Witam ;)
Przedstawiam wam rozdział szósty, w którym znowu nie dzieje się nic ciekawego ;/ nie wiem czemu, ale nie mam pomysłu na jakieś większe akcje na razie :(
Bardzo, bardzo, bardzo dziękuję za komentarze :D ;* <3 Jesteście super ! :D
[EDIT] Dziękuję wam również za ponad 1,000 wyświetleń ;D
Za wszelkie błędy przepraszam ; ] Chociaż mam nadzieję, że takowe się nie pojawią :3
[EDIT] Dziękuję wam również za ponad 1,000 wyświetleń ;D
Za wszelkie błędy przepraszam ; ] Chociaż mam nadzieję, że takowe się nie pojawią :3
No to zapraszam do czytania ;)
Pozdrawiam ;3
~Lumos Maxima
~Lumos Maxima
Tydzień przed
wyjazdem minął w zaskakującym tempie. Pogoda była coraz to gorsza, ale to nie
psuło humorów uczniom nie mogącym się doczekać podróży do wioski czarodziei. Każdy
przygotowywał się na wyjście. Szczególne znaczenie miało to dla uczniów klas
ostatnich, ponieważ chociaż na kilka godzin mogli oderwać się od nauki.
W dormitorium Ginny i Hermiony panował gwar. Gryfonki dzieliły pokój z Lavender
Brown oraz Parvati Patil, które stroiły się tak jakby było to najważniejsze
wydarzenie w ich życiu. Aż strach pomyśleć co będzie jak będą wychodziły za
mąż. Hermiona widząc to pomyślała, że jednak to nie Ginny jest najbardziej
dbającą o wygląd dziewczyną w Hogwarcie. Przygotowania rudej były niczym w
porównaniu do tego co robiły te dwie dziewczyny. Jednak Hermiona lubiła je.
Były takie urocze z tymi swoimi przygotowaniami. Spojrzała na zegarek stojący
na szafce nocnej przy jej łóżku. Do wyjazdu jeszcze dobre trzy godziny. Pójdzie
się przejść. Wyszła z dormitorium i pokoju wspólnego i znalazła się na prawie
pustym korytarzu. Większość uczniów pewnie jeszcze spała. Oczywiście oprócz
damskiej części, która wstała jak najwcześniej, żeby być gotowe na czas. W
drodze do biblioteki, w której zamierzała znaleźć jakąś lekką książkę spotkała
profesor McGonagall. Kobieta wyglądał jak zwykle. Wysoki kok, długa szata i
surowy, ale troskliwy wyraz twarzy.
- Właśnie miałam do pani się wybierać,
panno Granger. – powiedziała uśmiechając się.
- Dzień dobry pani profesor. O co
chodzi?
- Rozmawiałam z dyrektorem i
zgodziliśmy się na to, żeby patrole był krótsze i było ich mniej. Braliśmy pod
uwagę to, że macie teraz dużo nauki.
- Pani profesor to wspaniale. –
ucieszyła się Hermiona.
- Tak więc teraz nie macie patroli w
weekendy oraz będą zaczynać się o godzinę później.
- Dziękuję za powiadomienie pani
profesor. – bardzo się cieszyła. Co prawda to niedużo, ale ostatnio za wiele
działo się między nią i Malfoyem. Za długie patrzenie w oczy. Za dużo
‘przypadkowych’ lądowań w jego objęciach, gdy tylko Blaisa coś napadło i
popychał Smoka w jej stronę. Wydawało się jej, że robi to specjalnie, ale nie
chciało jej się o tym myśleć. Tym bardziej, że szlaban już się skończył (dzięki
temu, że tak ciężko pracowała) i nie musiała już spędzać z dwoma Ślizgonami tak
wiele czasu. Nie zamierzała też sprawić sobie kolejnego szlabanu.
- Do widzenia panno Granger. Życzę
miłego pobytu w Hogsmeade.
- Dziękuję. Do widzenia.
Nauczycielka i szatynka rozeszły się w dwie różne strony. Hermiona czuła się
trochę dziwnie. Niby powinna się cieszyć, bo przecież to jednak mniej czasu z
Malfoyem, ale z drugiej strony… czy to nie jest trochę nie fair? Nawet nie
spytała się go co on o tym sądzi i sama poszła do opiekunki z prośbą o
skrócenie patroli. Niee.. Przecież to głupstwo. Pewnie on się cieszy nawet
bardziej niż ona. Nawet nie zauważyła, a już znalazła się przed drzwiami
biblioteki. Popchnęła je delikatnie i weszła do środka. Pomieszczenie świeciło
0pustkami. Jedynie przy małym biurku ustawionym z przodu pomieszczenia
siedziała starsza kobieta – pani Pince. Podniosła głowę znad sterty papierów i
spojrzała na Hermionę. Uśmiechnęła się delikatnie i wróciła do swoich
obowiązków. Gryfonka chodziła między regałami przejeżdżając palcami po
zakurzonych grzbietach książek. Oddychała głęboko, by rozkoszować się każdym
zapachem. Kochała go. Zapach pergaminu i staroci. Znalazła gruby tom o
transmutacji i wyciągnęła go. Usiadła wygodnie w jednym z foteli i zaczęła
czytać co chwilę patrząc na zegar, aby nie spóźnić się na zbiórkę do Hogsmeade.
Zaczytała się właśnie w rozdziale o transmutowaniu rzeczy nieożywionych w
ożywione.
- Tak myślałem, ze cię tu spotkam.
Podskoczyła ze strachu. Za bardzo się zaczytała i takie są tego skutki.
Podniosła głowę.
- Joe. – uśmiechnęła się. – Co tam u
ciebie?
- Nic specjalnego. – odwzajemnił
uśmiech. – wiesz tak sobie pomyślałem… - zaczął nerwowo przeczesywać włosy. - …
może poszłabyś ze mną do Hogsmeade?
Hermiona zmieszała się. Tak. Chciała z nim pójść, ale obiecała już trójce
przyjaciół… nie! Przyjaciółce i … znajomym? Tak. Tak mogła ich nazwać. Chociaż
jeszcze do niedawna byli to jej wrogowie.
- Wiesz Joe… Ja chciałabym, ale
obiecałam już komuś innemu, że z nim pójdę.
Joe zrobił zawiedzioną minę.
- Trudno. – powiedział. – Może
następnym razem. – uśmiechnął się. – To.. Ja będę już leciał. Pa. – skończył i
wyszedł.
Szatynce zrobiło się strasznie głupio. Był jej też przykro. Obiecała sobie, że
następnym razem pójdzie z nim, żeby mu to wynagrodzić. Bez względu na to ile
słodkich minek Blaisa będzie musiała znieść. Zerknęła na zegar wiszący na
ścianie. Za godzinę zbiórka. Powinna się już zbierać. Wyszła z biblioteki
starając się być jak najciszej. Szła powoli korytarzem. Przypomniała sobie co
mówiła Ginny. Że zrobi ją na bóstwo. Tylko po co? Przecież to zwykłe wyjście do
Hogsmeade. Chociaż nie. Nie było takie zwykłe. Wychodziły ze Ślizgonami. W
dodatku wrednymi Ślizgonami. Tak. Wrednymi, ale przystojnymi Ślizgonami.
Pomyślała, że będzie musiała odwieść Ginny od tego pomysłu. Jeszcze tego
brakowało, żeby Malfoy pomyślał, że się dla niego stroi. Niedoczekanie. Doszła
w końcu na miejsce. Wypowiedziała hasło Grubej Damie i weszła do środka gotowa
na ‘tortury’ ze trony Ginny.
***
- Nie no Blaise. Im bliżej wyjścia tym
bardziej nie mogę uwierzyć, że idziemy tam z Weasley i Granger. Gadaj. Kto na
ciebie Imperiusa rzucił? – blondyn przyglądał się swojemu rozbawionemu
przyjacielowi. Chyba nigdy nie widział, żeby Diabeł się nie uśmiechał.
- Przesadzasz Smoku. Nawet ty musisz
przyznać, że niezłe laski z nich. – Zabini podniósł brwi.
Draco tylko spojrzał na niego ze współczuciem.
- Nie odpowiedziałeś. – powiedział
Blaise po kilku chwilach patrząc w zupełnie inną stronę niż tam gdzie znajdował
się jego przyjaciel.
- Oj daj mi już spokój Diable. Lepiej
chodź, bo za chwilę zbiórka.
Oboje wyszli z Pokoju Wspólnego Ślizgonów i ruszyli w stronę Wielkiej Sali,
przed którą mieli spotkać się z dziewczynami, żeby pójść razem na zbiórkę. Gdy
zaszli tam, ich jeszcze nie było.
Usiedli na ławkę znajdującą się niedaleko i czekali. Po kilku minutach Gryfonki
zaczęły się wyłaniać z tłumu. Ginny miała na sobie workowatą bluzkę sięgającą
do połowy ud, która przy końcu była bardziej obcisła i czarne legginsy.
Hermiona natomiast ubrana była w bladoróżową tunikę i legginsy takiego samego
koloru jak jej przyjaciółki. Do tego długi naszyjnik ze złotym sercem i drobne
kolczyki o tym samym kolorze. Włosy miała związane w wysokiego kucyka dzięki
czemu jej smukła szyja była odsłonięta. Całość dopełniał delikatny makijaż.
Można powiedzieć, że ruda bardzo się postarała. Hermiona prezentowała się
pięknie. Chłopcy wstali z miejsc, ale Blaise nachylił się nagle i zaczął szukać
czegoś pod ławką. Gdy Smok zauważył co robi jego przyjaciel, zapytał:
- Co ty do cholery wyprawisz Diable?
- Szukam twojej szczęki. Może z łaski
swojej pomógłbyś?
Do blondyna dopiero po chwili doszedł sens tych słów.
- Wstawaj. Wyglądasz jak debil. I nie
przesadzaj. Spotykałem lepsze.
- Śmiem wątpić w twe słowa. –
powiedział teatralnym głosem wstając z ziemi.
Ich rozmowę przerwały dziewczyny, które właśnie znalazły się przy nich.
- Cześć. – powiedział rozpromieniona
Ginny.
- Witaj Wiewiórko. – odpowiedział
rozpromieniony Blaise.
- Idziemy już na zbiórkę? Możemy się
spóźnić. – powiedziała druga z nich.
- Oj Granger. Ty chyba tylko pod
działaniem Imperiusa nie jesteś taka idealna i nie łamiąca przepisy.
- I pod wpływem Ognistej. – zaśmiała
się Ginny, a przyjaciółka spiorunowała ją spojrzeniem.
- Ooo. Nie spodziewałbym się tego po
naszej pani prefekt. – powiedział tym swoim
ironicznym głosem Draco.
- To było dawno i nie prawda. Idziecie
czy zostajemy w zamku? – nie czekając na odpowiedź ruszyła w stronę wyjścia. Po
chwili dogoniła ją reszta.
- Oj dobra Mionka. Chyba się nie
obraziłaś co? – zapytał Blaise.
- Nie. Oczywiście, że nie. –
uśmiechnęła się. – Wiem, że na pewno wy wyprawiacie gorsze rzeczy po alkoholu.
Wyszli na dziedziniec, na którym było już pełno uczniów. Pogoda nie polepszyła
się. Nadal było pochmurno i nieprzyjemnie. Hermiona zauważyła Lavender i
Parvati flirtujące z jakimiś chłopakami. Gdy ją zauważyły, pokiwały jej, a ona
odwzajemniła gest. Zauważyła też Joe, który stał z grupką Puchonów. Nie
wyglądał na zadowolonego. Hermiona poczuła wyrzuty sumienia. Draco zauważył, że
Gryfonka patrzy się na Joe i poczuł dziwne uczucie. Wiedział, że chociaż nie
zna tego chłopaka to i tak go raczej nie polubi. Był taki… denerwujący.
McGonagall skończyła właśnie powtarzać regulamin i pozwoliła uczniom ruszyć do
powozów zawożących ich do Hogsmeade. Były to te same pojazdy, które co roku
zawożą ich do szkoły. Czwórka młodych czarodziei wsiadła do jednego. Blaise
szybko zajął miejsce koło Ginny, tak więc Draco musiał usiąść obok Hermiony.
- Słyszałem Granger, że patrole się
zmieniły. Wiesz może dlaczego? – zapytał chociaż znał odpowiedź.
- Tak. Poprosiłam McGonagall o
skrócenie ich, ponieważ mam teraz dużo nauki. – powiedziała. Już dawno miała
taką odpowiedź w głowie.
- Ahaa.. – widać było, że nie za
bardzo jej uwierzył.
- To… Gdzie idziemy najpierw? –
spytała szatynka wszystkich chcąc przerwać ten temat.
- Nie wiem. Może do Trzech Mioteł? –
zaproponowała Ginny.
Wszyscy się zgodzili. Po kilku minutach dojechali wreszcie do wioski. Blaise i
Draco pomogli dziewczynom zejść z powozu. Może i byli wredni i aroganccy
czasami, ale byli też gentelmanami.
Cała czwórka ruszyła w stronę wcześniej wspomnianego miejsca. W środku nie było
wiele osób. Zaraz, gdy weszli powitała ich Madame Rosmerta z szerokim
uśmiechem. Usiedli przy czteroosobowym stoliku, a Ślizgoni poszli zamówić coś
do picia. Wrócili z czterema kuflami piwa kremowego. Rozmowa toczyła się
przyjemnie. Nikt ich nie znający nie pomyślałby, że w tym towarzystwie ktoś
kogoś nie lubi jak było w przypadku Hermiony i Draco. Zabini rozluźniał
atmosferę swoimi żartami. Wreszcie zaproponował zagranie w butelkę, a reszta
towarzystwa (należy wspomnieć, że już po kilku piwach kremowych, do których
kazali nalać sobie troszkę Ognistej) zgodziła się. Tak więc poprosili
właścicielkę o pustą butelkę i zaczęli grać.
- To kto pierwszy? – zapytała ruda.
- Pozwól, że ja rudzielcu. – Blaise
uśmiechnął się do niej.
Zakręcił. Butelka zaczęła kręcić się wokół własnej osi. Wszyscy z zapartym
tchem czekali na kogo wskaże szyjka butelki. Zaczęła ona w końcu zwalniać i
zatrzymała się na Ginny.
- Pytanie czy wyzwanie Wiewióreczko.
- Pytanie.
- Dobrzee… - powiedział przeciągle. –
Czy gdybyś kiedyś zerwała z Potterem miałbym u ciebie szanse? I ostrzegam nie
próbuj kłamać. Chyba, że chcesz, żeby twoje śliczne piegi ułożyły się w dziwny
napis.
- Hmm… Czyli rzuciłeś zaklęcie?
Mądrze. – próbowała przedłużyć. – Myślę, że tak. Miałbyś szanse.
Blaise rozpromienił się.
- Ok. Teraz ja. – powiedziała ruda i
zakręciła butelką.
Ta zrobiła to co ostatnio i zatrzymała się na Hermionie.
- Pytanko czy wyzwanko? – zaśmiała się
Ginny.
- A zaryzykuję. Wyzwanie.
- No to… Pocałuj naszego blondaska. W
policzek na razie.
- Na razie? – zapytała Miona z
przerażeniem.
- No wiesz Granger. Możesz się już nie
oderwać. – powiedział Draco.
- Marzysz Malfoy.
Dziewczyna wstała i podeszła do niego. Przybliżyła się delikatnie i pocałowała
go. Dotyk jego zimnej skóry na jej ciepłych ustach działał na nią rozbrajająco.
Od razu się otrząsnęła i odeszła na swoje miejsce.
- Szminki ci trochę zostało. –
powiedziała młodsza Gryfonka śmiejąc się.
Ręka blondyna natychmiast powędrował w miejsce gdzie jeszcze przed chwilą
znajdowały się malinowe usta szatynki. Żałował teraz, ze nie odwrócił głowy,
żeby ich usta się spotkały. Chociaż to mogłoby ją wystraszyć. Był ciekawy jak
zareagowałoby jego ciało na normalny pocałunek. Jeżeli tak bardzo podobało mu
się tylko cmoknięcie w policzek to co dopiero cmoknięcie w usta. Wytarł szybko
szminkę z policzka i spojrzał na kręcącą się butelkę. Tym razem jej szyjka
wskazała Blaisa.
- Pytanie czy wyzwanie?
- Hmm… Pytanie.
- Czemu ostatnio ciągle latasz za mną i
Ginny? – nie miała pomysłu na pytanie dlatego wybrała pierwsze lepsze.
- Muszę przyznać, że dlatego, że
Wiewiórka mi się podoba, ale niestety wiem, że Potter był szybszy. – spojrzał na
nią.
Ginny zarumieniła się.
- Dobra kręć już. – powiedziała, gdy
ten nie odrywał wzroku.
Blaise zakręcił butelką, która teraz
wskazywała na Draco.
- O nie. – jęknął blondyn. – Znając
ciebie to nie będzie przyjemnie.
- Nie gadaj tylko mów. Pytanie czy
wyzwanie?
- Chyba jednak wolę pytanie.
- No to… Co najbardziej podoba ci się
w Mionie i… pamiętaj o zaklęciu.
- Nie no diable. Proszę cię.
- Nie ma zmiłuj. Jak wszyscy to
wszyscy.
Blondyn mruknął coś pod nosem.
- Powtórz, bo nie słyszeliśmy. –
widać, ze Blaisowi podobało się zakłopotanie przyjaciela.
- Oczy! – powiedział już głośniej. –
Zadowolony? – wziął butelkę i zaczął kręcić.
Butelka wskazała na Hermionę.
- Pytanie czy wyzwanie?
- Pytanie… - odpowiedziała niepewnie.
- No to… czy mogłabyś mnie kiedyś
polubić chociaż cały czas byłem dla ciebie złośliwy?
No świetnie. Teraz jak powie mu, że tak to będzie miał więcej powodów do
denerwowania jej, ale… Tak. Przecież to co zamierza powiedzieć nie będzie
kłamstwem.
- Tak. – tym zdziwiła wszystkich. –
Pomyślałam, że skoro to ostatni rok, a nawet Snape mówi, ze powinniśmy się
wszyscy pogodzić, to jestem w stanie pogodzić się z każdym. Nawet z tobą
Malfoy.
Blondyn poczuł jakby ulgę. Czyli jednak może uda im się poprawić relacje?
- Jeny. Musimy już się zbierać. –
powiedziała ruda wskazując na zegar w gospodzie.
Wyszli na ulicę. Zanim doszli do powozu, zaczął padać deszcz. Na szczęście
zaczarowany pojazd miał daszek. Wsiedli przemoczeni do środka, a wóz ruszył w
stronę Hogwartu. Gdy dojechali na miejsce, robiło się już szarawo. Słońce powili
zachodziło za horyzont, by ustąpić miejsca księżycowi i gwiazdom. Niemożliwe
jak szybko zleciał im czas w Hogsmeade. Hermiona była zmęczona, ale
jednocześnie zadowolona. Może to nawet lepiej, że Malfoy spytał się ją o
wyjście przed Joe? Razem z Ginny pożegnali się ze Ślizgonami, chociaż ci
namawiali je, żeby ich odwiedziły. Jeszcze tego brakowało, żeby zazdrosne
Ślizgonki zobaczyły, że one wchodzą do ich dormitorium. Zginęłyby na miejscu. W
swoim dormitorium rozmawiały do późnego wieczora. Rozmawiały o wszystkim. O
przyszłości, o przeszłości. Jednak ich rozmowy najczęściej kręciły się wokół
dwójki Ślizgonów. Musiały przyznać, że zaczynają ich lubić.
Cudo, cudo i jeszcze raz cudo *.*
OdpowiedzUsuńOba tak dalej. Z niecierpliwością czekam na nowy roździał.
PS. Wiesz co.... podkradłaś mi pomysł ale to ciii.... ♥
http://moje-magiczne-zycie-hogwart.blogspot.com/
heheh :D naprawdę? na pewno zrobiłam to nieświadomie ;p a, który to? ;)
UsuńDziękuję ;* ♥
Ten komentarz został usunięty przez autora.
UsuńPomysł z butelką XD ale nie mam ci tego za złe ♥
UsuńHehe ;p dziękii ♥ :D
UsuńCzytałam z zapartym tchem <3
OdpowiedzUsuńJestem pod wrażeniem.:)
OdpowiedzUsuńNie mogę doczekać się kolejnych spotkań naszych Dramione.:p
Pozdrawiam,
la_tua_cantante_
www.amor-deliria-nervosa-dramione.blogspot.com
No na prawdę fajnie, muszę przyznać! :)
OdpowiedzUsuńintrygują mnie ich spotkania, dlatego czekam na kolejny rozdział! :)
pozdrawiam, Zou.
http://hermionyswiat.blogspot.com/
Miodzio <3
OdpowiedzUsuńNo i wpadliiiiiiiiiii!!!!!!!
Bardzo miło mi się czyta, dziękuję!
Meeeeeeeega *.*
OdpowiedzUsuńUwielbiam twoje dramione *.*
Fajne opowiadanie, chociaż troszkę brakuje mi jakiejś akcji, niespodziewanego wydarzenia.
OdpowiedzUsuńP.S. Popraw proszę wyraz wrodzy na wrogowie
Właśnie mi też brakuje akcji, ale nie mam żadnego pomysłu ; // Ale staram się ;p
UsuńKocham to ! :)
OdpowiedzUsuń