Witam :)
Jest już rozdział czwarty. Jaki jest? Na pewno dłuższy d poprzedniego (aż 5,5 strony) :P
Znowu nic ciekawego się nie dzieje, ale postaram się trochę w końcu rozwinąć akcję :D
Zapraszam was też na nowego Ask'a gdzie mozecie zadawać nurtujące was pytania xd http://ask.fm/LumossMaxima
No to zaczynajcie czytać :D
Ze snu obudziły
ją pierwsze promienie słońca, które drażniły jej zamknięte powieki. Otworzyła
je i od razu tego pożałowała, bowiem do jej zaspanych oczu dotarł ostry błysk
światła. Natychmiast zamknęła je z powrotem. Obróciła się wciąż leżąc i
spojrzała na śpiącą Ginny. Jej rude włosy były porozrzucane na wszystkie
strony. Wyglądała uroczo. Hermiona powoli wstała z łóżka i podeszła do
przyjaciółki. Nie chciała jej budzić, ale przecież wakacje się skończyły i
trzeba wstawać wcześniej.
- Ginny. Wstawaj. – szturchnęła ją
lekko.
- Już mamo. Jeszcze pięć minut. –
wymamrotała.
Hermiona roześmiała się cicho.
- To ja. Hermiona. Wstawaj na
śniadanie. – znów ją szturchnęła.
- Ok, ok. Już wstaję. – powiedziała
wciąż mając zamknięte oczy.
Szatynka zrezygnowana odeszła od łóżka przyjaciółki. Poszukała w jeszcze nie
rozpakowanych kufrach kosmetyczki i swojej szaty i poszła do łazienki, żeby
przygotować się na pierwszy dzień szkoły. Znalazła tam swoje ciuchy, które
poprzedniego dnia przygotowała. Założyła je, a na to zarzuciła szatę z herbem
Gryffindoru umieszczonym na lewej piersi. Na drugiej zaś, przyczepiła plakietkę
prefekta naczelnego. Zrobiła sobie delikatny makijaż, a włosy związała w
luźnego koka. Gdy wyszła z łazienki zauważyła, że Ginny stoi zaspana przed
drzwiami najwyraźniej czekając aż jej przyjaciółka wyjdzie.
- Już myślałam, że cię tam de mentor pocałował
czy coś. – powiedziała ziewając, po czym weszła do łazienki.
Hermiona uśmiechnęła się i spojrzała na swój plan lekcji. Pierwsza była lekcja
zaklęć z Puchonami. Nie tak źle. Poczekała aż przyjaciółka wyjdzie i razem
ruszyły do Wielkiej Sali na śniadanie.
***
- No i wyobrażasz sobie? Granger prefektem.
Razem ze mną. I nawet mi o tym nie powiedziała. – Draco ubierała właśnie szatę.
- Tak Smoku, wiem. Ciągle o tym gadasz
i jakoś nie wygląda na to żebyś się tym bardzo przejmował. – powiedział Blaise
z wymownym uśmiechem.
- Czy ty coś sugerujesz Diable?
- Nie. Oczywiście, że nie. – zrobił
minę niewinnego dziecka, a jego przyjaciel wywrócił oczami.
- Dobra, dobra. Chodźmy już na
śniadanie.
Obydwoje ruszyli do Pokoju Wspólnego po czym do wyjścia. Draco przelotnie
spojrzał na plan lekcji.
- O nie. Pierwsza jest opieka nad
magicznymi stworzeniami z tym dziwakiem Hadrigem.
- Hagridem. – poprawił go Blaise.
- Jedno i to samo. Nieważne jakby się
nazywał i tak jest dziwakiem.
- Ale Mionka go lubi. – wiedział, że
zaczyna igrać z ogniem.
- Kto?? – zapytał wyraźnie zdziwiony
blondyn.
- Hermiona. Nie udawaj, że nie wiesz,
że tak do niej mówią. Przecież ostatnio zaczynasz się za bardzo interesować
wszystkim co z nią związane jak i samą jej osobą.
- Wcale nie. – próbował bronić się Draco.
- Nie wcale. Oczywiście nie licząc
tego, że chociaż Astoria proponowała nam siedzenie z nią w przedziale w
pociągu, ty prawie siłą zaciągałeś mnie dalej chociaż wiedziałeś, ze nigdzie
nie ma miejsc.
- Nie chciałem po prostu z nią
siedzieć. Nie lubię jej.
- Oj przepraszam. Wygłupiłem się tym
przykładem. Oczywiście nie zauważyłem jak zaglądałeś do każdego przedziału i
nawet jak było w nim miejsce to szedłeś dalej udając, że albo nie lubisz ludzi,
którzy tam siedzą, albo mówiąc mi, że nie było tam miejsc. Jako dobry kumpel
udawałem, że ci wierzę. – mówił już całkiem rozbawiony Zabini.
- Bo naprawdę tak było.
- I przecież to całkiem normalne, że
powiedziałeś do Hermiony, czekaj… Jak to było? Ahaa. ‘Kotek’. Ale to już jest mały szczegół nie? –
Blaise bardzo dobrze się bawił.
- Dobra. Właź już. – blondyn wepchnął
go do Wielkiej Sali.
Większość uczniów znajdowała się już w środku i jadła śniadanie. Blaise udawał,
ze nie zauważył jak jego przyjaciel odruchowo spojrzał na stół Gryfonów. On
jeszcze się dowie co temu arystokracie chodzi po jego blond czuprynie. Jedno
było pewne. Wpadła mu w oko pewna brązowowłosa Gryfonka. Chociaż z drugiej
strony było to trochę dziwne, bo od kiedy pamięta, jego przyjaciel jej nie
lubił. Jak widać każdy się zmienia. Postanowił, że pomoże Malfoyowi. A może
wtedy nawet jemu się uda. W końcu sam sobie musiał się przyznać, że pewna
wiewiórka lata po jego głowie i wcale nie chce jej opuścić.
Dwoje Ślizgonów
doszło do swojego stołu i usiadło obok Pansy Parkinson – ich przyjaciółki i
byłej dziewczyny Draco.
- Hej chłopcy. – uśmiechnęła się do
nich. Co powiecie? Jak wam minęła podróż? Dlaczego nie usiedliście ze mną? –
jej pytań nie było końca. Cała Pansy.
- Och. Draco najwidoczniej nie trafił
na ciebie podczas przetrzepywania przedziałów. – powiedział rozbawiony Zabini.
Blondyn posłał mu spojrzenie, które mogłoby zabić. Ich przyjaciółka spojrzała
na nich dziwnie, ale nie wnikała w to. Jakby chcieli to sami powiedzieliby o co
chodzi.
Młody Malfoy
wiedział, że to dopiero początek. Kiedy Blaise się do czegoś doczepi to tak
szybko nie odpuszcza. Ale prędzej da się pocałować Crabbe’owi niż powie na
głos, że podoba mu się Granger. Lecz co tu zaprzeczać? Jest ładna, mądra. Żaden
normalny chłopak nie oparłby się jej. Niestety. Za dużo krzywd jej zrobił, żeby
ona teraz mogła go chociaż polubić. Nie przyznawał teraz nawet przed samym
sobą, że nie może się doczekać dzisiejszego patrolu. Po prostu będzie zachowywał
się jak zawsze i będzie ją denerwował. To dziwne, ale uważał, że ona wygląda
uroczo, gdy się denerwuje. Od razu otrząsnął się z tych myśli. To prawda.
Granger mu się podobała, ale nic więcej. Sięgnął po tosta i zaczął go smarować
dżemem.
***
Hermiona i Ginny
właśnie skończyły śniadanie i wychodziły z Wielkiej Sali.
- Spotkamy się po lekcjach w
dormitorium. – powiedziała ruda i pożegnała się z przyjaciółką. Po czym odeszła
w stronę wyjścia. Jej pierwszą lekcją było zielarstwo.
Szatynka ruszyła
w stronę klasy zaklęć. W rękach trzymała książki potrzebne do lekcji. Po drodze
mijała dużo uczniów. Gdzieniegdzie w kątach pojawiały się zakochane pary. Każdy
tęsknił w czasie wakacji za swoją drugą połówką. Ona nie miała za kim. Owszem,
Ron. Ale czy to co do niego czuje to miłość? Wydawało jej się ,że nie. Może po
prostu nie chcę zranić jego uczuć? Była tak zamyślona, że nie poczuła, że na
kogoś wpada. Z rąk wyleciały jej wszystkie książki. Rozejrzała się i zauważyła,
że stoi już przed klasą do zaklęć, a ten ktoś na kogo wpadała to Joe Fletcher z
Hufflepuff’u. Był to wysoki, ciemnowłosy chłopak o brązowych oczach i ładnym
uśmiechu.
- Przepraszam. – powiedziała Hermiona
i schyliła się po książki.
- Nie szkodzi. – chłopak schylił się i
pomógł jej.
- Dziękuję… – Hermiona wstała i
uśmiechnęła się. Nie wiedziała jak Puchon ma na imię.
- Joe. – wyciągnął do niej rękę.
- Hermiona. – odwzajemniła gest.
- Widzę, że jesteś z Gryffindoru. –
spojrzał na herb na jej szacie. – Czyli mamy teraz razem zaklęcia. Może
usiądziemy razem?
- Chętnie. – odpowiedział dziewczyna.
Joe uśmiechnął się, po czym otworzył drzwi do klasy i pozwolił przejść
Hermionie pierwszej. W środku nie było jeszcze profesora Flitwick’a, ale prawie
cała klasa czekała grzecznie na niego. Hermiona i Joe usiedli w przedostatniej
ławce. Obok szatynki pozostały jeszcze dwa wolne miejsca. Może jej się
wydawało, ale w klasie chyba przybyło miejsc. Wokół było słychać szepty
uczniów. Każdy chciał się nacieszyć przyjaciółmi. Nie widzieli się przecież przez
całe wakacje. Nagle drzwi do klasy się otworzyły i wszedł przez nie ich
nauczyciel z klasą Ślizgonów.
- Witajcie. – powiedział. – W związku
z tym, że profesor Hagrid musiał pilnie wyjechać, na naszych dzisiejszych
zajęciach ugościmy uczniów ze Slitherin’u.
Po klasie przeszedł pomruk niezadowolenia.
- Dlatego też klasa została przeze
mnie magicznie powiększona. – odwrócił się w stronę Ślizgonów. – Zajmijcie
wolne miejsca.
Hermiona modliła się w duchu, żeby koło niej nie usiadł żaden wredny Ślizgon.
Jednak jak widać Merlin nie jest dla niej hojny. Zaraz obok niej usiadł Zabini.
Myślała, że może się pomylił i zaraz jak zobaczy gdzie usiadł to odejdzie. Była
pewna, że w pociągu po prostu się zapomniał i dlatego był dla niej i Ginny
miły. Jednak nie. Blaise usiadł koło niej i uśmiechnął się.
- Cześć. – powiedział.
- Cześć. – odpowiedziała niepewnie
Hermiona.
Zauważyła jak Ślizgon macha do kogoś. Po chwili przy jej ławce pojawił się
Malfoy. Wiedziała, że nie ma co liczyć na to, że blondyn tu nie usiądzie. W
końcu siedział tu jego najlepszy kumpel.
- Och. Witaj Granger. Co tam? Pewnie
ci się śniłem dzisiaj co? – powiedział ze złośliwym uśmieszkiem
- Oczywiście Malfoy. Śniło mi się jak
wskakujesz do spodni każdemu napotkanemu uczniowi jako fretka. – odgryzła mu
się z takim samym uśmiechem.
- Siadajcie już wszyscy! – profesor
Flitwick próbował opanować wszystkie trzy klasy, co niezbyt mu się udawało.
Draco usiadł obok swojego przyjaciela i wyjął książki.
- Lepszego miejsca nie mogłeś wybrać,
co? – szepnął zdenerwowany.
- Oboje wiemy, że się cieszysz. –
odpowiedział Zabini również szepcąc.
- Tematem dzisiejszej lekcji jest… -
nauczyciel zaczął lekcję.
Hermiona zaczęła spisywać temat z tablicy, gdy nagle usłyszała:
- To co tam u ciebie Hermionko?
Odwróciła się w stronę uśmiechniętego Blaise’a.
- Yy.. Nic ciekawego. – odpowiedziała
niepewnie. – A u ciebie?
- Mów mi Diabeł jak chcesz. Wszyscy
tak do mnie mówią. – uśmiechnął się znowu. – U mnie też nic ciekawego. To co
zawsze. Muszę znosić towarzystwo tego blondaska obok.
Hermiona uśmiechnęła się. Była zaskoczona. Ten Ślizgon. Przyjaciel Malfoy’a.
Pozwala jej mówić do siebie tak jak mówią do niego przyjaciele? Nie. Coś tu
jest nie tak. Chociaż z drugiej strony może on też postanowił na tym ostatnim
roku pogodzić się ze wszystkimi? Nie mogła teraz się nad tym zastanawiać. Musi
przecież skupić się na lekcji. Okazało się, ze to nie jest wcale takie łatwe w
towarzystwie Zabiniego. Ślizgon co chwilę opowiadał jej jakieś żarty. Gryfonka
próbowała opanować śmiech. Blaise nie ograniczył się do jednej osoby. Te same
żarty opowiadał Draco. Nie wiedział jeszcze co to ma na celu. Improwizował.
Jednak pod koniec lekcji było już wiadomo do czego to doprowadzi, a Blaise był
z tego efektu bardzo zadowolony.
***
- Czy ty czasami myślisz Diable?? – Draco i
Blaise właśnie wychodzili z klasy. – Nie dość, że mam patrole z Granger to
teraz jeszcze szlaban? I czego się tak cieszysz głąbie?
Zabini był wyraźnie rozbawiony.
- Trzeba było wstrzymywać śmiech.
- Trzeba było nie opowiadać jakiś
dowcipów. Jeszcze rozumiem, że mi je opowiadałeś, ale jej??
- Zobaczysz, że jeszcze mi
podziękujesz Smoku. – uśmiechnął się do niego.
- No raczej nie. – odpowiedział.
‘Zobaczymy za kilka lat kiedy to będziesz
miał dzieci o oczach Hermiony’ pomyślał Blaise. Oboje ruszyli w stronę klasy
transmutacji.
***
No nie. Pierwszy
dzień szkoły i już szlaban. Jeszcze z Malfoyem i Zabinim. Wygląda na to, że
dzisiaj cały dzień spędzi z tym arystokratą. Spojrzała na zegar. Za dziesięć
osiemnasta. Czas wyjść. Pożegnała się z Ginny i wyszła z Pokoju Wspólnego.
Świetnie, po prostu świetnie. Teraz zamiast spędzić trzy godziny z Malfoyem,
spędzi aż cztery. Zaraz po szlabanie musiała udać się na patrol. Dobrze, że
chociaż Zabini też tam będzie. Ale czy rzeczywiście dobrze? Zachowuje się
przecież ostatnio trochę dziwnie. Nawet nie zauważyła jak doszła przed klas ę
zaklęć. Byli już tam Draco i Blaise.
- O Mionka. Jak miło cie znowu
widzieć.
Hermiona zgromiła go wzrokiem. Co jak co, ale przez niego tu teraz są.
- Oj nie bądź na mnie zła. – udawał
bardzo zmartwionego.
Szatynka uśmiechnęła się delikatnie. Nie wiadomo czemu, ale nie potrafiła być
na niego zła. Szczególnie, gdy zrobił tę smutną minę.
Z klasy wyszedł właśnie profesor Flitwick i zaprosił ich gestem do środka. Cała
trójka weszła do pomieszczenia.
- Wiecie jak rzadko daję szlabany. –
zaczął nauczyciel. – Ale wybuchnięcie śmiechem przez dwójkę prefektów
naczelnych aż dwa razy to już przesada.
- Właśnie profesorze. Jak pan dobrze
zauważył tylko oni są winni, więc ja może już pójdę. – odezwał się Blaise. Jego
plan był prosty. Zostawić tę parę sam na sam. Chociaż to grozi pozabijaniem się
ich nawzajem. Ale co tam. Zaryzykuje.
- Niech pan nie będzie taki mądry panie
Zabini. Wszyscy wiemy, że to pan jest sprawcą tego incydentu.
- Jeny. Mówi pan jak ten koleś z
serialu „Magiczny detektyw Tom”.
Hermiona i Draco próbowali zachować poważne miny.
- Waszym zadaniem jest poukładanie
wszystkich moich książek alfabetycznie. – zignorował uwagę Blaise’a i wskazał
na dość dużą biblioteczkę. – Nie wiem ile wam to zajmie, więc nie wiem też ile
będzie trwać wasz szlaban. Jednak będzie to godzinna dziennie ze względu na
obowiązki prefektów. A teraz do roboty. Wrócę za godzinę.
Flitwick wyszedł z klasy.
- Świetnie Diable. Brawo. Widzisz ile
tam jest książek? Do końca roku nie skończymy. – powiedział zdenerwowany Draco
podczas, gdy Hermiona bez słowa podeszła do biblioteczki i zaczęła pracować.
- Lepiej bierz przykład z Hermiony i
bierz się do roboty. – uśmiechnął się.
Draco podszedł do biblioteczki i stanął obok dziewczyny.
- Nie uważasz Granger, że to trochę
ryzykowne dawać ci szlaban tego typu? Przecież zaraz zaczniesz czytać wszystkie
te książki.
- Nie. Uważam, że powinieneś się
zamknąć i pomagać. – odpowiedziała.
Blaise próbował wymyślić coś, żeby jakoś tę dwójkę przybliżyć do siebie. W
końcu wpadł na jeden pomysł. Może był banalny, ale na razie żaden inny nie
wpadał mu do głowy. Zaczął działać. Przeszedł koło Draco i stanął po jego
drugiej stronie. I nagle, zupełnie przypadkiem oczywiście, popchnął go na
Hermionę.
Blondyn zaczął upadać na Gryfonkę, a ona próbowała utrzymać równowagę. Gdy już
myślała, że upadnie na podłogę, jego silne ramiona przytrzymały ją. Przez dłuższy
czas stali tak nieruchomo patrząc sobie w oczy. On czuł zapach jej włosów. Ona
czuła zapach jego perfum. Oboje chcieli je zapamiętać. Działały na nich
dziwnie. Tak… intrygująco. Szatynka poczuła jak na jej twarzy pojawiają się
rumieńce. Po chwili Ślizgon szybko odsunął się od Hermiony i wrócił do pracy.
Ona zrobiła to samo. Blaise zadowolony wrócił tam gdzie pracował wcześniej.
Krok pierwszy zaliczony. Może teraz czas zaangażować w jego plan kogoś jeszcze?
Może tę fajną wiewiórkę – Ginny Weasley. Może dzięki temu się do niej zbliży?
Tak. Musiał z nią pogadać. Ona na pewno pomoże mu zeswatać tę dwójkę.
***
Na patrolu
dwójka prefektów nie tętniła życiem. Oboje byli lekko zmieszani tym co
wydarzyło się na szlabanie. I oboje lekko zdziwieni tym co teraz chodzi im po
głowie. Draco musiał przyznać, że zapach włosów Gryfonki nie chce opuścić jego
nozdrzy. Konwalie. Kochał te kwiaty. Teraz już zawsze będą mu się kojarzyły z
nią.
Hermiona nie miała lepiej. ‘Miona!
Ogarnij się. Przecież to Malfoy. Głupi, zadufany w sobie, nie myślący o innych
Malfoy’ – odezwał się głos w jej głowie. Może i to Malfoy, ale jego perfumy
były niesamowite. Nie mogła wyrzucić z głowy tego zapachu. I tego wzroku.
Niebieskiego i głębokiego jak morze. Co się z nią dzieje?
Patrol dobiegał
właśnie końca. Hermiona postanowiła nawet nie żegnać się z blondynem i pójść
jak najszybciej do swojego dormitorium i przespać się po tym ciężkim dniu.
Jednak, gdy odchodziła on złapał ją za nadgarstek i przysunął do siebie.
- Nie ładnie tak odchodzić bez
pożegnania Granger.
- Nie będę się z tobą w ogóle żegnać.
- Jeszcze będziesz. Zobaczysz. –
puścił ją i szepnął do ucha – Do jutra Granger.
Po czym odwrócił się i poszedł w stronę lochów.
Hermiona
jeszcze długo stała dziwnie roztrzęsiona. ‘Na
Merlina! Co się ze mną dzieje?’. Szybko odwróciła się na pięcie i ruszyła
prawie biegiem w stronę dormitorium jakby w obawie, że Ślizgon ją dogoni.
Roździał po prostu świetny. Już czekam na następny ♥
OdpowiedzUsuńOch kocham Blaise'a i te jego pomysły:D Rozdział świetny! Liczę, ze Wiewióra i Diabełek zaczną niedługo współpracować..:D
OdpowiedzUsuńŻyczę weny i czekam na nn!:)~ Caroline
O ja Cie... ale super!!!
OdpowiedzUsuńJa chce kolajnyyy!!!
Weszłam przypadkiem i muszę przyznać,że prędko nie zostawię tego bloga :) Piszesz genialnie czekam na następny rozdział :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę weny,
heavy xx
http://yourwonderwalls.blogspot.com :)
Kocham <3 konwalie !!
OdpowiedzUsuń