środa, 21 sierpnia 2013

Rozdział 4 Cały dzień ze Ślizgonami

Witam :)
Jest już rozdział czwarty. Jaki jest? Na pewno dłuższy d poprzedniego (aż 5,5 strony) :P
Znowu nic ciekawego się nie dzieje, ale postaram się trochę w końcu rozwinąć akcję :D
Zapraszam was też na nowego Ask'a gdzie mozecie zadawać nurtujące was pytania xd http://ask.fm/LumossMaxima
No to zaczynajcie czytać :D


Ze snu obudziły ją pierwsze promienie słońca, które drażniły jej zamknięte powieki. Otworzyła je i od razu tego pożałowała, bowiem do jej zaspanych oczu dotarł ostry błysk światła. Natychmiast zamknęła je z powrotem. Obróciła się wciąż leżąc i spojrzała na śpiącą Ginny. Jej rude włosy były porozrzucane na wszystkie strony. Wyglądała uroczo. Hermiona powoli wstała z łóżka i podeszła do przyjaciółki. Nie chciała jej budzić, ale przecież wakacje się skończyły i trzeba wstawać wcześniej.
   - Ginny. Wstawaj. – szturchnęła ją lekko.
   - Już mamo. Jeszcze pięć minut. – wymamrotała. 
Hermiona roześmiała się cicho.
   - To ja. Hermiona. Wstawaj na śniadanie. – znów ją szturchnęła.
   - Ok, ok. Już wstaję. – powiedziała wciąż mając zamknięte oczy.
Szatynka zrezygnowana odeszła od łóżka przyjaciółki. Poszukała w jeszcze nie rozpakowanych kufrach kosmetyczki i swojej szaty i poszła do łazienki, żeby przygotować się na pierwszy dzień szkoły. Znalazła tam swoje ciuchy, które poprzedniego dnia przygotowała. Założyła je, a na to zarzuciła szatę z herbem Gryffindoru umieszczonym na lewej piersi. Na drugiej zaś, przyczepiła plakietkę prefekta naczelnego. Zrobiła sobie delikatny makijaż, a włosy związała w luźnego koka. Gdy wyszła z łazienki zauważyła, że Ginny stoi zaspana przed drzwiami najwyraźniej czekając aż jej przyjaciółka wyjdzie. 
   - Już myślałam, że cię tam de mentor pocałował czy coś. – powiedziała ziewając, po czym weszła do łazienki.
Hermiona uśmiechnęła się i spojrzała na swój plan lekcji. Pierwsza była lekcja zaklęć z Puchonami. Nie tak źle. Poczekała aż przyjaciółka wyjdzie i razem ruszyły do Wielkiej Sali na śniadanie.
***

   - No i wyobrażasz sobie? Granger prefektem. Razem ze mną. I nawet mi o tym nie powiedziała. – Draco ubierała właśnie szatę. 
   - Tak Smoku, wiem. Ciągle o tym gadasz i jakoś nie wygląda na to żebyś się tym bardzo przejmował. – powiedział Blaise z wymownym uśmiechem.
   - Czy ty coś sugerujesz Diable?
   - Nie. Oczywiście, że nie. – zrobił minę niewinnego dziecka, a jego przyjaciel wywrócił oczami.
   - Dobra, dobra. Chodźmy już na śniadanie. 
Obydwoje ruszyli do Pokoju Wspólnego po czym do wyjścia. Draco przelotnie spojrzał na plan lekcji. 
   - O nie. Pierwsza jest opieka nad magicznymi stworzeniami z tym dziwakiem Hadrigem.
   - Hagridem. – poprawił go Blaise.
   - Jedno i to samo. Nieważne jakby się nazywał i tak jest dziwakiem.
   - Ale Mionka go lubi. – wiedział, że zaczyna igrać z ogniem.
   - Kto?? – zapytał wyraźnie zdziwiony blondyn.
   - Hermiona. Nie udawaj, że nie wiesz, że tak do niej mówią. Przecież ostatnio zaczynasz się za bardzo interesować wszystkim co z nią związane jak i samą jej osobą.
   - Wcale nie. – próbował bronić się Draco.
   - Nie wcale. Oczywiście nie licząc tego, że chociaż Astoria proponowała nam siedzenie z nią w przedziale w pociągu, ty prawie siłą zaciągałeś mnie dalej chociaż wiedziałeś, ze nigdzie nie ma miejsc. 
   - Nie chciałem po prostu z nią siedzieć. Nie lubię jej. 
   - Oj przepraszam. Wygłupiłem się tym przykładem. Oczywiście nie zauważyłem jak zaglądałeś do każdego przedziału i nawet jak było w nim miejsce to szedłeś dalej udając, że albo nie lubisz ludzi, którzy tam siedzą, albo mówiąc mi, że nie było tam miejsc. Jako dobry kumpel udawałem, że ci wierzę. – mówił już całkiem rozbawiony Zabini.
   - Bo naprawdę tak było.
   - I przecież to całkiem normalne, że powiedziałeś do Hermiony, czekaj… Jak to było? Ahaa.  ‘Kotek’. Ale to już jest mały szczegół nie? – Blaise bardzo dobrze się bawił.
   - Dobra. Właź już. – blondyn wepchnął go do Wielkiej Sali.
Większość uczniów znajdowała się już w środku i jadła śniadanie. Blaise udawał, ze nie zauważył jak jego przyjaciel odruchowo spojrzał na stół Gryfonów. On jeszcze się dowie co temu arystokracie chodzi po jego blond czuprynie. Jedno było pewne. Wpadła mu w oko pewna brązowowłosa Gryfonka. Chociaż z drugiej strony było to trochę dziwne, bo od kiedy pamięta, jego przyjaciel jej nie lubił. Jak widać każdy się zmienia. Postanowił, że pomoże Malfoyowi. A może wtedy nawet jemu się uda. W końcu sam sobie musiał się przyznać, że pewna wiewiórka lata po jego głowie i wcale nie chce jej opuścić.

Dwoje Ślizgonów doszło do swojego stołu i usiadło obok Pansy Parkinson – ich przyjaciółki i byłej dziewczyny Draco. 
   - Hej chłopcy. – uśmiechnęła się do nich. Co powiecie? Jak wam minęła podróż? Dlaczego nie usiedliście ze mną? – jej pytań nie było końca. Cała Pansy.
   - Och. Draco najwidoczniej nie trafił na ciebie podczas przetrzepywania przedziałów. – powiedział rozbawiony Zabini. Blondyn posłał mu spojrzenie, które mogłoby zabić. Ich przyjaciółka spojrzała na nich dziwnie, ale nie wnikała w to. Jakby chcieli to sami powiedzieliby o co chodzi.
Młody Malfoy wiedział, że to dopiero początek. Kiedy Blaise się do czegoś doczepi to tak szybko nie odpuszcza. Ale prędzej da się pocałować Crabbe’owi niż powie na głos, że podoba mu się Granger. Lecz co tu zaprzeczać? Jest ładna, mądra. Żaden normalny chłopak nie oparłby się jej. Niestety. Za dużo krzywd jej zrobił, żeby ona teraz mogła go chociaż polubić. Nie przyznawał teraz nawet przed samym sobą, że nie może się doczekać dzisiejszego patrolu. Po prostu będzie zachowywał się jak zawsze i będzie ją denerwował. To dziwne, ale uważał, że ona wygląda uroczo, gdy się denerwuje. Od razu otrząsnął się z tych myśli. To prawda. Granger mu się podobała, ale nic więcej. Sięgnął po tosta i zaczął go smarować dżemem.
***

Hermiona i Ginny właśnie skończyły śniadanie i wychodziły z Wielkiej Sali. 
   - Spotkamy się po lekcjach w dormitorium. – powiedziała ruda i pożegnała się z przyjaciółką. Po czym odeszła w stronę wyjścia. Jej pierwszą lekcją było zielarstwo.

Szatynka ruszyła w stronę klasy zaklęć. W rękach trzymała książki potrzebne do lekcji. Po drodze mijała dużo uczniów. Gdzieniegdzie w kątach pojawiały się zakochane pary. Każdy tęsknił w czasie wakacji za swoją drugą połówką. Ona nie miała za kim. Owszem, Ron. Ale czy to co do niego czuje to miłość? Wydawało jej się ,że nie. Może po prostu nie chcę zranić jego uczuć? Była tak zamyślona, że nie poczuła, że na kogoś wpada. Z rąk wyleciały jej wszystkie książki. Rozejrzała się i zauważyła, że stoi już przed klasą do zaklęć, a ten ktoś na kogo wpadała to Joe Fletcher z Hufflepuff’u. Był to wysoki, ciemnowłosy chłopak o brązowych oczach i ładnym uśmiechu.
   - Przepraszam. – powiedziała Hermiona i schyliła się po książki. 
   - Nie szkodzi. – chłopak schylił się i pomógł jej.
   - Dziękuję… – Hermiona wstała i uśmiechnęła się. Nie wiedziała jak Puchon ma na imię.
   - Joe. – wyciągnął do niej rękę.
   - Hermiona. – odwzajemniła gest.
   - Widzę, że jesteś z Gryffindoru. – spojrzał na herb na jej szacie. – Czyli mamy teraz razem zaklęcia. Może usiądziemy razem? 
   - Chętnie. – odpowiedział dziewczyna.
Joe uśmiechnął się, po czym otworzył drzwi do klasy i pozwolił przejść Hermionie pierwszej. W środku nie było jeszcze profesora Flitwick’a, ale prawie cała klasa czekała grzecznie na niego. Hermiona i Joe usiedli w przedostatniej ławce. Obok szatynki pozostały jeszcze dwa wolne miejsca. Może jej się wydawało, ale w klasie chyba przybyło miejsc. Wokół było słychać szepty uczniów. Każdy chciał się nacieszyć przyjaciółmi. Nie widzieli się przecież przez całe wakacje. Nagle drzwi do klasy się otworzyły i wszedł przez nie ich nauczyciel z klasą Ślizgonów.
   - Witajcie. – powiedział. – W związku z tym, że profesor Hagrid musiał pilnie wyjechać, na naszych dzisiejszych zajęciach ugościmy uczniów ze Slitherin’u. 
Po klasie przeszedł pomruk niezadowolenia. 
   - Dlatego też klasa została przeze mnie magicznie powiększona. – odwrócił się w stronę Ślizgonów. – Zajmijcie wolne miejsca.
Hermiona modliła się w duchu, żeby koło niej nie usiadł żaden wredny Ślizgon. Jednak jak widać Merlin nie jest dla niej hojny. Zaraz obok niej usiadł Zabini. Myślała, że może się pomylił i zaraz jak zobaczy gdzie usiadł to odejdzie. Była pewna, że w pociągu po prostu się zapomniał i dlatego był dla niej i Ginny miły. Jednak nie. Blaise usiadł koło niej i uśmiechnął się.
   - Cześć. – powiedział.
   - Cześć. – odpowiedziała niepewnie Hermiona.
Zauważyła jak Ślizgon macha do kogoś. Po chwili przy jej ławce pojawił się Malfoy. Wiedziała, że nie ma co liczyć na to, że blondyn tu nie usiądzie. W końcu siedział tu jego najlepszy kumpel. 
   - Och. Witaj Granger. Co tam? Pewnie ci się śniłem dzisiaj co? – powiedział ze złośliwym uśmieszkiem
   - Oczywiście Malfoy. Śniło mi się jak wskakujesz do spodni każdemu napotkanemu uczniowi jako fretka. – odgryzła mu się z takim samym uśmiechem.
   - Siadajcie już wszyscy! – profesor Flitwick próbował opanować wszystkie trzy klasy, co niezbyt mu się udawało.
Draco usiadł obok swojego przyjaciela i wyjął książki. 
   - Lepszego miejsca nie mogłeś wybrać, co? – szepnął zdenerwowany.
   - Oboje wiemy, że się cieszysz. – odpowiedział Zabini również szepcąc.
   - Tematem dzisiejszej lekcji jest… - nauczyciel zaczął lekcję. 
Hermiona zaczęła spisywać temat z tablicy, gdy nagle usłyszała:
   - To co tam u ciebie Hermionko? 
Odwróciła się w stronę uśmiechniętego Blaise’a.
   - Yy.. Nic ciekawego. – odpowiedziała niepewnie. – A u ciebie?
   - Mów mi Diabeł jak chcesz. Wszyscy tak do mnie mówią. – uśmiechnął się znowu. – U mnie też nic ciekawego. To co zawsze. Muszę znosić towarzystwo tego blondaska obok.
Hermiona uśmiechnęła się. Była zaskoczona. Ten Ślizgon. Przyjaciel Malfoy’a. Pozwala jej mówić do siebie tak jak mówią do niego przyjaciele? Nie. Coś tu jest nie tak. Chociaż z drugiej strony może on też postanowił na tym ostatnim roku pogodzić się ze wszystkimi? Nie mogła teraz się nad tym zastanawiać. Musi przecież skupić się na lekcji. Okazało się, ze to nie jest wcale takie łatwe w towarzystwie Zabiniego. Ślizgon co chwilę opowiadał jej jakieś żarty. Gryfonka próbowała opanować śmiech. Blaise nie ograniczył się do jednej osoby. Te same żarty opowiadał Draco. Nie wiedział jeszcze co to ma na celu. Improwizował. Jednak pod koniec lekcji było już wiadomo do czego to doprowadzi, a Blaise był z tego efektu bardzo zadowolony.
***

   - Czy ty czasami myślisz Diable?? – Draco i Blaise właśnie wychodzili z klasy. – Nie dość, że mam patrole z Granger to teraz jeszcze szlaban? I czego się tak cieszysz głąbie?
Zabini był wyraźnie rozbawiony. 
   - Trzeba było wstrzymywać śmiech.
   - Trzeba było nie opowiadać jakiś dowcipów. Jeszcze rozumiem, że mi je opowiadałeś, ale jej??
   - Zobaczysz, że jeszcze mi podziękujesz Smoku. – uśmiechnął się do niego. 
   - No raczej nie. – odpowiedział.
‘Zobaczymy za kilka lat kiedy to będziesz miał dzieci o oczach Hermiony’  pomyślał Blaise. Oboje ruszyli w stronę klasy transmutacji.
***

No nie. Pierwszy dzień szkoły i już szlaban. Jeszcze z Malfoyem i Zabinim. Wygląda na to, że dzisiaj cały dzień spędzi z tym arystokratą. Spojrzała na zegar. Za dziesięć osiemnasta. Czas wyjść. Pożegnała się z Ginny i wyszła z Pokoju Wspólnego. Świetnie, po prostu świetnie. Teraz zamiast spędzić trzy godziny z Malfoyem, spędzi aż cztery. Zaraz po szlabanie musiała udać się na patrol. Dobrze, że chociaż Zabini też tam będzie. Ale czy rzeczywiście dobrze? Zachowuje się przecież ostatnio trochę dziwnie. Nawet nie zauważyła jak doszła przed klas ę zaklęć. Byli już tam Draco i Blaise. 
   - O Mionka. Jak miło cie znowu widzieć. 
Hermiona zgromiła go wzrokiem. Co jak co, ale przez niego tu teraz są. 
   - Oj nie bądź na mnie zła. – udawał bardzo zmartwionego.
Szatynka uśmiechnęła się delikatnie. Nie wiadomo czemu, ale nie potrafiła być na niego zła. Szczególnie, gdy zrobił tę smutną minę. 
Z klasy wyszedł właśnie profesor Flitwick i zaprosił ich gestem do środka. Cała trójka weszła do pomieszczenia.
   - Wiecie jak rzadko daję szlabany. – zaczął nauczyciel. – Ale wybuchnięcie śmiechem przez dwójkę prefektów naczelnych aż dwa razy to już przesada.
   - Właśnie profesorze. Jak pan dobrze zauważył tylko oni są winni, więc ja może już pójdę. – odezwał się Blaise. Jego plan był prosty. Zostawić tę parę sam na sam. Chociaż to grozi pozabijaniem się ich nawzajem. Ale co tam. Zaryzykuje.
   - Niech pan nie będzie taki mądry panie Zabini. Wszyscy wiemy, że to pan jest sprawcą tego incydentu.
   - Jeny. Mówi pan jak ten koleś z serialu „Magiczny detektyw Tom”.
Hermiona i Draco próbowali zachować poważne miny.
   - Waszym zadaniem jest poukładanie wszystkich moich książek alfabetycznie. – zignorował uwagę Blaise’a i wskazał na dość dużą biblioteczkę. – Nie wiem ile wam to zajmie, więc nie wiem też ile będzie trwać wasz szlaban. Jednak będzie to godzinna dziennie ze względu na obowiązki prefektów. A teraz do roboty. Wrócę za godzinę.
Flitwick wyszedł z klasy.
   - Świetnie Diable. Brawo. Widzisz ile tam jest książek? Do końca roku nie skończymy. – powiedział zdenerwowany Draco podczas, gdy Hermiona bez słowa podeszła do biblioteczki i zaczęła pracować.
   - Lepiej bierz przykład z Hermiony i bierz się do roboty. – uśmiechnął się.
Draco podszedł do biblioteczki i stanął obok dziewczyny.
   - Nie uważasz Granger, że to trochę ryzykowne dawać ci szlaban tego typu? Przecież zaraz zaczniesz czytać wszystkie te książki.
   - Nie. Uważam, że powinieneś się zamknąć i pomagać. – odpowiedziała. 
Blaise próbował wymyślić coś, żeby jakoś tę dwójkę przybliżyć do siebie. W końcu wpadł na jeden pomysł. Może był banalny, ale na razie żaden inny nie wpadał mu do głowy. Zaczął działać. Przeszedł koło Draco i stanął po jego drugiej stronie. I nagle, zupełnie przypadkiem oczywiście, popchnął go na Hermionę.
Blondyn zaczął upadać na Gryfonkę, a ona próbowała utrzymać równowagę. Gdy już myślała, że upadnie na podłogę, jego silne ramiona przytrzymały ją. Przez dłuższy czas stali tak nieruchomo patrząc sobie w oczy. On czuł zapach jej włosów. Ona czuła zapach jego perfum. Oboje chcieli je zapamiętać. Działały na nich dziwnie. Tak… intrygująco. Szatynka poczuła jak na jej twarzy pojawiają się rumieńce. Po chwili Ślizgon szybko odsunął się od Hermiony i wrócił do pracy. Ona zrobiła to samo. Blaise zadowolony wrócił tam gdzie pracował wcześniej. Krok pierwszy zaliczony. Może teraz czas zaangażować w jego plan kogoś jeszcze? Może tę fajną wiewiórkę – Ginny Weasley. Może dzięki temu się do niej zbliży? Tak. Musiał z nią pogadać. Ona na pewno pomoże mu zeswatać tę dwójkę.
***

Na patrolu dwójka prefektów nie tętniła życiem. Oboje byli lekko zmieszani tym co wydarzyło się na szlabanie. I oboje lekko zdziwieni tym co teraz chodzi im po głowie. Draco musiał przyznać, że zapach włosów Gryfonki nie chce opuścić jego nozdrzy. Konwalie. Kochał te kwiaty. Teraz już zawsze będą mu się kojarzyły z nią. 
Hermiona nie miała lepiej. ‘Miona! Ogarnij się. Przecież to Malfoy. Głupi, zadufany w sobie, nie myślący o innych Malfoy’ – odezwał się głos w jej głowie. Może i to Malfoy, ale jego perfumy były niesamowite. Nie mogła wyrzucić z głowy tego zapachu. I tego wzroku. Niebieskiego i głębokiego jak morze. Co się z nią dzieje?

Patrol dobiegał właśnie końca. Hermiona postanowiła nawet nie żegnać się z blondynem i pójść jak najszybciej do swojego dormitorium i przespać się po tym ciężkim dniu. Jednak, gdy odchodziła on złapał ją za nadgarstek i przysunął do siebie.
   - Nie ładnie tak odchodzić bez pożegnania Granger.
   - Nie będę się z tobą w ogóle żegnać. 
   - Jeszcze będziesz. Zobaczysz. – puścił ją i szepnął do ucha – Do jutra Granger.
Po czym odwrócił się i poszedł w stronę lochów.
Hermiona jeszcze długo stała dziwnie roztrzęsiona. ‘Na Merlina! Co się ze mną dzieje?’. Szybko odwróciła się na pięcie i ruszyła prawie biegiem w stronę dormitorium jakby w obawie, że Ślizgon ją dogoni.

5 komentarzy:

  1. Roździał po prostu świetny. Już czekam na następny ♥

    OdpowiedzUsuń
  2. Och kocham Blaise'a i te jego pomysły:D Rozdział świetny! Liczę, ze Wiewióra i Diabełek zaczną niedługo współpracować..:D
    Życzę weny i czekam na nn!:)~ Caroline

    OdpowiedzUsuń
  3. O ja Cie... ale super!!!
    Ja chce kolajnyyy!!!

    OdpowiedzUsuń
  4. Weszłam przypadkiem i muszę przyznać,że prędko nie zostawię tego bloga :) Piszesz genialnie czekam na następny rozdział :)
    Pozdrawiam i życzę weny,
    heavy xx

    http://yourwonderwalls.blogspot.com :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Kocham <3 konwalie !!

    OdpowiedzUsuń