niedziela, 22 września 2013

Rozdział 9 Uwięzieni


Cześć ;)
Tak. jeszcze żyję :P
Mam nadzieję, że kto tu jeszcze zagląda ;)
Wiem, wiem... Powinien mnie ktoś normalnie Avadą trafić ;pp Przepraszam Was, że tak późno dodaję rozdział, ale szkoła naprawdę daje się we znaki ;( Jeszcze czasami wena sprawia, że kompletnie nie mam ochoty pisać ;/ 
Ale mam już rozdział 9 :D Cieszycie się? :D Mam nadzieję, że tak ;] 
Niestety nie wiem kiedy może pojawić się następny ;/ Ale jak zwykle będę się starała, żeby był jak najszybciej i jak najlepszy ;D
Tradycyjnie już przepraszam za błędy ;)
Zapraszam... ;3
... i Pozdrawiam
~Lumos Maxima 




Szli ciemnym korytarzem z wyciągniętymi przed siebie różdżkami. Było tak ciemno, że nawet po zaklęciu Lumos nie widzieli za wiele. Było jakby ciemniej niż zazwyczaj. Może działały tak jakaś magia, której nie znają? Nie była to raczej sprawka sióstr Greengrass, bo znane były z niezbyt wysokiego poziomu IQ. Szczególnie Astoria. Krzyki już ustały, ale oni wiedzieli, że muzą iść dalej. Nawet jakby to nie była Hermiona. Przecież nie zostawią tego kogoś samego w tych lochach. Prowadził Draco. Czuł jakby jakaś siła ciągnęła go w odpowiednie miejsce. Co chwilę skręcali. Coraz bardziej zagłębiali się w nieznane im okolice zamku. Diabeł próbował wyczarować strużkę światła, która oznaczałaby im drogę, ale nie udało mu się to. Tak. Najwidoczniej są w jakiejś bardzo starej części zamku i ą rzucone tu jakieś zaklęcia. Ochronne? Niekoniecznie. 
   - Czytałam o tym chyba w „Krótkiej Historii Hogwartu”. To stara część szkoły. Mało jakie zaklęcia tu działają, a jeżeli już to słabiej. To dlatego nasze różdżki nie świecą tak mocno. 
Draco i Blaise spojrzeli na nią dziwnie.
   - Myślałem, że to Granger robi u was za kujonkę. – Malfoy odwrócił się wciąż szybko idąc naprzód.
   - Kiedyś była chora i musiałam sama sobie poradzić z lekcjami. Tak jakoś mi to w pamięci utkwiło. Podobno kiedyś jakiś uczeń tu zaginął. – ostatnie zdanie powiedziała ze strachem w głosie. 
Pozostała dwójka spojrzała na nią również ze strachem wymalowanym na twarzach. Ku ich zdziwieniu rudowłosa zaczęła się śmiać. 
   - Żartowałam. Jacy wy jesteście naiwni. Wszystko da się wam wmówić. – mówiła między salwami śmiechu.  
   - Jeny Weasley… Jakie ty masz zmienne nastroje. Teraz się śmiejesz, a jeszcze niedawno oskarżałaś nas o to, że te debilki porwały Granger. Może ty jesteś w ciąży co? – zaśmiał się Malfoy.
   - Nawet mi Smoku tak nie mów. Nie chcę mieć tu grubej Wiewiórki. 
   - Oj zamknij się Diable. – Ginny lekko uderzyła go w ramię. 
   - Ałaa. To bolało. Pocałuj. – zaczął przybliżać swoje ramię do jej ust, ale ona ze śmiechem go odepchnęła. 
   - To nie jest normalne nie? Pałętam się teraz z jakimiś chłopakami, których praktycznie nie znam, po nieznanych mi lochach, szukając mojej porwanej przyjaciółki, a na dodatek się śmieję. Moje życie jest dziwne…
Szli dalej. Czuć było zapach wilgoci. Znajdowali się pewnie gdzieś głęboko. 
   - Skąd Greengrass wiedziały o tych lochach? – zapytał nagle Blaise.
   - Nie wiem. Ale pewnie długo tego miejsca szukały. – odpowiedział mu Draco.
   - O Godryku. My nigdy tam nie dojdziemy. – powiedziała po chwili Ginny. 
   -A może już minęliśmy jakieś drzwi czy coś tam? – dodał Zabini. 
   - Nie. Czuję, że powinniśmy iść dalej.
Ginny i Blaise spojrzeli na siebie zdziwieni. A po chwili wymienili znaczące spojrzenia i chytre uśmieszki.
Szli i szli, ale ciągle nie znaleźli żadnego przejścia, drzwi, czegokolwiek… Ginny i Blaise powoli tracili nadzieję, ale Draco ciągle im powtarzał, że muszą iść dalej. Trochę zdziwieni i już dosyć zmęczeni robili to co mówił. 
Po długiej wędrówce blondyn nagle krzyknął. 
   - Patrzcie! Jakieś drzwi! Mówiłem, że tu trzeba iść. 
Zaczął pukać w duże drzwi zrobione z ciemnego drewna. Pozostała dwójka podbiegła szybko i zaczęli robić to samo przy okazji krzycząc ile sił w gardle imię ich porwanej koleżanki.
***

Drzwi do lochu gwałtownie się otworzyły. Stanął w nich blondwłosy Ślizgon ze swoim szelmowskim uśmiechem na twarzy. 
   - Draco?
   - A kogo ty się Granger spodziewałaś? Wieprzleja? – zaśmiał się. – A teraz może jakieś ‘Dziękuję’ ? Chyba, że uratowanie ciebie to nic za co można podziękować? 
   - Ja… Dziękuję… - podeszła do niego. 
   - Nie o takie podziękowania mi chodziło Granger. 
Blondyn złapał ją w talii, przyciągnął do siebie i złożył na jej ustach delikatny pocałunek. Hermiona chciała się najpierw odsunąć, ale nie potrafiła. Odwzajemniła go wplatając ręce w jego włosy. Jego usta były zimne, a zarazem dawały jej ciepło. Nie był to taki pocałunek jak ten z Ronem. Ten był… inny. Nagle chłopak zaczął się od niej odsuwać i wychodzić z pomieszczenia.
   - Draco gdzie idziesz? 
Bez odpowiedzi.
   - Proszę zostań.
To samo.
   - Nie zostawiaj mnie Draco. Proszę!
Zniknął. Została tu. Bez niego…

Obudziła się na twardej podłodze. Nawet nie pamiętała kiedy usnęła. Pewnie była już tak tym wszystkim zmęczona, że usnęła myśląc o tej sytuacji. Pomyślała o tym co przed chwilą się stało. Poczuła dziwny smutek, że okazało się to tylko snem. Wytłumaczyła go tym, że chciałaby już stąd wyjść, a we śnie właśnie miała taką okazję… Jednak pozostawała jakaś niewyjaśniona prawa. Pocałunek. Czemu? Czemu jej się to przyśniło? Pamiętała, że czytała kiedyś o snach. Że śni nam się to co chcielibyśmy, żeby się wydarzyło albo to czego najbardziej się obawiamy. Nie wiedziała tylko, do której grupy zaliczyć swój sen. Może się tym już nie zamartwiać? Przecież to tylko sen. Po prostu o nim zapomni i będzie dobrze.
Brakowało jej śmiechu Ginny. Rozmów z nią… Siedzi tu teraz sama… No może nie całkiem sama. Obserwowała jak pająk plecie w kącie pajęczynę. Ron pewnie umarłby ze strachu, gdyby miał być na jej miejscu. Sam w zamkniętym pomieszczeniu z pająkiem. Uśmiechnęła się do siebie na wspomnienie o swoim przyjacielu. Ciekawe czy z nim i Harrym wszystko w porządku… Tak bardzo chciałaby otrzymać od nich list. A najlepiej wyjechać z nimi. Nie byłaby przynajmniej teraz w tej okropnej sytuacji. 
Nagle pajęczyna, która była już gotowa, zatrzęsła się lekko. Hermiona szybko wstała z miejsca. Podeszła do drzwi gotowa na odparcie ataku (jeżeli będzie taka potrzeba). Zauważyła, że one też się trzęsą tylko bardziej niż ta pajęczyna. Powoli podchodziła bliżej. Czy właśnie usłyszała swoje imię? Pewnie się przesłyszała. Może ktoś puka? Jeżeli tak to albo drzwi są naprawdę grube, albo ktoś rzucił kiepskie zaklęcie wyciszające, bo jednak można cos usłyszeć. Znowu jej imię. Głos Ginny?
   - Ginny?? – krzyknęła z całych sił. 
W odpowiedzi usłyszała jakieś zadowolone okrzyki. Zaraz… okrzyki? Czyli, jeżeli rzeczywiście to nie jest znowu sen, Ginny nie jest sama?
Usłyszała jak głosy wypowiadają różne zaklęcia. Bez skutku… Usłyszała zdanie ‘Pieprzone Greengrass.’ Malfoy?? A on tu co? 
Hermiona odsunęła się na wszelki wypadek od drzwi. Przecież całkiem możliwe było, że jakieś zaklęcie zadziała, a ona tym samym wyleci w powietrze. Jak się okazało, zrobiła bardzo dobrze. Po chwili bowiem można było usłyszeć głos Ginny wołającej: ‘Reducto!’. Drzwi wyleciały z hukiem z zawiasów. Hermiona widziała jak przelatują przez całe pomieszczenie po to, żeby po chwili zamienić się w drobny pył, który unosił się teraz w lochu. Dobrze, że stanęła gdzieś z boku. Wcale się nie zdziwiła, że zaklęcie Ginny podziałało. Zawsze była w nim dobra. Na spotkaniach Gwardii Dumbledore’a, w Departamencie Tajemnic… 
Do pomieszczenia wleciała drobna, rudowłosa osóbka. Przystanęła na chwilę, rozejrzała się i napotykając wzrok przyjaciółki, szybko do niej podbiegła i rzuciła się na nią. 
   - Merlinie! Mionka wszystko w porządku? 
   - Teraz już tak. – odpowiedziała i wtuliła się w Ginny. Brakowało jej tego. Bliskości kogoś kogo kocha i komu ufa. 
Do środka weszli powoli Draco i Blaise. Zasłaniali oczy broniąc je przed mocnym światłem. Przez ostatnie kilka godzin może minut, (nawet nie wiedzieli, ale czas wlókł się bardzo długo), widzieli tylko ciemność i słabe światło swoich różdżek. W porównaniu do tego, światło w lochu było jak białe. 
Po przyzwyczajeniu się do światła, Zabini zrobił to samo co przed chwilą panna Weasley. Rozejrzał się i uściskał mocno Hermionę, upewniając się przy tym czy wszystko dobrze. 
   - Oprócz tego, że za chwilę moje żebra będą połamane to tak. – zaśmiała się. 
Draco tylko stał oparty o ścianę i patrzył na rozgrywającą się przed nim scenę. Hermionie nagle się coś przypomniało. Oderwała się szybko od Diabła i Ginny. 
   - Spotkanie prefektów. – powiedziała tylko.
Cała trójka spojrzała się na nią dziwnie. 
   - Malfoy. – podeszła do niego. – Po co było to zebranie i co omawialiście? 
   - Jakie spotkanie? Tobie chyba naprawdę zaszkodziło siedzenie tutaj Granger. 
   - No spotkanie…
   - Nie było żadnego spotkania. – popatrzył na nią zdziwiony.
   - Czyli…– zaczęła zdziwiona. – Co za małpy. 
   - Dobra Granger. Może to tylko mi wydaje się dziwne, ale dlaczego ty się przejmujesz jakimś nieistniejącym nawet spotkaniem prefektów skoro jesteś, a raczej byłaś zamknięta w jakieś norze? 
Szatynka nie odpowiedziała. Była zbyt szczęśliwa. Nie dość, że została uwolniona, to jeszcze nie było spotkania i nic ją nie ominęło. Chyba, że lekcje, ale tym będzie się martwiła później. 
   - A teraz może jakieś ‘Dziękuję’ ? Chyba, że uratowanie ciebie to nic za co można podziękować? – powiedział blondyn. No tak. Nie nazywałby się Malfoy, gdyby nie kazał sobie podziękować. 
Hermiona mimowolnie zarumieniła się. To samo powiedział jej we śnie, a dobrze wiedziała co się potem stało. 
   - Właśnie Mionka. – zaczęła Ginny. – Powinnaś mu podziękować, bo to on podsłuchał, że Greengrass cię porwały i to jego ‘ciągnęła niewidzialna siła’, – tu zrobiła palcami w powietrzu cudzysłów – w to miejsce.  
   - Taa. Dzięki Malfoy. 
   - Nie no Granger. Dzięki mnie nie siedzisz tu dłużej i może nawet dzięki mnie te dwie lale nic ci nie zrobiły, a ty rzucasz jakieś ‘Dzięki Malfoy’?
   - A czego sobie niby życzysz. 
   - Hmm… No nie wiem. Może włóż w to twoje ‘Dzięki’ więcej uczucia? A nie dziękujesz mi tak jakbym odrobił ci zadanie z transmutacji. 
   - Pewnie przyszedłeś tu tylko z poczucia winy, więc nie zasługujesz na nic więcej. 
   - Przepraszam, że wam przerywam gołąbeczki, - odezwał się Blaise. – ale może już byśmy stąd poszli, bo nie jest tu za przyjemnie. 
   - Właśnie. A swoje małżeńskie kłótnie przełóżcie na później. – dodała Ginny.
Pozostała dwójka posłała im tylko wściekłe spojrzenia. 
W końcu wszyscy wyszli z lochu wcześniej znajdując w pyle, który jeszcze niedawno był drzwiami, torebkę Hermiony.
   - Kobiety. – Draco wywrócił oczami mówiąc do Diabła.
Stanęli przed lochem, nie wiedząc, w którą stronę pójść. 
   - Nie pomyśleliście na przykład o tym, żeby wyczarować coś co mogłoby wam oznaczać drogę? - zapytała starsza Gryfonka.
   - Próbowaliśmy… Ale to są te stare lochy, o których ci kiedyś mówiłam. Pamiętasz?
Hermiona przytaknęła. 
   - No Smoczuś. Przydałoby się, gdyby teraz co cię ciągnęło do wyjścia. Chyba, że najpierw trzeba by było postawić tam Hermionę. – powiedział Blaise, a Ginny się roześmiała. 
   - Nie czas teraz na żarty. – powiedziała szatynka. – A co jeżeli się nie wydostaniemy? 
   - Nawet jeśli, to Astoria i Daphne prędzej czy później tu przyjdą, a wtedy możemy je zmusić, żeby nas stąd wyprowadziły. – powiedział Blaise. 
   - Nie mam ochoty tu na nie czekać. Ja muszę nadrobić lekcje. 
Blondyn po raz kolejny wywrócił oczami. 
   - Niedziela jest Granger. Chociaż… Może już poniedziałek? – zastanawiał się. – W każdym razie nie masz aż tyle do nadrobienia. 
   - Dobra. To co robimy ruszamy się czy czekamy na Greengrass? – zapytała Ginny. 
   - Ja jestem za wyjściem. Chce mi się jeść. – powiedział Blaise unosząc jedną rękę do góry najwyraźniej udając, że się zgłasza do odpowiedzi. 
Dopiero teraz Hermionie zaburczało w brzuchu. Wcześniej nie miała nawet siły myśleć o tym, że jest głodna, ale teraz… Tak. Ona też jest za wyjściem stąd jak najszybciej.
   - Uwierzcie mi. Lepiej, żeby Diabeł coś zjadł, bo głodny jest nie do wytrzymania. – zaśmiał się blondyn. 
   - Za to ty Smoku zawsze jesteś nie do wytrzymania. 
   - Czyli ustalone. Wychodzimy. – powiedziała Ginny i ruszyła w prawo nie czekając na resztę. 
Pozostali szybko ją dogonili. 
Szli do przodu z coraz to mniejszą nadzieją, że znajdą wyjście. Ich różdżki rzucały słabe światło. Czasami przystawali, żeby zastanowić się, w którą stronę skręcić, co zazwyczaj kończyło się kłótniami, bo każdy miał inne zdanie na ten temat. Po długiej i wyczerpującej wędrówce odezwała się Ginny.
   - Spać mi się chcę. – powiedziała zmęczonym głosem. 
   - No mi trochę też. – powiedział Zabini ziewając. 
   - To spać czy jeść, bo już się pogubiłem. – zaśmiał się Draco.
   - Mam pomysł! – powiedział Blaise. 
Pstryknął palcami, a przed nim zmaterializował się skrzat domowy. Jeden z tych, które pracowały w Hogwarcie. Miał na sobie stare brudne coś podobne do prześcieradła do łóżka dla większych lalek. Ukłonił się nisko.
   - Przynieś nam coś do jedzenia. – powiedział Zabini. 
   - Diable! – oburzyła się Hermiona. – Nie możesz mu tak po prostu rozkazywać.
   - Dobra przepraszam. – powiedział do niej po czym znowu zwrócił się do skrzata. – Czy byłbyś tak uprzejmy i przyniósł nam coś co moglibyśmy spożyć? – powiedział, a Malfoy roześmiał się. 
   - Oczywiście sir. –skrzat znowu się ukłonił. – Życzy sobie pan coś specjalnego?
   - Co zamawiacie? – zaśmiał się Diabeł, a Hermiona posłała mu spojrzenie, które mogłoby zabić.
   - Dobra. To niech będą jakieś kanapki i cztery szklanki soku dyniowego. – powiedział, a skrzat szybko zniknął. 
Hermiona uderzyła się ręką w głowę.
   - Mogliśmy go poprosić o to, żeby wezwał dyrektora albo jakąś inną pomoc, a poprosiliśmy o jedzenie. 
   - Spokojnie Miona. On jeszcze wróci. A jak nie to możemy go przecież znowu wezwać. – uspokoiła ją Ginny. 
   - Dobrze wiesz, że nie lubię wykorzystywać skrzatów. 
   - Tak wiem, ale tu może chodzić o nasze życie. 
Hermiona tylko kiwnęła głową. Po kilku minutach ciszy, skrzat znowu się zmaterializował. Trzymał w rękach dużą, srebrną tacę, na której znajdował się talerz pełen kanapek i cztery szklanki z sokiem dyniowym. 
   - Dziękujemy. – powiedziała Hermiona szybko odbierając od niego tacę i uśmiechając się przyjaźnie. Ale mielibyśmy jeszcze jedną prośbę. Mógłbyś zawiadomić kogoś, że tu jesteśmy i nie wiemy jak wyjść? 
   - Oczywiście. – ukłonił się i zniknął z cichym pyknięciem. 
   - Gdzie my teraz usiądziemy? – spytała Ginny patrząc na kamienną podłogę, która nie wyglądała na wygodną. 
   - Możemy wam użyczyć naszych kolan. – Blaise poruszył brwiami. 
   - To ja już wolę na stojąco. 
Hermiona spojrzała na bluzę Malfoya. 
   - Masz coś pod spodem? – zapytała ciągle na nią patrząc.
   - Granger! Ja cię prawie nie znam. Co ty mi proponujesz?? - zapytał sztucznie zdziwiony i rozbawiony.
   - Pomarzyć sobie możesz Malfoy. To masz czy nie? 
   - No mam… - powiedział powoli. 
   - To zdejmuj ją. 
   - Nie dam ci na niej siedzieć Granger. – powiedział domyślając się o co może chodzić dziewczynie. 
   - Czyli chcesz usiąść na tej zimnej podłodze? 
Blondyn niechętnie zdjął bluzę i podał ją Hermionie. 
   - Ginny różdżka. – powiedziała wyciągając rękę do przyjaciółki, która podała jej żądany przedmiot. 
   - Co ty chcesz z nią zrobić?? – oburzył się Malfoy. – To moja najlepsza bluza. 
   - To przynajmniej będzie ci pasować nawet jak dorośniesz. – zaśmiała się i wypowiedziała zaklęcie.
Bluza powiększyła się do rozmiarów większych od normalnej, dwuosobowej kołdry. Hermiona położyła ją na podłodze i usiadła przy okazji stawiając na niej tacę z kanapkami i sokiem. Draco patrzył na to wszystko z oburzeniem, ale po chwili również usiadł i zaczął jeść. 
Siedzieli w milczeniu pochłaniając przygotowane przez skrzaty jedzenie. 
   - Myślicie, że szybko nas znajdą? – zapytała najedzona już szatynka. 
   - Nie wiem, ale możliwe, że będziemy musieli się tu przespać. Zawsze po jedzeniu chce mi się spać. – powiedział Blaise przeciągając się i próbując położyć głowę na kolanach Ginny.
   - Oj przestań Diable. – powiedziała rozbawiona widząc leżącą na jej kolanach głowę Blaise’a, który włożył sobie kciuk do ust i zaczął go ssać.
   - Przydałaby się druga bluza, żeby się przykryć. – powiedziała Hermiona. 
   - Na mnie już nie licz. – powiedział Draco. – Może teraz ty się rozbierzesz? – spojrzał na jej zieloną sukienkę, którą miała już na obie od czasu imprezy. 
Gryfonka szybko próbowała zakryć rękoma każdy skrawek swojego ciała przy okazji rumieniąc się delikatnie. 
   - Nawet o tym nie myśl Malfoy. 
Ginny zaczęła sprawdzać kieszenie swojej bluzki. Po chwili wyjęła szalik w barwach Gryffindoru. Wszyscy spojrzeli na nią zdziwieni.
   - No co? Nigdy nie wiadomo kiedy się przyda.
   - Dobra dawaj go. – powiedziała szatynka i używając po raz kolejny różdżki przyjaciółki, powiększyła go. 
   - Ale… Da się go potem przywrócić do normalnych rozmiarów? 
   - Da się, da. Widzisz Malfoy? Nie musisz się już bać. Chyba, że będziesz wredny to zostawię tą bluzę w takim stanie. 
   - Zamawiam miejsce obok Ginny. – zawołał Diabeł.
Ruda najpierw spojrzała na niego zdenerwowana, ale po zrozumieniu o co Zabiniemu może chodzić, powiedziała:
   - Dobra. To ja śpię obok Diabła, a wy obok siebie. – wskazała na Draco i Hermionę, którzy nie wyglądali jakby byli zadowoleni z tego pomysłu. 
   - Nie! Ja nie będę spała obok tego palanta. Jeszcze coś mi zrobi. 
   - Nie możemy spać według kolejności: Ja, Diabeł, Weasley, Granger?? – zapytał blondyn pokazując miejsca na bluzie.
   - Jakbyś nie zauważył Malfoy, to bluza jest o wiele dłuższa niż szersza. Więc nie zmieścimy się tak. Czyli my śpimy na „górze”, wy na „dole” i będzie ok. – powiedziała ruda. 
   - Ale Ginny… Co cię nagle naszło, żeby spać obok Diabła?
   - Nie wiem. Tak po prostu… - nie wiedziała co wymyślić. 
   - A co nie może? Dla mnie to lepiej. Proszę Mionka zrób to dla mnie. – Blaise zrobił oczy niczym kot ze Shreka. 
   - A co niby będziemy z tego mieć? – zapytał swoim zwyczajem Draco. 
   - My już dobrze wiemy co. – Zabini uśmiechnął się do Ginny.
Pozostali spojrzeli na nich zdziwieni.
   - Co wy kombinujecie? – zapytała zdenerwowana Granger. 
   - My? – zapytała zdziwiona ruda. – Nic. – uśmiechnęła się niewinnie.
   - To co Mioneczku? Zgadzasz się? – zapytał znowu Zabini. 
   - Dobra, ale tobie Ginny nie odrabiam już zadań domowych, a tobie Diable… Jeszcze nie wiem, ale cos wymyślę. – powiedziała zrezygnowana szatynka. 
   - Jak ona się zgadza to ja też mogę. Ale jesteś mi coś winny Zabini. 
Wszyscy ułożyli się do snu, przykrywając się powiększonym szalikiem. Nie był on za duży, bo jak już ustalili, zaklęcia nie działają tu tak jak powinny. 
Hermiona długo nie mogła usnąć. Jednym powodem był oddech blondyna, który czuła na swoich plecach, a drugim jego perfumy, którymi najwidoczniej spryskał bluzę, na której leżeli. 
Dosyć długo leżała na jednym boku i zrobiło jej się niewygodnie. Chcąc nie chcąc, musiała się obrócić. Gdy to zrobiła, prawie uderzyła głową o głowę blondyna. Nie miała pojęcia, że leży tak blisko niej. Na szczęście on już spał. Ułożyła głowę na dłoniach. Spojrzała na jego pogrążoną we śnie twarz. Niesforne blond kosmyki opadały na nią tworząc uroczy widok. Szatynka pomyślała, że we śnie nie wygląda na tego egoistycznego arystokratę. Chyba była już zbyt śpiąca, bo wpatrywała się w ten widok jak w obrazek. Pomyślała, że, gdyby nie był to Malfoy to chyba mogłaby patrzeć na niego godzinami. Jednak szybko wyrzuciła te myśli z głowy. Po długiej walce z nimi, usnęła.
***

Była właśnie w trakcie snu, w którym rozmawiała z Harrym o tym gdzie mogą znaleźć kolejnego horkruksa, gdy nagle obudziły ją jęki…

7 komentarzy:

  1. Niesamowity, jak zawsze. Czekam na następny!!
    Mam nadzieję że szybko dodasz... ;**
    ~Inka

    OdpowiedzUsuń
  2. Znowu zabrakło mi słów aby opisać ten genialny rozdział ♥
    Życzę dużo weny i z niecierpliwością czekam na następny *.*

    ~Jenny

    OdpowiedzUsuń
  3. Super Mionka odnaleziona, teraz tylko potrzebny jest jakiś profesorek który nakryje ich w niezręcznej sytuacji

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej.
    Rozdział jak zwykle świetny.:) Fragment z bluzą Malfoya, doprowadził mnie do płaczu. Ze śmiechu, oczywiście.:)
    Pisz dalej, czekam na kolejny.:)
    Pozdrawiam,
    la_tua_cantante_

    www.amor-deliria-nervosa-dramione.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetny rozdział, dopiero przed chwilą wpadłam na twojego bloga i mam nadzieję, że napiszesz kolejny post. :3

    Zapraszam na mojego bloga:
    http://obliviate-zapomnienie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. Kiedy cię znajdę strzelę w ciebie kilka razy Cruciatusem xd Ileż można czekać!
    Anonimowiec xd

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo was przepraszam ;)
      Ale to nie moja wina. Mama dała mi szlaban ;/// i nie mogę pisać ;( Ale zaraz jak mi się skończy to przepiszę z kartki do komputera :)) Mam nadzieję, że wytrzymacie ;D Przepraszaaaaam ;)

      Usuń