niedziela, 8 września 2013

Rozdział 8 Porwanie


Witam ;3

Przepraszam, przepraszam, przepraszam za to, że rozdział dopiero teraz. Ale chyba mnie rozumiecie? :) Codziennie lekcje do 15:10, a po szkole muszę jeszcze dzielić komputer z bratem :/ Ale wynagradzam to wam :D Rozdział jest dłuższy od wszystkich poprzednich :3 
Mam nadzieję, że przypadnie wam do gustu ;]
Postaram się następny rozdział dodać jak najszybciej ; >
Za wszelkie błędy przepraszam, ale czytałam tylko raz po napisaniu, bo chciałam już go dodać ;p
Pozdrawiam 

~Lumos Maxima




Ginny wracała właśnie do miejsca gdzie miała na nią czekać Hermiona. Szła chwiejnym krokiem. Co jak co, ale trzy butelki Ognistej Whisky robią swoje. Jednak, gdy doszła do owego miejsca, nie było tam nikogo żywego. Był tylko Prawie Bezgłowy Nick przechadzający się z Szarą Damą po korytarzu. Na widok rudej tylko się uśmiechnęli. Ginny zdenerwowała się trochę. Wygląda na to, że Hermiona sama poszła do dormitorium. Nieco zawiedziona tym, że przyjaciółka ją zostawiła, ruszyła w stronę portretu Grubej Damy. Modliła się w duchu, żeby po drodze nie spotkać Irytka. Po długim (jak na jej stan) dystansie, doszła do portretu. Kobieta znajdująca się na nim spała na swoim dużym fotelu. 
   - Ekhem. – Ginny próbowała ją obudzić. – Przepraszam. – powiedziała już troszkę głośniej.
Gruba Dama podskoczyła jak oparzona. 
   - Na brodę Merlina! Dziecko, co ty tu robisz o tej porze? 
   - Wracam z imprezy, ale ciii. – przytknęła sobie palec do ust śmiejąc się.
   - Hasło? – zapytała Dama patrząc z politowaniem na pijaną pannę Weasley.
   - Mandragora.
Portret otworzył się jak drzwi, a młoda Gryfonka weszła do środka. Próbując być jak najciszej, wspięła się po schodach prowadzących do dormitoriów dziewczyn. Weszła po cichu do środka, żeby nie obudzić współlokatorek. Pozostaje pytanie co zrobić z Hermioną? Może już śpi? Może zrobić jej awanturę rano, bo teraz wszystko o czym marzy to pójście spać. Tak. Rano się tym zajmie. Poszła do łazienki, nałożyła piżamę, po czym położyła się w swoim łóżku i oddała się w objęcia Morfeusza.

***

Hermionę obudził błysk światła. Z trudnością zaczęła otwierać oczy, próbując przyzwyczaić się do jasności. Zakręciło jej się w głowie. No tak. Wypiła wczoraj dużo. Ale co się dokładnie stało? Teraz sobie wszystko przypomniała. Czekanie na Ginny, zapach eliksiru i słowa ‘Witaj Szlamo’
Siedziała na krześle na środku pomieszczenia. Rozejrzała się dookoła. Ściany były z szarych cegieł. Musiała być gdzieś w lochach, ale gdzie dokładnie? Tego nie wiedziała. Nigdy tu nie była. A zwiedziła przecież prawie cały zamek. Będąc przyjaciółką Harry’ego nie było to trudne. W całym pomieszczeniu znajdowało się tylko to krzesło. Na ścianach było dużo kinkietów, które dawały mocne światło. Drzwi tego lochu były duże, z ciemnego drewna i wyglądały na ciężkie. Hermiona spróbowała wstać z krzesła, chociaż wiedziała, że się jej to pewnie nie uda. Jednak, podnosząc się, nie napotkała żadnej przeszkody. Kiedy była już na nogach, przeciągnęła się. Nadal była śpiąca. Ciągle była w tym samym stroju co wczoraj. Pod krzesłem ujrzała swoją torebkę. Czy to możliwe, że mogła tam być różdżka? Raczej nie. Skoro ten ktoś, kto ją tu zaciągnął, nie przywiązał jej do krzesła, to raczej nie zostawił jej różdżki. Chyba, że naprawdę był kimś o niskim poziomie inteligencji. Jednak ciągle miała cichą nadzieję, że tak właśnie jest, a różdżka ciągle znajduje się tam gdzie wczoraj. Niestety rozczarowała się. Różdżki tam nie było. W przypływie paniki sprawdziła nawet czy drzwi są może otwarte. Przecież trzeba próbować wszystkiego. Szarpnęła za złotą, zdobioną klamkę, lecz drzwi ani drgnęły. Nie wiedziała nawet która jest godzina, czy warto krzyczeć? Przecież znajduje się teraz w lochach, a tutaj mało kto chodzi. Tym bardziej w niedzielę. Chociaż całkiem możliwe, że jest już nawet poniedziałek. Czytała kiedyś o przypadkach czarodziei, którzy po wypiciu dużej dawki eliksiru przesypiali tydzień, dwa… Jednak spróbowała.
   -RATUNKU !!!
Jej głos odbił się echem od zimnych ścian. Ponownie krzyknęła. Zero odpowiedzi. Oparła się o jedną ze ścian i osunęła się na podłogę. A co jeżeli nikt jej już nie znajdzie? Co jeżeli to Śmierciożercy znowu pojawili się w Hogwarcie i to oni stoją za jej porwaniem, żeby zwabić Harry’ego? Nie zauważyła nawet kiedy po jej policzku spłynęła łza. Otarła ją jednak szybko. Nie. Ona się nie podda. Przeszła już dużo to wytrzyma i to. Zaczęła krążyć po pomieszczeniu próbując coś wymyślić. Jednak nic nie przychodziło jej do głowy. Na pewno Ginny zauważy, że jej nie ma i coś zrobi. Próbowała sobie przypomnieć głos, który wczoraj usłyszała. Był chyba damski, ale nie przypominała sobie, żeby ktoś z jej ‘znajomych’, taki miał. 
Straciła orientację w czasie, więc nie wiedziała jak długo już próbuje coś wykombinować. Nic. Ciągle nic. Nagle usłyszała jak w drzwiach zgrzyta zamek. Po chwili otworzyły się i stanęła w nich... Astoria?? Przecież nigdy nic do siebie nie miały. Owszem, były z rywalizujących domów, ale ona wydawała się być typem dziewczyny, która nie widzi świata poza swoimi paznokciami, które cały czas pielęgnowała. No i oczywiście za Malfoy’em. Zakończyła swoje myśli, ponieważ za Ślizgonką wszedł ktoś jeszcze. Była to wyższa od Astorii, nawet do niej podobna dziewczyna. Jednak podobne miały tylko twarze, ponieważ osoba za ciemnowłosą była blondynką. Hermiona wiedziała, że skądś ją zna… Zaraz. Daphne Greengrass. Daphne była byłą Ślizgonką, starszą siostrą Astorii. 
   - O co tu chodzi?? Powiecie mi w końcu??
   - Za dużo pytań zadajesz. 
Blondynka weszła do środka i zaczęła krążyć po pomieszczeniu, obracając swoją różdżkę w palcach. 
   - Zaraz ci wszystko wyjaśnimy. – mówiła powoli. 
   - Ale…
   - Cisza! – krzyknęła Daphne.
Hermiona ucichła. Nie miała przy sobie różdżki, co sprawiało, że była słabsza od blondynki. Wiedziała, że panny Greengrass nie są zbyt inteligentne, ale z różdżkami były silniejsze od niej. 
   - A więc…
   - Nie zaczyna się zdania od „A więc”. – powiedziała szatynka z uniesioną wysoko głową. Nie chciała pokazać, że się boi. 
   - Nie. Uciszaj. Mnie. – wypowiedziała Greengrass przez zęby. – Jeszcze raz a rzucę na ciebie Cruciatusa Szlamo! 
Widać było, że nie żartuje, więc Gryfonka się nie odzywała. Chociaż trudno było jej utrzymać śmiech, gdy zobaczyła, że Astoria opiera się o futrynę drzwi i… piłuje paznokcie. Jej siostra najwyraźniej chce sprawić, żeby Hermiona się bała, a ta jak gdyby nigdy nic piłuje paznokcie…
   - A WIĘC… -  blondynka specjalnie powiedziała te słowa z naciskiem. – Jesteś tu z jednego powodu. – mówiła te słowa bardzo powoli. – Otóż to chcemy, a raczej żądamy od ciebie, żebyś odwaliła się od Draco…
Hermiona prawie wybuchnęła śmiechem. Czyli o to chodzi? Cały ten cyrk, bo rzekomo podrywa Malfoya? Śmiechu warte. 
   - Może jak posiedzisz tu kilka godzin, a może nawet dni, to przemyślisz to wszystko. Tak. Wiemy, że on jest tak cudowny, że nie możesz mu się oprzeć, ale zapamiętaj on jest Astorii. To z nią się ożeni, z nią będzie miał dzieci… A nie z taką brzydką szlamą jak ty. Następnym razem jak chociaż się do niego lekko uśmiechniesz, nie będzie tak dobrze jak teraz. Pamiętaj, że mamy kontakt z jego rodziną i czasami przypadkiem możemy coś napomknąć o tym z kim zadaje się ich dziedzic. No… To by było na tyle. Teraz my sobie pójdziemy, a ty tutaj zostaniesz. A z tego co słyszałam, prefekci mają niedługo ważne spotkanie, a ty… jesteś prefektem. No cóż… mówi się trudno. – uśmiechnęła się złośliwie, odwróciła się i zaczęła wychodzić. – Chodź Astoria. – pociągnęła siostrę za rękaw, a ta oderwała się od piłowania paznokci i też uśmiechnęła się złośliwie do Gryfonki. Po chwili można było usłyszeć dźwięk zamykania zamka w drzwiach. 
Teraz szatynka mogła się zaśmiać. Co te sztuczne dziewczyny sobie wymyśliły? Ona? Z Malfoyem?? Przecież on jest tylko jej… jak to nazwać? Znajomym? Ale na Merlina! Związek z nim? Nigdy. Przecież ona jest z rodziny mugoli, a on czystej krwi. To by nie wypaliło. Jego rodzice by byli przeciwko… Zaraz? Ale dlaczego ona właśnie myśli o tym czy jego rodzice by się zgodzili na ich związek? Nie… Myśląc o pogodzeniu się ze wszystkimi na pewno nie miała na myśli aż takiego pogodzenia się… Ale jej głowę wypełniła teraz kolejna rzecz. Ważne spotkanie prefektów! Jeny… jak nie przyjdzie to pewnie Snape ją zwolni z tej funkcji. Na Merlina! Nawet nie zdążyła porządnie wykorzystać swoich przywilejów… Hermiona była dziewczyną znaną z tego, że nawet w obliczu zagrożenia życia, przejmuje się swoimi obowiązkami. Nawet w pierwszej klasie gorszą rzeczą było dla niej usunięcie ze szkoły niż śmierć. Nie bała się za bardzo o swoje życie. Przecież Greengrass powiedziała, że ją wypuszczą. Da radę. Nie będzie się spotykać z Malfoyem. Przecież przez całe swoje życie tego nie robiła to będzie łatwo. Lecz, gdy myślała o tym, zrobiło jej się trochę smutno. Wytłumaczyła to tym, że będzie też musiała urwać kontakt z Diabłem, a on był bardzo fajnym kolegą.
***

Rudowłosa wstała rano z wielki bólem głowy. Dopiero po chwili przypomniała sobie wczorajszy wieczór. Wstała szybko (co spowodowało zawrót głowy) i chciała już obudzić Hermionę z pretensjami, ale jej nie było w łóżku. ‘A to małpa. Uciekła znowu’ zaśmiała się w myślach Ginny. ‘Trudno. Złapię ją na śniadaniu’. Jak pomyślała tak zrobiła. Oczywiście najpierw musiała doprowadzić się do porządku, bo jej odbicie w lustrze przypominało trolla. Po wejściu do Wielkiej Sali, zauważyła, że jej przyjaciółki nie ma przy stole Gryfonów. Ale postanowiła, że później się tym zajmie, bo jest strasznie głodna. Ruszyła w stronę stołu swojego domu i zaczęła rozmawiać z Luną smarując tosta dżemem. 
Po obfitym śniadaniu zaczęła wreszcie szukać Hermiony. Najpierw oczywiście ruszyła w stronę  biblioteki, bo gdzie mogłaby być starsza Gryfonka jak nie tam? Po drodze, spotkała Draco i Blaise’a.
   - Gdzie pędzisz Wiewióreczko? 
   - Szukam Miony. Wczoraj miała na mnie czekać, gdy wracałam od was z torebką, ale oczywiście nie czekała. – zrobiła oburzoną minę. – A teraz się gdzieś ukrywa. – spojrzała na nich. – Pomożecie mi jej poszukać?
   - No nie wiem Ginnuś. Widać, że Mionka nie chciałaby cię teraz spotkać. 
Rzeczywiście. Ginny wyglądała tak jakby chciała rzucić na przyjaciółkę Avadę. Ale co jej się dziwić? Nie dość, że zostawiła ją wczoraj samą (a musi przyznać, że boi się ciemności, a wczoraj było nawet ciemniej niż zazwyczaj), to jeszcze teraz gdzieś jej uciekła. Ale Ginny wiedziała jak przekonać Diabła. Zrobiła słodkie oczka i zaczęła się do niego przybliżać.
   - Diabełku. – powiedziała powoli. – Proszę. A jeżeli jej się cos stało? Jak mi pomożesz to będę miała u ciebie dług. – zaczęła rysować kółka na jego koszuli. 
   - N-no dobrze. – powiedział. 
Ginny od razu się od niego odsunęła i zaczęła dalej mówić.
   - To co? Rozdzielamy się czy coś? – spytała obydwóch.
   - Na mnie nie licz Weasley. Nie będę marnował wolnego dnia na szukanie Granger, która na sto procent siedzi w bibliotece ze swoimi książkami. – powiedział blondyn.
Nagle podbiegła do nich Pansy. 
   - Cześć wam. – uśmiechnęła się. – Nie widzieliście Astorii i Daphne? Nie było ich na śniadaniu, a chcę z nimi pogadać.
   - Pewnie sobie nakładają tapetę. – zaśmiał się Blaise.
   - Albo dzwonią zamówić ciężarówki, które przywiozą im zapas pudru. – dodał Draco.
Obaj Ślizgoni się zaśmiali. 
   - Jak dzieci. – Pansy wywróciła oczami. 
   - Nie widziałam żadnej z nich. – powiedziała Ginny również patrząc z politowaniem na ciągle śmiejących się chłopaków. – A może ty widziałaś Hermionę? 
   - Nie. Też nie. Ale sprawdź w bibliotece. Dobra. To ja lecę szukać je dalej. Narazie. – powiedziała i odeszła.
   - Możecie się wreszcie uspokoić? – prawie krzyknęła ruda.
   - Jednak to prawda, że co rude to wredne. – zaśmiał się znowu Blaise. – Dobra, koniec. – powiedział uspakajając się, gdy zobaczył spojrzenie Ginny. 
   - Powtarzam wam, że ja nie zamierzam jej szukać. – znowu zaczął Draco. – Umówiłem się z taką jedną Krukonką. – powiedział dumnie chociaż tak naprawdę nie wiedział czy powinien się z tego cieszyć. 
Ginny i Blaise spojrzeli na siebie wystraszeni. Zupełnie zapomnieli, żeby pilnować przyjaciół. 
   - Wiesz co Smoku? – zaczął Blaiise z pretensją w głosie. - Nie chcesz marnować czasu na szukanie swojej księżniczki jak rycerz na białym koniu, a chcesz marnować czas siedząc w Trzech Miotłach z jakąś siostrą Kopciuszka? 
   - Co to do cholery jest Kopciuszek? – powiedzieli chórem Ginny i Draco.
   - Taka mugolska bajka. Z dwa dni temu Miona coś o tym wspomniała, a ja rządny wiedzy chciałem się dowiedzieć co to jest. Więc to taka dziewczyna, która nie mogła iść na bal do księcia z powodu swoich brzydkich przybranych sióstr i macochy…
   - Dobra Diable. Opowiesz nam kiedy indziej. – przerwała mu ruda. – Teraz po Hermionę. 
   - To cześć. Miłego szukania. – powiedział blondyn i zanim pozostała dwójka zdążyła zaprzeczyć, jego już nie było.
   - No i co teraz? – zapytał Diabeł.
   - Nie wiem, ale raczej po jednej randce nic nie będzie. A poza tym chyba znasz Malfoya. Zmienia dziewczyny jak rękawiczki. 
Blaise uśmiechnął się i oboje ruszyli w stronę biblioteki.
***

Szedł szybkim krokiem w umówione miejsce. Dziewczyny jeszcze tam nie było. Nie miał ochoty nigdzie z nią iść. Ale może wtedy się od niego odczepi? Irytowało go to, że ciągle się za nim ugania. ‘Och Draco. Jak ładnie dzisiaj wyglądasz.’ , ‘Draco podpiszesz mi się na zdjęciu?’. ‘A co ja jakiś Krum jestem, żeby się na zdjęciach podpisywać?’ pomyślał. Nie lubił Kruma. Był taki irytujący w czwartej klasie kiedy przyjechał na Turniej Trójmagiczny. I ten jego angielski. Nagle zauważył, dwie dziewczyny. Tak to Astoria i Daphne. Musi im powiedzieć, że Pansy ich szukała. Ale zaraz? Czy on właśnie usłyszał nazwisko Granger? Może lepiej jak schowa się i posłucha o czym gadają. Tak też zrobił. Schował się za pobliskim posągiem.
   - Myślisz, że to pomoże i ona odczepi się od Dracusia? – to był głos Astorii.
   - Jeżeli nie to będziemy musiały zachować się gorzej. Może kilka Cruciatusów? 
Szły wolno, ale mówiły głośno. Były pewne, że w pobliżu nikogo nie ma.
   - A nie sądzisz, że troszkę źle robimy? Wiem, że to szlama i w ogóle, ale może nie powinnyśmy jej porywać.
Draco myślał, że się przesłyszał. Porywać? To dlatego Granger gdzieś zniknęła? A może one mówią zupełnie o kimś innym? 
   - Pamiętasz jak mama mówiła nam, że zawsze mamy walczyć o to co się nam należy? Nie robimy nic złego. Po prostu zalecamy się do tego co mówiła. Draco od urodzenia był przypisany tobie i nikomu innemu. Jego i nasz ojciec zawarli umowę. Nie ma wyjścia. On będzie twoim mężem.
Że co??? On mężem tej pustej Greengrass? Nigdy!
   - Tak. Masz rację. Wiem, że niektórzy nie byli zadowoleni przez to, że rodzice wybierali im partnerów, ale ja i Dracuś trafiliśmy dobrze. Jestem pewna, że on też będzie zadowolony z tego, że zostanie moim kochanym mężulkiem. 
Miał ochotę wyjść zza tego posągu i rzucić na nią Avadę. ‘Będzie zadowolony, że zostanie moim mężulkiem’ przedrzeźniał ją w myślach. Nawet jakby była ona ostatnią kobietą na Ziemi to by się z nią nie ożenił. Pusta, plastikowa lalka. Musi pogadać z matką. Czy to możliwe, żeby mu nic nie powiedziała? Może jeżeli jego ojciec jest w Azkabanie to nie będzie musiał żenić się z Astorią? 
Nie słyszał dalszej rozmowy tych dziewczyn, ponieważ zniknęły one z pola widzenia. Co teraz? Musi iść powiedzieć o tym Weasley i Diabłu. Nie, żeby zależało mu na tym czy z Granger wszystko w porządku. Po prostu Blaisowi byłoby przykro, gdyby ruda się załamała po stracie… nie może to za duże słowo… po tym jakby Granger stało się coś złego. W końcu te dwie mówiły o Cruciatusie. Ale przecież umówił się z tą Padną Pratil… Dobra coś się potem wymyśli. Powinna się cieszyć, że w ogóle się zgodził. Bez chwili wahania ruszył w stronę biblioteki, gdzie powinni się znajdować Diabeł i Ginny.
***

- I jak tam z twojej strony Wiewiórko? 
   - Nie. Tu też jej nie ma. – Ginny krążyła między regałami.
   - Cisza. Jesteście w bibliotece. - powiedziała pani Pince (której nawet nie zauważyli). Powiedziała to szeptem, ale stanowczo. 
   - Przepraszam panią.- Ginny zatrzymała ją kiedy ta miała już odchodzić. – Nie widziała pani Hermiony?
   - Hermiony? Ach… tej dziewczyny, która tu często przychodzi?
Ginny kiwnęła potwierdzająco głową.
   - Nie. Dzisiaj jej tu nie było.
   - Dziękuję.
Pani Pince odeszła.
   - To gdzie teraz idziemy?
   - Nie mam pojęcia. Znam ją dobrze i wiem, że powinna być tutaj. Możemy jeszcze sprawdzić na błoniach, ale wątpię, żeby tam była. Spójrz jaka jest pogoda – wskazała na okno, za którym widać było pochmurne niebo. - Ja naprawdę zaczynam się o nią bać.
Ginny nie była już zła na swoją przyjaciółkę za to, że zostawiła ją wczoraj samą. Jeżeli Hermiony nie było w bibliotece to gdzie mogła wyjść? Zawsze mówiła jej, gdy gdzieś szła. Razem z Blaisem wyszli z biblioteki. Zaraz, po wyjściu wpadł na nich Draco, który wyglądał jak po biegu w maratonie. 
   - Co Smoku? Tak się wystraszyłeś twojej Krukoneczki? A może jednak chcesz szukać z nami Mionki?
Blondyn próbował złapać oddech. 
   - Granger… - wydyszał.
   - Merlinie co z nią?? – Ginny zakryła usta dłonią. Spodziewała się, że Ślizgon powie zaraz, że znalazł ją martwą w schowku na miotły. 
Draco opowiedział im o tym co słyszał. 
   - A to wredne, ślizgońskie gady. Nienawidzę Ślizgonów. Są… 
   - Stop Wiewiórko. MY jesteśmy Ślizgonami. – Zabini pokazał na siebie i Malfoya.
   - Oj dobra przepraszam cię. – powiedziała. – Ale o Malfoy’u i tak wiem swoje.
   - Weasley! Gdyby nie moje dobre serce to dalej byście myśleli, że twoja Granger czyta sobie gdzieś książki. A poza tym teraz masz chyba ważniejszą sprawę niż obrażanie mnie. 
   - Dobra to gdzie ona jest? Mówiły coś na ten temat? – zapytał Diabeł.
   - Yyy… Nie. – powiedział zakłopotany blondyn. No tak nawet nie wie gdzie ona jest. 
   - To trzeba złapać dwie Greengrass. Muszą coś powiedzieć. 
Cała trójka ruszyła na kolejne poszukiwania, których celem, tym razem, było znalezienie Astorii i Daphne.
***

Po długim przeszukaniu całego zamku, nigdzie ich nie znaleźli. Było już po południu, a pogoda była coraz gorsza.
   - A jak zabrały ją do Zakazanego Lasu? – wystraszyła się Ginny. Nie wytrzymała już tego napięcia i strachu. Nawet nie poczuła spływających po jej twarzy łez. 
   - Spokojnie. Wszystko będzie dobrze. – Blaise spróbował ją przytulić. Ona przez chwilę odwzajemniała uścisk, ale potem szybko odsunęła się od Diabła. 
   - Wszystko będzie dobrze?? Po co w ogóle wtrąciliście się do naszego życia? Tak to by się nic nie stało! Malfoy sam powiedział, że zastanawiały się czy Miona się odczepi od niego jak jej coś zrobią. – zaczęła krzyczeć. Była zła. Jej podświadomość kazała zrzucić na kogoś całą winę. – One są takie same jak wy. Jak w ogóle mogły pomyśleć, że Hermiona będzie chciała być z takim Ślizgonem? – spojrzała na Malfoya. – Obaj jesteście tacy sami. Gdybym nie zgodziła się na ten twój plan, nie musiałabym się teraz martwić o Mionę. – teraz zwróciła się do Blaisa. 
   - Jaki plan? – zapytała zdezorientowany Draco, ale nikt mu nie odpowiedział, bowiem Ginny zaczęła odchodzić, a Diabeł ją gonić.
   - Jesteś zła i nie wiesz co gadasz. – próbował ją uspokoić. 
   - Odwal się Zabini. Jak już znajdę Hermionę… Jeżeli w ogóle ją znajdę… To urywamy z wami kontakt. Nie chcę przechodzić tego jeszcze raz. 
   - Ginny…
Dziewczyna zatrzymała się. Pierwszy raz użył jej imienia. Zrobiło jej się dziwnie ciepło. W jego ustach brzmiało to tak słodko… Nie! Ona jest z Harrym. Nigdy nie będzie z jakimś Ślizgonem. Nawet z Zabinim. 
   - Co? – zapytała cicho.
   - Ja… Przepraszam… Za wszystko. Masz rację. Nie powinienem wtrącać się do twojego życia. – spuścił głowę i już chciał zawracać, ale ona złapał go za nadgarstek. 
   - Nie Blaise. To ja przepraszam. Poniosło mnie. – spojrzała w jego zielone oczy. 
Nagle dobiegł do nich Draco.
   - Na Salazara. Chwilę mnie nie ma, a wy już się obmacujecie. – chciał złamać napiętą atmosferę.
Ginny tylko lekko się zarumieniła i puściła szybko Ślizgona. 
   - A tak w ogóle… - zaczął znowu blondyn. – to gdzie my jesteśmy? 
Cała trójka rozejrzała się. 
   - Chyba gdzieś w lochach. – powiedział Blaise. – Ale nigdy tu nie byłem.
   - No pięknie Weasley. Nie dość, że Granger się zgubiła to teraz jeszcze my.
   - Ona się nie zgubiła. Porwały ją twoje lalki. I to z twojego powodu, więc mógłbyś nie wyrażać swoich nic niewartych opinii.
   - Cicho. – Blaise uniósł swój wskazujący palec w górę. – Słyszeliście?
   - Niby co? – zapytała Ginny.
   - Jakby wołanie… O! Znowu. 
Teraz pozostała dwójka też to usłyszała. Wołanie dobiegało z jednego z korytarzy. „Zapalili” różdżki i ruszyli w tamtą stronę.
***

Znowu krążyła po tajemniczym pomieszczeniu, w którym była przetrzymywana. Cały czas zastanawiała się nad tym dlaczego te dziewczyny pomyślały, że ją i Malfoya może coś łączyć. Czy rzeczywiście za dużo czasu spędzała z tym Ślizgonem? Jak i kiedy stało się to, że ona i Ginny zaczęły spędzać czas z Draco i Blaisem? Wszystko przez to, że ten blond arystokrata i jego przyjaciel nie mogli znaleźć miejsc w pociągu. Przez to Ginny polubiła Zabiniego i zaczęli się wszyscy spotykać. Ale czy to nie tego chciała na początku roku kiedy postanowiła pogodzić się z każdym uczniem? Właśnie. Czy nie powinna się cieszyć, że odbudowuje relacje ze Ślizgonami? Z Blaisem, którego naprawdę polubiła… Z Pansy, która mogłaby teraz zostać nawet jej przyjaciółką… I z Draco, którego zaczęła traktować jak kogoś komu może wszystko powiedzieć i porozmawiać na każdy temat, a także podenerwować jak brat z siostrą… Zaczęła się zastanawiać czy to, że Ślizgoni nie mogli znaleźć wolnego przedziału, nie zaczęło nowego rozdziału w jej życiu. Rozdziału, który może nawet zmienić jej dotychczasowo poukładane życie. Ale niestety nie będzie mogła kontynuować tych znajomości. Przez jakieś dwie głupie i zazdrosne zołzy. Niby jak one sobie to wyobrażają. Przecież jest z Malfoyem prefektem i muszą się spotykać. Nagle przypomniała sobie, że przecież pewnie już nie będzie prefektem, bo nie zjawiła się na zebraniu. Trudno… będzie musiała się z tym pogodzić. Zatrzymała się na chwilę. Może warto spróbować znowu krzyknąć? Czemu nie?
RATUNKU!!!
Zero odpowiedzi. Może jeszcze raz?
RATUNKU!!!
Też cisza. Ile będzie musiała tu jeszcze spędzić? Usiadła na podłodze i schował twarz w dłoniach. Była bliska płaczu. 


8 komentarzy:

  1. OMG..... No poprostu brak mi słów.
    Powtarzam swoje pytanie.... Dlaczego ty tak świetnie piszesz ?
    Normalnie wyobraziłam sobie minę Draco jak przedrzeźniał tą laskę.... No normalnie płakałąm ze śmiechu.
    Z niecierpliwością czekam na następny roździał ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że ci się podoba ;D
      Hahah nie wiem czemu tak piszę ;p samo tak jakoś ;d
      Taa ;D też go sobie wyobrażam ;pp
      Pozdrawiam i dziękuję ;3

      Usuń
  2. Rozdział świetny.
    Czekam na kolejny,
    Pozdrawiam,
    la_tua_Cantante_

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sorry, za ten spam, ale mam prośbę.;D U mnie na blogu pojawiła się ankieta, gdybyś mogła oddać swój głos, będę wdzięczna.:)

      Usuń
    2. Okeej :D z chęcię zagłosuję ;3

      Usuń
  3. Fajny rozdział. Hermiona już prawie uwolniona przez ekipę ratunkową ;) Tylko czy uda im się wyjść z lochów. Teraz tylko należy wyrzucić siostrzyczki ze szkoły. Czekam na kolejny rozdział

    OdpowiedzUsuń
  4. Trafiłam tu przypadkiem i... padłam! Świetnie piszesz!! I przepraszam, za spam, ale dopiero zaczynam z Dramione, i zechciałabyś może wstąpić na mojego bloga?
    Jeżeli tak , to proszę zostaw komentarz... <33
    http://dramione-love4ever.blogspot.com/
    I czekam na Twój następny rozdział.. ;*

    OdpowiedzUsuń
  5. Hej. Świetny blog. Czekam na następny rozdział <33
    Zapraszam też do mnie :)
    Zaczynam dopiero : http://harrymione.bloog.pl/

    OdpowiedzUsuń