Widziałem jak wyleciał stamtąd zawstydzony. Ja nie wiem co wy tam robiliście, ale mogliście oszczędzić biedakowi widoków. – powiedział z udawaną dezaprobatą.
Hermiona mimowolnie się zarumieniła, a Draco widząc to, uśmiechnął się pod nosem.
   - Tak w ogóle to szybko się ubraliście. – kontynuował Blaise.
   - Zamknij się Diabełku, albo uszkodzę ci twoją piękną twarzyczkę. – Hermiona, używając przesłodzonego głosu, pogroziła mu nożem, którym przed chwilą siekała odnóża żaby.
   - Cała żeńska część Hogwartu by cię znienawidziła. A poza tym, dziękuję. Twoja też jest nie najgorsza. Smok wie co bierze. – pokazał Hermionie szereg białych zębów.
   - Zmówili się normalnie, zmówili. Piętnasty listopada. Dzień Powkurzajmy Pannę Granger, Bo Czemu Nie? – powiedziała już do siebie, kontynuując siekanie.
Diabeł i Draco wymienili zadowolone spojrzenia. Smok zabrał się za wrzucanie składników do kociołka, a Blaise postanowił być odpowiedzialnym za mieszanie.
   - Robimy dzisiaj piknik. – powiedział Zabini nie odrywając się do pracy.
   - Kto? – zapytał Draco.
   - Ja, Wiewiórka, Pansy i mamy nadzieję, że wy też przyjdziecie.
   - Piknik? O tej porze roku? Chcecie zamarznąć? – zapytała Hermiona.
   - My już mamy swoje sposoby. Od tego jest Pokój Życzeń. To jak? Przyjdziecie? – Zabini zamieszał dwa razy w kociołku.
   - Ile ja mam lat, żeby na pikniki chodzić?
   - Z wyglądu wyglądasz na około siedemnaście… - zaczął Blaise.
   - Ale z zachowania to maksymalnie sześć. – dokończyła za niego Hermiona.
Oboje przybili sobie piątkę i roześmiali się.
   - A ty Mionka? Przyjdziesz? – zapytał z nadzieją Zabini. – Dzisiaj, osiemnasta, Pokój Życzeń.
Zawsze biła od niego taka pozytywna aura. Hermiona od kiedy poznała go bliżej nie potrafiła mu niczego odmówić.
   - Jasne. Nie mam nic innego do roboty. – uśmiechnęła się do niego i wrzuciła kolejne składniki do kociołka.
   - Okej. Ja też przyjdę. – powiedział po krótkiej chwili Draco. Starał się by jego głos brzmiał obojętnie.
Diabeł zaśmiał się pod nosem. Wyglądało na to, że Smok idzie tam tylko dlatego, że Hermiona zgodziła się przyjść.
   - Co cię tak bawi? – zapytał zdezorientowany Draco.
   - Nie nic. To chyba te opary. – wskazał głową na kociołek, w którym bulgotał już, zabarwiony na zielono, eliksir.
   Snape odłożył z westchnieniem gazetę. Czas sprawdzić te amatorskie eliksiry, z których połowę będzie musiał wyrzucić, a grudą połowę również wyrzucić.
   - Dobrze. Kończcie już. – powiedział głośno, a w klasie natychmiast zapanowała cisza. – Posprzątajcie, a ja w tym czasie sprawdzę co tam nawyczynialiście. – po wypowiedzeniu tych słów w klasie zapanował gwar, a profesor podszedł do pierwszego stanowiska.
   Po kilku wyrzuceniach nieudanych eliksirów, wybuchnięciach niektórych kociołków, oraz posprzątaniu całej klasy, każdy uczeń stał przy swoim stanowisku w oczekiwaniu na profesora lub, jeżeli jego eliksir był już sprawdzony, relaksowaniu się na swoim krześle.
   Nauczyciel podszedł do kociołka Hermiony, Draco i Blaise’a. Zamieszał w nim kilka razy, eliksir nadal wyglądał tak samo. Zamoczył w nim palec i oblizał go. Wykrzywił usta, ponieważ, jak prawie każdy eliksir, był on niesmaczny. Wyprostował się i spojrzał na Gryfonkę. Stał tak chwilę patrząc na nią otępiało. 
   - Profesorze? Wszystko w porządku? – zapytała zaniepokojona.
   - Profesorze? Dlaczego mnie tak nazywasz? Kim jesteś? – zapytał zdziwiony Snape.
Trójka uczniów spojrzała po sobie z niepokojem.
   - O co tu chodzi? – zapytał Blaise nie odrywając oczu z profesora, który rozglądał się otępiały po pokoju.
   - Zrobiliśmy dobry eliksir. – odpowiedziała mu Hermiona również nie odrywając oczu od Snape’a.
   - Czyli? – pytanie Blaise’a.
   - Czyli Snape stracił pamięć. No świetnie. – powiedział Draco. – Teraz nas aresztują za znęcanie się nad nauczycielami. – Widzisz co narobiłaś Granger?
   - Ja?? O co ci znowu chodzi Malfoy?– zdenerwowała się Hermiona i wbiła wzrok w Draco.
   - Zawsze musisz być we wszystkim najlepsza. I masz. Snape stracił przez ciebie pamięć.
   - Czyli lepiej by było jakbyśmy zrobili nieudany eliksir, tak? Kazał nam zrobić ten to go zrobiliśmy. Nikt mu nie kazał go wypić. Zawsze wszystko zwalasz na mnie Malfoy. Mam tego dosyć.
   - Ej. – Odezwał się Blaise pukając Draco w ramię.
   - Nie teraz Diable. – powiedział Smok nawet nie spoglądając na swojego przyjaciela.
   - Dobra, dobra Granger. Teraz powiedz jak to odwrócić. Nie chce, żeby Snape był jakiś otępiały przez całe życie.
   - Ej. – powtórzył Diabeł.
   - Zabini zamknij się. – nakazała Hermiona. – A skąd ja mam niby wiedzieć jak to odwrócić? Nie jestem mistrzem eliksirów jak on. – skinęła głową w stronę Snape’a nawet na niego nie patrząc.
   - No proszę. Nie sądziłem, że panna Ja-Wiem-Wszystko kiedykolwiek nie będzie czegoś wiedziała.
   - Ej. – powtórzył po raz trzeci Zabini.
   - Co!? – dwójka kłócących się uczniów spojrzała z wyczekiwaniem na Blaise’a, który z kolei patrzyła na profesora. Idąc śladem jego spojrzenia, natrafili na surowy wzrok Snape’a. Patrzył się tak na nich przez dłuższą chwilę, po czym bez słowa odszedł.
   - Myślicie, że mamy kłopoty? – zapytała szeptem Hermiona.
   - Mnie bardziej interesuję czy odzyskał już pamięć, bo jak nie to trzeba będzie go pilnować. – odezwał się, również szeptem, Draco.
   - Czy ja wiem. Zabawnie by było. – Blaise uśmiechnął się do siebie.
Jednak wyglądało na to, że ich nauczyciel odzyskał pamięć, ponieważ zaczął sprawdzać pozostałe kociołki.
   - No tak. Efekt był krótki, bo zażył tylko kilka kropli eliksiru. – Hermiona uderzyła się dłonią w czoło. – Że też o tym wcześniej nie pomyślałam.
   - A już miałem nadzieję, że przestałaś być kujonką. – powiedział Draco. – Jeżeli nie wiedziałaś jak odwrócić efekt eliksiru… A tu proszę. Witamy z powrotem Granger. – wyciągnął do niej dłoń.
Ona tylko obrzuciła go zrezygnowanym spojrzeniem.
   - Proszę o ciszę. – rozległ się głos profesora. – Nie chciałem wam mówić tego wcześniej, żeby nie wywoływać na was presji, ale grupa, której eliksir jest najlepszy, dostanie nagrodę. – odwrócił się do swojego biurka i sięgnął po trzy, zgrabne, wypełnione złotym płynem fiolki. – Felix Felicis. Pomyślałem, że pomysł profesora Slughorna z zeszłego roku jest trafny i również postanowiłem was wynagrodzić. Jednak eliksir w tych buteleczkach jest przeze mnie zmodyfikowany i działa dłużej niż zwykły oraz wystarczy go na więcej porcji.
Uczniowie podekscytowania wpatrywali się w trzy małe fiolki w ręku profesora. Kto nie chciałby dostać Felix Felicis? Od kiedy Harry Potter wygrał ten eliksir, każdy mu zazdrościł. A okazja znowu się powtarza.
   - W tej klasie dwa eliksiry były zrobione prawie doskonale. – Snape specjalnie przedłużał chwilę ogłoszenia ‘wyników’. – Eliksir grupy pana Notta, czyli on sam, pani Pansy Parkinson oraz pan Neville Longbottom. – wszyscy uczniowie zdziwienie spojrzeli na Neville’a. Co jak co, ale ten Gryfon nigdy nie był dobry z Eliksirów. – Oraz eliksir grupy pana Malfoya, czyli pan Zabini, panna Granger i sam wyżej wymieniony pan Malfoy. – uczniowie znowu się zdziwili. Od kiedy to Gryfoni pracują ze Ślizgonami?
Hermiona rozejrzała się po klasie. Niektórzy Ślizgoni patrzyli na nią zdezorientowani, Pansy pokazywała jej dwa kciuki w górze, większość Gryfonów patrzyła na nią jak na zdrajczynię, ale niektórzy, tacy jak Neville czy Seamus,  uśmiechali się do niej.
   - Niestety tylko jedna grupa może wygrać. Wybór był trudny. Obydwa eliksiry miały idealny kolor, jednak kolor to nie wszystko. Tylko jeden z tych eliksirów wywołał u mnie chwilowy zanik pamięci. – jego wolny sposób mówienia jeszcze bardziej przedłużał chwilę wręczenia nagrody. – I nawet bym się o tym nie dowiedział, gdyby nie kłótnia dwóch Prefektów Naczelnych. – tu spojrzał na Draco i Hermionę. Dziewczyna zarumieniła się i spuściła głowę, a Draco stał z uśmiechem triumfu prawdopodobnie znając już wyniki. – Tak więc…. Najlepszy eliksir zrobili… Panna Granger w grupie z Malfoyem i Zabinim. Gratuluję. – Podszedł do ich stolika i wręczył każdemu po buteleczce złotego eliksiru. – Myślę, że powinniście pracować razem częściej. I częściej się kłócić. Wychodzi wam to na dobre.
W tej chwili w całej szkole można było usłyszeć bicie wielkiego dzwonu oznajmiającego koniec lekcji. Cała klasa rozeszła się patrząc z zazdrością na trójkę swoich rówieśników.
   - I co Malfoy? Dalej uważasz, że niepotrzebnie się staraliśmy? – zapytała Hermiona idąc ramię w ramię z dwoma Ślizgonami. Cała trójka szła na następną lekcję.
   - Myślisz, że to twoja zasługa Granger? Przecież to ja najwięcej zrobiłem.
   - Ha! Kpisz sobie? Jeszcze niedawno mówiłeś, że to moja wina, ze eliksir był taki dobry. – oburzyła się Gryfonka.
   - Twoja wina. Ale moja zasługa. I nie złość się tak Granger. Złość piękności szkodzi, a uwierz mi, nie chciałbym, żeby coś zaszkodziło twojej buźce. Nie chce się całować z jakimś trollem. – wiedział, że ją zdenerwuje jeszcze bardziej, flirtując z nią.
   - Możesz pomarzyć Malfoy. Prędzej bym pocałowała Snape’a niż ciebie.
   - Wyglądało to trochę inaczej, kiedy byliśmy w schowku. – puścił do niej oko z wrednym uśmiechem.
Blaise tylko zrobił wielkie oczy. Ha! Blaise Sherlock Zabini miał rację! W schowku coś zaszło.
  Nie było milimetra na twarzy Hermiony, który nie byłby teraz czerwony. Dziewczyna zakryła twarz burzą loków.
   - To ty do mnie przylgnąłeś. – powiedziała jakby sama do siebie, spokojniejszym, bo zawstydzonym głosem.
Zabini wyglądał jakby dostał szczękościsku.
   - A ty nie protestowałaś. – powiedział zadowolony Draco.
   - Oj zamknij się już Malfoy, bo obniżasz IQ całego Hogwartu.* - powiedziała zdenerwowana Gryfonka i przyspieszyła kroku byle znaleźć się jak najdalej od dwójki Ślizgonów.
   - Możesz mi powiedzieć o jaką akcję w schowku chodzi? – zapytał cicho Zabini.
   - Nie twoja sprawa Diabełku. Ty się zajmij lepiej Wiewiórką. Jak ci idzie odbijanie jej Potterowi? – zapytał Malfoy. – No nie patrz tak na mnie. Ślepy by zauważył, że ci się podoba.
   - Ty mi nie powiesz o Mionce, to ja tobie nie powiem nic o Rudej. – wzruszył ramionami Zabini.
   - Ale mi się Granger nie podoba, a tobie Rudzielec tak. No mów. Może ci nawet coś doradzę.
   - Wolę nie używać twoich rad. Patrząc na to, że Miona ma teraz chłopaka, twoje metody nie działają.
   - Ile razy mam ci powtarzać? Granger mi się nie podoba! – zdenerwował się Draco.
   - Dobra, dobra. Już ja wiem swoje. Gdyby ci się nie podobała to byś tak wszędzie za nią nie chodził.
   - Wcale za nią nie chodzę.
   - „Pomogę ci Granger. Przecież te składniki są taaaakie ciężkie.”, „Śledziłem Granger do Pokoju Życzeń.” Bla bla bla, Bla bla bla. – Blaise naśladował swojego przyjaciela wysokim głosem.
Draco tylko prychnął. Wolał już nie kłócić się z Blaisem. A co jeśli wypomni mu jeszcze inne, może nawet bardziej zawstydzające sytuacje? A co jeśli ktoś usłyszy? Przecież głos Zabiniego był tak głośny, że nawet sama Granger, idąca około dziesięć metrów przed nimi, mogła go usłyszeć. Na jego szczęście, już po minucie byli przed klasą Zaklęć.
***
   Dochodziła godzina 1800.
   - Zielona bluzka czy niebieska? – zapytała Ginny trzymając dwa wieszaki. Na każdym wisiała jedna z wymienionych wyżej rzeczy.
   - Nie mam pojęcia Ginny. – Hermiona już gotowa stała przy drzwiach. – Weź niebieską. Co będziesz kolory Slytherinu nosiła.
Starsza Gryfonka miała na sobie granatowe rurki oraz biały sweterek z delikatnym dekoltem. Do tego długi, złoty łańcuszek z zawieszką w kształcie serca. Założyła też czerwone trampki za kostkę. Jej usta były lekko muśnięte błyszczykiem.
    - Okej. Jestem gotowa. – powiedziała Ginny obracając się wokół własnej osi. Miała na sobie spódniczkę do kolan w kwiaty oraz niebieską bluzeczkę odkrywającą ramiona. Założyła do tego krótki srebrny naszyjnik z zawieszką w kształcie łezki oraz również srebrną bransoletkę z zawieszkami. Do tego wygodne czarne baletki.
   - Tak szczerze to nie chce mi się tam iść Ginny.
   - Obiecałaś Diabełkowi. Chyba nie złamiesz mu teraz serca co?
   - No nie… Ale jak pomyślę, że Malfoy też tam będzie to mi się odechciewa iść.
   - A co ci Malfoy niby zrobi. Wszystko będzie okej. Przecież ja też tam będę. – czuła się źle okłamując teraz przyjaciółkę, ale przecież, jak powiedział Zabini, później jej podziękuje. – Chodź i nie marudź, bo się spóźnimy.
Za pięć minut powinna wybić godzina szósta, a właśnie na tę godzinę miały być w Pokoju Życzeń. Wyszły szybko z dormitorium i Pokoju Wspólnego i ruszyły w stronę wspomnianego pomieszczenia.
***
   - Smokuuuu. Długo jeszcze? – Blaise siedział rozłożony na kanapie w ich dormitorium. Draco już od dziesięciu minut siedział w łazience, wychodząc tylko chwilami, żeby wymienić ciuchy, które już przymierzył na inne z jego szafy. – Zachowujesz się jak Greengrass.
   - Już, już. – zawołał z łazienki. – Nic po prostu na mnie nie pasuje.
   - Hermiona i tak nie zwróci uwagi na twoje ciuchy. Wyłaź już albo wejdę tam i wyniosę cię w jakimkolwiek ubraniu jesteś.
Drzwi od łazienki otworzyły się.
   - Przecież ja się nie stroję dla Granger. – powiedział. – W ogóle się nie stroję. – dodał szybko po przeanalizowaniu swoich słów.
   - Wiem, wiem. – powiedział Blaise, chociaż wiedział, że jest inaczej. – Skądże znowu. – dodał z sarkazmem .
Wstał z kanapy. Ubrany był w długie, granatowe jeansy i czarną, przylegającą do ciała koszulkę. Ubrał też czarne buty. Spojrzał na swojego przyjaciela. Miał on na sobie podobne spodnie, białą bluzę z kapturem i biało-niebieskie buty.
   - Aleś się wystroił. – jednym zdaniem skomentował ubiór Draco. – Mionka padnie ci do stóp.
Malfoy tylko spojrzał na Blaise’a zdenerwowany i bez słowa wyszedł z dormitorium. Drugi Ślizgon zrobił to samo i oboje skierowali się do Pokoju Życzeń.
   - A gdzie Pansy? – zapytał blondyn, kiedy jego kumpel go dogonił. – Też miała przyjść, nie?
   - Wypadło jej coś. Podejrzewam, że to randka z Longbottomem.
***
- Czekaj. Zapomniałam torebki. – Ginny zatrzymała Hermionę ręką.
Były już przed Pokojem Życzeń. Hermiona spojrzała na nią zrezygnowana.
   - No dobrze. Chodź. Pójdziemy po nią. – odwróciła się na pięcie.
   - Wiesz… Sama sobie dam radę. Idź już i powiedz wszystkim, ze się spóźnię. – powiedziała i szybko odeszła.
Hermiona tylko pokręciła głową. Przeszła trzy razy obok ściany i po chwili ukazały jej się drzwi. Weszła do środka. Nikogo jeszcze nie było. Rozejrzała się. Zamiast dywanu czy podłogi, pod jej stopami rosła trawa. Wokół było słychać świergot ptaków. Rosły też tam pojedyncze drzewa. Pod jednym z nich leżał koc piknikowy i koszyk. Zauważyła, ze koc był za mały dla pięciu uczniów. Może Blaise i Malfoy doniosą jeszcze jeden? Z westchnieniem usiadła. Siedziała tyłem do drzwi przeglądając zawartość koszyka. Pokój Życzeń wyglądał jak wtedy, kiedy Joe poprosił ją o chodzenie. Wróciły wyrzuty sumienia. Nagle się wzdrygnęła. Ktoś zasłonił jej oczy. Poczuła na swoim karku ciepły oddech.
   - Zgadnij kto. – tajemnicza osoba szepnęła jej do ucha.
***

   Draco i Blaise byli już blisko Pokoju Życzeń. Nagle Zabini uderzył się dłonią w czoło.
   - Kurczę stary. Zapomniałem wziąć różdżki.
Malfoy tylko wywrócił oczami.
   - I co? Myślisz, że pójdę po nią z tobą? Niedoczekanie. – Malfoy ruszył przed siebie, a Diabeł ruszył w przeciwną stronę.
   - Tylko się pospiesz. Nie będę sam z Gryfonkami siedział. – zawołał za nim blondyn.
   - Będę za chwilę. – odkrzyknął tamten i uśmiechnął się do siebie pod nosem. Kiedy był za zakrętem zatrzymał się i wyjrzał na korytarz, którym jeszcze przed chwilą szedł. Zobaczył jak Draco znika za drzwiami Pokoju Życzeń zamykając je za sobą powoli. Kiedy zamknął je już całkowicie, Blaise zauważył jak Pansy, która był wcześniej ukryta za jakimś gobelinem, i towarzysząca jej już Ginny, zamykają zaklęciem drzwi. Szybko do nich dołączył.
   - Nadal myślicie, że to dobry pomysł? – zapytała zdenerwowana Ginny.
   - Już nie ma odwrotu Wiewiórko. – powiedział Blaise. – Znaczy jest, ale to brzmi bardziej dramatycznie. Zawsze chciałem to powiedzieć. – Wypiął dumnie pierś.
   - Kto ma ochotę na kremowe piwo? – zapytał rozweselona Pansy.
   - Droga Gryfoneczko zapraszamy do nas. Odczekamy tam z kilka godzin. No chyba, że uśniemy. Oczywiście przypadkiem. Co jest bardzo prawdopodobne. I Draco i Miona będą musieli tam spędzić całą noc. – Zabini z podekscytowania aż klasnął w dłonie. – Też czujecie tą adrenalinę? – zapytał i ruszył korytarzem w stronę Pokoju Wspólnego Ślizgonów. Dziewczyny poszły jego śladem.


_________________________________________________________________
*Sherlock (2010) sezon 1 odcinek 1 – Study In Pink. Trochę zmieniona na potrzeby opowiadania kwestia głównego bohatera. No nie mogłam się powstrzymać :3



Cześć i czołem! 

Oddaję w Wasze ręce kolejny rozdział :)
Jednak mam prośbę. Komentujcie. Smutno mi się robi jak widzę, że post był wyświetlony 90 razy, a komentarzy jest zaledwie 3 :c Bardzo zależy mi na Waszej opinii. Nie musi być ona pozytywna. 
Jak dalej tak będzie to będę musiała użyć brutalnej (xd) metody – ‘Za tyle komentarzy następny rozdział’, a tego nie chcę i Wy chyba też nie. Nie grożę wam czy coś. Proszę tylko o komentarze. 
Rozdział na razie nie sprawdzony, bo muszę bratu zaraz oddać komputer :/ Piszę pod presja :o
Mam nadzieję, że się podobało :)
~Lumos Maxima
 

poniedziałek, 4 sierpnia 2014

Rozdział 14 Niecny plan + Wileki Come Back + Urodziknki

   Kiedy się obudził, za oknem było już ciemno. Jedynym źródłem światła był księżyc w pełni, wkradający się do pomieszczenia przez okno. Usiadł na łóżku i od razu poczuł jak jego głowę przeszywa ból. Ten ból przypomniał mu co wydarzyło się wczoraj. A może jeszcze dzisiaj? Postanowił to sprawdzić, dlatego spojrzał na zegarek stojący na jego szafce nocnej. Właśnie wybiła godzina pierwsza. Opadł na łóżko z głośnym westchnięciem. Do czego ta Granger go doprowadza? Nie pamiętał co dokładnie stało się wczoraj. Pamiętał tylko pobyt w Trzech Miotłach. W połowie picia, urwał mu się film. Zamknął oczy, próbując usnąć. Jednak ból głowy i myśli, które krążyły mu po niej, nie pozwoliły mu na to. Postanowił powstrzymać chociaż jeden z tych problemów. Wstał i zaczął szukać eliksiru na kaca w swojej nocnej szafce. Po chwili wyciągnął fiolkę ze zbawiennym płynem. Wypił go jednym łykiem. Nie kładł się z powrotem. Wiedział, że i tak już pewnie nie uśnie. Wstał i skierował się w stronę łazienki. Kiedy był już w środku, spojrzał w lustro. Spoglądał na niego blondwłosy nastolatek. Chociaż bardziej pasowałoby do niego słowo ‘mężczyzna’. Nie wyglądał najlepiej. Jego włosy były powyginane pod różnymi kątami. Jego największy atut, oczy, straciły swój blask, a pod nimi znajdowały się szare cienie.
   - Co się ze mną dzieje? – wypowiedział w przestrzeń, nie oczekując odpowiedzi.
Przemył twarz zimną wodą, wytarł się i narzucił na siebie swój szmaragdowy szlafrok. Wychodząc z dormitorium, spojrzał na łóżko swojego przyjaciela. Kołdrę miał zaciągniętą po same uszy i od czasu do czasu wymrukiwał jakieś niezrozumiałe słowa. Mimo niedobrego humoru, Draco uśmiechnął się pod nosem. Pomimo wszystkich swoich wad, Blaise był dobrym przyjacielem i nie zamieniłby go na nikogo innego. Zamknął za sobą drzwi i zszedł schodami do Pokoju Wspólnego. Było tam bardzo ciemno ze względu na to, że okna nie pokazywały tego co w dormitoriach. Pokój Wspólny znajdował się niżej. Za oknami widać było przepływające ryby, które żyły w szkolnym jeziorze. Blondyn zapalił jedną z lampek stojących na stolikach, które stały obok sofy. Różdżką, którą zawsze nosił przy sobie, wzniecił ogień w kominku, po czym usiadł na kanapie i zaczął się w niego wpatrywać. Powróciły do niego myśli, które dręczyły go w łóżku. Granger go oszukuje. Nie wiedział czemu, ale bolało go to. I jeszcze ten niepokój o nią.
   - Nie wpatruj się w ogień, bo zmoczysz łóżko.
Podskoczył zaskoczony na kanapie. Odwrócił głowę w stronę schodów prowadzących do dormitorium. Na ich szczycie stał Blaise Zabini w bokserkach i t-shircie.
   - Nie śpisz?
   - Zachciało mi się pić, a jak zauważyłem, że nie ma cię w łóżku, poszedłem cie szukać. Kto wie co sobie w tej depresji zrobisz. – odpowiedział Blaise. – A ty czemu nie śpisz? – zapytał Dracona i usiadł obok niego.
   - Nie mogę usnąć. – odpowiedział po czym znowu zaczął wpatrywać się w ogień. Zabini zrobił to samo. Siedzieli oboje w ciszy.
   - Blaise? – Draco ją przerwał. – Co się wczoraj działo, bo nie za bardzo pamiętam.
Zabini odchrząknął jak przed ważną przemową i zaczął opowiadać.
   - No więc, popiliśmy trochę w trzech Miotłach, po wyjściu spotkaliśmy Mionę. Ty jej powiedziałeś, że ja kochasz i w ogóle… - szybkie i przerażone spojrzenie blondyna w stronę Blaise’a - … ona powiedziała, że ona ciebie też. Rzuciliście się sobie w ramiona i żyliście długo i szczęśliwie, koniec.
   - Co?? – blondyn ledwo się opanował, by nie wykrzyczeć tego słowa. – Diable powiedz, że kłamiesz. – popatrzył z nadzieją na przyjaciela.
Blaise z poważną miną patrzył na Smoka, po czym wybuchnął śmiechem.
   - Żałuj, że nie widziałeś swojej miny.
   - Ha ha. Bardzo śmieszne. – Malfoyowi nie było do śmiechu. – powiedz jak było naprawdę.
   - Okej, okej. – Blaise teatralnie wytarł łezkę z kącika oka. – Piliśmy w Trzech Miotłach. Kiedy już dosyć wypiłeś, opowiedziałeś mi o tym, że Miona chodzi z Joe, że się o nią martwisz i, że ci nic nie powiedziała, a ty myślałeś, że ci ufa. Słuchaj, bo teraz najlepsze. Kiedy powiedziałem, że idziemy, ty zapytałeś się czy idziemy do niej.
Diabeł przestał na chwilę, bo musiał zdusić w sobie śmiech. Nie był to śmiech spowodowany zachowaniem blondyna. Blaise cieszył się, że plan jego i Ginny działa.
Draco schował głowę w dłoniach.
   - Ale to jeszcze nie wszystko. – ze sposobem jakim Blaise wypowiedział to zdanie, bez problemu dostałby pracę w mugolskiej sieci Mango jako człowiek sprzedający produkty w telewizji.
Draco skwitował to zdanie jękiem zrezygnowania.
   - Wyszliśmy na zewnątrz i zauważyliśmy tego dupka co ci Mionkę odbił… - gdyby wzrok mógł zabijać, Blaise Zabini leżałby teraz martwy - … i ty go zawołałeś. A on podszedł. Debil. I ty zacząłeś mu grozić, że jak skrzywdzi Mionę to go zabijesz i takie tam. – Blaise opowiadał to wszystko tak jakby takie zdarzenia były u nich na porządku dziennym. – Potem on powiedział, że tego nie zrobi, bo mu na niej zależy i odszedł, a ty powiedziałeś, że nie tylko jemu.
   - Nie tylko jemu co?
   - No zależy na Hermionie.
Draco ze zrezygnowaniem oparł się o oparcie kanapy. Po chwili uniósł się z powrotem.
   - Nie. Drugi raz mnie nie nabierzesz.- spojrzał z powagą na Zabiniego. – Gadaj prawdę.
   - Ale tak było. Z ręką na sercu. – Blaise położył swoją prawą dłoń w miejscu, gdzie znajduje się serce. Z jego twarzy nie można było wyczytać czy kłamie czy nie. Niby był poważny, ale na jego licu od czasu do czasu pojawiał się delikatny uśmiech. Był po prostu zadowolony, że plan działa, a Smokowi zaczyna zależeć na pannie Granger.
   - Powiedzmy, że ci wierzę. – odparł blondyn z podejrzeniem w głosie. Znowu ukrył twarz w dłoniach.
   - Nie załamuj się. To nic złego, ze ci na kimś zależy. – Diabeł próbował go pocieszyć.
   - Ale to nie jest ktoś! To Granger. Całe życie była moim wrogiem. – odpowiedział ze złością, ale po chwili się opanował. – A poza tym wcale mi na niej nie zależy. Byłem pijany i gadałem głupoty.
   - Nie wiem czy wiesz Smoczku, ale jak jesteśmy pijani to podobno mówimy prawdę.
   - To ty mnie upiłeś! – Draco wypowiedział to tak jakby właśnie odkrył, gdzie ukrywa się Voldemort.
   - No co ty. – odpowiedział sarkastycznie. – Inaczej nie wyciągnąłbym od ciebie tych jakże cennych informacji na temat twojego dziwnego zachowania. – kontynuował już bez sarkazmu.
   - To twoja wina!
   - Co jest moją winą? Chyba nie dlatego, że się upiłeś zaczęło ci na niej zależeć, co? – Blaise poczuł się urażony.
   - Masz rację. Przepraszam. I nie zależy mi na niej! – po raz kolejny Smok zaprzeczył słowom Blaise’a utwierdzając go przy tym, że ma rację, jeszcze bardziej.
   - Wow Smoku. Znam cię tyle lat i pierwszy raz słyszę, żebyś kogoś przepraszał. – Diabeł zdziwił się zachowaniem Malfoya. – I gadaj co chcesz, ja i tak wiem swoje.
   - Ty to co innego. – Draco postanowił przerwać kłótnię na temat tego czy zależy mu na Hermionie.
   - Ojej. Czuję się taki specjalny. – Blaise udał wzruszenie.
Znowu nastała cisza. Słychać było tylko tykające wskazówki zegara i strzelający ogień w kominku.
   - To co zamierzasz z tym zrobić? – tym razem przerwał ją Blaise.
   - Niby z czym?
   - No z tą sytuacją. Chyba nie zamierzasz się zadręczać do końca życia?
   - Nic z tym nie zrobię. Wiesz co Granger zrobiłaby, gdyby dowiedziała się, że mieszam się w jej związek? Znowu by mnie nie zna widziała. Jedyne co zrobię to będę pilnował, żeby ten dupek nie zrobił jej krzywdy. – Draco znowu pokazywał swoje podejrzenia wobec Puchona.
   - Oj Smoku, Smoku. Do czego cię ta Miona doprowadza… - Blaise zaśmiał się pod nosem.
   - Do białej gorączki. – Malfoy również się uśmiechnął.
   - Widzę, że humorek ci wraca.
Na zegarze stojącym na kominku, wybiła właśnie godzina druga w nocy.
   - Chodź już spać. – Blaise wstał i poczekał na przyjaciela. Po chwili obaj Ślizgoni leżeli już w swoich łóżkach.
***
   Oboje siedzieli w jego dormitorium.
   - Dlaczego nie chcesz, żebym komuś mówił, że jesteś moją dziewczyną? – zapytał Gryfonkę siedząca na jego kolanach.
   - Na razie chciałabym się do tego przyzwyczaić. – ciągle przeciągała moment, w którym powie przyjaciołom o Joe. Chociaż wiedziała, że nie może tego odwlekać w nieskończoność. Bała się. Nie reakcji Ginny czy Blaise’a, ale reakcji Malfoya. Zdziwiło ją to, że, gdy myśli o przyjaciołach od razu w jej głowie pojawiają się te trzy osoby, a nie Ron i Harry. Niepokoiło ją to. Chociaż Malfoya nie nazwałaby raczej przyjacielem. Bardziej pasowało do niego sformułowanie ‘kolega’. Jednak to jego reakcji bała się najbardziej.
   - Halo? Mionka. Jesteś tu? – z rozmyślań wyrwał ją głos chłopaka. Jej chłopaka. Ciągle nie mogła się do tego przyzwyczaić.
   - Tak. Przepraszam. – uśmiechnęła się do niego.
   - Pomyślałem, że jak jesteśmy parą to nie musze się ciebie pytać, ale na wszelki wypadek to zrobię.
Hermiona spojrzała na niego oczekując pytania.
   - Czy pójdziesz ze mną na Bal Bożonarodzeniowy?
   - Oczywiście, że tak Joe. – odpowiedziała i przytuliła się do niego.
Wszystkie jej problemy jakby odleciały, a prezent od Joe, naszyjnik zmieniający kolor, zmienił swoją barwę na czerwony.
***
- No to Zabini. Musimy coś wymyślić. – Blaise i Ginny siedzieli na ławce obok zamku. Mimo brzydkiej pogody, wybrali to miejsce. Nikt im przynajmniej nie przeszkodzi.
   - Mi to mówisz? To nie ty musisz patrzeć jak Smok popada w depresję. Z nim naprawdę jest coraz gorzej.
   - Powinieneś go gdzieś zabrać, żeby się wyluzował. – poradziła panna Weasley.
   - A co do zrobienia czegoś z tym. Co proponujesz? – zapytał.
   - Nie wiem. Myślałam, że mi może pomożesz.
   - Jedno jest pewne. Trzeba ich rozdzielić. Tylko jak?
   - Nie wiem, nie wiem Diable. Zastanawiam się czy dobrze robimy. Miona wydaje się szczęśliwa. – Ginny zaczęły nawiedzać wątpliwości.
   - Chodzą ze sobą dopiero jeden dzień. Nie możesz tego ocenić.
   - Może i masz rację…
   - Ja na pewno mam rację. Zawsze mam Weasley.
   - Jakiś ty skromny Zabini. – lubili sobie dokuczać.
   - Może Pansy pomoże nam coś wymyślić? Mówiła mi, że jak będziemy jej potrzebować to ona nam pomoże. – zaproponował Blaise.
   - To ona wie o tym planie? Niedługo cały Hogwart w to wkręcisz. – zaśmiała się rudowłosa.
   - Taa. Ze Snape’em na czele. Przecież to taki romantyk. – odpowiedział sarkastycznie Ślizgon. Ginny roześmiała się szczerze. Był zadowolony z tego, że udało mu się wywołać na jej twarzy uśmiech.
   - Co się tak patrzysz? Mam brudny nos czy coś? – Gryfonka odruchowo przyłożyła dłoń do nosa.
   - Nie. Wyglądasz idealnie. – Zabini nie wiedział co się z nim dzieje. Wpatrywał się w Ginny jak w obrazek. Jej policzki przybrały zdradliwy czerwony kolor.
   - Nie gadaj głupot. Chodźmy już. Zimno mi się robi. – zmieniła szybko temat i wstała. To samo uczynił Ślizgon. Oboje ruszyli do zamku.
***
   Szedł korytarzami Hogwartu. Głowę miał spuszczoną w dół. Korytarze były puste. Większość osób siedziała w Pokojach Wspólnych swoich domów lub byli w Hogsmeade kupując ubrania i dodatki na bal. Nagle zza rogu wyłoniła się brązowowłosa Gryfonka. Nie zauważył jej. Nie widział nic poza podłogą, dlatego też przeszedł koło niej obojętnie.
   - Malfoy! – myślał, że się przesłyszał. Czy wariuje już tak, że słyszy wszędzie jej głos?
Odwrócił się i zauważył ją. Okazało się, że nic mu się nie przesłyszało, a Gryfonka naprawdę go woła. Spojrzał na nią. Niby niczym szczególnym się nie wyróżniała, ale cos sprawiło, że poczuł łaskotanie w brzuchu. Podbiegła do niego.
   - Cześć. – powiedziała z uśmiechem.
   - Cześć. – odpowiedział.
   - Profesor McGonagall kazała ci przekazać, że będzie spotkanie prefektów. W czwartek o dwudziestej.
   - Dzięki. – wysilił się na słaby uśmiech mimo, że nadal był na nią zły. Odwzajemniła go.
   - Gdzie idziesz? – zapytała.
   - Tak sobie chodzę i myślę. – odpowiedział czując, że coraz bardziej zatapia się w brązowych oczach dziewczyny stojącej naprzeciwko niego.
   - A o czym to nasz pan arystokrata myśli?
   - O takiej jednej sprawie. Nic ważnego. – miał ochotę powiedzieć jej, że tak naprawdę myśli o niej i się o nią martwi, ale nie potrafił.
   - To ja już lecę. Umówiłam się z Luną. Na razie. – odwróciła się i odeszła.
Patrzył na nią. Patrzył jak odchodzi. Nie chciał, żeby to robiła. Czuł dziwna potrzebę posiadania jej przy sobie. Zaniepokoiły go jego uczucia.
‘To tylko Granger. Granger, Granger, Granger. Granger wyjdź z mojej głowy, no!’
Przypomniało mu się, że chciał ją o coś zapytać.  Jeszcze chwila i Gryfonka zniknie za zakrętem. Teraz albo nigdy.
   - Granger! Zaczekaj!
Odwróciła się, a on do niej podszedł.
   - Wiesz, mam dla ciebie propozycję. Niejedna dziewczyna o takiej marzy, więc zastanów się dwa razy zanim odpowiesz.
Hermiona zmarszczyła brwi. Czego on od niej mógł chcieć?
Ślizgon przeczesał włosy ręką.
   - Pójdziesz ze mną na Bal Bożonarodzeniowy?
Widział zaskoczenie na jej twarzy, które po chwili ustąpiło miejsca zakłopotaniem.
   - Przepraszam, ale… Ktoś już mnie zaprosił. I ja się zgodziłam.
Mimo, że znał odpowiedź już zanim Gryfonka się odezwała, zrobiło mu się trochę przykro. Szybko jednak się otrząsnął.
   - Tak myślałem. A z kim w takim razie idziesz jeżeli można wiedzieć? – był ciekaw co odpowie dziewczyna.
Widział zakłopotanie na jej twarzy. Nie zamierzał jej odpuszczać. Prędzej czy później brązowooka będzie musiał powiedzieć jemu, Blaise’owi albo Ginny o jej związku z Puchonem.
   - Idę z … z Joe. – powiedziała przygryzając dolną wargę i czekając na jego reakcję ze strachem w oczach.
Gdzieś w duchu zrobiło mu się przykro, że zmusza ją do takiego zakłopotania i niepokoju o jego reakcję, ale zaraz przypomniał sobie o tym, że nie powiedziała mu nic o tym całym Joe i cała złość na nią wróciła.
   - No tak, mogłem się domyślić. Wspaniały Joe znowu w akcji. – starał się zachować spokój, ale z każdym słowem było mu coraz trudniej. – Powiedz mi Granger. Łączy was coś? – podpuszczał ją.
   - Powiedz mi Malfoy. Co cię to obchodzi? – zauważył, że Gryfonka zaczyna się na niego denerwować.
   - A dużo. Jesteś przyjaciółką przyszłej dziewczyny mojego kumpla. Muszę wiedzieć co się z tobą dzieje.
Przez chwilę było widać jak dziewczyna analizuje w myślach co powiedział blondyn.
   - Ginny nie jest niczyją przyszłą dziewczyną. – odezwała się po chwili. – Już ci mówiłam, że chodzi z Harrym. A poza tym to nie, nie musisz.
   - Jak Blaise’owi na kimś zależy to zrobi wszystko, żeby mieć tego kogoś przy sobie. A uwierz mi Granger, zależy mu na Wiewiórce. I nie wygląda na to, żeby ona pamiętała z kim aktualnie jest. Wracając do naszego tematu. Nie odpowiedziałaś na moje pytanie. – dalej próbował wydobyć z niej jakieś informacje.
   - I nie zamierzam. – odwróciła się na pięcie i odeszła szybkim krokiem.
Stał jeszcze chwilę w miejscu ze swoim wrednym uśmieszkiem. Cieszył się, że doprowadził ją do zakłopotania. Uważał, że należy jej się to. Przecież nie będzie go bezkarnie okłamywać. Był Malfoyem i zawsze dążył do swojego celu. A teraz tym celem było ukaranie pewnej drobnej Gryfonki.
***
*W tym samym czasie*
   - No to się narobiło. – podsumowała Pansy po wysłuchaniu Ginny i Blaise’a.
Wszyscy troje siedzieli w Pokoju Wspólnym Ślizgonów. Rudowłosa czuła się tu trochę nieswojo. Ślizgoni, a szczególnie Ślizgonki, przechodzący przez pomieszczenie, rzucali w jej stronę zdziwione i wściekłe spojrzenia. Można powiedzieć, że nic sobie z tego nie robiła, ale jednak czuła się tam obco.
   - Teraz musisz pomóc nam coś z tym zrobić. – odezwał się Diabeł.
   - Zamkniemy ich w jednym schowku na miotły i nie wypuścimy dopóki się w sobie nie zakochają. – Pansy wzruszyła ramionami.
   - Nie. To chyba zbyt drastyczne.  – odezwała się Ginny.
Pansy wybuchnęła śmiechem widząc reakcję Gryfonki.
   - Żartowałam przecież. – powiedziała po uspokojeniu się. – Trzeba po prostu bardziej przybliżyć do siebie Smoka i Mionę.
   - To by nawet pasowało do naszego planu! – z radością oznajmił Blaise. – Zapisaliśmy go nawet na kartce. – w jego głosie słychać było dumę. – Wiewiórka go gdzieś ma. – dodał.
Pansy spojrzała na niego z rozbawieniem.
    - Nie mam. Zgubiłam gdzieś. Był w szufladzie i już go nie ma. Ale pamiętam, że drugi punkt to ‘Sprawić, żeby jak najwięcej czasu spędzali razem.’
   - Widzę, że bardzo się w to zaangażowaliście. A pierwszy punkt?
   - ‘Zaprzyjaźnić ich ze sobą. – wyrecytował z pamięci Zabini.
   - I już wam się udało? – zapytała z niedowierzaniem Ślizgonka.
   - Można tak powiedzieć
   - Na pewno ich relacje się poprawiły.
Wypowiedzieli te zdania niemal jednocześnie.
   - Tylko jak mamy ich do siebie zbliżyć?
   - Kiedy coś wymyślę, dam wam znać. – spojrzała na swój zegarek. – Muszę iść. Jestem umówiona. – Pansy zarumieniła się lekko.
   - A to z kim? – zapytał jak zawsze ciekawy Blaise.
   - Z Filchem. – dziewczyna pokazał mu język i szybko wyszła z pomieszczenia.
   - Patrz Wiewiórko. Wszyscy mają parę. A ty i ja? Możemy taką stworzyć. – mrugnął do niej. Dziewczyna uderzyła go rozbawiona w ramię.
   - Ty już lepiej się nie odzywaj Diabełku.
Gryfonka również spojrzała na zegarek. Była osiemnasta.
   - Późno się robi. Lecę już. Na razie Zabini. – uśmiechnęła się do niego i wyszła.
   - Pa kochanie. – powiedział do zamkniętego przejścia do Pokoju Wspólnego Ślizgonów. Nie wiedział dlaczego się tak zachowuje. Coraz bardziej ciągnęło go do tego małego rudzielca. Będąc w jej towarzystwie czuł się szczęśliwy.
   - Oj Blaise. Ogarnij się. – powiedział sam do siebie i odszedł w tylko jemu znanym kierunku.
***
   Hermiona leżała w łóżku. Przez ten weekend jej życie uległo zmianie za sprawą Joe. Czuła się dobrze w jego towarzystwie, ale czasami myślała czy nie byłoby lepiej, gdyby Puchon w ogóle nie zapytał jej o chodzenie.
   Lecz nie myślała tylko o tym. W jej głowie siedział Malfoy i to ją denerwowało. Dlaczego zaprosił ją na bal? To pytanie dręczyło ją najbardziej. Zastanawiała się również nad tym czy Ślizgon niczego nie podejrzewa. Dużo na to wskazywało. Wiedziała, że nie da rady długo trzymać jej związku w tajemnicy. Musi powiedzieć Ginny. Nie chciała, żeby jej przyjaciółka miała jej potem za złe, że nie powiedziała jej tego wcześniej. Niestety było jedno ‘ale’. Ginny prawdopodobnie powie wszystko Blaise’owi w ramach tego całego planu, który ma na celu zeswatać ją z Malfoyem. A Blaise pewnie wszystko wygada Smokowi. Nie wiedziała co robić. Tak bardzo chciała, żeby Harry był z nią w tych chwilach. Żałowała, że w ogóle pozwoliła mu na tę misję. Mogłaby mu wszystko powiedzieć bez obawy, że on będzie ją oceniał albo, że komuś wygada. To jemu ufała najbardziej. Był dla niej jak brat. Byli jeszcze Ron i Ginny, ale to jednak Harry był jej najbliższy. Dużo jej tajemnic znała tylko on. Pamiętała każdą chwilę spędzoną z nim… Uratowanie Syriusza i Hardodzioba… Kiedy zawsze musiała naprawiać mu okulary… Wspominając te chwile, po jej policzku spłynęła łza. Szybko ją wytarła, przewróciła się na bok i zamknęła oczy zamierzając wreszcie usnąć.
***
   W czasie obiadu trzy dni później, Hermiona i Ginny znajdowały się, jak prawie każdy uczeń, w Wielkiej Sali. Starsza z nich dłubała widelcem w swoim puree. Było widać, że coś ją dręczy. Ruda domyślała się o co chodzi. Pewnie Hermiona ma wyrzuty sumienia i zastanawia się czy jej coś powiedzieć. Dobrze znała swoją przyjaciółkę. Ginny nie chciała jej niczego ułatwiać. Nie wypytywała się o Joe.
   Nagle do pomieszczenia weszła Pansy Parkinson. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że towarzyszył jej Gryfon. A dokładniej Neville Longbottom. Wszystkie oczy zwróciły się na nich. W końcu to niecodzienny widok. Pansy śmiała się w najlepsze, nic sobie nie robiąc ze spojrzeń ludzi znajdujących się w Wielkiej Sali. Jednak to nie był jeszcze koniec niespodzianek dla uczniów Hogwartu. Jakież było ich zdziwienie, kiedy Pansy nie odeszła w stronę stołu domu węża, tylko razem z Nevillem ruszyła do stołu Gryfonów. Zdziwienie uczniów sięgnęło zenitu, gdy Ślizgonka usiadła razem z Nevillem obok Ginny i naprzeciwko Hermiony i najnormalniej w świecie zaczęła nakładać sobie jedzenie na talerz. Ten rok był dla uczniów pełen niespodzianek, które głównie dotyczyły czwórki z nich – Hermiony, Ginny, Draco i Blaise’a. A przecież to dopiero początek roku szkolnego. Kto wie ile szoku będą musieli jeszcze przeżyć…
   - Cześć dziewczyny. – powiedzieli równocześnie Neville i Pansy, po czym zaśmiali się.
Gryfonki spojrzały na siebie zdziwione.
   - Cześć. – odpowiedziała szatynka.
   - Co tam u was? – zapytała Pansy nakładając sałatkę jarzynową na swój talerz. – Macie jakieś plany na weekend? A dokładniej sobotę? – zadała drugie pytanie nawet nie czekając na odpowiedź na to pierwsze.
   - Nie. – odpowiedziała Ginny.
Druga Gryfonka już otwierała usta, żeby odpowiedzieć, lecz Pansy jej na to nie pozwoliła.
   - To teraz już macie. Idziemy do Hogsmeade kupić sukienki na bal. Co wy na to?
   - Mi pasuje. – Ginny była bardzo zadowolona. Uwielbiała zakupy.
   - Ja nie mogę. – odezwała się Hermiona. Obiecała Joe, że spotka się z nim w tę sobotę.
   - Dlaczego? – zapytały jednocześnie dwie pozostałe dziewczyny.
No tak. Tego pytania się obawiała.
   - Obiecałam, że odwiedzę Hagrida. – wymyśliła szybko.
Ginny i Pansy wymieniły znaczące spojrzenia. One już wiedziały kim jest rzekomy Hagrid.
   - Hagrid nie zając. Możesz go odwiedzić w niedzielę. – zaproponowała Ginny. – Możemy nawet teraz wysłać mu notatkę.
   - Ale ja obiecałam mu w czymś pomóc. – Hermiona próbowała dalej.
   - Ja mogę cię zastąpić. Mam wolną sobotę. – po raz pierwszy głos zabrał Neville.
Starsza Gryfonka próbowała zachować spokój i nie rzucić się na przyjaciela za jego wspaniałomyślność. Wyglądało na to, że nie ma wyjścia. Joe na pewno ją zrozumie i spotka się z nią innego dnia. Teraz musiała cos wymyśleć, żeby Neville nie poszedł do Hagrida, bo przecież zmyśliła, ze musi mu w czymś pomóc.
   -Nie Neville. Nie musisz. Myślę, że Hagrid poradzi sobie sam. – przeniosła wzrok na koleżanki. – Ok. Pójdę z wami.
Pansy rozpromieniła się.
   - To super. Spotkamy się o dwunastej przed szkołą. Na razie. – powiedziała i odeszła. Lecz przed odejściem, dyskretnie przekazała małą karteczkę młodszej Gryfonce. Ginny odwinęła ją, również dyskretnie. Na karteczce widniały tylko 3 krótkie zdania.
Dzisiaj. 2000. Pokój Życzeń.
Rudowłosa uśmiechnęła się sama do siebie. Wyglądało na to, że Pansy ma plan.
   - Co się tak szczerzysz? – zapytała jej przyjaciółka z podejrzeniem w głosie.
   - Przypomniało mi się coś. – odpowiedziała szybko i zaczęła jeść swój obiad.
Hermiona wiedziała, że chodzi o coś innego. Musiała uważać. Przecież był jeszcze ten dziwny plan ułożony przez Ginny i Blaise’a.
***
   Na patrolu panowała cisza. Hermiona nie odzywała się, ponieważ ciągle nie mogła otrząsnąć się z szoku przeżytego po pytaniu na temat balu zadanym prze Ślizgona.
   Ten z kolei, wolał nie zaczynać kłótni, lecz wiedział, że na pewno zamieni dzisiaj jeszcze kilka słów z Gryfonką. Nie wiedział czemu, ale czuł się dziwnie, kiedy nie rozmawiali ze sobą albo nie dokuczali sobie nawzajem. Już powoli to wszystko go denerwowało. Te dziwne uczucia… Nigdy się tak nie czuł. Ta dziewczyna była inna niż wszystkie, które znał, z którymi się spotykał. Ta dziewczyna wywoływała u niego dziwne uczucia, a on nie wiedział dlaczego. Szedł koło niej patrolując korytarze i od czasu do czasu spoglądał na nią ukradkiem. Denerwowało go to. Coraz częściej przyłapywał siebie na spoglądaniu na Gryfonkę. Miała w sobie coś, co sprawiało, że godzinami mógłby się na nią patrzeć i tak byłoby mu mało. Nigdy nie czuł czegoś takiego i niepokoiło go to.
   Hermionę ciągle męczyły myśli na temat pytania Ślizgona o bal. Dlaczego ją zapytał? Przecież było tyle innych dziewczyn, które tylko marzą o tym, żeby chociaż na nie spojrzał, nie mówiąc już o zaproszeniu na bal. Więc dlaczego ona? Nie potrafiła odpowiedzieć na to pytanie. Nawet miała lekkie wyrzuty sumienia spowodowane tym, ze mu odmówiła. Ale przecież nie mogła stawiać go ponad Joe. Nie. Nie może się tym zadręczać. Było, minęła. Zapomni o tym. Było to jednak trudne mając obok siebie Ślizgona i czując jego perfumy. Czy musiał iść tak blisko niej? Miała wyrzuty sumienia. Chodziła z Joe, ale zauważyła, że woli spędzać czas z Malfoyem. Kto by pomyślał? Jeszcze miesiąc temu wolałaby pogadać z Voldemortem niż Malfoyem. Chociaż ostatnio ich kontakty się pogorzszyły… Blondyn chodził przybity, lecz upierał się, że nic mu nie jest. Samą Gryfonkę dziwiło to, że martwi się o niego. Niepokoiło ją to.
   Przechodzili właśnie obok dużego, drewnianego zegara z kowadłem, gdy nagle zaczął on bić. Hermiona i Draco aż podskoczyli ze strachu, ponieważ oboje rozmyślając odłączyli się od rzeczywistości. Po dziesięciu dźwiękach zegara nastała cisza. Dziewczyna odwróciła się w stronę blondyna.
   - Do jutra. – powiedziała.
Była już w połowie obrotu, kiedy złapał ją za łokieć i obrócił z powrotem w swoją stronę.
   -Czekaj. – powiedział cicho.
Nie wiedział czemu i w jakim celu to robi. Chciał jakoż przedłużyć ich chwilę razem. Wplótł rękę w jej włosy i popatrzył jej w oczy. Takie hipnotyzujące i magiczne. Gdyby karali za ładne spojrzenie, ona dostałaby pewnie karę podwójnego dożywocia. Przynajmniej on tak uważał. Jej usta. Ich malinowy kolor… Spoglądał to w jej oczy, to znowu na usta. Miał ochotę ją pocałować, lecz coś go powstrzymywało. Może nie chciał jej spłoszyć? Odsunąć od siebie. Może się bał? Słyszał jak jej oddech staje się coraz szybszy. Jej naszyjnik zmienił barwę na różowy. Dlaczego jeszcze się od niego nie odsunęła? Może ona też tego chce? Nawet jeśli to nie mógłby tego zrobić. Ona ma chłopaka i nie chciał, żeby potem miała jakieś wyrzuty sumienia, bo dała ponieść się chwili. Jednak... Nie wykorzystać takiej okazji?
   Nachylił się nad nią. Gryfonka już zamykała oczy, gotowa na pocałunek. W tej chwili nie myślała o Joe. Chciała po prostu, żeby blondyn ją pocałował. Jakież było jej zdziwienie, kiedy tego nie zrobił. Jego usta mijając jej, podążyły do jej ucha.
   - Masz coś we włosach Granger. – szepnął, a jej ciało aż zadrżało.
Draco zdjął nieistniejącą rzecz z głowy Gryfonki i odsunął się od niej. Jeszcze raz spojrzał jej w oczy, a ona uspokajała swój oddech.
   - Dobranoc. – powiedział cichym głosem.
Nic nie odpowiedziała. Była za bardzo zszokowana tym co przed chwilą zaszło.
Draco odszedł zostawiając Gryfonkę samą. Na twarzy miał uśmiech triumfu. ‘Oj Granger, Granger. Jeszcze ci tego całego Joe wybiję z głowy.’
***
*W tym samym czasie*
   - To co? Masz jakiś pomysł? – zapytała Ginny, kiedy byli już w Pokoju Życzeń.
   - Banalny, ale jakiś mam. – odpowiedziała Pansy wstając z fotela.
Pokój Życzeń urządzony był jak salon typowej rodziny czarodziejów. Palący się ogień w kominku, jeden fotel i kanapa. Okna, które pokazywały widok jaki tylko sobie ktoś zapragnie, dywan, który dopasowywał swój kolor do wystroju pomieszczenia, magiczny zegar… I oczywiście inne niezastąpione gadżety czarodziei. Aż trudno uwierzyć, ze to wszystko znajdowało się w Hogwarcie. Wystarczyło tylko to sobie wyobrazić.
   - No to mów. – pospieszył Zabini. Zależało im przecież na czasie.
   - Urządzimy piknik dla całej piątki, ale naszej trójki przypadkiem tam nie będzie. – powiedziała Pansy. Z chytrym uśmieszkiem.
Przez chwilę Ginny i Blaise analizowali w głowie pomysł Ślizgonki.
   - Piknik? O tej porze roku? – zauważył Zabini.
   - Od tego mamy ten pokój.
   - A nie pomyślałaś, że mogą po prostu wyjść stąd? – zapytała Ginny.
   - Po pierwsze to chyba tylko Hermiona, bo Smokowi zależy na tym, żeby przebywali razem, tak samo jak nam, więc raczej nie wyjdzie. A drzwi możemy zamknąć na pół godzinki, godzinkę, ewentualnie trzy. Albo – jej oczy zrobiły się większe – na całą noc! – powiedziała z entuzjazmem.
   - Ona nas zabije. – powiedziała poważnie Ginny.
   - Jeszcze nie wie, że to dla jej dobra. A poza tym, przecież mogło nam coś niespodziewanie wypaść. – odpowiedziała Pansy.
   - Wszystkim trzem? Ona nas zabije. – powtórzyła Ginny.
   - Nie cykaj Wiewiórko. – odezwał się Zabini. – Pomyśl ile Miona miała już powodów, żeby cię zabić, a mimo to jeszcze chodzisz po tym świecie. Wyobraź sobie jak dumnie opowiadasz naszym dzieciom jak to spiknęłaś ich wujka i ciocię. Wyobraź sobie jak to samo opowiadasz dzieciom Draco i Mionki. – Blaise wyglądał jakby sam sobie to wyobrażał. Jego oczy się zamgliły i wyglądał jakby odpłynął.
Ginny i Pansy wymieniły bezradne spojrzenia. Po chwili Blaise się ocknął.
   - To kiedy ten piknik?
   - Zrobimy tak… - zaczęła Pansy.



~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Witam!
Wielki powrót! Chyba… Są wakacje, więc mam czas i w ogóle, ale nie wiem jak to będzie później. Innymi słowami: nie wiem czy blog już wróci do systematyczności notek i małych odstępów czasowych między nimi, czy jeszcze potrzebuję czasu.
Chciałam napisać rozdziałów na zapas, żeby potem znowu nie było takiego zastoju, ale dzisiaj jest specjalna rocznica, więc musiałam dodać rozdział.
Otóż to dokładnie rok temu Lumos Maxima, czyli moja skromna osóbka, wpadła na pomysł założenia tego bloga. No może… Pomysł był wcześniej, ale tego dnia zdecydowałam się go założyć.
Happy Birthday mój bloguuu ! :P Odbija mi :P
Dziękuję Wam, że tak długo ze mną zostaliście pomimo małej ilości notek. Dziękuję za ponad
10, 000 wyświetleń.
Mam ogromną nadzieję, że mi wybaczycie tak długą nieobecność… Postaram się dodawać częściej notki. Chociaż po wakacjach idę do 11 czyli ostatniej klasy tutaj (Anglia), więc będę miała pewnie duuuużo nauki :/ Jednak i tak postaram się dodawać rozdziały
J
Źle się czuję z tym, że po roku prowadzenia bloga dodaję dopiero 14-ty rozdział :c
Jak widzicie zmieniłam również wygląd bloga, żeby go odświeżyć
J
Mam nadzieję, że rozdział się Wam podobał
J
Pozdrawiam i ściskam Was serdecznie.
Lumos Maxima



 

niedziela, 23 marca 2014

Pytanie do Was.


Witajcie :)
Niestety jeszcze nie odwieszam jeszcze bloga.


Myślałam co dalej zrobić z opowiadaniem. Doszłam do wniosku, że nie wyszło ono najlepiej. Wszystko jest jakieś pogmatwane, a ja sama pogubiłam się w wątku.
Dlatego chciałabym zacząć je od początku. I tutaj pytanie do Was. Co o tym sądzicie? Powinnam kontynuować czy zacząć od początku? Bardzo zależy mi na waszej opinii. Czekam na Wasze odpowiedzi ;)
Do zobaczenia

~Lumos Maxima

czwartek, 13 lutego 2014

Przerwa

Hej :(
Tak. Tytuł posta jest prawdziwy :c Zawieszam bloga...
Zakładając go nie myślałam, że kiedyś to zrobię. Szkoła,wena... Ciągle to samo. Wolę zawiesić bloga niż nie dodawać posta kilka miesięcy i mieć przez to wyrzuty sumienia.
Chciałabym również przeprosić atorów blogów, które czytam... Przepraszam, że nie skomentowałam ani nie przeczytałam jeszcze nowych rozdziałów, ale naprawdę nie mam czasu.
Przepraszam wszystkich czytelników... Pozbieram siły i wrócę. Wynagrodzę to Wam. Przepraszam :c

~Lumos Maxima