środa, 27 listopada 2013

Rozdział 12 Pytanie

No czeeeeść ^^
Jestem  z kolejnym rozdziałem ;D
Mam nadzieję, że się Wam spodoba :)
Nie przedłużając, zapraszam do czytania :3
PS. Przepraszam za interpunkcję. Ciągle myślę, że jest z nią coś nie tak  :P Ciągle szukam bety, więc jeżeli ktoś byłby chętny to proszę napisać w komentarzu ;)
PS2. Serdecznie zapraszam wszystkich Potterheads na stonkę Harry Potter- the best book ever, na której jestem adminką :D
Pozdrawiam ♥
~Lumos Maxima 


   Hermiona razem z Ginny siedziały w pidżamach na łóżku. Między nimi leżał stos prezentów, które starsza z nich dostała na urodziny. Zegar wskazywał wprawdzie już dwunastą rano, ale można było im wybaczyć tak późne wstawanie, ze względu na to, że wczoraj były na imprezie. A poza tym jest niedziela. Kto im zabroni? W pokoju były same, ponieważ Lavender i Parvati już dawno wstały i wyruszyły na kolejny podbój chłopaków.
   Kolorowe papiery zaczęły znajdować się wszędzie. Na ziemi, na pościeli… Po kilku minutach większość prezentów była już rozpakowana. Hermiona dostała książki, czekoladowe żaby, kilka ubrań, książki, fasolki wszystkich smaków, inne słodycze, jeszcze więcej książek… A czego można było się spodziewać? Oczywiście Hermiona była w siódmym niebie.
   - „150 sposobów na rozpoznanie groźnego smoka”, o Merlinie! „Sekrety magicznych lasów”, Godryku! – fascynowała się, przeglądając każdą z książek. Ginny tylko za każdym razem, gdy jej starsza przyjaciółka to robiła, wywracała oczami.
   Na łóżku zostało już tylko kilka pakunków.
   - Ten jest od Luny. – powiedziała szatynka, czytając małą karteczkę dołączoną do opakowania zawiniętego w papier, na którym znajdowały się jakieś nieznane jej stworzenia.
Hermiona szybko rozpakowała owy prezent. W środku znajdowała się dziwna roślina w doniczce. Był tam dołączony liścik.
   - Postaw obok łóżka, a nargle nie przeszkodzą ci we śnie. – przeczytała na głos Hermiona i spojrzała na przyjaciółkę. Obydwie patrzyły na siebie zdziwione, po czym wybuchnęła śmiechem.
Hermiona zrobiła roślinie miejsce na szafce nocnej.
   - W końcu będę mogła się wyspać. – powiedziała ze śmiechem.
   - Taa… Mam nadzieję, ze ja na urodziny też dostanę… yyy… to, bo mnie nargle męczą.
Hermiona, ciągle się śmiejąc, zaczęła odpakowywać kolejny podarunek.
   - Od Joe. – powiedziała.
Ginny zauważyła na jej twarzy delikatny uśmiech. O nie… Trzeba zacząć działać, żeby to nie zaszło za daleko.
   Hermiona wyjęła z opakowania długi, srebrny naszyjnik zawieszką w kształcie serca. Obie dziewczyny odkryły po chwili, że zawieszka zmienia kolor wraz z nastrojem. 
   - Mogłabyś mi go zapiąć? – zapytała szatynka, a jej przyjaciółka niechętnie to zrobiła. Nie, żeby była zazdrosna czy coś, oczywiście, że nie, ale ten Puchon ewidentnie zaczyna krzyżować ich plany.
   Otwórz w końcu nasz. – Ginny aż klasnęła w dłonie. – To ten. – wskazała na duży płaski pakunek. – Ten duży. – powtórzyła podekscytowana.
Hermiona rozpakowała go, a jej oczom ukazało się duże zdjęcie w drewnianej ramce. Ne zdjęciu znajdowali się Blaise, Ginny, Hermiona i Draco. Wszyscy kiwali i uśmiechali się do Hermiony. Smok i Diabeł od czasu do czasu spoglądali na dziewczyny. Każdy na tę, która stała obok niego. Szatynka wpatrywała się uśmiechnięta z fotografię.
   - To było…
   - Tak. W Hogsmeade. Wtedy kiedy pocałowałaś Malfoya w policzek i… - zaczęła wyliczać. - …gdy powiedziałaś, że mogłabyś go polubić, i…
    - Kiedy ty powiedziałaś, że Blaise ma u ciebie szanse. – przerwała starsza Gryfonka.
   - I pomyśleć, że jeszcze kilka tygodni temu nawet byśmy nie pomyślały o zadawaniu się z nimi. – powiedziała Ginny.
   - Tak… Ale ciągle się boję jak zareagują Harry i Ron, kiedy się dowiedzą.
   - Właśnie… Zaczynam się powoli martwić… Nie piszą…
   - Przecież nie mają czasu. Wyjechali dopiero niedawno, więc nie ma się co dziwić.
   - Taa… Ale koniec tego gadania. Pokaż co ci Smok dał.
Hermiona poczuła jak wzrasta w niej podniecenie. Była bardzo ciekawa co takiego mógł dać jej Draco. Wzięła do ręki podłużne pudełko owinięte w zielony papier. No tak… Ulubiony kolor Draco. Kojarzący się ze Slytherinem. Okazało się, że pod zieloną powłoką pudełko jest czarne. Hermiona przejechała palcami po nim i poczuła miękki materiał. Taki jaki obija małe pudełeczka, w których znajdują się pierścionki. Szatynka otworzyła je i zamarła z wrażenia. W środku znajdowała się srebrna bransoletka z czerwonymi i zielonymi akcentami.

    

                            

      Bransoletka. Zielone kamienie musicie
sobie wyobrazić. (W miejscu pustych prostokątów) :)




    - Jest śliczna. – Hermiona wpatrywała się w nią jak zaczarowana. 
   -Czy to nie słodkie? Czerwony jako ty i zielony jako on. Gryffindor i Slytherin. – rozmarzyła się Ginny.
Jej przyjaciółka założyła w tym czasie prezent na swojej prawej dłoni.
   - O! Patrz! Nawet kartka jest. – powiedziała ruda, wskazując na urodzinową kartkę.
   - Ale wcześniej jej tu nie było. – zdziwiła się Hermiona.
   - Chyba za krótko jesteś czarodziejką. Może była jakoś pomniejszona albo coś takiego i miała pojawić się dopiero wtedy, kiedy otworzysz prezent. – uświadomiła ją Ginny. – W tych czasach wymyślają różne rzeczy.
Kartka, jak na magiczną przystało, nie była zwykła. Litery na niej ciągle się zmieniały. Układając się raz w zdanie „Sto lat!”, a raz w zdanie „Wszystkiego najlepszego!”.
Hermiona otworzyła kartkę. W środku, ładnym, pochyłym pismem, napisane było:
„Spełnienia marzeń Granger.
PS. Tak. Wiem, że to ja jestem tymi marzeniami.”
Napis był zaczarowany i mienił się wszystkimi kolorami.
   Hermiona tylko uśmiechnęła się do siebie. Jak zawsze skromny Malfoy.
   - Ej. – odezwała się Ginny. – Jak myślisz? Co może oznaczać to, że wisiorek zmienił kolor na różowy?
Szatynka spojrzała na zawieszkę w kształcie serca. Rzeczywiście była różowa, ale nie wiedziała co to oznacza.
   - Nie wiem. – powiedziała zgodnie z prawdą.
   - Może zauroczenie. – zaczęła ekscytować się Ginny. – Albo… - jej oczy zrobiły się większe. - …miłość!
    - Jestem przekonana, że to tylko zdenerwowanie na przyjaciółkę. – powiedziała i uderzyła młodszą Gryfonkę poduszką.
Ta skwitowała to tylko śmiechem.
   - Dobra, dobra. Ja wiem swoje. Teraz opowiadaj co się stało wczoraj, gdy Smok cię odprowadził z imprezy.
Na twarzy szatynki pojawiły się delikatne rumieńce, a myślami od razu wróciła do chwili, kiedy Draco pocałował ją w policzek. Wstała pospiesznie z łóżka i zaczęła zbierać kolorowe papiery, zakrywając przy tym twarz włosami.
   - Nic się nie stało. A co się miało stać? – wymamrotała. 
   - Nie wiem… Tobie oczy się jakoś dziwnie lśnią, a Malfoy też wrócił wczoraj do nas taki zmieszany i uśmiechnięty.
   - Nic się nie stało. – powiedziała Hermiona z naciskiem.
   - Dobrze, dobrze… Nie denerwuj się. – zaśmiała się Ginny. – Tylko jakby naprawdę się nic nie stało to byś tak na to nie naciskała. Ale ok. Nie wnikam. I tak niedługo się dowiem.
Hermiona posłała jej zdenerwowane spojrzenie, a ruda szybko zeskoczyła z łóżka, pochwyciła ręcznik i ubrania i uciekła do łazienki, krzycząc „Nie zabijaj mnie!”. Starsza Gryfonka wywróciła tylko oczami. Nie zamierzała powiedzieć Ginny o tym, że Malfoy pocałował ją w policzek. Żeby jeszcze pomyślała, że jej plan się udaje? O nie. Niedoczekanie. A poza tym to nawet nie oznacza, że tak jest. To był tylko przyjacielski całus. Nic więcej. Chyba…
***
   - Co tak chodzisz Smoku? – zdziwił się Blaise.
Draco nie mógł znaleźć sobie miejsca. Co chwilę je zmieniał. Blaise siedział w fotelu w ich dormitorium i obserwował swojego przyjaciela.
   - Tak sobie myślę tylko.
   - A co jest powodem tego, że zmieniłeś cały swój plan dnia?
   - Co? O czym ty gadasz Diable? – zapytał zdezorientowany.
   - No wiesz… Zazwyczaj nie wysilasz się na taką czynność jaką jest myślenie. – odpowiedział Blaise.
Malfoy tylko prychnął.
   - Dobra mów co wczoraj między wami zaszło. – powiedział nagle Blaise.
   - Między jakimi nami? – zapytał Smok, ale był prawie pewien o co chodzi.
   - Między tobą i Snapem oczywiście. – odpowiedział sarkastycznie Zabini.
Draco posłał mu zdziwione spojrzenie.
   - No przecież o tobie i Mionce mówię.
   - To się w końcu zdecyduj, bo się pogubiłem. – odpowiedział z ironią.
   - A co? Ze Snapem też kręcisz?? – Blaise wytrzeszczył oczy.
Draco tylko pacnął się ręką w czoło.
   - Czasami zastanawiam się dlaczego się z tobą przyjaźnię.
Diabeł wypiął dumnie pierś.
   - Bo jestem wspaniały, pomagam ci z dziewczynami, no teraz to z jedną dziewczyną, ale mniejsza z tym. – ostatnie słowa wymruczał sam do siebie. – A poza tym, takiego jak ja nigdzie nie znajdziesz.
   - Co ty? W Świętym Mungu, na oddziale gdzie leczą tych co mają coś nie tak z głową, jest takich pełno. – zaśmiał się.
Blaise posłał mu oburzone spojrzenie.
   - Dobra. Nie zmieniaj tematu. O moich żółtych papierach możemy pogadać później. A teraz powiedz w końcu co się stało wczoraj.
   - Ze Snapem? – drażnił się z nim dalej Draco.
Kolejne poirytowane spojrzenie w stronę Smoka. Diabeł nie wytrzymał i rzucił jedną poduszkę w nic nie spodziewającego się przyjaciela.
   - Ałaa. To bolało. – narzekał Malfoy ciągle się śmiejąc.
   - Może jak cię trochę potorturuję, to wyduszę z ciebie wszystko. – powiedział Blaise, atakując Draco kolejnymi poduszkami. Ten nie był mu dłużny. Wróćmy do tej pary później i pozwólmy w spokoju powrócić do dzieciństwa…
***
   - Co ty na to, żeby urządzić sobie dzisiaj babski wieczór? – podekscytowana Ginny prawie podskakiwała obok Hermiony, kiedy razem szły do Wielkiej Sali na obiad. – Zaprosimy Lunę, i Parvati, i Lavender…
   - Ginny… jest niedziela, a ty wymyślasz jakieś imprezy. Może za tydzień.
Ginny spochmurniała. Ale po chwili na jej twarzy znowu pojawił się uśmiech, ponieważ usłyszała jak ktoś z tyłu woła jej i Hermiony imię. Znała ten głos i naprawdę musiała przyznać, że, gdy go słyszy, robi jej się wesoło. Blaise… Po chwili poczuła jak Zabini obejmuje ją w pasie.
   - No heeeeej. – uściskał ją i puścił.
   - Cześć, cześć Zabini. – rudowłosa uśmiechnęła się do niego. – Co ty masz we włosach? Pióro? – zapytała i zdjęła ów obiekt z głowy Ślizgona.
   - No wiesz… Smoczuś znowu chciał się pobawić, a ja nie miałam serca mu odmówić. – zaśmiał się.
   - Czy mi się wydaje Diable, czy mnie obgadujesz? – obok nich nagle pojawił się Draco.
   - Nie wydaje ci się. Opowiadam Ginny o twoim romansie ze Snapem.
Wszyscy wybuchnęli śmiechem. Wszyscy oprócz blondyna.
Kiedy wszyscy się uspokoili, a Blaise i  rudowłosa Gryfonka zaczęli rozmawiać, Draco posłał Hermionie nieśmiały uśmiech, a ta zarumieniła się lekko, odwzajemniła ten gest i opuściła delikatnie głowę, żeby ukryć rumieńce. Reakcja szatynki przyniosła Ślizgonowi niemałą satysfakcję. Był w pewnym sensie dumny, że tak na nią działa. Nie wiedział dlaczego, ale był. Kiedy ona zaczęła rozmawiać z pozostałą dwójką, na jej szyi zauważył naszyjnik z serduszkiem. Wczoraj go nie miała. Może dostała go na urodziny? Ale od kogo… To pewnie od tego Joe!!! On może być zaczarowany. Czy ten wisiorek właśnie zmienił kolor?? Czy tylko on to widział?
   - Smoku? Dlaczego patrzysz na piersi Miony, a twój wzrok wygląda jakbyś właśnie zobaczył Filcha po prysznicem? – zapytała ruda.
Starsza Gryfonka szybko zakryła biust rozpinanym sweterkiem, który miała na sobie.
   - Wdajesz się we mnie Rudzielcze. – zaśmiał się Zabini i przybił z dziewczyną piątkę. – Właśnie Draco. Dlaczego? Przecież nie wyglądają aż tak źle. – zaśmiał się Blaise, a Hermiona pokazała mu język.
   - Widzieliście to? Ten wisiorek zmienił kolor. On jest przeklęty Granger. Musisz go zdjąć! – powoli panikował.
Dziewczyna wywróciła tylko oczami.
   - Naprawdę jesteś taki głupi czy tylko udajesz? – zapytała. – To serduszko zmienia kolor wraz z nastrojem.
Draco jakby minimalnie się uspokoił.
   - A od kogo to masz? – zapytał chociaż już znał odpowiedź.
   - Od… Od Luny. – skłamała szybko. Nie chciała, żeby blondyn dowiedział się, że naszyjnik jest od Joe. Już widziała tę jego troskę, gadanie, że „na pewno jest coś z nim nie tak”. Zauważyła tę iskierkę zdziwienia w jego stalowych oczach, którą po chwili zastąpiła ulga.
   - Od Luny… - powtórzył. – Ładny. – uśmiechnął się.
   Ginny, zdziwiona odpowiedzią swojej przyjaciółki, znowu zaczęła rozmawiać z Blaisem. Później wszystko z nią wyjaśni. Między nimi naprawdę musiało coś zajść skoro Hermiona nie chcę powiedzieć blondynowi prawdy. Trochę jakby byli w związku. Bo przecież ona tez by raczej skłamała Harry’emu, gdyby dostała coś od Blaise’a. tym bardziej, gdyby to coś było w kształcie serca. I tym bardziej, gdyby Harry był już wcześniej zazdrosny o Diabła. Ale zaraz… Dlaczego jako przykład wybrała właśnie jego? Pewnie dlatego, ze stał obok… Tak. Na pewno dlatego. Otrząsnęła się i zaczęła słuchać obiektu jej myśli.
   - Dziękuję za bransoletkę. Jest śliczna. – uśmiechnęła się Hermiona. W oczach Draco znowu na chwilę zabłysła iskierka ulgi.
   - Bałem się, że ci się nie spodoba. – odwzajemnił uśmiech.
   - Za kartkę też dziękuję, ale z tymi marzeniami to niestety nie trafiłeś.
   - Nie umiesz kłamać Granger. – posłał jej szelmowski uśmiech.
   - Co my tak w ogóle tutaj stoimy? – zapytał nagle Blaise. – Ja chcę jeść.
Pociągnął Ginny za rękę i poszli w stronę Wielkiej Sali. Za nimi ruszyli Hermiona i Draco.
***
   Szatynka wracała właśnie z biblioteki, kiedy nagle zauważyła Joe. Chłopak stał przy jednym z okien i wpatrywał się w zachód słońca. Hermiona usiadła na parapecie obok niego.
   - Cześć. – powiedziała.
Puchon nie odpowiedział. Dalej wpatrywał się w dal.
   - Halo. Joe. Jesteś tu? – zapytała, machając mu przed oczami dłonią.
Dopiero teraz się ocknął. Kiedy zauważył szatynkę, jego twarz ozdobił szeroki uśmiech.
   - Cześć Hermiono. Przepraszam zamyśliłem się.
   - A o czym to tak myślałeś?
   - O pewnej bardzo ładnej i bardzo mądrej Gryfonce. – odwrócił się w jej stronę i spojrzał jej w oczy.
Hermiona zarumieniła się delikatnie.
   - Nie znam takiej. – zaśmiała się.
On też się zaśmiał.
   - Dziękuję za naszyjnik. Jest wspaniały.
   - Cieszę się, że ci się podoba. – powiedział zadowolony.
Dyskutowali jeszcze chwilę. Lecz, gdy za oknem zrobiło się już ciemno, rozsądek Hermiony dał o sobie znać.
   - Przepraszam cię Joe, ale muszę wracać do dormitorium. Ginny już się pewnie martwi. Miłych snów. – powiedziała, zeskakując z parapetu.
   - Jak ty mi się przyśnisz to na pewno będą miłe. – puścił do niej oczko.
Ona tylko uśmiechnęła się rumieniąc i odeszła kiwając ręką na pożegnanie.
***
   Od przyjęcia urodzinowego Hermiony, minęło już kilka tygodni. Był już listopad. Prawie codziennie padał deszcz. Wszyscy uczniowie byli w kiepskich nastrojach, ponieważ pogoda dawała im się we znaki. Trawa na błoniach przybrała żółtawy kolor. Liście na drzewach również nie były już zielone. Na wietrze tańczyły teraz czerwone, żółte i pomarańczowe kolory. Jednym słowem, nadeszła jesień.
   Hermiona i Ginny siedziały w swoim dormitorium, na łóżku tej drugiej. Kotary były zasunięte, a na mebel rzuciły zaklęcie Silencio*. Starsza z nich trzymała w ręku zapisany  pergamin.
   - W końcu. Już się o nich bałam. – powiedziała Ginny.
   - Ja też. Ale teraz bądź cicho, bo czytam. – powiedziała szatynka i zaczęła śledzić linijki tekstu, czytając je na głos.

Drogie Hermiono i Ginny!
   Na początku chcielibyśmy Wam powiedzieć jak bardzo tęsknimy. Nawet nie wiecie jak Was nam brakuje.
   Nie możemy niestety przekazać wszystkiego. Chyba same wiecie dlaczego. Znaleźliśmy już jedną rzecz z tych, które szukamy. Naprawdę ciężko było nam do tego dojść. Tym bardziej, że Ty, Hermiono, nie jesteś z nami. Twoja inteligencja bardzo by się nam teraz przydała. Teraz musimy tylko znaleźć sposób jak zniszczyć to coś. Ciągle nie możemy znaleźć chociaż podpowiedzi… Nie martwcie się o nas. Wszystko na razie jest w porządku.
   Bardzo tęsknimy. Może napiszemy już wkrótce. Trzymajcie się i na wszelki wypadek nie odpisujcie. Uważajcie na siebie i nie zadawajcie się z nikim podejrzanym.
                                                                Kocham Cię Ginny.  James.
                                                                 Pozdrawiam.  Artur.
PS   Dołączony jest jeszcze jeden list. Do Hermiony.

   - I to wszystko? – zdziwiła się ruda.
   - Nie mogli napisać więcej. Musieli uważać.
   - A ten list tylko do ciebie? Jak myślisz co to jest?
   - Nie wiem. Przeczytam i ci opowiem. – powiedziała Hermiona, wstając z łóżka.
   - A nie przeczytasz przy mnie? – zapytała Ginny i zrobiła błagalne oczy.
   - Nie. Najpierw zobaczę czy takie małe dziewczynki mogą to zobaczyć. – zaśmiała się i uchyliła przed nadlatującą poduszką. Po czym szybko uciekła na swoje łóżko. Również zasunęła kotary i zaczęła czytać. List był napisany innym pismem niż poprzedni.
Droga Hermiono!
   To ja. Artur. Znaczy wiesz… Nie naprawdę. Ale przecież nie mogę napisać prawdziwego imienia.
Cały Ron… Szatynka czytała dalej.
   Ten pocałunek… Myślę, że powinniśmy zaczekać z naszym związkiem, aż wszystko się uspokoi i pokonamy go… Wiesz kogo tak? Na pewno wiesz. Przecież jesteś bardzo mądrą czarownicą.
   Tak… Wiem… Dla mnie też to jest trudne, ale damy radę. Więc… Zostańmy przyjaciółmi. Może kiedyś zostanie nam pisane bycie razem.
   Uważaj na siebie i opiekuj się Ginny.
Twój na zawsze przyjaciel. Artur.

Hermiona poczuła ulgę. On wcale nie chce z nią być. Przynajmniej na razie. Na pewno zrozumie jak ona będzie z kimś innym. Oczywiście, na chwilę teraźniejszą, nic takiego nie planuje. Ale wszystko może się stać.

   - Długo jeszcze? – usłyszała zza kotary.
   - Możesz tu do mnie wejść Wiewiórko. – zaśmiała się.
Już po sekundzie kotary rozsunęły się i na łóżko wgramoliła się najmłodsza latorośl Weasley’ów.
   - I co? Co ci napisali? – zapytała, siadając naprzeciwko szatynki.
   - Właściwie to tylko Ron. Napisał, że jemu też będzie z tym ciężko, ale powinniśmy poczekać ze związkiem i na razie zostać tylko przyjaciółmi. – powiedziała dziewczyna, a z każdym kolejnym słowem czuła większą ulgę i radość. Ciągle nie wiedziała dlaczego tak reaguje. Czuła się jakby… wolna? Może dlatego, ze miała wyrzuty sumienie względem Rona?
   - To wy byliście razem?? – zdziwiła się Ginny.
   - Nie. Ale, gdy Harry i Ron wyjeżdżali, on mnie pocałował. A wiesz jak to z nim jest… Pewnie pomyślał, że już ze sobą chodzimy. – uśmiechnęła się. Lubiła Rona, ale jak przyjaciela, jak brata…
   - Taa…
Nagle, w okno dormitorium, zastukała dziobkiem mała płomykówka. Ruda wstała z łóżka i podbiegła tam, żeby ją wpuścić. Zwierzątko wylądowało przed starszą Gryfonką i wyciągnęło nóżkę, do której przyczepiona była mała karteczka. Hermiona szybko ją odwiązała. I zaczęła czytać. Jej przyjaciółka w tym czasie, nalewała wody do miseczki, którą trzymały na wypadek „odwiedzin” sów.
   - Joe chce się jutro ze mną spotkać. – poinformowała starsza Gryfonka, wstając z łóżka. Podeszła do biurka i naskrobała na odwrocie kartki odpowiedź potwierdzającą jej przyjście. Przywiązała kartkę do nóżki sówki i wypuściła ją.
   - Słuchaj Miona… - powiedziała Ginny opierając się o biurko. – Ciebie i Joe cos łączy?
   - Tak. – powiedziała, a zaskoczona rudowłosa otworzyła buzię ze zdziwienia. – Przyjaźń.- dodała, a usta Ginny się zamknęły.
   - Bo… Wygląda na to, że Smok cię bardzo lubi…
   - Tak wiem. Też go lubię.- ruda znowu otworzyła usta. – Jako przyjaciela. – dodała Hermiona, której trzymanie przyjaciółki w niepewności, sprawiało zabawę. Młodsza Gryfonka znowu zamknęła buzię.

   Hermiona postanowiła nie dać się jej zwieść. Jeszcze nie odpuścili z tym planem? Przecież ona i Malfoy wyraźnie dawali im do zrozumienia, że im nie wyjdzie. A może nie robili tego dostatecznie skutecznie? Tak… Malfoy, który odprowadził ją do dormitorium, Malfoy, który pocałował ją w policzek, Malfoy, który pokazuje jak bardzo zazdrosny jest o Joe. Wszystko przez niego. Wchodzić z nim w jakieś układy… Przecież tylko ona się stara, żeby ICH (Dracona i Hermiony) plan się udał. A tym planem jest niedopuszczenie do tego, żeby plan ich przyjaciół zakończył się sukcesem. Tak… Skomplikowane. A on… On jeszcze ją całuje! Trzeba mu przemówić do rozumu.
   - … i w ogóle tak jakoś na ciebie patrzy. – ruda dokończyła swoją wypowiedź, której Hermiona wcale nie słuchała.
   - Tak, tak… Pozwól Ginny, że położę się już spać.
***
   Następny dzień zleciał szatynce szybko. Jej motywacją było spotkanie po lekcjach. Nigdy nie ekscytowała się AŻ tak bardzo przed spotkaniem z Puchonem. Ale czuła, że dzisiaj coś się wydarzy. A może to przez list od Rona? Może po prostu nie czuła już poczucia winy, kiedy Joe ją komplementował lub uśmiechnął się do niej? Jedno było pewne. Jeżeli za chwilę nie zacznie się szykować, to spóźni się na spotkanie.
***
   Blondyn szedł korytarzem. Wokół nie było prawie nikogo. Tylko gdzieniegdzie ktoś siedział w kącie czytając książkę. Za oknami było już szarawo. Coraz krótsze dni dawały się we znaki. Ślizgon zobaczył nagle Hermionę. Nie zauważyła go nawet, kiedy przeszła obok. Szybko ją dogonił i stanął przed nią, czym zmusił ją do zatrzymania się.
   - O Malfoy. – uśmiechnęła się specjalnie sztucznie i tylko na sekundę, ponieważ po chwili dodała – Spieszę się. – już bez uśmiechu.
   - Gdzie idziesz? Spotkać się z tym Joe tak?
   - Tak. I nic ci do tego. A teraz przepuść mnie łaskawie, bo zaraz się spóźnię. – powiedziała i wyminęła go.
Nie chciał tak tego zostawić. Odczekał chwilę i ruszył za nią. Wiedział, że nie może się ujawnić, bo jeżeli ona odkryłaby, że ją śledzi, nie byłoby dobrze. Ale… przecież on robił to dla jej dobra…
   Po kilku minutach byli już na miejscu. A mianowicie, przed Pokojem Życzeń. O nie! A jak ten Joe będzie chciał wejść z nią do środka? Jak on się tam zakradnie?
   Hermiona przeszła kilka razy wzdłuż ściany, a po chwili pojawiły się przed nią wielkie drzwi. Popchnęła je i weszła do środka. One wolno się zamykały. W głowie Draco kotłowało się od myśli. Wejść? A może jednak nie? Gdzie się ukryje? Najwyżej Hermiona go znienawidzi… Raz kozie śmierć. Wchodzi! Wyszedł zza gobelinu i prześlizgnął się między szparą od drzwi, które po mniej niż sekundzie zamknęły się . Zdążył! W ostatniej chwili. Zaraz po wejściu ukrył się za drzewem. Zaraz, zaraz… Drzewem? A co tu na Salazara robi drzewo? Rozejrzał się dookoła. Było ich więcej. Układały się w krzywy krąg. W środku była polana. Rosło na niej dużo kwiatów. Gdyby nie był to Pokój Życzeń, byłby pewien, że jest wiosna. Na polanie rosło jedno samotne drzewo. Pod nim ułożony był koc piknikowy, a na kocu różne smakołyki. Draco prychnął. Wielki romantyk się znalazł. Otumani Granger, a potem zrobi jej krzywdę. Był tego pewien. Jeszcze to jak ona na niego patrzy, jak się uśmiecha… Już ją sobie pewnie owinął wokół palca.
   Po kilku minutach blondyn usiadł za drzewem. Miał już dość stania, a wyglądało na to, że długo tu będą. Słyszał co mówią. On ciągle ją komplementował, a ona słodko się peszyła. Tak… Wyglądała słodko, kiedy się zawstydzała. Była wtedy taka naturalna. Nie to co te plastikowe lalki, które do niego lgną. Ona była inna… Dopiero po chwili uświadomił sobie, że myśli o Granger. To jest tylko jego koleżanka. Nikt więcej. Powtarzaj Smoku. Nikt więcej.
   Jego kłótnię z samym sobą, przerwał śmiech Gryfonki. Jej śmiech też był taki niewinny. Dziewczęcy… Blondyn obserwował ich dalej, a każdy komplement z ust Puchona, skierowany do Hermiony, co raz bardziej go denerwował. Nagle między tą dwójką zapadła cisza. Patrzyli sobie w oczy… Po chwili Puchon zaczął zbliżać się do szatynki. Ona powoli robiła to samo. Draco chciał wybiec zza drzewa i ich zatrzymać, ale nie chciał psuć Hermionie tego wieczoru. Na pewno znienawidziłaby go ponownie, gdyby to zrobił. O nie… Za długo naprawiał relacje z nią, żeby teraz zniszczyć to przez głupią zazdrość.
   Po chwili ich usta spotkały się. Pocałowali się… Draco poczuł jakby lekkie ukłucie w sercu. Siedział za drzewem i zaciskał ręce w pięści. Jak długo można się całować?? Jak długo już to robią? Godzinę? Dwie? Przynajmniej tak mu się wydawało… Niech on się już wreszcie od niej odessie! No nareszcie! Dzięki Salazarze, że nie musi tego już oglądać. Blondyn obserwował co stanie się teraz. Puchon złapał ręce Hermiony i spojrzał jej w oczy.
   - Nawet nie wiesz jak się cieszę, ze tu jesteś. – powiedział. – Hermiono… Długo zbierałem odwagę, żeby się ciebie o to zapytać… - wziął głęboki oddech. – Czy… Czy chciałabyś zostać moją dziewczyną?
_________________________________________________________________
  *Silencio – zaklęcie wyciszające. (jakby ktoś nie pamiętał albo nie wiedział :D)








9 komentarzy:

  1. *.*
    Rozdział poprostu świetny <3
    Nawet nie wiem jakich innych słów użyć aby móc opisać ten rozdział :D

    ~ pozdrawiam Jenny <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział super.
    Wiedziałam, że Miona od Smoka dostanie coś wyjątkowego.
    I niech nie udają oboje, że łaczy ich tylko przyjaźń ;)
    A zazdrosny Draco jest genialny. Ach te jego przemyślenia w Pokoju Życzeń.
    Chciałabym żeby Herm odmówiła Puchonowi, ale znając ją pewnie się zgodzi... choć zawsze mogę mieć nadzieję ;)

    Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział cudownyyy <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo fajny ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetne♥
    Pozdrawiam ;3 zapraszam do mnie, dopiero zaczynam ;3
    http://harrymione-forever.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. Pisz pod każdym rozdziałem kiedy przewidujesz następny, bo wchodzę tutaj codziennie z nadzieją na nową notkę :3
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Okeej :) Postaram się :3
      Nowy rozdział jeszcze się pisze, ale myślę, że niedługo go udostępnie :) Niestety nie znany jest mi jeszcze dzień ani godzina ;p :D

      Usuń
  7. Aww ! ;* Jaki słodki prezent
    No a Malfoy wiadomo,że skromny :D

    OdpowiedzUsuń