piątek, 8 sierpnia 2014

Rozdział 15 Piknik

   Reszta tygodnia minęła w mgnieniu oka. Był piątek. Pogoda robiła się coraz gorsza. W każdej chwili mógł spaść śnieg. Mimo tego trójka uczniów Hogwartu postanowiła zorganizować piknik. Mugolom wydałoby się to dziwne, ale dla czarodziei nie ma rzeczy niemożliwych. Ginny siedziała na lekcjach podenerwowana, Pansy podekscytowana, a Blaise rozbawiony. Cała trójka myślała o tym samym – pikniku. Mieli ustalony każdy szczegół. Nic nie mogło pójść źle.
   Eliksiry były kolejną lekcją Hermiony. Jak na złość były ze Ślizgonami.
   - Dzisiaj zrobicie eliksir zapomnienia. – zaczął wolno Snape. Mimo, że został dyrektorem, nie zrezygnował z nauczania i tym samym ‘torturowania’ uczniów z poza Slytherinu. – Będziecie go robić w trójkach. Jako, że mam dzisiaj dzień dobroci dla zwierząt, pozwolę wam samym utworzyć grupy. – jednak nawet uczniowie, przez których był najbardziej znienawidzony, musieli przyznać, że po zostaniu dyrektorem, Snape zrobił się odrobinę milszy i mniej surowy. –Instrukcję znajdziecie w podręczniku na stronie 228. No już. Bierzcie się do roboty. – skończył, usiadł na swoim krześle i zaczął czytać Proroka Codziennego. Jednym słowem – Snape po zostaniu dyrektorem zrobił się bardziej wyluzowany jak to by powiedzieli uczniowie.
Hermiona już szła w stronę Lavender i Parvati, kiedy ni stąd ni zowąd, pojawił się przed nią Blaise.
   -Pomyliłaś kierunki. My to w tamtą stronę. – pokazał palcem na Draco stojącego przy stanowisku, który im pokiwał.
   - Szłam do Lav i Parvati. Przykro mi Diabełku. – uśmiechnęła się przepraszająco. Nawet, gdyby nie miała partnerek to wolałaby nie pracować w towarzystwie Malfoya.
   - My jesteśmy lepsi. A poza tym chyba one znalazły już sobie lepsze towarzystwo. – wskazał głową Gryfonki.
Lavender flirtowała z Seamusem, a Parvati z ciekawością słuchała opowieści Dean’a. Najwidoczniej czwórka Gryfonów nie umiała liczyć do trzech, albo nic sobie nie robili z nakazów Snape’a, który z resztą i tak nie zwracał na nich uwagi zaczytany w Proroku Codziennym. Wyglądało na to, że nie ma dla niego znaczenia w jakich grupach pracują uczniowie. Liczyło się tylko to, żeby uwarzyli eliksir, inaczej dostaną szlaban. Snape jakby na potwierdzenie naszej teorii, a może po prostu z powodu Proroka, uśmiechnął się wrednie pod nosem. Uczniowie mogliby pewnie pracować całą klasą, a on i tak by niczego nie zauważył.
   - No dobra. Niech wam będzie.
Razem podeszli do ich stanowiska, gdzie Draco wystawił już kociołek, wielką łyżkę i inne potrzebne im narzędzia. Na stole leżało już również kilka potrzebnych im składników.
   - No cześć Granger. – blondyn puścił jej oko na przywitanie krojąc jakieś korzonki.
   - Dobra, dobra Malfoy. Macie już wszystkie składniki? – zapytała sprawdzając listę składników w podręczniku.
   - Kilku nam jeszcze brakuje.
   - Pójdę po nie, a wy pokrójcie te korzonki. – powiedziała.
   - Pomogę ci. Diabeł chyba nie zrobi sobie krzywdy.
Hermiona zdziwiła się.
   - Jak chcesz Malfoy. – wzruszyła ramionami oraz starała si® brzmieć obojętnie. Ciągle miała w głowie obraz ostatniego patrolu. I, o Merlinie, za każdym razem, gdy to wspominała robiło się jej gorąco. Jednak nie mogła sobie wybaczyć tej chwili słabości. Co ona sobie wyobrażała? Przecież jest z Joe.
Odeszła w stronę schowka, a Draco ruszył za nią. Blaise tylko uśmiechnął się pod nosem.
   Malfoy szedł za Gryfonką. Nie wiedział czemu chciał jej pomóc. Może chciał po prostu spędzić z nią trochę czasu sam na sam? Chociaż robił to na patrolach, ciągle było mu mało. Mimo, że był na nią zły, nie potrafił sobie tego odmówić. Tym bardziej, że będzie mógł ją denerwować, a to chyba jedno z najlepszych zajęć jakie ma lub nie ma przyjemności wykonywać. Weszli do schowka. Nie był on dużych rozmiarów, a dodatkowo dużo miejsca zajmowały szafy i regały. Ni zmieściłoby się tam więcej niż pięć osób naraz. Nie było tam oknie. Na niskich, dębowych szafkach postawione były świece. W pokoju panował półmrok. Na licznych półkach, poustawiane były słoiki z najróżniejszymi, najdziwniejszymi i najobrzydliwszymi rzeczami. Były tam odnóża jakiś płazów, ich skóry. Był nawet słoik z małymi oczkami najróżniejszych kolorów. Hermiona nigdy nie lubiła tu przebywać. Usłyszała jak do Ślizgon wszedł do pomieszczenia. Po jej plecach mimowolnie przeszły ciarki. ‘Pamiętaj o Joe. To twój chłopak. Nie rób nic głupiego. Joe, Joe, Joe!’ powtarzała sobie w myślach. Specjalnie nie odwróciła się w stronę Ślizgona, bo czuła, że po spojrzeniu w jego oczy, wszystkie jej postanowienia mogłaby wyrzucić do kosza. Zaczęła wybierać potrzebne składniki. Po kilku chwilach Draco odezwał się.
   - Ej Granger.
   - Co? – zapytała Gryfonka nie odwracając się.
   - No spójrz na mnie. Co? Boisz się? – zapytał z nutą kpiny w głosie trafiając w jej czuły punkt.
   - Co Malfoy? – odwróciła się i podniosła oczy, żeby na niego spojrzeć. Odskoczyła do tyłu z krzykiem. Zamiast stalowych oczu Ślizgona, ujrzała dwa różne z pewnością nie należące do niego. W dodatku bez powiek! Po przeanalizowaniu sytuacji, oparła się o szafkę głośno oddychając. W skrócie – Malfoy zapożyczył oczy z jednego ze słoików i nałożył sobie na powieki co, według niego, było przezabawne. Pękał on ze śmiechu. Zdjął z powiek oczy należące do jakiegoś stworzenia i odłożył je do słoika, z którego prawdopodobnie je wyjął. Ciągle się śmiał.
   - Ty parszywy, zapatrzony w siebie… - zaczęła Gryfonka zagryzając zęby.
   - Przystojny. – dodał blondyn.
   - Dupku! – dokończyła zezłoszczona, ale widząc rozbawioną twarz Dracona, sama wybuchnęła śmiechem.
   - Zawału kiedyś przez ciebie dostanę Malfoy – powiedziała.
   - O niczym innym nie marzę. – odgryzł się.
Ona tylko prychnęła jak rozdrażniona kotka i odwróciła się w poszukiwaniu kolejnych składników.
On zaczął chodzić po schowku w poszukiwaniu kolejnych skarbów.
   Po kilku minutach Hermiona miał już prawie wszystkie potrzebne składniki. Brakowało jej tylko suszonych nóg jaszczurki. 
   - Granger. Patrz co znalazłem. – usłyszała za sobą.
Dziewczyna wywróciła oczami.
   - Nie dam się znowu nabrać Malfoy.
   - Nic ci nie zrobię Granger. Chcę ci tylko pokazać co znalazłem. Naprawdę. – spróbował użyć przekonującego tonu.
   - Jeżeli to znowu jakiś głupi żart to cię zabiję Malfoy. – powiedziała. – No co takiego wspaniałego znalazłeś? – odwróciła się z westchnieniem.
Ślizgon stał najnormalniej w świecie. A co najważniejsze – ze swoimi oczami. Jednak uwagę Hermiony przykuło to co znajdowało się w jego dłoni. Trzymał małą, zakurzoną i, najprawdopodobniej, bardzo starą fiolkę z beżowym płynem w środku. Oczy Hermiony zaświeciły się.
   - Skąd to masz? – zapytała.
   - Znalazłem. Była nieźle ukryta. Nie mam pojęcia co to za eliksir. – odpowiedział.
Podeszła do niego i wyciągnęła rękę w jego stronę.
   - Pokaż.
   - No chyba nie Granger. Ja to znalazłem. – powiedział 0od razu, ale po chwili na jego twarz wstąpił podstępny uśmieszek. – Albo, jeżeli tak bardzo chcesz, mogę ci to dać. – dziewczyna znowu wyciągnęła rękę. – Nie tak szybko Granger. Coś za coś. – nachylił się delikatnie i postukał palcem w policzek.
   -Marzysz Malfoy. – prychnęła.
Spojrzała jeszcze raz na buteleczkę w rękach Ślizgona. Nigdy nie widziała tego eliksiru.
   - No daj to.
Od tylko kiwnął głową i jeszcze raz postukał się palcem w policzek.
Hermiona wypuściła za świstem powietrzem. Dać Malfoyowi satysfakcję czy zrezygnować z zagadkowego płynu? Jednak jej ciekawość wzięła górę.
   - Jesteś upartym, arystokratycznym dupkiem.
   - Wiem Granger. I za to mnie uwielbiasz.
Prychnęła tylko i szybkim krokiem podeszła do Ślizgona. Wspięła się na palcach i szybko cmoknęła go w policzek, po czym wyrwała mu fiolkę z ręki i odeszła szybko na drugi koniec pomieszczenia.
Draco tylko stał z uśmiechem wymalowanym na twarzy.
Gryfonka uważnie oglądał fiolkę. Nie było na niej żadnej naklejki z nazwą. Tylko zwykła, zakurzona buteleczka. Poruszyła nią. Płyn był gęsty. Nagle poczuła oddech Ślizgona na ramieniu. Spoglądał przez jej ramię na tajemnicze znalezisko.
   - Odsuń się ode mnie Malfoy. – powiedziała zirytowana Hermiona. Ten to ma czelność! Nie dość, że zmusił ją do pocałowania go, to jeszcze podchodzi tak blisko.
   - Ani mi się śni Granger. – co jak co, ale takiej okazji nie mógł zmarnować. On znalazł fiolkę, a Granger za wszelką cenę chce ją mieć. Pewnie zrobi wszystko co jej każe, więc to idealna okazja, żeby ją zdenerwować. – Przypominam ci, ze to mój eliksir i w każdej chwili mogę ci ją zabrać.
Gryfonka znowu prychnęła.
   - Sama tego chciałaś. – sięgnął po buteleczkę i wyrwał z dłoni Gryfonki, po czym ruszył do wyjścia.
   - Daj to Malfoy! Zrobiłam co kazałeś.
   - Powiedzmy, że twój czas minął, a cena wzrosła. – zatrzymał się i odwrócił.
   - Nie przesadzaj. To tylko zwykła fiolka. I tak nie wiesz co w niej jest, a beze mnie się nie dowiesz, bo jesteś zbyt głupi. – założyła ręce na piersiach i przybrała wyzywający wyraz twarzy.
Ślizgon w dwóch szybkich krokach znalazł się kilka centymetrów od niej.
   - Powtórz to jeżeli się odważysz, Gryfoneczko.
   - Jesteś głupi Malfoy. Nigdy nie widziałam głupszego człowieka od ciebie. Nawet Greengrass jest od ciebie mądrzejsza. – wypowiedziała mu prosto w twarz.
Ślizgon złapał ją dość mocno w biodrach i przyciągnął do siebie.
   - Nigdy. Nie mów. Że. Jestem. Głupi. – z każdym słowem jego twarz znajdowała się bliżej jej twarzy.
Świetnie. Całe zdarzenie się powtarza. ‘Joe, Joe, pamiętaj o Joe!’. Hermiona próbowała uspokoić oddech.
   - Bo co mi zrobisz Malfoy? – jej Gryfońska odwaga jednak jej nie opuściła.
Ich usta dzieliły centymetry.
   - Zaraz zobaczysz Granger. – dla niego te centymetry to było za dużo, zaczął przybliżać swoje usta jeszcze bliżej niej.
I znowu cały świat odpłynął. Nie liczył się teraz Joe. Zamknęła oczy…
   - Oj, przepraszam… - usłyszeli za sobą zdenerwowany głos.
Szybko od siebie odskoczyli, lecz Hermiona, korzystając z okazji, wyrwała Malfoyowi fiolkę z ręki. Kiedy spojrzała na drzwi, zobaczyła zdenerwowanego Neville’a zamykającego je.
   - Super Malfoy. Patrz co zrobiłeś. Niedługo cała szkoła będzie plotkować o tym, że coś nas łączy. – powiedziała zdenerwowana Gryfonka.
   - A nie łączy? - udawał zawiedzionego.
   - O tym możesz tylko pomarzyć. – schowała fiolkę z eliksirem do kieszeni szaty, zebrała wszystkie składniki i ruszyła w stronę wyjścia.
Draco postanowił odpuścić. Ale i tak postanowił dowiedzieć się co za eliksir znalazł. A to kolejny pretekst, by spędzić czas z Gryfonką.
   - No już się o was bałem. – powiedział Blaise, kiedy wrócili do stanowiska. – Widziałem jak Longbottom szedł do schowka. Chciałem go zatrzymać, żeby wam nie przerywał. – poruszył sugestywnie brwiami. – Ale mi się nie udało. Widziałem jak wyleciał stamtąd zawstydzony. Ja nie wiem co wy tam robiliście, ale mogliście oszczędzić biedakowi widoków. – powiedział z udawaną dezaprobatą.
Hermiona mimowolnie się zarumieniła, a Draco widząc to, uśmiechnął się pod nosem.
   - Tak w ogóle to szybko się ubraliście. – kontynuował Blaise.
   - Zamknij się Diabełku, albo uszkodzę ci twoją piękną twarzyczkę. – Hermiona, używając przesłodzonego głosu, pogroziła mu nożem, którym przed chwilą siekała odnóża żaby.
   - Cała żeńska część Hogwartu by cię znienawidziła. A poza tym, dziękuję. Twoja też jest nie najgorsza. Smok wie co bierze. – pokazał Hermionie szereg białych zębów.
   - Zmówili się normalnie, zmówili. Piętnasty listopada. Dzień Powkurzajmy Pannę Granger, Bo Czemu Nie? – powiedziała już do siebie, kontynuując siekanie.
Diabeł i Draco wymienili zadowolone spojrzenia. Smok zabrał się za wrzucanie składników do kociołka, a Blaise postanowił być odpowiedzialnym za mieszanie.
   - Robimy dzisiaj piknik. – powiedział Zabini nie odrywając się do pracy.
   - Kto? – zapytał Draco.
   - Ja, Wiewiórka, Pansy i mamy nadzieję, że wy też przyjdziecie.
   - Piknik? O tej porze roku? Chcecie zamarznąć? – zapytała Hermiona.
   - My już mamy swoje sposoby. Od tego jest Pokój Życzeń. To jak? Przyjdziecie? – Zabini zamieszał dwa razy w kociołku.
   - Ile ja mam lat, żeby na pikniki chodzić?
   - Z wyglądu wyglądasz na około siedemnaście… - zaczął Blaise.
   - Ale z zachowania to maksymalnie sześć. – dokończyła za niego Hermiona.
Oboje przybili sobie piątkę i roześmiali się.
   - A ty Mionka? Przyjdziesz? – zapytał z nadzieją Zabini. – Dzisiaj, osiemnasta, Pokój Życzeń.
Zawsze biła od niego taka pozytywna aura. Hermiona od kiedy poznała go bliżej nie potrafiła mu niczego odmówić.
   - Jasne. Nie mam nic innego do roboty. – uśmiechnęła się do niego i wrzuciła kolejne składniki do kociołka.
   - Okej. Ja też przyjdę. – powiedział po krótkiej chwili Draco. Starał się by jego głos brzmiał obojętnie.
Diabeł zaśmiał się pod nosem. Wyglądało na to, że Smok idzie tam tylko dlatego, że Hermiona zgodziła się przyjść.
   - Co cię tak bawi? – zapytał zdezorientowany Draco.
   - Nie nic. To chyba te opary. – wskazał głową na kociołek, w którym bulgotał już, zabarwiony na zielono, eliksir.
   Snape odłożył z westchnieniem gazetę. Czas sprawdzić te amatorskie eliksiry, z których połowę będzie musiał wyrzucić, a grudą połowę również wyrzucić.
   - Dobrze. Kończcie już. – powiedział głośno, a w klasie natychmiast zapanowała cisza. – Posprzątajcie, a ja w tym czasie sprawdzę co tam nawyczynialiście. – po wypowiedzeniu tych słów w klasie zapanował gwar, a profesor podszedł do pierwszego stanowiska.
   Po kilku wyrzuceniach nieudanych eliksirów, wybuchnięciach niektórych kociołków, oraz posprzątaniu całej klasy, każdy uczeń stał przy swoim stanowisku w oczekiwaniu na profesora lub, jeżeli jego eliksir był już sprawdzony, relaksowaniu się na swoim krześle.
   Nauczyciel podszedł do kociołka Hermiony, Draco i Blaise’a. Zamieszał w nim kilka razy, eliksir nadal wyglądał tak samo. Zamoczył w nim palec i oblizał go. Wykrzywił usta, ponieważ, jak prawie każdy eliksir, był on niesmaczny. Wyprostował się i spojrzał na Gryfonkę. Stał tak chwilę patrząc na nią otępiało. 
   - Profesorze? Wszystko w porządku? – zapytała zaniepokojona.
   - Profesorze? Dlaczego mnie tak nazywasz? Kim jesteś? – zapytał zdziwiony Snape.
Trójka uczniów spojrzała po sobie z niepokojem.
   - O co tu chodzi? – zapytał Blaise nie odrywając oczu z profesora, który rozglądał się otępiały po pokoju.
   - Zrobiliśmy dobry eliksir. – odpowiedziała mu Hermiona również nie odrywając oczu od Snape’a.
   - Czyli? – pytanie Blaise’a.
   - Czyli Snape stracił pamięć. No świetnie. – powiedział Draco. – Teraz nas aresztują za znęcanie się nad nauczycielami. – Widzisz co narobiłaś Granger?
   - Ja?? O co ci znowu chodzi Malfoy?– zdenerwowała się Hermiona i wbiła wzrok w Draco.
   - Zawsze musisz być we wszystkim najlepsza. I masz. Snape stracił przez ciebie pamięć.
   - Czyli lepiej by było jakbyśmy zrobili nieudany eliksir, tak? Kazał nam zrobić ten to go zrobiliśmy. Nikt mu nie kazał go wypić. Zawsze wszystko zwalasz na mnie Malfoy. Mam tego dosyć.
   - Ej. – Odezwał się Blaise pukając Draco w ramię.
   - Nie teraz Diable. – powiedział Smok nawet nie spoglądając na swojego przyjaciela.
   - Dobra, dobra Granger. Teraz powiedz jak to odwrócić. Nie chce, żeby Snape był jakiś otępiały przez całe życie.
   - Ej. – powtórzył Diabeł.
   - Zabini zamknij się. – nakazała Hermiona. – A skąd ja mam niby wiedzieć jak to odwrócić? Nie jestem mistrzem eliksirów jak on. – skinęła głową w stronę Snape’a nawet na niego nie patrząc.
   - No proszę. Nie sądziłem, że panna Ja-Wiem-Wszystko kiedykolwiek nie będzie czegoś wiedziała.
   - Ej. – powtórzył po raz trzeci Zabini.
   - Co!? – dwójka kłócących się uczniów spojrzała z wyczekiwaniem na Blaise’a, który z kolei patrzyła na profesora. Idąc śladem jego spojrzenia, natrafili na surowy wzrok Snape’a. Patrzył się tak na nich przez dłuższą chwilę, po czym bez słowa odszedł.
   - Myślicie, że mamy kłopoty? – zapytała szeptem Hermiona.
   - Mnie bardziej interesuję czy odzyskał już pamięć, bo jak nie to trzeba będzie go pilnować. – odezwał się, również szeptem, Draco.
   - Czy ja wiem. Zabawnie by było. – Blaise uśmiechnął się do siebie.
Jednak wyglądało na to, że ich nauczyciel odzyskał pamięć, ponieważ zaczął sprawdzać pozostałe kociołki.
   - No tak. Efekt był krótki, bo zażył tylko kilka kropli eliksiru. – Hermiona uderzyła się dłonią w czoło. – Że też o tym wcześniej nie pomyślałam.
   - A już miałem nadzieję, że przestałaś być kujonką. – powiedział Draco. – Jeżeli nie wiedziałaś jak odwrócić efekt eliksiru… A tu proszę. Witamy z powrotem Granger. – wyciągnął do niej dłoń.
Ona tylko obrzuciła go zrezygnowanym spojrzeniem.
   - Proszę o ciszę. – rozległ się głos profesora. – Nie chciałem wam mówić tego wcześniej, żeby nie wywoływać na was presji, ale grupa, której eliksir jest najlepszy, dostanie nagrodę. – odwrócił się do swojego biurka i sięgnął po trzy, zgrabne, wypełnione złotym płynem fiolki. – Felix Felicis. Pomyślałem, że pomysł profesora Slughorna z zeszłego roku jest trafny i również postanowiłem was wynagrodzić. Jednak eliksir w tych buteleczkach jest przeze mnie zmodyfikowany i działa dłużej niż zwykły oraz wystarczy go na więcej porcji.
Uczniowie podekscytowania wpatrywali się w trzy małe fiolki w ręku profesora. Kto nie chciałby dostać Felix Felicis? Od kiedy Harry Potter wygrał ten eliksir, każdy mu zazdrościł. A okazja znowu się powtarza.
   - W tej klasie dwa eliksiry były zrobione prawie doskonale. – Snape specjalnie przedłużał chwilę ogłoszenia ‘wyników’. – Eliksir grupy pana Notta, czyli on sam, pani Pansy Parkinson oraz pan Neville Longbottom. – wszyscy uczniowie zdziwienie spojrzeli na Neville’a. Co jak co, ale ten Gryfon nigdy nie był dobry z Eliksirów. – Oraz eliksir grupy pana Malfoya, czyli pan Zabini, panna Granger i sam wyżej wymieniony pan Malfoy. – uczniowie znowu się zdziwili. Od kiedy to Gryfoni pracują ze Ślizgonami?
Hermiona rozejrzała się po klasie. Niektórzy Ślizgoni patrzyli na nią zdezorientowani, Pansy pokazywała jej dwa kciuki w górze, większość Gryfonów patrzyła na nią jak na zdrajczynię, ale niektórzy, tacy jak Neville czy Seamus,  uśmiechali się do niej.
   - Niestety tylko jedna grupa może wygrać. Wybór był trudny. Obydwa eliksiry miały idealny kolor, jednak kolor to nie wszystko. Tylko jeden z tych eliksirów wywołał u mnie chwilowy zanik pamięci. – jego wolny sposób mówienia jeszcze bardziej przedłużał chwilę wręczenia nagrody. – I nawet bym się o tym nie dowiedział, gdyby nie kłótnia dwóch Prefektów Naczelnych. – tu spojrzał na Draco i Hermionę. Dziewczyna zarumieniła się i spuściła głowę, a Draco stał z uśmiechem triumfu prawdopodobnie znając już wyniki. – Tak więc…. Najlepszy eliksir zrobili… Panna Granger w grupie z Malfoyem i Zabinim. Gratuluję. – Podszedł do ich stolika i wręczył każdemu po buteleczce złotego eliksiru. – Myślę, że powinniście pracować razem częściej. I częściej się kłócić. Wychodzi wam to na dobre.
W tej chwili w całej szkole można było usłyszeć bicie wielkiego dzwonu oznajmiającego koniec lekcji. Cała klasa rozeszła się patrząc z zazdrością na trójkę swoich rówieśników.
   - I co Malfoy? Dalej uważasz, że niepotrzebnie się staraliśmy? – zapytała Hermiona idąc ramię w ramię z dwoma Ślizgonami. Cała trójka szła na następną lekcję.
   - Myślisz, że to twoja zasługa Granger? Przecież to ja najwięcej zrobiłem.
   - Ha! Kpisz sobie? Jeszcze niedawno mówiłeś, że to moja wina, ze eliksir był taki dobry. – oburzyła się Gryfonka.
   - Twoja wina. Ale moja zasługa. I nie złość się tak Granger. Złość piękności szkodzi, a uwierz mi, nie chciałbym, żeby coś zaszkodziło twojej buźce. Nie chce się całować z jakimś trollem. – wiedział, że ją zdenerwuje jeszcze bardziej, flirtując z nią.
   - Możesz pomarzyć Malfoy. Prędzej bym pocałowała Snape’a niż ciebie.
   - Wyglądało to trochę inaczej, kiedy byliśmy w schowku. – puścił do niej oko z wrednym uśmiechem.
Blaise tylko zrobił wielkie oczy. Ha! Blaise Sherlock Zabini miał rację! W schowku coś zaszło.
  Nie było milimetra na twarzy Hermiony, który nie byłby teraz czerwony. Dziewczyna zakryła twarz burzą loków.
   - To ty do mnie przylgnąłeś. – powiedziała jakby sama do siebie, spokojniejszym, bo zawstydzonym głosem.
Zabini wyglądał jakby dostał szczękościsku.
   - A ty nie protestowałaś. – powiedział zadowolony Draco.
   - Oj zamknij się już Malfoy, bo obniżasz IQ całego Hogwartu.* - powiedziała zdenerwowana Gryfonka i przyspieszyła kroku byle znaleźć się jak najdalej od dwójki Ślizgonów.
   - Możesz mi powiedzieć o jaką akcję w schowku chodzi? – zapytał cicho Zabini.
   - Nie twoja sprawa Diabełku. Ty się zajmij lepiej Wiewiórką. Jak ci idzie odbijanie jej Potterowi? – zapytał Malfoy. – No nie patrz tak na mnie. Ślepy by zauważył, że ci się podoba.
   - Ty mi nie powiesz o Mionce, to ja tobie nie powiem nic o Rudej. – wzruszył ramionami Zabini.
   - Ale mi się Granger nie podoba, a tobie Rudzielec tak. No mów. Może ci nawet coś doradzę.
   - Wolę nie używać twoich rad. Patrząc na to, że Miona ma teraz chłopaka, twoje metody nie działają.
   - Ile razy mam ci powtarzać? Granger mi się nie podoba! – zdenerwował się Draco.
   - Dobra, dobra. Już ja wiem swoje. Gdyby ci się nie podobała to byś tak wszędzie za nią nie chodził.
   - Wcale za nią nie chodzę.
   - „Pomogę ci Granger. Przecież te składniki są taaaakie ciężkie.”, „Śledziłem Granger do Pokoju Życzeń.” Bla bla bla, Bla bla bla. – Blaise naśladował swojego przyjaciela wysokim głosem.
Draco tylko prychnął. Wolał już nie kłócić się z Blaisem. A co jeśli wypomni mu jeszcze inne, może nawet bardziej zawstydzające sytuacje? A co jeśli ktoś usłyszy? Przecież głos Zabiniego był tak głośny, że nawet sama Granger, idąca około dziesięć metrów przed nimi, mogła go usłyszeć. Na jego szczęście, już po minucie byli przed klasą Zaklęć.
***
   Dochodziła godzina 1800.
   - Zielona bluzka czy niebieska? – zapytała Ginny trzymając dwa wieszaki. Na każdym wisiała jedna z wymienionych wyżej rzeczy.
   - Nie mam pojęcia Ginny. – Hermiona już gotowa stała przy drzwiach. – Weź niebieską. Co będziesz kolory Slytherinu nosiła.
Starsza Gryfonka miała na sobie granatowe rurki oraz biały sweterek z delikatnym dekoltem. Do tego długi, złoty łańcuszek z zawieszką w kształcie serca. Założyła też czerwone trampki za kostkę. Jej usta były lekko muśnięte błyszczykiem.
    - Okej. Jestem gotowa. – powiedziała Ginny obracając się wokół własnej osi. Miała na sobie spódniczkę do kolan w kwiaty oraz niebieską bluzeczkę odkrywającą ramiona. Założyła do tego krótki srebrny naszyjnik z zawieszką w kształcie łezki oraz również srebrną bransoletkę z zawieszkami. Do tego wygodne czarne baletki.
   - Tak szczerze to nie chce mi się tam iść Ginny.
   - Obiecałaś Diabełkowi. Chyba nie złamiesz mu teraz serca co?
   - No nie… Ale jak pomyślę, że Malfoy też tam będzie to mi się odechciewa iść.
   - A co ci Malfoy niby zrobi. Wszystko będzie okej. Przecież ja też tam będę. – czuła się źle okłamując teraz przyjaciółkę, ale przecież, jak powiedział Zabini, później jej podziękuje. – Chodź i nie marudź, bo się spóźnimy.
Za pięć minut powinna wybić godzina szósta, a właśnie na tę godzinę miały być w Pokoju Życzeń. Wyszły szybko z dormitorium i Pokoju Wspólnego i ruszyły w stronę wspomnianego pomieszczenia.
***
   - Smokuuuu. Długo jeszcze? – Blaise siedział rozłożony na kanapie w ich dormitorium. Draco już od dziesięciu minut siedział w łazience, wychodząc tylko chwilami, żeby wymienić ciuchy, które już przymierzył na inne z jego szafy. – Zachowujesz się jak Greengrass.
   - Już, już. – zawołał z łazienki. – Nic po prostu na mnie nie pasuje.
   - Hermiona i tak nie zwróci uwagi na twoje ciuchy. Wyłaź już albo wejdę tam i wyniosę cię w jakimkolwiek ubraniu jesteś.
Drzwi od łazienki otworzyły się.
   - Przecież ja się nie stroję dla Granger. – powiedział. – W ogóle się nie stroję. – dodał szybko po przeanalizowaniu swoich słów.
   - Wiem, wiem. – powiedział Blaise, chociaż wiedział, że jest inaczej. – Skądże znowu. – dodał z sarkazmem .
Wstał z kanapy. Ubrany był w długie, granatowe jeansy i czarną, przylegającą do ciała koszulkę. Ubrał też czarne buty. Spojrzał na swojego przyjaciela. Miał on na sobie podobne spodnie, białą bluzę z kapturem i biało-niebieskie buty.
   - Aleś się wystroił. – jednym zdaniem skomentował ubiór Draco. – Mionka padnie ci do stóp.
Malfoy tylko spojrzał na Blaise’a zdenerwowany i bez słowa wyszedł z dormitorium. Drugi Ślizgon zrobił to samo i oboje skierowali się do Pokoju Życzeń.
   - A gdzie Pansy? – zapytał blondyn, kiedy jego kumpel go dogonił. – Też miała przyjść, nie?
   - Wypadło jej coś. Podejrzewam, że to randka z Longbottomem.
***
- Czekaj. Zapomniałam torebki. – Ginny zatrzymała Hermionę ręką.
Były już przed Pokojem Życzeń. Hermiona spojrzała na nią zrezygnowana.
   - No dobrze. Chodź. Pójdziemy po nią. – odwróciła się na pięcie.
   - Wiesz… Sama sobie dam radę. Idź już i powiedz wszystkim, ze się spóźnię. – powiedziała i szybko odeszła.
Hermiona tylko pokręciła głową. Przeszła trzy razy obok ściany i po chwili ukazały jej się drzwi. Weszła do środka. Nikogo jeszcze nie było. Rozejrzała się. Zamiast dywanu czy podłogi, pod jej stopami rosła trawa. Wokół było słychać świergot ptaków. Rosły też tam pojedyncze drzewa. Pod jednym z nich leżał koc piknikowy i koszyk. Zauważyła, ze koc był za mały dla pięciu uczniów. Może Blaise i Malfoy doniosą jeszcze jeden? Z westchnieniem usiadła. Siedziała tyłem do drzwi przeglądając zawartość koszyka. Pokój Życzeń wyglądał jak wtedy, kiedy Joe poprosił ją o chodzenie. Wróciły wyrzuty sumienia. Nagle się wzdrygnęła. Ktoś zasłonił jej oczy. Poczuła na swoim karku ciepły oddech.
   - Zgadnij kto. – tajemnicza osoba szepnęła jej do ucha.
***

   Draco i Blaise byli już blisko Pokoju Życzeń. Nagle Zabini uderzył się dłonią w czoło.
   - Kurczę stary. Zapomniałem wziąć różdżki.
Malfoy tylko wywrócił oczami.
   - I co? Myślisz, że pójdę po nią z tobą? Niedoczekanie. – Malfoy ruszył przed siebie, a Diabeł ruszył w przeciwną stronę.
   - Tylko się pospiesz. Nie będę sam z Gryfonkami siedział. – zawołał za nim blondyn.
   - Będę za chwilę. – odkrzyknął tamten i uśmiechnął się do siebie pod nosem. Kiedy był za zakrętem zatrzymał się i wyjrzał na korytarz, którym jeszcze przed chwilą szedł. Zobaczył jak Draco znika za drzwiami Pokoju Życzeń zamykając je za sobą powoli. Kiedy zamknął je już całkowicie, Blaise zauważył jak Pansy, która był wcześniej ukryta za jakimś gobelinem, i towarzysząca jej już Ginny, zamykają zaklęciem drzwi. Szybko do nich dołączył.
   - Nadal myślicie, że to dobry pomysł? – zapytała zdenerwowana Ginny.
   - Już nie ma odwrotu Wiewiórko. – powiedział Blaise. – Znaczy jest, ale to brzmi bardziej dramatycznie. Zawsze chciałem to powiedzieć. – Wypiął dumnie pierś.
   - Kto ma ochotę na kremowe piwo? – zapytał rozweselona Pansy.
   - Droga Gryfoneczko zapraszamy do nas. Odczekamy tam z kilka godzin. No chyba, że uśniemy. Oczywiście przypadkiem. Co jest bardzo prawdopodobne. I Draco i Miona będą musieli tam spędzić całą noc. – Zabini z podekscytowania aż klasnął w dłonie. – Też czujecie tą adrenalinę? – zapytał i ruszył korytarzem w stronę Pokoju Wspólnego Ślizgonów. Dziewczyny poszły jego śladem.


_________________________________________________________________
*Sherlock (2010) sezon 1 odcinek 1 – Study In Pink. Trochę zmieniona na potrzeby opowiadania kwestia głównego bohatera. No nie mogłam się powstrzymać :3



Cześć i czołem! 

Oddaję w Wasze ręce kolejny rozdział :)
Jednak mam prośbę. Komentujcie. Smutno mi się robi jak widzę, że post był wyświetlony 90 razy, a komentarzy jest zaledwie 3 :c Bardzo zależy mi na Waszej opinii. Nie musi być ona pozytywna. 
Jak dalej tak będzie to będę musiała użyć brutalnej (xd) metody – ‘Za tyle komentarzy następny rozdział’, a tego nie chcę i Wy chyba też nie. Nie grożę wam czy coś. Proszę tylko o komentarze. 
Rozdział na razie nie sprawdzony, bo muszę bratu zaraz oddać komputer :/ Piszę pod presja :o
Mam nadzieję, że się podobało :)
~Lumos Maxima
 

9 komentarzy:

  1. Uduszę cię i pokroje na kawałeczki !!
    Tyle czekałam na ten Piknik, a ty mi urywasz rozdział w takim momencie?! Zbrodnia...
    Uch ale mimo to i tak świetny rozdział. Ta akcja w schowku... Uśmiech nie schodził mi z twarzy.
    Oni są bezbłędni. Ta ich kłótnia i całus w policzek i potem ta druga kłótnia na korytarzu ... Ale ja Draco zawstydził hihi :)
    Nie mogę się doczekać co się wydarzy w Pokoju Życzeń.
    No i ich nagroda od Snapea. Coś mi się wydaje że Zabini wykorzysta to aby zdobyć Ginny :)
    A Draco i Hermiona... No nie wiem.
    Yh. A teraz proszę mi odpowiedzieć na jedno pytanie...
    Kiedy następny rozdział okrutniku?! I nie przyjmuje odpowiedzi nie wiem ...
    Dobra jak już pewnie zauważyłaś mam lekkiego bzika na punkcie twojego opowiadanie, więc zakończę te wywody lepiej

    Pozdrawiam
    Marzycielka <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Boję się odpowiedzieć na Twoje pytanie, ale zaryzykuję. Nie wiem kiedy kolejny rozdział. :p
      Dziękuję Ci bardzo :D
      Jeszcze nie wiedziałam do czego użyją Felixa, ale możliwe, że użyję Twojego pomysłu :D Jak się zgadzasz of course :P
      Mam nadzieję, że mnie nie zabijesz za to co zrobiłam.
      ~LM

      Usuń
    2. Och mam nadzieję, że szybko. Użyć mojego pomysłu? Uuu będę zaszczycona :)

      Usuń
  2. Nowy rozdział *.* ♥
    Scena w schowku była genialna, a już myślałam, że coś między nimi będzie, no ale cóż. Będzie mi trzeba czekać.
    Ciekawi mnie jak się zakończy ich spotnianie w Pokoju Życzeń.
    Wysyłam duuuużo weny i jeszcze więcej genialnych pomysłów.

    ~Jenny
    moje-magiczne-zycie-hogwart.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Cześć. Wpadłam tu przez przypadek i zostałam zauroczona.
    Świetny blog i genialnie opisane postacie.
    jest masa zabawnych scen, aż chcę się czytać.
    Ten rozdział podobał mi się chyba najbardziej do tej pory. Ta scena w schowku była przeurocza. Już myślałam, że się pocałują.
    Ciekawa jestem co to się wydarzy na tym pikniku. Dodaj jak najszybciej rozdział :)

    Twoja cicha wielbicielka :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej.:)
    Swaty Diabła, coś co lubię.:)
    Dla mnie rozdzial fantastyczny.:)
    Pozdrawiam i zapraszam do siebie.
    la_tua_cantante

    OdpowiedzUsuń
  5. Merlinie, Draco jest tutaj taaaaki słodki.
    Ciekawe co się wydarzy w Pokoju Życzeń. Czekam na nastepny. Dodawaj!
    ~Inka

    U mnie już nn. dramioneisall4me.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń