czwartek, 14 listopada 2013

Rozdział 11 Tajemnica


Heej ;D
Rozdział miał być za około miesiąc, ale jest wcześniej, bo wena wróciła!! :D Przynajmniej tak mi się wydaje ;P
Obiecałam, że Wam to wynagrodzę i proszę! Rozdział ma 10 stron Worda ;o mój rekord ;p
Oczywiście mam nadzieję, że się spodoba ;3
Myślałam nad pierwszym pocałunkiem Draco i Hermiony w tym rozdziale. Ale ostatecznie zdecydowałam, że za wcześnie, bo przecież to jest drugi tydzień szkoły ;p
Za wszelkie błędy przepraszam ;)
Enjoy ♥
~Lumos Maxima



   Ze snu obudził ją dźwięk budzika. Z jakiego snu? Co jej się śniło? Nie pamiętała dokładnie. Wiedziała tylko, że był tam blondwłosy Ślizgon, ale za dużo o tym nie myślała. Przyzwyczaiła się już. To niesamowite. Jest w szkole dopiero dwa tygodnie, a tyle się zmieniło. Rozmawia ze Ślizgonami. No może tego z Draco nie można nazwać rozmową, bo tylko sobie dokuczają. Ale nie tak jak za dawnych czasów. Teraz dokuczają sobie jak brat z siostrą. I, oczywiście, starają się, żeby plan Diabła i Ginny się nie udał. Chyba, że rzeczywiście Hermiona uzna za słuszne zrobienie im tego samego. Wtedy postarają się, żeby ostatni, skreślony punkt się spełnił.
   Nawet nie zauważyła, że podczas tych rozmyślań zdążyła już się ubrać, uczesać i zrobić resztę rzeczy, które człowiek robi rano. Spojrzała na łóżko Ginny, żeby ją obudzić, ale jej tam nie było. Znowu. Wzniosła oczy ku górze. Wyszła z dormitorium i Pokoju Wspólnego i skierowała się do Wielkiej Sali, gdzie spodziewała się spotkać swoją przyjaciółkę. Może znowu znajdzie ją przy stole Ślizgonów i tym razem ujrzy jak Ruda zaprzyjaźnia się z Crabbem albo Goylem. Po tym jak zakumplowała się z Pansy można spodziewać się wszystkiego. Nie… Chyba jednak nie przeżyłaby, gdyby okazało się, że Ginny zaprzyjaźniła się ze Snapem albo z FILCHEM?! Idąc korytarzem zauważyła jak Ruda rozmawia z nim. I to chyba całkiem normalnie. Tak. Wyraz twarzy Filcha na to wskazywał. Jakby był obrażony na cały świat. Czyli normalny. Ginny raczej nie była w tarapatach. No to co na Merlina ona z nim robi? Ruda zdawała się nie zauważać przyjaciółki. Po chwili skończyła rozmawiać z woźnym i weszła do Wielkiej Sali. Kiedy Filch przechodził obok Hermiony, usłyszała ona jak mówi coś w stylu „Za moich czasów nauczyciele zabraniali takich rzeczy.”
O co mogło chodzić? Chyba Ginny nie wpakowała się w coś głupiego? A może Filch przesadza i nic takiego się nie stało?
   Szatynka skierowała się do Wielkiej Sali i odszukała tam przyjaciółkę.
   - O. Wstałaś już. – przywitała ją uśmiechem ruda.
Hermiona usiadła i nalała sobie mleka.
   - Taa… Co robiłaś z Filchem na korytarzu? – zapytała nie owijając w bawełnę.
   - Yyy… Musiałam mu coś przekazać od… McGonagall.
Szatynka spojrzała na nią podejrzliwie. Po czym sięgnęła po tosta i smarując go dżemem zaczęła od niechcenia mówić.
   - Wiesz, że za czasów kiedy Filch był w Hogwarcie, zabraniali przekazywania informacji prze uczniów?
Ginny spojrzała na nią zdezorientowanym wzrokiem, a Hermiona próbowała nie wybuchnąć śmiechem widząc jej minę.
   - O czym ty gadasz? Poważnie?
   - No… Kiedy skończyłaś z nim gadać, mamrotał coś do siebie o tym, że za jego czasów nauczyciele zabraniali takich rzeczy. Dziwne, nie? Chyba, że mówił o tym CO mu przekazałaś… A właśnie. Co takiego to było?
   - Yyy… No… Że ma przynieść jakąś tam rzecz na transmutację. Nawet nie pamiętam nazwy.
Widać było, że Ginny nieźle wymyśla. Aż trudno było się nie roześmiać.
   - Ooo… To musi być naprawdę coś strasznego, że za czasów Filcha tego zabraniali. Albo wtedy po porostu byli przewrażliwieni czy coś. – powiedziała szatynka po czym ugryzła kawałek tosta.
   - Yhmm.. – mruknęła jej przyjaciółka.
Już teraz Hermiona wiedziała, że musi odkryć co Ginny robiła z Filchem. Bo to całe przekazanie informacji wydawało jej się zmyślone. Może to ma coś wspólnego z tym planem, który znalazła w jej szufladzie?
***
   Hermiona szła korytarzem na lekcję Zaklęć. Gdy była już w połowie drogi, ktoś objął ją od tyłu w pasie jedną ręką, a drugą zakrył oczy.
   - Zgadnij kto. – wyszeptał jej tuż przy uchu. Znała ten głos. Szybko wyplątała się z uścisku i spojrzała w ciemne tęczówki.
   - Joe! Jak ja dawno cię nie widziałam. – powiedziała ucieszona na jego widok. Przez tą całą sprawę z porwaniem zapomniała nawet o istnieniu Puchona. Ale czy to na pewno przez porwanie? Czy może przez jakiegoś innego chłopaka? - Usłyszała w głowie, ale szybko zignorowała tę myśl.
   - Tak. Też się stęskniłem. – uśmiechnął się do niej tym powalającym uśmiechem.
Ona tylko się roześmiała.
   - To co? Idziemy na zaklęcia? – zapytał i wyciągnął w jej stronę rękę.
   - Ależ oczywiście. – odwzajemniła uśmiech i podała mu swoją dłoń.
Razem skierowali swoje kroki w stronę klasy do Zaklęć.
***
   - A dzisiaj pouczymy si o smokach. – powiedział Hagrid swoim niskim, lecz przyjaznym głosem.
Draco stał znudzony oparty o pieniek. Naprawdę nienawidził tego przedmiotu. Przecież jest strasznie zimno. I jeszcze ten Hagrid. „Si, si”. Czy on nawet nie potrafi powiedzieć „się”? Może najlepiej znowu nie słuchać i rozmyślać? Ciekawe jaką Granger ma teraz lekcję? Może też się tak nudzi? Musiał przyznać, że wolał zajęcia z Gryfonami. Mógł jej przynajmniej dokuczać i rozpraszać. Tak fajnie się denerwuje. Już nawet nie próbował odgonić myśli o niej. Wiedział, że prędzej czy później i tak znowu zacznie. Przecież musieli razem sprawić, żeby plan Wiewióry i Diabła nie wypalił. To dlatego ciągle o niej myślał. A przynajmniej tak to sobie tłumaczył. Niekoniecznie musiała to być prawda.
   - Ej Smoku. – powiedział Blaise szturchając go. – Przestań myśleć o Mionce i chodź. Lekcja si już skończyła.
   - Chyba za długo przebywałeś z tym przygłupem, bo zaczynasz gadać jak on. – zaśmiał się Smok. – A poza tym wcale o niej nie myślałem.
Blaise zrobił minę w stylu „ta jasne” i razem poszli w stronę zamku. Draco znowu się zamyślił. Czy to możliwe, żeby lekcja minęła mu tak szybko na rozmyślaniu o Granger?
   - Co mamy po przerwie? – z rozmyślań znowu wyrwał go głos Zabiniego.
   - Yyy… nie wiem.
   - Oj Smoku, Smoku… Ja chyba pójdę na skargę do Miony, bo przez nią cię tracę. – powiedział teatralnie smutnym głosem.
   - Oj zamknij się Diable.
   - O! Patrz! O wilku mowa. – Blaise wskazał na Hermionę w towarzystwie Joe. – Musisz uważać, bo ci tego wilka kradną.  – zaśmiał się.
   - Wielki kumpel się znalazł. – zadrwił Draco, co Diabeł przyjął z uśmiechem. – A jak ją porwały to pewnie nawet nie zauważył. – mówił ściskając ręce w pięści.
   Widać było, że Hermiona dobrze się bawi w towarzystwie Puchona. Draco zauważył, że go to dziwnie irytowało.
   - I co? Będziesz tak stał czy odzyskasz swoją księżniczkę? – zapytał Blaise powoli przenosząc wzrok z Hermiony i Joe na Smoka, ale jego już tam nie było. Szedł w stronę Gryfonki. – No tak. Mogłem się tego spodziewać. – mruknął Blaise już sam do siebie.
   Draco szedł szybkim krokiem w ich stronę, udając, że czyta książkę. Gdy znalazł się już blisko nich, całkowicie przypadkiem wpadł pomiędzy nich tym samym zwalając Joe z nóg.
   - Ojej. – zaczął Draco z udawanym zaskoczeniem. – Nie zauważyłem cię. – zwrócił się do Hermiony totalnie ignorując obecność Puchona.
   - Joe! Wszystko ok? – zapytała Gryfonka podbiegając do leżącego na ziemi chłopaka.
   - Tak. – odpowiedział i powoli wstał.
   - A wy nie idziecie na lekcje? – zapytał blondyn.
   - Malfoy. Jest przerwa. – odpowiedziała Hermiona patrząc na niego z politowaniem.
   - Wiem. Sprawdzałem cię. – zaśmiał się. Wiesz Granger. Mam do ciebie sprawę.
   - No słucham.
   - Wolałbym pogadać w cztery oczy. – w tym momencie spojrzał ukradkiem na Puchona.
   - Przepraszam cię Joe. Zaraz wrócę. – uśmiechnęła się do chłopaka.
   Hermiona i Draco ruszyli w stronę wyjścia zamku.
   - No to co ode mnie chciałeś? – zapytała Gryfonka, gdy znaleźli się już na zewnątrz.
   - Nic. Po prostu znowu cię ratuję.
   - O czym ty gadasz? – zdziwiła się Hermiona.
   - Noo… Mówię ci. Ten cały Joe czy jak mu tam jest jakiś podejrzany
   - A ty znowu swoje.
   - Jeszcze mi kiedyś podziękujesz.
Szli jeszcze kawałek po błoniach, gdy nagle usłyszeli bijący dzwon, który zwiastował koniec przerwy.
   - O nie. A myślałam, że wrócę jeszcze do Joe i pogadam z nim. Dzięki Malfoy. – powiedziała z ironią.
   - Widzisz jak ci szybko czas przy mnie mija? – zapytał blondyn z satysfakcją.
   - Zamknij się. Lepiej chodź na eliksiry, bo Snape da nam szlaban.
   - Idealna panna Granger znowu w akcji. – zakpił Draco, ale posłuchał Gryfonki i razem  skierowali kroki w stronę zamku.
***
   Ginny i Blaise znajdowali się w opuszczonym korytarzu. Wyglądali tak, jakby nie chcieli, żeby ktoś ich zauważył.
   - Załatwiłam zgodę. – szepnęła rudowłosa.
Diabeł wywrócił oczami.
   - Według mnie obyłoby się bez niej. A teraz co? Możemy tam być tylko do dziesiątej. Wow… Ale się wyszalejemy.
   - Przestań. Wiesz jakby Miona się zdenerwowała, gdyby się dowiedziała, robimy to wszystko bez zgody dyrektora. Na szczęście McGonagall przekonała Snape’a, żeby dał nam tą zgodę.
   - Aaa. To dzięki McGonagall ją masz. A już myślałem, że jesteś cudotwórczynią.
   - Ależ oczywiście, że jestem. Ale przekonać do czegoś Snape’a to więcej niż cud. – zaśmiała się Ginny.
 W tym momencie zabił dzwon.
   - Musimy iść. – powiedziała ze smutkiem ruda.
Razem wyszli z korytarz i ruszyli w kierunku swoich klas.
   - Plan zaczyna działać. – uśmiechnął się Blaise. – Nawet nie wiesz jak Smok się zdenerwował, gdy zobaczył Mionę z tym Puchonem.
   - Może nie wywalajmy go tak od razu z życia Miony? No wiesz… Może na służyć jako obiekt zazdrości Malfoya. – Ginny spojrzała na Diabła z chytrym uśmiechem.
   - Widzę Wiewiórko, że dobrze cię wychowuję. – zaśmiał się Blaise, a Ruda pacnęła go lekko w ramię.
   - Ale to nawet dobry pomyśl. Może zaprosimy go na imprezę?
   - Mów ciszej. Tu wszędzie może być Miona, a nie może się na razie dowiedzieć. – skarciła go Ruda. – Ok. To ja załatwię, żeby przyszedł. Powiedziałeś o wszystkim Draco?
   - Jeszcze nie. Ale powiem mu na obiedzie.
   - Ok. Ja już musze skręcać, więc do zobaczenia później. – uśmiechnęła się Ginny i skręciła w inny korytarz.
***
   Cała szkoła znajdowała się właśnie na obiedzie. W Wielkiej Sali panował gwar, więc nikt nawet nie zauważył jak do środka wleciały cztery sowy. Dwie z nich poleciały w stronę stołu Slytherinu, a pozostałe w stronę stołu Gryffindoru. Hermiona aż podskoczyła, gdy wylądował przed nią list. Identyczny wylądował przed Ginny.
   - Dyrektor mnie wzywa. – powiedziały jednocześnie po przeczytaniu listu.
Razem wstały i skierowały się w stronę wyjścia z Wielkiej Sali. Na korytarzu dogonili ich Draco i Blaise.
   - Wy też idziecie do Snape’a? – zapytał Diabeł.
   - Taa… - odpowiedziała Ginny.
   - Jak myślicie? O co chodzi? – odezwała się Hermiona.
   - Pewnie o sprawę z Greengrass. – odpowiedział jej Smok.
   - Mam nadzieję, że je wywalą. – powiedział Blaise z chytrym uśmiechem.
   Kiedy znaleźli się w gabinecie Snape’a, okazało się, że Draco się nie mylił. Chodziło najpewniej o sprawę porwania, ponieważ w środku zastali Daphne i Astorię. Obie miały oburzone miny.
   - Długo myślałem nad tym co zrobić z pannami Greengrass. – odezwał się Snape. – I zdecydowałem, że szlaban u pana Filcha trwający do końca roku wystarczy.
   - Ha! Dobrze wam… Co?? Szlaban?? – zdziwił się Blaise. – One powinny być wyrzucone.
   - Nie przesadzajmy panie Zabini. To był najpewniej kawał. Który.. – Snape spojrzał na Ślizgonki. - … WCALE nie był śmieszny.
   - Kawał?? Kawał?? – zaczął Blaise z niedowierzaniem. – Grożenie Hermionie, zamknięcie ją w lochach… - zaczął wyliczać na palcach. -…zabranie różdżki… Uważa pan to za kawał? A właśnie. Gdzie jej różdżka?
Snape wyjął z szuflady różdżkę i podał Hermionie.
Blaise już otwierał usta, żeby coś powiedzieć, ale Hermiona go powstrzymała.
   - Dziękujemy panie dyrektorze.
   - Możecie już iść. – powiedział Snape. – A wy... – wskazał za Ślizgonki. – Poczekacie tu na pana Filcha.
Ginny, Hermiona, Blaise i Draco wyszli z gabinetu.
   - Co on sobie wyobraża? – Ginny wybuchła dopiero teraz.
   - Szlaban? Tylko szlaban? Niemożliwe. – kontynuował Blaise.
Draco, który do tej pory się nie odzywał, objął Hermionę jedną ręką.
   - Nie przejmuj się Granger. Szlaban u Filcha jest dla nich gorszy niż wywalenie ze szkoły.
   - Ale dla niej nie jest gorszy. – odezwał się Blaise. – A co jak zrobią to co mówiły i skontaktują się z twoimi rodzicami? Zakażą ci się kontaktować z Mioną. Wiesz co oni mają do czystości krwi.
   - Mój ojciec ma. – poprawił go blondyn. – A poza tym on siedzi w Azkabanie. Nic mi nie może zrobić. A nawet jakby tam nie siedział to nie będzie mi rozkazywał z kim mam się przyjaźnić.
Hermiona spojrzała na niego zdziwiona. Przyjaźnić? Pewnie się po prostu przejęzyczył.
Ale Blaise też zauważył to przejęzyczenie i mimo gniewu, szturchnął lekko łokciem idącą obok niego Ginny.
   - Numer jeden spełniony. – szepnął do niej. Ona przyjęła to z uśmiechem. Plan zaczyna działać.
   - Właśnie mi się przypomniało, że muszę coś z Diabłem omówić. – powiedziała Ginny. – Zostawimy was. Nie pozabijacie się? – zaśmiała się i pociągnęła Blaise’a za rękaw szaty. Razem zniknęli Hermionie i Draconowi z oczu.
   - Dziwnie się ostatnio zachowują. – odezwała się Hermiona, która przez dłuższy czas nie mogła wypowiedzieć ani jednego słowa. Była w szoku po dowiedzeniu się co wymyślił Snape. – Zauważyłeś?
   - Yyy… Nie… Może to przez ten ich cały plan?
   - Taa… Może. – powiedziała szatynka, ale nie do końca mu uwierzyła. Widać było, że chodzi o coś innego. I on wiedział o co. Szli jeszcze kawałek.
   - Yyy… Malfoy? Możesz już przestać mnie obejmować? Wiesz… ktoś może pomyśleć, że jesteśmy razem.
Draco niechętnie zrobił to o co prosiła.
   - To… gdzie idziemy? – zapytała Gryfonka.
   - Ładna dzisiaj pogoda. Chodź na błonia. – odpowiedział jej. – A tak w ogóle to jak się czujesz? No wiesz… Po wizycie u Snape’a.
   - Przyznam, że trochę mną to wstrząsnęło, ale nie zmienimy jego decyzji. Trzeba się z tym pogodzić. – powiedziała zrezygnowana.
Lecz blondyn nie chciał tak tego zostawić. Wiedział, że musi zrobić coś, żeby te dwie debilki zostały wywalone.
  
 
***
   Ani się wszyscy obejrzeli, a był już piątek. Hermiona w dobrym nastroju przetrwała wszystkie lekcje. Teraz może odpocząć. Jest przecież weekend. I nareszcie może zająć się podejrzanym zachowaniem Ginny. Albo jej się wydawało, albo Malfoy i Blaise też zachowywali się jakoś dziwnie. Raz nawet przyłapała Blaise’a i Ginny jak o czymś szeptali, ale, gdy ją zauważyli, natychmiast ucichli. Musiała przyznać, ze irytowało ją to, że tylko ona nie wie co się dzieje. Jeszcze ten Malfoy… Za każdym razem, gdy chciała pogadać z Joe, blondyn nagle się tam znajdował i zbywał Puchona. Czy on już naprawdę zwariował? Co on myśli? Że Joe to szpieg Voldemorta? Że to Śmierciożerca? Już nawet doszło do tego, ze spotykała się z Puchonem po kryjomu. Czuła się dobrze w jego towarzystwie. Tym bardziej, że Ginny przebywa więcej czasu z Diabłem niż z nią, Rona i Harry’ego w ogóle nie ma w Hogwarcie, a z Malfoyem nawet nie ma czasu pogadać, bo ciągle jej mówi, że nie ma czasu, ma coś do roboty… Tak więc został jej tylko Joe. Właśnie szła do biblioteki, żeby się z nim spotkać. Gdy już się tam znalazła, zastała go czytającego książkę.
   - Cześć. – odezwała się, a on podskoczył wystraszony. Hermiona zachichotała.
   - Śmieszy cię to? – zapytał z udawany oburzeniem. – Zaraz będziesz się jeszcze bardziej śmiać. – powiedział i pogilał ją w brzuch. – Dalej ci do śmiechu? – zapytał, gdy na chwilę przerwał.
Hermiona szybko zaprzeczyła wciąż się śmiejąc.
   - Poddaje się. – powiedziała.
   - No… To było ostrzeżenie. Jeszcze raz… A będzie gorzej. – pogroził jej palcem.
   - Ha ha. Ok.
   - To o czym chciałaś pogadać? – zapytał ją odsuwając krzesło przy jednym ze stolików i zachęcając ją gestem, żeby usiadła. On usiadł naprzeciwko.
   - O niczym. Ogólnie chciałam się spotkać. Nawet nie mam z kim gadać ostatnio. Ginny, Blaise i Malfoy zachowują się jakoś dziwnie…
   - Czyli?
   - No… Ginny i Diabeł ciągle coś szeptają w ukryciu, a Malfoy… Malfoy ciągle mnie zbywa.
   - Może przesadzasz… W każdym razie… Zawsze masz mnie. – uśmiechnął się do niej.
   - Tak. Dziękuję. – odwzajemniła uśmiech. – Przepraszam, że spotykamy się tak rzadko, ale nauka…
   - Nie musisz się tłumaczyć. Dla mnie najważniejsze jest to, że w ogóle się ze mną spotykasz.
***
   - Wszystko gotowe na jutro? – zapytała Ginny.
   - Tak. Mionka padnie z wrażenia. – odpowiedział jej Blaise.
   - A ja dalej nie rozumiem po co zaprosiliście tego całego Joe. Przecież od razu widać, ze powie jej co planujecie. – powtórzył po raz kolejny Draco.
   - A mi się Smoku wydaje, że ty po prostu jesteś zazdrosny…
   - Ja? Zazdrosny? O tego debila?
Diabeł i Ginny pokiwali głowami na potwierdzenie.
   - Was już do reszty powaliło. – powiedział z niedowierzaniem.
W głowie jednak miał tysiące myśli. Może rzeczywiście jest zazdrosny? Tylko o co dokładnie? Może o to, że, kiedy nareszcie ma z Hermioną dobry kontakt, ktoś próbuje to zniszczyć? Może o to, że szatynka spędza z Puchonem dużo czasu, który równie dobrze mogłaby spędzić z nim? Chyba tylko Merlin wie co tak naprawdę czuje ten arystokrata. Bo nawet sam właściciel tych uczuć dokładnie tego nie wie…
***
   Następnego dnia Hermiona znowu umówiła się z Joe po południu. Szybko zjadła obiad i pobiegła do dormitorium, żeby się przygotować. Zauważyła ostatnio, że przed spotkaniem z Puchonem długo się szykuje i wybiera jak najlepsze ciuchy. Ostatnio zachowywała się tak w czwartej klasie, kiedy poznała Kruma.
   Wychodząc  z dormitorium przejrzała się szybko w lustrze, poprawiła koronkową bluzkę i zabrała torebkę, w której miała różdżkę. Ostrożności nigdy za wiele. Zbiegła szybko po schodach i opuściła Pokój Wspólny Gryffindoru. Dziarskim krokiem ruszyła w stronę miejsca, w którym mieli się spotkać. Spojrzała na zegarek. 18:00. Powinien zaraz być. Poprawiła jeszcze fryzurę. Nagle usłyszała kroki. Joe! Uśmiechnęła się od ucha do ucha, ale jej uśmiech zmalał, gdy zauważyła, że to nie Puchon tylko Draco.
   - Ach… To ty. – powiedziała z rozczarowaniem.
   - A kogo ty się spodziewałaś? Księcia na białym koniu? Bo jak tak to skąd to zdziwienie? Aaa. No tak. Konia zapomniałem. – pacnął się delikatnie w czoło.
Hermiona uśmiechnęła się.
   -Czekam na Joe. A ty gdzie idziesz?
   - Tak sobie spaceruję. I co? Dalej się z nim spotykasz? Zobaczysz, ze będziesz tego żałowała. Z nim…
   - Jest coś nie tak. Wiem, już mówiłeś. – przerwała mu.
   - To… O której powinien tu być?
Szatynka spojrzała na zegarek.
   - Dziesięć minut temu. Może coś mu wypadło? – zastanawiała się.
   - Mówiłem… On jest dziwny… Ale skoro nie przyszedł to może ja ci potowarzyszę? – zapytał z nadzieją blondyn. Hermiona zachichotała.
   - Dobrze.
   - To może się przejdziemy?
Hermiona skinęła głową i razem ruszyli w tylko im znanym kierunku. Po około piętnastu minutach znaleźli się przed Pokojem Życzeń.
   - Po co tu mnie przyprowadziłeś? – zapytała z podejrzeniem.
   - Zobaczysz. – uśmiechnął się tajemniczo i zaczął chodzić wzdłuż ściany intensywnie myśląc o miejscu, w którym chce się znaleźć.
Po chwili pojawiły się przed nimi drzwi. Blondyn otworzył je i zaprosił gestem dziewczynę.
   - Ale tu jest całkowicie ciemno. – odezwała się.
Nagle w pokoju rozbłysło światło.
   - NIESPODZIANKA!!!
Hermiona rozejrzała się wokół. Wszędzie były balony, kolorowe światła i… tort? Zaraz, zaraz… Który dzisiaj? No tak! Zapomnieć o własnych urodzinach… Za bardzo wciągnęła się w wir nauki. W czasie, gdy wszyscy śpiewali ‘Sto lat’, ona rozejrzała się po zgromadzonych w pokoju.
Była Luna, Parvati, Padma, Lavender, kilku Krukonów, prawie wszyscy Gryfoni, na czele Ginny z Blaisem, Pansy i … Joe? To dlatego nie przyszedł? O wszystkim wiedział? Teraz wszystko było jasne. To dziwne zachowanie Ginny i Blaise’a, zbywanie przez Smoka… To przez to, że szykowali dla niej przyjęcie. Musiała przyznać, że bardzo się cieszy. Ona sama nie pamiętała o swoich urodzinach… A oni… oni tak się postarali.
Jednak nagle cały jej dobry humor zniknął. A co jak Filch ich znajdzie? A co jak SNAPE ich znajdzie??
W czasie jej rozmyślań wszyscy skończyli śpiewać.
   - Wszystkiego najlepszego Mionka.
Blaise i Ginny szybko znaleźli się obok niej.
   - Zaskoczona? – wyszeptał jej do ucha Draco, który ciągle stał obok niej. Jednak ona miała w głowie ważniejszą rzecz niż odpowiedź.
   - Ginny? A co jak Filch… Jak Snape…
   - Spokojnie. Dzięki McGonagall mam pozwolenie od Snape’a. Filchowi też już je pokazałam. Tylko musimy o dziesiątej stąd wyjść. I… musi być porządek… 
   - Ale potem przenosimy się do was. – uśmiechnął się Blaise.
   - Do nas??
   - Do waszego Pokoju Wspólnego.
   - Chyba sobie żartujesz. Wtedy na pewno nas złapią!
   - Oczywiście, że żartuję. W twoje urodziny zrobię wyjątek i postaram się nie załatwić ci szlabanu. Chyba, że chcesz to ci mogę załatwić. Nawet wspólny ze Smokiem. – Blaise poruszył znacząco brwiami, a Hermiona spojrzała na niego spod byka.
   - Okej ludzie! – Blaise odwrócił się do innych. – Bawcie się! Za godzinę kroimy tort! – wokół zaczęła grać muzyka, a światła przygasły. Blaise odwrócił się powrotem do Hermiony. – A tam masz prezenty.
Szatynka spojrzała w kierunku, który wskazywał Zabini. Był tam ustawiony stos kolorowych pakunków.
   - Ten największy od nas. – powiedziała z dumą Ginny.
   - A widzisz ten tam? Taki mały? To od Smoka. Widzisz? Kochamy cie bardziej. – zaśmiał się Blaise. – Nieee… Żartuję. Przecież to on cię kocha najbardziej. – nie czekając na sprzeciwy Dracona, wziął Ginny za rękę i razem popędzili na parkiet.
W tym czasie do Malfoya i Hermiony podszedł Joe.
   - Zatańczysz? – zapytał szatynki?
Smok już otwierał usta, ale Gryfonka go wyprzedziła.
   - Oczywiście. – złapała rękę Puchona i zniknęła z nim w tłumie roztańczonych uczniów.
Ślizgon zacisnął tylko ręce w pięści i odszedł w stronę niewielkiego barku i nalał sobie Ognistej Whiskey. Ciągle starał się wyłowić w tłumie burzę loków. Przecież ten Puchon może ją czasem gdzieś zaciągnąć… Na szczęście jak na razie wszystko było w porządku. Hermiona wirowała na parkiecie z Joe uśmiechając się przy tym.
   - I znowu ją zgubiłeś?
Draco szybko odwrócił się na wysokim krześle i spojrzał na stojącą za nim Pansy.
   - O kim ty mówisz?
Ślizgonka wskazała mu głową Hermionę.
   - Nawet ty? – zapytał z niedowierzaniem.
   - Co ja?
   - Nawet ty myślisz, że coś czuję do Granger? Czy wy wszyscy powariowaliście?? – Draco upił spory łyk ze szklanki z Whiskey.
   - Niee… Ależ skąd? – zaśmiała się Pansy. – Ale może ona do ciebie… - zasugerowała niby od niechcenia.
Blondyn parsknął śmiechem.
   - Nie rozśmieszaj mnie. Ona jest tylko moją koleżanką. I tak już zostanie.
   - Pogadamy później. – uśmiechnęła się Ślizgonka.
***
   - Mówiłem ci. Trzeba było to zrobić bez zgody. A teraz jest wcześnie i jeszcze posprzątać trzeba. – narzekał Blaise.
W całym Pokoju Życzeń było już pusto. Nie licząc Diabła i młodej Weasley. No i wszędzie porozrzucanych papierków, balonów, brudnych talerzy i Merlin wie czego jeszcze.
   - Oj zamknij się. Ważne, że Mionce się podobało. – odpowiedziała Ginny. – A poza tym. Jesteś czarodziejem czy nie? Mamy różdżki. Możemy posprzątać za pomocą zaklęcia. – kontynuowała chodząc dookoła i wypowiadając zaklęcia, po których śmieci znikały.
   - A właśnie. Gdzie jest nasza solenizantka?
  - Malfoy ją odprowadza. Uparła się, że chce pomóc sprzątać, ale on ją odwiódł od tego pomysłu. – zaśmiała się.
   - Myślisz, że plan działa? – zapytał Diabeł.
   - Możliwe. Przecież punkt pierwszy załatwiony. – zaśmiała się Ginny.
Blaise jej zawtórował.
***
   Draco i Hermiona szli korytarzami w stronę wieży Gryffindoru.
   - I jak? Podobało się? – zapytał blondyn.
   - Jasne, że tak. Nie spodziewałam się tego. A już w szczególności tego, ze ty też weźmiesz udział w przygotowaniach. – zaśmiała się.
   - Ja tylko pomagałem Blaise’owi. – powiedział z miną ‘ przecież to wcale nie dla ciebie’, która niezbyt mu wyszła.
Szatynka tylko się zaśmiała.
   - Otwierałaś już prezenty? – zapytał po chwili.
   - Jeszcze nie. Jutro otworzę, bo dzisiaj już zmęczona jestem. A co?
   - Nie nic. Tak się pytam. – uśmiechnął się niewinnie.
Po kilku minutach doszli do portretu Grubej Damy.
   - No to… Na razie… - powiedział blondyn niezbyt pewnie.
   - Tak cześć… - głos Hermiony też był nieco smutniejszy.
   - Śpij dobrze. – powiedział, zbliżył się do niej szybko, musnął prawie niewyczuwalnie ustami jej policzek i odszedł jak gdyby nigdy nic.
Hermiona stała chwilę zszokowana, aż do momentu, w którym Gruba Dama przypomniała jej po co tak właściwie tu przyszła. Szatynka w nastroju jak po przedawkowaniu Kremowego Piwa ruszyła do łazienki. Szybko się wykąpała i,w równie dobrym nastroju, położyła się spać. Zaczyna się robić ciekawie…   

5 komentarzy:

  1. Pierwsza?:) Łał, raz się udało.:)
    Rozdział jest genialny. Fajnie, że plan Ginny i Diabła zaczyna działać, a nasi bohaterowie myślą, że nie.:)
    Pomysł z imprezą fajny.:D Szczególnie ten fragment z Filchem.:D
    Cóż mogę powiedzieć.:D Cieszę się, że Twoja wena wróciła.
    Mam nadzieję, że teraz rozdziały będą ukazywać się częściej.;d
    Pozdrawiam,
    la_tua_cantante_

    dramione-badz-moja-nadzieja.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej.:)
      Zapraszam na rozdział piąty Bądź moją nadzieją.

      http://dramione-badz-moja-nadzieja.blogspot.com/2013/11/piaty.html

      Pozdrawiam,
      la_tua_cantante_

      Usuń
  2. kckckckckckcck to bardzoo ! dawaj szybko next !! <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Super, że dodałaś następny rozdział ;)
    Szkoda, że wybryk Greengrass skończył się tylko szlabanem z Filchem.
    A pomysł na imprezkę dla Miony super. I te przekomarzanki Ginn i Blaisa - uwielbiam ich takich ;) Ciekawe co Herm dostała w prezencie, szczególnie od Draco ;)
    Oh, czekam na następny rozdział.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. Cudo, cudo i jeszcze raz cudo. No po prostu brak mi słów aby opisać jak bardzo podobał mi się rozdział ♥ Z niecierpliwością czekam na next ♥♥♥

    OdpowiedzUsuń